czwartek, 30 października 2008

Będziesz miłował …

39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. (Mt 22)

Nie sposób kogoś kochać, nie kochając siebie.

19 komentarzy:

  1. A mnie się widzi, że większość kocha siebie, nie kochając bliźniego. Przecież z egoizmem stykamy się na każdym kroku. To chyba nie chodzi o to żeby kochać siebie, lecz żeby kochać bliźniego jak siebie, bo miłość własna jest wyssana z mlekiem matki, a miłości bliźniego musimy się dopiero uczyć. Wystarczy przyjrzeć się dzieciom; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego, że innych mamy kochać, nikt nie ma wątpliwości. Natomiast tego, że możemy kochać innych tylko wtedy, gdy siebie kochamy, nie wszyscy są świadomi.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~annaj41.blog.interia.pl31 października 2008 07:09

    Witaj Leszku … chyba jeszcze nie potrafię powiedzieć sobie prosto w oczy …KOCHAM SIEBIE… LUBIĘ – owszem :) )) Inaczej jest w relacjach z bliźnimi .. im często powtarzam, że KOCHAM, bo tak jest w rzeczywistości…

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym wypadku, czy powiesz KOCHAM, czy LUBIĘ, to myślę, że bez różnicy (jak sądzę w tym przypadku chodzi Ci bardziej o słowo, niż o sam stosunek do siebie).

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały dekalog zawiera się w tych 2 przykazaniach. Mnie zawsze interesowało jak to jest z miłością Boga. Miłość bliźniego jest jakby bardziej wymierna. Trudniej zdefiniować, udokumentować w jakimś sensie miłość do Boga… Czy przypadkiem kochając bliźniego nie wyrażamy naszej miłości do Boga?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak już tak bardzo dociekać, to twierdzę, że wtedy, gdy kochamy bliźniego (czyli mówiąc zwykłym językiem – wtedy, gdy kochamy kogoś drugiego), to jest to miłość, która wyszła od Boga i która do Boga wróci.Innymi słowy wydaje mi się, że dotykasz tu problemu, który dla nas ludzi żyjących na ziemi, może być jedynie przeczuciem. Otóż na Trójcę Świętą można spojrzeć, że to jest Bóg-Ojciec i jest Jego Syn, a ta miłość, która między nimi jest, to jest Duch Święty. Dlaczego przywołuję ten obraz? – bo to oznacza, że miłość jest substancjalna! Przenieśmy teraz to na obraz miłości między ludźmi – to jest ta sama miłość substancjalna, która jest miłością Bożą! (bo innej miłości nie ma – to, co jest miłością, wychodzi od Boga i do Boga wraca; jeśli tak nie jest, to to nie jest miłość). Nie wiem, czy Ci nie za bardzo pogmatwałem.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~spotkac-sie-z-Bogiem1 listopada 2008 10:01

    Nie sposób kochać Boga, nie kochając bliźniegoMiłość, miłość, miłość…z nich największa jestMIŁOŚĆ

    OdpowiedzUsuń
  8. To też prawda, ale ja zwracałem uwagę na to, czego najczęściej nie zauważamy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Basiu -bo kochanie siebie samego polega na życzeniu sobie samemu by spełniła się we mnie wola Boża. Dotyczy to także relacji z drugim człowiekiem. Tzn. by były one takie jak Bóg tego dla nas pragnie.Nie mogę sama sobie życzyć lepiej, niż życzy mi Bóg :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Malbia interesująco się zapytała :) A Ty Leszku tak ładnie odpowiedziałeś :) Ja myślę, że ponieważ Bóg jest Duchem i Miłością -to gdy kocham bliźniego pozwalam żyć Bogu w moim codziennym, zwyczajnym życiu.Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie pogmatwałeś… pomogłeś ubrać w słowa myśli, które krążyły w mojej głowie. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie Moherku, jeszcze tylko trzeba mieć świadomość skąd pochodzi i dokąd ma prowadzić każda nasza miłość. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. barbara2212@poczta.onet.pl2 listopada 2008 17:56

    Nie – w tej chwili nie umiem kochać siebie. Po wizycie na cmentarzach nie czuję nic więcej prócz smutku, tęsknoty i bólu. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Pozdrawiam i to jest dla chrześcijan najtrudniejsze

    OdpowiedzUsuń
  15. Co prawda – nie pogmatwałeś, ale zastanamiam się, czy Cię dobrze zrozumiałam. Miłość obojętnie do kogo skierowana – to ta sama miłość. Czyli stawiasz znak równości między miłościa do Boga i człowieka? Kochając człowieka – kochamy Boga, a kochając Boga, nie sposób nie kochać ludzi…

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale to przecież nie chodzi o chwilowe nastroje.

    OdpowiedzUsuń
  17. Myślę, że nie tylko dla chrześcijan. Również pozdrawiam bardzo gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  18. No, tak… Miałam kiedyś spowiednika, którzy mi kazał powtarzać sobie, że „jestem godna miłości” – bo ktoś, kto nie kocha siebie samego, nie będzie także umiał kochać innych. A teraz o tych, co to rzekomo „kochają tylko siebie” nie kochając bliźnich (pominę chwilowo fakt, że wszyscy po trosze tacy jesteśmy). Myślę, że jest to, po pierwsze mechanizm obronny „nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi – ale przynajmniej JA sam siebie lubię!”, a po drugie (i ostatecznie), zawsze jakiś, nieświadomy nawet, „krzyk o miłość.” Ks. Guy Gilbert, którego bardzo cenię, pisał, że odwiedzając w więzieniu recydywistów, największych zbrodniarzy, myśli zawsze o tym, że może nie trafiliby w to miejsce, gdyby ręce kobiet i mężczyzn przytulały ich z miłością, gdy byli jeszcze dziećmi. Bo tak już jakoś jest, że z natury potrafimy kochać innych tylko na tyle, na ile sami byliśmy kochani. Oczywiście, są tacy, którym udało się to „przeskoczyć” ale, moim zdaniem, jest to już dowód szczególnego działania Boga w ich życiu.

    OdpowiedzUsuń
  19. A mnie się wydaje, że ci, o których mówi się „oni kochają tylko siebie” tak na prawdę siebie również nie kochają (co najwyżej są w ogóle bezrefleksyjni, a przez to mogą sprawiać wrażenie kochających siebie).

    OdpowiedzUsuń