piątek, 25 czerwca 2010

Wykresy

Ten tytuł w tym czasie kojarzy się z jakimiś sondażami wyborczymi – tymczasem chcę wam przedstawić wykresy z odwiedzin na moim blogu. 

Oto jak może wyglądać taki wykres: 


To jest wykres liczby odwiedzin (ściślej odsłon) w przedziałach tygodniowych. Jak widać, wybrałem tu osobę, która przychodzi dosyć regularnie, ale tylko ledwie zagląda. Ta czerwona linia pozioma, to średnia tegoroczna z tygodniowych odsłon. Ostatni punkt wykresu jest ekstrapolowany na koniec tygodnia.

Oczywiście nie będę tu prezentował wszystkich możliwych wykresów. 

Popatrzmy tylko na wykresy miesięczne wraz z aktualnymi danymi:


Pokazałem tu tylko tych, których odwiedziny przekraczały 50 odsłon w tym miesiącu. Najwięcej siłą rzeczy jest moich odsłon (czasami ktoś mnie wyprzedzał w aktywności na moich blogach, ale tylko czasami). Spośród gości największą aktywnością odznacza się Barbara (która, gdy akurat była zalogowana do onetu, podpisywała się myszbasiek; oczywiście sumy są dla osoby, a nie jej podpisu). To właśnie jej wykres prezentuję (pokazywana data, to pierwszy dzień danego miesiąca). Liczba odsłon w tym miesiącu Barbary to 364, ale wynik ekstrapolowany na koniec miesiąca przekracza 400 odsłon.

Myślę, że wszyscy wszystkim są doskonale znani – z wyjątkiem może Macieja. Otóż Maciej przyszedł do mnie w dniu moich imienin (3 czerwca), a później był 9, 10 i 11 czerwca – i to wszystko! To są wszystkie jego odwiedziny w całej historii rejestrowania odwiedzin (z tym, że akurat z neostradą jest tak, że jak ktoś się nie wpisze, to nie wiem, czy był, czy nie).

Dziwić może za to brak Lekusia. Ale to nie oznacza, że miał mniej, niż te graniczne 50 odsłon; okazuje się, że Lekuś doskonale potrafi się maskować – jego wejścia są w ogóle niewidoczne. Cichociemny taki:)

Dziękuję wszystkim swoim stałym bywalcom:) To tylko dzięki wam ten blog istnieje.

czwartek, 24 czerwca 2010

I co z koalicją PO-SLD?

Zdecydowanie nie doceniłem Grzegorza Napieralskiego – przypuszczałem, że mimo całkiem niezłego wyniku wyborów, będzie oskarżany o to, że zaprzepaścił szansę lewicy. Tymczasem wszyscy w jego partii przyjmują go gorąco z wielkimi nadziejami na przyszłość, a ci, którzy jeszcze nie tak dawno go krytykowali, zamilkli (jak np. Ryszard Kalisz – za to Leszek Miler radzi Napieralskiemu, by dobrze zapamiętał, kto go popierał podczas kampanii).

W tej sytuacji jest jasne, że wchodzenie w koalicję z PO Grzegorz Napieralskiego nie interesuje (bo nie musi kreować sobie sukcesu – on już ten sukces ma) – partia, która zaczęła odzyskiwać swój wizerunek, nie może go teraz zatracić – koalicja z PO przyniosłaby taki efekt.
Myślę, że z tego powodu Bronisław Komorowski postanowił upokorzyć G. Napieralskiego i na okrągły stolik w sprawie służby zdrowia, którego inicjatorem był właśnie Grzegorz Napieralski, wysłać min. E. Kopacz (a tylko przy okazji pokazać Kaczyńskiemu, że nie będzie ustawiał tematów kampanii).

Do czego to doprowadzi?

Myślę, że tak jak kiedyś Unia Wolności przygarnęła do siebie liberałów Donalda Tuska, tak dziś PO przygarnie do siebie liberałów SLD. I w gruncie rzeczy PO od samego początku o to chodziło. Przez moment plan się zachwiał, bo G. Napieralski poparł jednak Belkę, ale dziś można wrócić do pierwotnego planu.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Czas na koalicję z SLD

Czas na koalicję z SLD. Taką zaskakującą deklarację składa Janusz Palikot kilkanaście godzin po pierwszej turze wyborów prezydenckich i świetnym wyniku lidera Lewicy Grzegorza Napieralskiego. – Jeśli nie podejmiemy zdecydowanych ruchów wygra Kaczyński (więcej->)

Gdy mówiłem o tym, że PO zmierza do tego, by wejść w koalicję z SLD wszyscy patrzyli na mnie, jak na głupiego.

Tymczasem Nieboszczyk (tj. wygrana w I turze) jeszcze nie ostygł, a tu już publicznie wysuwa się takie propozycje!

O co w tym chodzi?

Oczywiście o sondaż – Grzegorz Schetyna od razu mówi, że PSL jest dobrym koalicjantem i innego nie warto szukać; Jarosław Gowin z kolei, że to sprawi utratę tożsamości przez Platformę, ale sam Donald Tusk się nie wypowiada…

To jest czas, jaki jest dany Grzegorzowi Napieralskiemu – od jego reakcji zależy dalszy rozwój wypadków.

niedziela, 20 czerwca 2010

Internet na plebanii

Od kilku dni zacząłem zauważać, że bardzo dużo osób chodzi do mnie na notkę sprzed dwóch lat. Notka nie była polecana przez onet, więc zupełnie nie mogłem zrozumieć, skąd to powiększone zainteresowanie. A oto liczba tych odwiedzin:

2010-06-19 37
2010-06-18 16
2010-06-17 14
2010-06-16  7
2010-06-15  5
2010-06-14  2
2010-05-12  2
2010-05-09  4
2010-05-04  1
2010-04-21  1

Dziś nawet dopisałem prośbę do tej notki, by Ci którzy przychodzą ujawnili to, skąd przychodzą. Prośby nikt nie spełnił. Sam jednak wszedłem na google i to sprawdziłem – przy pytaniu a wy za kogo mnie uważacie, na pierwszym miejscu pokazywał się mój blog.

Wyraźnie więc widać, jak księża przygotowywali się do wygłoszenia homilii na niedzielę.

piątek, 18 czerwca 2010

Kogo wybieramy?

Właśnie wszedłem na blog Marka Jurka – oto połowa wczorajszej notki:


W nadchodzącym głosowaniu nie wybierzemy jeszcze Prezydenta. Druga tura będzie 4 lipca, a 20 czerwca określimy na nowo kształt życia publicznego w Polsce. W tej pierwszej turze powinniśmy przede wszystkim osłabić impet radykalnej lewicy – pozbawić ich pozycji trzeciej siły polskiej polityki. Jarosław Kaczyński nie ubiega się o trzecie miejsce w tych wyborach, walczy o prezydenturę. Chcę walczyć o trzecie miejsce w tych wyborach – dzięki czemu możemy wygrać obie tury: i pierwszą, i drugą. Wszystkich wyborców, którzy podzielają moje poglądy, ale wahają jeszcze się na kogo głosować w pierwszej turze (wg ostatniego biuletynu CBOS jest ich 7 %, czyli przy 60 % frekwencji ponad milion) – proszę o poparcie. Radykalna SLD-owska lewica nie musi być trzecią siłą polskiej polityki. Wszystkich, którzy powtarzają bezsensowne hasło „nie ma szans” – odpowiadam: mamy szansę na trzeci wynik w tych wyborach. Nie pozwólmy, by wykorzystał ją za nas (i przeciw nam) pan Napieralski.


środa, 16 czerwca 2010

Po debacie

Chciałem się dzisiaj powołać na swoją wypowiedź na blogu M@C-a dotyczącą wyborów, ale niestety M@C całą notkę ze wszystkimi komentarzami usunął. A więc w największy skrócie – M@C zwracał uwagę, że katolik powinien głosować na takiego kandydata, który zajmuje jednoznaczne stanowisko w sprawach dotyczących etyki – nade wszystko w sprawach życia. Dziś w miejsce tamtej notki, jest druga wydaje mi się, że dokładnie tej samej treści. Umieszczony tam link przedstawia odpowiedzi kwestionariusza, jaki kandydatom na urząd prezydenta przygotował Gość niedzielny. Okazuje się, że poglądy obu najważniejszych kandytatów są ze sobą zgodne – jedynym kandydatem, który zajmuje tu jednoznaczne stanowisko, jest Marek Jurek.
Ja w swojej wypowiedzi przypominałem, że od samego początku upominałem się o Marka Jurka; jednak podkreślałem, że w sprawach wyborów prezydenckich nie wolno odcinać się od kontekstu politycznego. Dziś można się spodziewać, że po wygranej B. Komorowskiego nastąpi rekonstrukcja rządu powiązana z podmiana koalicjanta (w miejsce PSL-u SLD). Co prawda przegrana nie gwarantuje, z tak się nie stanie, ale z drugiej strony jest też pewne, że po wygranej J. Kaczyński zaproponuje na nowo POPiS – a to by było najlepsze dla Polski.
Istotne jest więc by wybory nie zakończyły się po pierwszej turze i dlatego sugerowałem, by się przyglądać sondażom przedwyborczym – źle by się bowiem stało, jeśli wybory zakończyłyby się wygraną B. Komorowskiego już w pierwszej turze.

Dziś juz wiadomo, że moje obawy były niepotrzebne – po debacie telewizyjnej sondaże B. Komorowskiego spadają i co ciekawe wcale nie na rzecz G. Napieralskiego, lecz właśnie J. Kaczyńskiego:

SMG/KRCOBOP
IIIIIIIII
B. Komorowski42%55%41%52%38%56%
J. Kaczyński30%34%32%38%36%44%
G. Napieralski9%9%12%
J. Korwin-Mikke3%
W. Pawlak2%1%5%
A. Olechowski2%1%5%
A. Lepper2%1%1%
M. Jurek1%1%
87%89%89%90%98%100%

W tej sytuacji spokojnie można w pierwszej turze głosować na Marka Jurka.

sobota, 12 czerwca 2010

(Ga 2, 16 i 19-21)

15 My jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie pogrążonymi w grzechach poganami. 16 A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. 17 A jeżeli to, że szukamy usprawiedliwienia w Chrystusie, poczytuje się nam za grzech, to i Chrystusa należałoby uznać za sprawcę grzechu. A to jest niemożliwe. 18  A przecież wykazuję, że sam przestępuję [Prawo], gdy na nowo stawiam to, co uprzednio zburzyłem. 19 Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. 20 Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. 21 Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo. (Ga 2)

Przytoczyłem cały fragment czytania (samo czytanie zaczyna się od 16 i pomija 17 i 18), by nie wyrywać z kontekstu. To pierwsze zdanie dobrze tłumaczy, skąd wzięły się spory, w których głos zabrał św. Paweł – to religia żydowska ukształtowała przekonanie, które u niektórych pokutuje do dziś, że doznajemy usprawiedliwienia przez wypełnienie Prawa za pomocą uczynków. Sam termin usprawiedliwienie występuje nade wszystko u Pawła i w ogóle nie wykracza poza listy, ale myślę, że jest tu zrozumiały – chodzi o usunięcie skutków naszego grzechu.

W dzisiejszych czasach ten pogląd przybiera postać przekonania, że to nasze uczynki gwarantują nam miejsce w niebie.

Tymczasem wypowiedź św. Pawła nie pozostawia żadnych wątpliwości – przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa i dalej wręcz przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. Mało – mamy jeszcze Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo

Gdyby rzeczywiście było tak, jak myśleli Żydzi, że to my sami możemy zasłużyć na zbawienie, to śmierć Jezusa nie byłaby do niczego nie potrzena – no bo skoro sami, to po co jeszcze On?

Nie oznacza to, że uczynki są bez znaczenia – na innym miejscu mamy przecież 26 Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków. (Jk 2); chodzi jedynie o to, by nasze życie nie stało się targowiskiem Ja Panie dam Ci to, a Ty daj mi proszę tamto!

Czytamy bowiem 20 Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, a to oznacza, że dla św. Pawła najważniejsze jest ustwienie właściwej perspektywy – ja mam stać się jedynie narzędziem w rękach Pana; moje kalkulacje, moje starania są Bogu do niczego niepotrzebne. Ja mam umrzeć z Nim razem na krzyżu!

niedziela, 6 czerwca 2010

Msza beatyfikacyjna


Moja notka z mszy beatyfikacyjnej będzie nietypowa – nie będę przecież opisywał przebiegu uroczystości, bo każdy albo w niej uczestniczył (i wtedy prawdopodobnie nic nie widział, ale przynajmniej słyszał), albo śledził ją w telewizji (i wtedy widział więcej niż ja).

Opowiem za to o drobnym epizodzie z samego początku mszy, którego byłem świadkiem.

Zanim to jednak zrobię przypomnę przynajmniej fragment z pierwszego czytania:

Po tych wydarzeniach zachorował syn kobiety, będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. (…) Potem wzywając Pana rzekł: „O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?” Później trzykrotnie rozciągnął się nad dzieckiem i znów wzywając Pana rzekł: „O Panie, Boże mój! Błagam Cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!” Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, i ożyło. (1 Krl 17)

Jakieś 3 metry za mną stał Robert Tekieli z całą gromadką dzieci. W pewnym momencie usłyszałem wołanie kobiety – „Wezwijcie lekarza!”. Kobieta była pochylona nad dzieckiem ułożonym na ziemi.

Gdy przybył lekarz Robert Tekieli referował – chwilowy bezdech. Najstarszej z dziewczynek przekazał opiekę nad młodszymi i powiedział, że idzie do karetki.

Gdy po jakimś czasie się odwróciłem, nie było ani jego, ani dziewczynek – podejrzewam, że konieczna była interwencja szpitalna…

To wszystko wydarzyło się jeszcze, gdy śpiewaliśmy litanię do wszystkich świętych – a więc grubo przed tym pierwszym czytaniem.

Ludzie pełni wiary doświadczają zdarzeń, których nikt im nie zazdrości. Przypuszczam, że to będzie pierwsza interwencja świeżo beatyfikowanego ks. Jerzego.




sobota, 5 czerwca 2010

Nieomylność papieża (2)

Dziś chciałbym przedstawić jedynie komentarz, jaki umieściłem po wypowiedzi Adka:

Przepraszam Adku nie odniosłem się do tych Twoich słów:
jeśli katolicy uznają, że dana osoba ma prawo decydować, w co mają wierzyć i jak (wszak poprzez instytucję nieomylności ex cathedra papież wydaje komunikaty w kwestii wiary jeśli są sporne, i dogmaty), i jest im tak wygodnie – to ich sprawa, choć dla kogoś z zewnątrz jest to co najmniej „dziwne”.

Sam zwracasz uwagę, że w historii kościoła było wiele takich problemów dotyczących wiary, które w łonie samego kościoła budziły spory. W kościołach protestanckich nie uznaje się nieomylności papieża i efekt tego jest taki, że każdy taki spór prowadzi do podziału kościoła (w bardzo wielu sprawach poszczególne kościoły protestanckie mają poglądy wzajemnie ze sobą sprzeczne). Jezus nie chciał rozbitego kościoła (20 Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; 21 aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. 22 I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. 23 Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.(J17)) i od samego początku kościoła ukształtował się prymat Piotra, który przechodził na kolejnych biskupów Rzymu (tzw. sobór jerozolimski opisany w DzA). Ogłoszenie dogmatu w 1870 roku było już tylko usankcjonowaniem istniejącej od samego początku praktyki. A więc jeszcze raz – to sam Bóg chciał, by kościół zachowywał jedność i to On dba o to, by ta jedność nie była ślepą uliczką. Gdyby rozstrzygnięcia papieża nie były nieomylne (a więc gdyby Bóg nie ograniczał wolności papieża), to byłoby tak, jak Ty mówisz, że to jakiś konkretny człowiek narzuca innym, w co mają wierzyć. Ponieważ o nieomylność takich rozstrzygnięć dba sam Bóg (właśnie ograniczając wolność papieży), to tego niebezpieczeństwa nie ma – zawsze wybierana jest właściwa droga.  

Prawda, że dziecinnie proste?

Problem z nieomylnością papieża wcale nie polega na tym, że to jest złe rozwiązanie, rozwiązanie, które prowadziłoby do narzucania innym ludziom woli konkretnego człowieka – tak absolutnie nie jest, lecz w tym, że człowiek jest z natury pyszny i ciężko mu przychodzi uznanie prymatu innego człowieka nad sobą. Mam jednak nadzieję, że jeśli się dostrzeże, że ten prymat okupiony jest ograniczeniem własnej wolności osoby dzierżącej ten prymat, to łatwiej będzie go przyjąć innym.


czwartek, 3 czerwca 2010

Nieomylność papieża

Ateista w końcu zamilkł (pewnie nie na długo, ale zamilkł). Niektórzy twierdzą, że zmienił nick; mnie się wydaje, że po prostu on, jako już kompletnie skompromitowany, został zastąpiony przez inną osobę. Gdyby Ateista był samotną wyspą w świecie blogowym, taka akcja nie byłaby możliwa – ale nie jest. Przypuszczam, że Mhm jest osobą, która została wyznaczona na miejsce Attonna.

Jednym z wątków podnoszonych przez Mhm była nieomylność papieża:

Anno, ależ ja nie neguję przykazań Bożych. Mój wewnętrzny sprzeciw budzą jedynie manipulacje i przekłamania. Taki przekłamaniem jest dla mnie również twierdzenie, że my wszyscy tworzymy kościół Boży – to się tylko tak ładnie nazywa, a w rzeczywistości szara eminencja (jak Ty czy ja) nie ma nic do powiedzenia w tym kościele, rządzą hierarchowie i dlatego kościół postrzegany jest jako instytucja. Wierzę w Boga i w to, co nakazał lub czego zabronił, ale nie wierzę w ludzkie wymysły, w tym także w dogmat o nieomylności papieża, bo nie jest nieomylny, jest takim samym człowiekiem jak my.
~Mhm, 2010-06-02 21:44

A oto moja odpowiedź (wątek manipulacji dotyczył analizy jednej z jej/jego wypowiedzi, która zarzucała manipulację kościołowi, sama posługując się manipulacją):

Skoro taki Twój sprzeciw budzą manipulacje, to dlaczego do tej pory nie odpowiedziałaś mi, dlaczego sama posługujesz się manipulacjami?
A jeśli chodzi o dogmat o nieomylności papieża, to czy tak trudno Ci zrozumieć, że Bóg jest wszechmocny i mimo, iż każdy papież jest zwykłym człowiekiem, to żaden wydając rozstrzygnięcie w sprawach wiary, się nie myli? Choćby sam, jako człowiek, coś błędnie rozumiał, to Bóg i tak nie da mu ogłosić fałszywego dogmatu! Bóg szanuje naszą wolność i nie robi niczego wbrew naszej woli (choć byłby w stanie) – jedynym człowiekiem, ograniczonym przez Boga jest właśnie papież. No ale przecież kościół jest Chrystusowy, a nie papieski – więc to ograniczenie jest oczywiste!

Oczywiście można by było (i nawet warto!) zwracać uwagę, że wszystkie takie rozstrzygnięcia są dokonywane w jedności z kolegium kardynalskim. Można też mówić (i warto) o tym, że na pewno Bóg w chwilach takich decyzji w sposób szczególny uzdalnia i samego papieża i wszystkich członków kolegium do właściwego rozeznania spraw. Ale to wszystko jeszcze nie dotyka istoty sprawy – bo istotą jest właśnie to, że papież jest jedyną osobą na ziemi, której Bóg ogranicza daną wszystkim wolność.

Zwróćcie uwagę, że w historii papiestwa były różne dziwne wydarzenia, Bóg dopuszczał nawet do tego, by papieżami zostawali ludzie, którzy nimi być nie powinni; jednak nigdy nie było tak, by Bóg dopuścił do tego, by tacy papieże dokonali jakiś rozstrzygnięć dotyczących wiary. Bo czym innym jest sprawowanie władzy w kościele – to dotyczy tylko kościoła, jako instytucji, a czym innym służba pasterska, jaką pełni każdy papież. Tu ograniczenie danej wszystkim wolności jest konieczne, bo inaczej groziłaby utrata tożsamości kościoła (proszę porównać to z tym, co się dzieje w kościołach protestanckich, które właśnie odrzucają dogmat o nieomylności papieża – jak to w swoich dziejach po schizmie dzieliły się jeszcze bardziej i bardziej; tu paradoksalnie wielka schizma mniej narozrabiała, bo kościół wschodni uznał status quo – zachował wszytko to, co było jeszcze w czasach jedności i nie wprowadzał żadnych zmian).

Zastrzegam się, że tego, co napisałem, nigdzie nie wyczytałem (w szczególności nie wiem, jak to się ma do oficjalnego stanowiska kościoła) – to po prostu jest dla mnie oczywiste. Być może musieliśmy dopiero doczekać czasów współczesnych, by zauważyć ten wątek wolności człowieka. Powstaje zatem pytanie, czy Bóg miał prawo ograniczyć wolność papieżowi?
Trzeba pamiętać, że bycie papieżem to nade wszystko posługa – gdy obrany papież podejmuje tę posługę, to obejmują ją z pełną świadomością, że to jest posługa – on sam nie pragnie niczego bardziej, niż służyć Chrystusowi. Jest więc jasne, że godzi się również na to ograniczenie wolności.