poniedziałek, 6 października 2008

Owoce w winnicy

1 Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi
    pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy!
    Przyjaciel mój miał winnicę
    na żyznym pagórku.
2 Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni
    i zasadził w niej szlachetną winorośl;
    pośrodku niej zbudował wieżę,
    także i tłocznię w niej wykuł.
    I spodziewał się, że wyda winogrona,
    lecz ona cierpkie wydała jagody.
(Iz 5)

Jakim jestem owocem? Czy aby nie cierpką jagodą?

28 komentarzy:

  1. Uznam to pytanie za retoryczne. Nie wydaje się, by był Pan cierpką jagodą.

    OdpowiedzUsuń
  2. infprog@poczta.onet.pl6 października 2008 00:32

    A mi się wydaje, że każdy z nas może być cierpką bądź słodką jagodą. W porównaniu do Boga -zawsze będziemy cierpcy. Ale jesteśmy tylko ludźmi. Potrafimy byś słodkim owocem, radującym serce Pana. Lecz potrzebujemy pasterzy, wspólnoty.Nie takiej://marcin-to-ja.blog.onet.pl/2,ID345059200,index.htmllecz takiej jak w końcówce opowiadania. Polecam.Marcin[marcin-to-ja]

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że pisząc „ja”, liczyłem na to, że każdy sobie zada to pytanie – w żadnym wypadku nie chciałem siebie postawić w centrum zainteresowań blogowiczów. Byłoby to cokolwiek dziwne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odesłałeś mnie do swojego opowiadania, bym tam szukał odpowiedzi na pytanie, czy jesteś cierpkim owocem, czy nie, a ja (być może przez to, że jestem już zmęczony) nadal wiem, jaki jesteś. Wydaje mi się jednak, że zarzucając komercję, sam podchodzisz jak typowy konsumpcjonista. Ty w tym opowiadaniu jesteś jedynie obserwatorem, który opisuje, jak to niezgodnie z Twoimi oczekiwaniami zostały wypełnione usługi kościelne – poczynając od niewłaściwego doboru klienteli. To w końcu do usługodawcy należy zapewnienie odpowiedniego poziomu świadczonych usług, a Ty, jako konsument, masz prawo zgłaszać reklamacje. No i zgłaszasz. Myślę, że onet doceni Twoje opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. alinaweronika@op.pl6 października 2008 08:29

    Jestem nie wiem czy jestem samam nie wiem jak sobie poradzic z zyciem wiec pewnie jestem cierpka jagoda…..Leszku jesli moge prosic o modlitwe Pozdrawia serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Jasne, że będę się modlił. Ale Ciebie również zachęcam i to może „o oczko” wyżej, niż zwykle. Zostałem namówiony do tego, by opisać modlitwę serca – założyłem cały blog. Dziś będzie następna notka. Zapraszam //modlitwa-kontemplacyjna.blogspot.com/ – to też jest dla Ciebie. Może dzięki tej modlitwie znajdziesz rozwiązanie wszystkich swoich problemów (piszę „może”, ale wiem na pewno, że znajdziesz).

    OdpowiedzUsuń
  7. Alino Weroniko – chcę dołączyć się do modlitwy Leszka, jeśli pozwolisz? W życiu każdego z nas są chwile, kiedy staje na „rozstaju dróg” i nie wie jak sobie poradzić z życiem. Nie jesteś jedyną z takim problemem.Są łzy, co jak ognie w sercu palą.Są serca, co się nikomu nie żalą.Są krzywdy, na które nie ma sędziego.Zaufaj Miłości Jezusa Miłosiernego. „Ja wiem, w Kim mam nadzieję, gdy słabnie ducha moc. To Ten, przed Którym światło migoce dzień i noc. On moim szczęściem w życiu, On światłem w zgonu dzień. Zwycięża mroki grzechu, rozprasza śmierci cień.”

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakim jestem owocem ? Trudne pytanie, bo nieważne jak ja siebie oceniam, lecz jak mnie postrzega Bóg. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak się wymiguje od odpowiedzi;) Oczywiście nie przymuszam Ciebie, być określała siebie publicznie, ale jednak sama przed sobą nie uciekaj od takich pytań.

    OdpowiedzUsuń
  10. alinaweronika@op.pl6 października 2008 13:05

    Bardzo Ci dziekuję Basiu mam łzy kiedy czytam te słowa….Pozdrawiam serdecznie i choc łzy zasłaniaja ekram=n kompa czuej te moc modlitwy…

    OdpowiedzUsuń
  11. infprog@poczta.onet.pl6 października 2008 13:06

    Nie ważne czy doceni czy nie. Chociaż chciałbym by więcej ‚wierzących’ to przeczytało i zastanowiło sie nad własnym życiem. Nie udawali bogobojnych i swiętojebliwych, ale wprowadzili w zycie prawdziwą miłość.Jestem cierpkim owocem, ale CHCĘ być słodkim. Ci, na których patrzę, o których piszę, (staram się nie osądzać) są cierpkimi owocami bez świadomości. Są i tacy pozostaną bo im to tak wygodnie. Smutne

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, Leszku, ciekawy temat. I tak sobie myślę, że nie da się na niegojednoznacznie publicznie odpowiedzieć. Zauważyłam też, że niektórzy Twoi czytelnicy, nie do końca zrozumieli, o co chodzi?To jakim widzi nas Bóg – to tylko jeden aspekt zagadnienia. Tu bardziejchodzi o odpowiedź, jakim jestem Owocem już teraz póki żyję?Powiem o sobie, staram się być dobrym, żyć dla Boga i ludzi, ….ale jak mówi Biblia, (piszę z pamięci) „mój grzech jest zawsze przede mną”…i mogę tylko zaufać Miłości Bożej.Leszku, wiem, że często się różnimy, ale nam z Arturem też się denerwujemy na antyboże polecane przez onet blogi z celowością obmyśloną, że tak powiem. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdyby Twoje obserwacje prowadziły Ciebie do refleksji – ja nie chcę taki być, to byłoby wszystko w porządku. Tymczasem Ty chcesz zmieniać innych, a nie siebie, a każdy jest wolnym człowiekiem, każdy ma prawo do własnej tożsamości – a zatem nie można zmieniać innych – zmieniać można tylko siebie. Ty byś chciał zmieniać innych – o sobie nie wspominasz. Tak to widać przez pryzmat Twojego opowiadania i tak to widać przez pryzmat tej Twojej wypowiedzi.Tylko żeby nie wyszło, że ja Ciebie potępiam – wskazuję Ci jedynie że wpadasz w pewną pułapkę. Mam nadzieję, że ta wskazówka wystarczy, byś w nią nie wpadł.

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja tam myślę, że rzadko się różnimy – że zdecydowanie więcej nas łączy, niż dzieli (co przejawiło się choćby w tym, że na tym blogu na temat modlitwy jedyną wypowiedź, jaką chciałem zacytować, była wypowiedź Artura (widziałaś już?)). Ale to tak tylko na marginesie. A jesli chodzi o sam komentarz do notki, oczywiście się zgadzam z Tobą, że tak publicznie nie tak łatwo pisać o tym, jakim owocem się jest. Ważne, by tę odpowiedź uczciwie dawać samemu sobie.A jesli chodzi o Marcina, to po prostu ulega pewnej modzie i nie należy się temu dziwić. Ale skoro jest wrażliwym człowiekiem (a wierzę, że jest), to sam zobaczy, że rzeczywiście każdy ma prawo do tego, by decydować o tym, jakim chce być – a więc to podejście „ludzie przezytajcie, opamiętajcie się” jest mało skuteczne. Wierzę, że doprowadzo go to do pytań, na ile może kształtować swoje życie.Pozdrawiam Cię Aniu gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  15. kurcze i teraz sie będę zastanawiać nad sobą przez to zdanie wieńczące notkę …

    OdpowiedzUsuń
  16. Joanna-Nadzieja..wróciła..

    OdpowiedzUsuń
  17. No to dobrze – każdy powinien powracać do tego pytania.

    OdpowiedzUsuń
  18. barbara2212@poczta.onet.pl6 października 2008 21:46

    Leszku – myślę, że wystarczająco zostałam obnażona publicznie ze swych owoców życia dlatego zdaję się jedynie na miłosierdzie Boże. Nieodłącznie towarzyszą mi słowa pieśni ; Być blisko Ciebie chcę…… Tobie mój śpiew, Tobie daję swój grzech. Ty zamienisz na dobre, co złe………..pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo dziękuję za tę wiadomość :)

    OdpowiedzUsuń
  20. ups, moja wina.moze dlatego, ze ja piszę pamietnik… i pisze za siebie a nie za innych, probuje tak samo interpretowac blogi innych jak i moj jest interpretowany:Pprzepraszam

    OdpowiedzUsuń
  21. Myślę, że nie masz za co przepraszać – przecież absolutnie nic się nie stało :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Fragment księgi Izajasza czytany w niedzielę. Wydaje mi się, że ten fragment jest kierowany do ludzi, którzy nie przyjęli od BOGA szansy rozwoju swojej sfery duchowej… zrezygnowali z dojrzałości duchowej by w wieku 40lat nie przejmować się grzechami i powtarzać sobie ‚przecież ja nie mam grzechów, a jeśli już są, to takie małe co powtarzają się przez całe życie’. Za tych ludzie trzeba się modlić… Złość i pogarda nic nie zdziała, ale miłość tak…!POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo trafna uwaga „Złość i pogarda nic nie zdziała, ale miłość tak..” Zasadniczo zmieniać możemy tylko siebie; nie uda nam się zmienić kogokolwiek. Możemy się jednak przyczynić do czyjejś zmiany – stanie się jednak tylko wtedy, jeśli kieruje nami miłość (czasami twarda, jak przy wyciąganiu ludzi z uzależnień, ale koniecznie miłość).

    OdpowiedzUsuń
  24. Straszne to -być winnica ukochaną, która nie odpowiada na miłość i rodzi cierpkie owoce.Przez całe życie w jakimś stopniu -większym i mniejszym na przemian-niszczę pracę Boga w winnicy -we mnie.Bo jest tak, że co jakiś czas dostrzegam nowe sposoby dojrzewania i nie potrafię pokonać siebie na tyle by dojrzewać.Nigdy chyba nie będę dojrzała na tyle na ile mogłabym…

    OdpowiedzUsuń
  25. he he -jakoś mi się wymieszały te owoce z winnicą :) Ale tak chyba jest: jestem winnicą i owocami tej winnicy :) serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. W końcu Pan dał na to całe życie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Oczywiście że jesteśmy i owocem i winnicą (choć można też spojrzeć na to, że winnica to Izrael, a owoc to konkretna osoba).

    OdpowiedzUsuń