Często przywołuję jakieś dyskusje z blogu s. Małgorzaty; dziś może zwrócę uwagę na
notkę s. Marty, do której dopisałem również swój komentarz:
Dziś od rana mnóstwo ludzi wchodzi na moją notkę sprzed trzech lat dotyczącą tego czytania. Przyznam, że sam byłem zaskoczony jej treścią - żebym to ja był choć w połowie tak mądry, jak mądre bywają moje notki! Ba, żebym ja przynajmniej potrafił to zapamiętać!
A w skrócie napisałem wtedy, że cała przypowieść jest przypowieścią o miłości, a skoro o miłości, to również o wolności - bo miłość istnieje tylko w wolności.
Obaj bracia mieli problemy z wolnością - młodszy nadużywał wolności, a starszy uciekał od wolności. O młodszym i jego problemach z wolnością Siostra tak napisała, że nic więcej nie trzeba. Proszę jednak zauważyć, że problemy starszego z braci są również problemami z przeżywaniem wolności. Ojciec starszemu synowi powiedział jedno bardzo charakterystyczne zdanie ty zawsze jesteś ze mną i wszystko co moje jest twoje; tymczasem przez te wszystkie lata jego syn tego nie zauważył - sam traktował siebie jak niewolnika, do którego nic nie należy; oczekiwał jedynie od swego ojca wynagrodzenia za wykonywaną pracę (i stąd ta zazdrość - bo patrząc na tę ucztę, jako na wynagrodzenie, to było ono niesprawiedliwe). Starszy brat nie potrafił spojrzeć na młodszego z miłością, bo nie był człowiekiem wolnym!
Bardzo często zwracam uwagę na to, że Bóg obdarował nas wolnością, bo inaczej nie nauczylibyśmy się kochać. Ale właśnie to czytanie (
Łk 15, 1-3.11-32), jedno z najbardziej znanych - przypowieść o synu marnotrawnym, jak żadne inne, tak dobitnie na to wskazuje. Wychowanie do miłości musi się więc zaczynać od nauki do wolności - nie możemy być niewolnikami, ale musimy się również nauczyć, że wolność nie jest wartością samą w sobie, lecz że ma służyć miłości (czego wzorem w tej przypowieści jest ojciec).