piątek, 3 sierpnia 2012

Nawrócenie

(17) To zatem mówię i zaklinam [was] w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie, z ich próżnym myśleniem.
(20) Wy zaś nie tak nauczyliście się Chrystusa. (21) Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście pouczeni w Nim - zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie, (22) że - co się tyczy poprzedniego sposobu życia - trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, (23) odnawiać się duchem w waszym myśleniu (24) i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości. (Ef 4)

Każdy prawdziwie wierzący ma ten swój moment nawrócenia - kultura, w jakiej ktoś wyrósł, nie jest jeszcze wiarą (stąd tak mnie przeraża to zdanie naszego byłego premiera, że on nigdy nie musiał się nawracać, bo zawsze był wierzący i chodził do kościoła). Paweł opisał to bardzo wyraźnie i jednoznacznie.
Ostatnio bardzo intensywnie odwiedza nas Sleszek, człowiek z wyraźnym rodowodem protestanckim; myślę, że w interpretacji tego fragmentu (przynajmniej do tego mmiejsca) obaj nie będziemy się różnili (tyle, że ja piszę o konieczności nawrócenia, a on będzie mówił o konieczności chrztu poprzez pełne zanurzenie w wodzie). 
Ale skoro zgadzamy się z tym, że kultura, w jakiej wyrośliśmy, nie sprawia byśmy byli ludźmi wierzącymi, nie od rzeczy będzie spytać, czy inna kultura, jakakolwiek kultura niechrześcijańska, w której ktoś wyrósł, skutecznie tę osobę odcina od możliwości zbawienia?

I tu nasze odpowiedzi będą różne. Dla Sleszka najważniejszy będzie znak całkowitego zanurzenia ciała w wodzie - bez przyjęcia tego wszystkiego, co jest znakiem w jego kościele, nikt na zbawienie nie ma żadnych szans. 
Tymczasem wg mnie wcale tak nie jest - kultura jest wytworem człowieka, a nic, co pochodzi od człowieka, nie jest w stanie stanąć między Bogiem, a człowiekiem - przecież to niemożliwe, by człowiek mogł wytworzyć coś, co by było silniejsze, niż sam Bóg? (Bóg jedynie przyjmuje pewne samoograniczenie - szanuje wolę człowieka (z czym zresztą Sleszek się nie zgadza)). 
Ale dla Sleszka nie ma w ogóle takiego problemu, bo wg niego Bóg wcale nie pragnie zbawić każdego; chce zbawić nielicznych i rzecz jasna wszyscy znaleźli się w jego kościele (w jakim? - dowiemy się pewnie na koniec).
Podstawowa różnica, jaka jest między nami, polega na tym, że on tylko formalnie uznaje tę prawdę, że Bóg JEST miłością. Nie rozumie tego, iż JEST miłością, oznacza nie tylko to, że jest źródłem miłości (a więc, że my kochamy innych na tyle tylko na ile pozwalamy, by to On poprzez nas kochał konkretne osoby), lecz także to, że On nie może kogokolwiek nie kochać! Wynajduje więc powody, dla których Bóg kogoś wyklucza ze swego planu zbawienia - no bo musi jakoś wytłumaczyć "wybranie", o którym jest mowa w wielu miejscach Biblii. Nie zauważa przy tym, że tak rozumiane wybranie, jak on je rozumie, kłóci się z tym, że Bóg JEST miłością - to jest niemożliwe, by Bóg, który kocha każdego, stworzył konkretnych ludzi, z góry zakładając, że nigdy nie będą mogli dostąpić zbawienia (czyli życia z Nim w Jego miłości)!

Odpowiedzią na ten paradoks wybrania jest to, że Bóg jest poza czasem - On od zarania dziejów zna każdy nasz wybór i uwzględniając każdy wybór każdego człowieka (jaki się narodził, lub jeszcze dopiero się narodzi), ułożył plan zbawienia. W tym planie każdy ma swoje zaproszenie do zbawienia, ale każdy ma też swoją wolność, która sprawia, że tego zaproszenia może nie przyjać. Niezależnie jednak od tego, czy nie przyjmie, ma też swoją rolę do odegrania w planie zbawienia wszystkich ludzi, jakich w swoim życiu spotka!

Gdyby takie coś miał zaplanować człowiek (nawet przy wskarciu najwspanialszych sieci komputerowych) powstałby z tego jeden wielki bałagan. A tymczasem to już funkcjonuje wiele tysięcy lat i choć często my nic z tego zrozumieć nie potrafimy, to możemy być pewni, że wszystko prowadzi do ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem, do zwycięstwa Miłości!

23 komentarze:

  1. Leszku, jeśli ktoś nie odróżnia sekty od kościoła, to jego problem.

    Sekta tym różni się od kościoła, że w sekcie zbawieni są tylko wybrani, w jakikolwiek sposób wtajemniczeni, zaś w Kościele zbawieni są wszyscy, którzy Boga nie odrzucą. To zasadnicza różnica, ale jeśli mam podać jeszcze inne atrybuty różniące sekty od kościoła to chętnie podam.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. Od czego są stromy rabiniczne? Obaj nie rozumiecie słowa "wybrany", czy tylko mam takowe wrażenie.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O swoich wrażeniach możesz pisać tylko Ty sam.

      Usuń
    2. Zatem poczekam na rozwój sytuacji, bo wrażenia bywają ulotne.

      Zbyszek

      Usuń
  3. Pamiętam swoje nawrócenie...- chwała Panu! Naprawdę warto iść pod prąd! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Leszku, postawa Sleszka przypomina mi trochę postawę niektórych katolików, dla których liczy się zewnętrzność. Pisaliśmy o tym kiedyś w mailach, o ile pamiętasz (tak jakoś zimą). Z drugiej strony kiedyś skierowano do mnie zarzut, że ja mam "myślenie protestanckie", bo uparcie trwam na stanowisku, że przedmioty to tylko przedmioty i mimo pokropienia ich wodą święconą nie widzę w nich świętości (np. nie przemawia do mnie "instytucja" "świętego" obrazu etc.). Natomiast część mojej rodziny to protestanci i wcześniej nie interesowałam się, w co i jak wierzą, aż przypadkiem w to weszłam i oniemiałam, głównie z powodu predestynacji. Czegoś podobnie głupiego i odbierającego nadzieję w życiu nie słyszałam. No, może poza stwierdzeniem, że moje dziecko, które zmarło przed narodzeniem, nie pójdzie do nieba, bo nie zostało ochrzczone. Też niezłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe skąd oni to wyciągnęli (chodzi mi o protestantów i predestynację)?

      Nawet w Islamie takich głupot nie ma.

      Pozdrawiam
      Zbyszek

      Usuń
    2. PS. No i chyba nie dotyczy to wszystkich protestantów?

      Usuń
  5. Nie wiem, czy dotyczy wszystkich - na pewno ewangelików reformowanych. Wyciągnęli to z Pisma Św., ale nie pamiętam tego fragmentu. Mowa jest w nim o jakiejś tam liczbie zbawionych (sto kilkadziesiąt tysięcy, zdaje się) i wzięli ja sobie do serca. Dosłownie. Nie zgłębiałam tego tematu, bo założenie samo w sobie jest - w moim odczuciu - idiotyczne.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to się chłopcy przejęli apokalipsą :)

    144 000 zbawionych w Apokalipsie
    co oznacza: "wszyscy możliwi, wszyscy na to zasługujący".

    Powstaje przez pomnożenie 12x12x1000.
    Grunt to umiejętność czytania i znajomość znaczenia liczb.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  7. A, bardzo być może, że to o to chodzi :-) No i czy nie głupie to?

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczęśliwie Sleszek już się nie odzywa, więc nie ma potrzeby odnosić się to jego pojmowania wiary. To jest na prawdę smutne, że są kościoły, które nie dostrzegają tego, iż człowiek jest wolny; że owszem może popaść w zniewolenie, ale nawet to dzieje się w jego wolności (ludzie opętani musieli najpierw w swojej wolności wpuścić szatana do siebie - szatan nie ma takiej władzy nad człowiekiem, by mógł zniewolić bez zgody człowieka na zniewolenie).
    Ważniejsze jest to, co piszesz o świętych obrazach - bo to jest i nie jest prawda. Żaden obraz nie ma jakiekolwiek cudownej mocy - tę moc ma Bóg. Ale Bóg może tę moc szczególnie objawiać tam, gdzie przychodzą ludzie oczekujący objawienia tej mocy - Bóg to robi dla ludzi, którzy do Niego przychodzą ze swoimi prośbami. Tam jest więcej takich ludzi, a ich wiara jest przy tym silniejsza właśnie w takich miejscach. Pamiętasz, jak Jezus nie mógł uczynić wielu cudów w Judei - to jest druga strona tego samego medalu. A więc to i jest i nie jest prawda - cudowne obrazy i są i zarazem nie są cudowne (bo same nie są, ale Bóg szczególnie okazuje swoją moc tam, gdzie Go o to proszą).

    OdpowiedzUsuń
  9. Klarak, nie wiem czy to głupie, czy mądre. Niewątpliwie to także nauka dla nas, by nazbyt współczesnym doświadczeniem nie odczytywać i nie interpretować tekstów historycznych.

    Apokalipsa zaś jest szczególnym tekstem, pełna ukrytej symboliki i w zasadzie powinno się zabronić jej czytania domorosłym interpretatorom. Potem wychodzą tego typu kwiatki.

    Wczoraj na National Geographic był film o sektach. Będą powtórki. Warto obejrzeć, bo film jest szokujący.
    http://www.cyfrowypolsat.pl/program-tv/national-geographic-hd/czwartek/%3Cb%3Eucieczka%3C-b%3E-%3Cb%3Ez%3C-b%3E-%3Cb%3Esekty%3C-b%3E_3910034581206

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  10. Zbyszku, w związku z tym, co napisałeś o "domorosłości" czytelników Apokalipsy nasunęła mi się jeszcze jedna myśl - konkretnie moja własna, od dawna towarzysząca mi wątpliwość. Mianowicie, jeżeli Biblia w ustalonym kanonie jest Słowem Bożym skierowanym do każdego człowieka, to w takim razie powinna być ona czytana i rozumiana przez każdego o własnych siłach! Tymczasem opatrzona jest niezliczonymi egzegezami, komentarzami i innymi pierdoletami = narzuconą z góry"jedynie słuszną" interpretacją. I co z tym fantem...?

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że jeśli nie rozdziela się włosa na czworo, czyli nie skupia się uwagi na rzeczach nieistotnych (albo mniej istotnych), to Słowo Boże trafia do każdego człowieka (każdego czytelnika). Jednakże to samo słowo w rękach przywódcy sekty, zazwyczaj jest odzierane z całościowego spojrzenia i wówczas to samo słowo, mimo pochodzenia od Boga, staje się słowem szatana. Bowiem słowem Bożym jest CAŁA BIBLIA. Podzielona na na drobne fragmenty, na te najdrobniejsze, staje się zbiorem liter alfabetu.

    Dlatego biblię należy czytać wielokrotnie. Po zapoznaniu całości, warto rozważać fragmenty, ale mając na uwadze całe przesłanie. Odrywanie fragmentów od całościowego przesłania prowadzi do mylnych interpretacji.

    Bowiem jak poważnie traktować dosłowność apokalipsy chociażby w takim fragmencie: "Oto wielki Smok barwy ognia,
    mający siedem głów i dziesięć rogów
    - a na głowach jego siedem diademów.
    I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
    i rzucił je na ziemię."

    Jednakże nawet wracając do liczby 144 000, to trzeba mieć złą wolę, by wciskać ludziom kit. Bowiem te 144 000 dotyczy ludzi żyjących na Ziemi w czasach Apokalipsy, a nie wszystkich ludzi wszystkich czasów.

    To tak jak wmawia się nam, że pierwszymi ludźmi na Ziemi byli Adam i Ewa. Wprost z tekstu Biblii to nie wynika. To byli pierwsi ludzie w Raju. Gdyby iść tokiem rozumowania co niektórych, to piersi ludzie na Księżycu to też Adam i Ewa.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie tak. Zresztą, logika wskazuje prosto, że Adam i Ewa nie mogli być "praojcami", jeżeli mieli tylko dwóch synów. Z kimś ci synowie musieli się rozmnożyć. Bardzo istotna rzecz napisałeś o całościowym i wielokrotnym czytaniu. Trochę uwagi i trochę myślenia jeszcze nikomu nie zaszkodziło. I druga sprawa - przywódca sekty to jest człowiek, który ma złą wolę, więc będzie manipulował. Miałam na myśli przeciętnego człowieka, który wierzy i poszukuje.

    OdpowiedzUsuń
  13. PS. Przypomniał mi się przykład z uchem igielnym. Jak byłem małym chłopcem, a byłem małym chyba do 22 roku życia, to brałem igłę i dumałem jakim sposobem wielbłąd przeciśnie się przez owo ucho od igły. Dopiero mając 22 lata, dowiedziałem się, że ucho igielne to nazwa bramy w Jerozolimie. Gdy miałem 53 lata, to dowiedziałem się, że niekoniecznie taka brama istniała. Czego się dowiem mając więcej lat?

    Jeśli idzie o ucho igielne dowiem się zapewne wielu jeszcze rzeczy. Jeśli jednak zapytać się o istotę, czyli o naukę Chrystusową, to od dzieciństwa mam tylko jedną odpowiedź i tylko jedno przesłanie: przesłanie Miłości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ps do PS. Czy Ty Klarak odstępujesz na krok od komputera? Tak pytam z niezdrowej ciekawości.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę przyznać, że błyskawicznie stukasz w klawiaturę, trochę Ci zazdroszczę. Myślę, że warto czytać Biblię i warto czytać wyjaśnienia. Biblię traktować jako słowo Boże, zaś wyjaśnienia jako słowo ludzkie. I w takich proporcjach dorzucać swój własny rozum. Sam fakt tkwienia w Słowie Bożym jest cennym dla człowieka i już samo czytanie słowa Bożego czyni nas dziećmi bożymi.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaspokajając Twoją ciekawość napiszę, że ja BEZ PRZERWY odstępuję komputer na wiele kroków. "Procedura" wygląda tak, że - jak to kobieta - wciąż mam coś do zrobienia. Ostatnio np. są to niekończące się przetwory. Grasuję głównie w kuchni albo jeżdżę na szmacie (względnie latam na miotle, bo, jak wiesz, ja cywilizowana jestem!), a komputerek sobie stoi cichutko w kąciku na biureczku. I gdy mnie nogi zabolą alb kawy mi się zechce, to w ramach przerywnika siadam przy nim na 5-10 minut i znowu sobie idę. A że szybko piszę, to już zasługa biurokracji, po prostu nie mam innego wyjścia.
    P. S. A'propos ucha igielnego: mogę mieć kłopoty z przepchnięciem się nieco większe niż wielbłąd, bo on, choć garbaty, to przynajmniej jest płaski, a ja niezupełnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja dopiero teraz dorwałem się do komputera. Też popijam herbatkę.

    Co do wielbłąda, choć jest całkowicie płaski to według mnie stanowczo jest puszysty. Czego absolutnie nie da się powiedzieć o Tobie.

    Pozdro :)

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  18. To prawda, kwestię depilowania mamy już przerobioną :-)

    OdpowiedzUsuń