sobota, 30 października 2010

Drzewo sykomory


1 Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. 2 A [był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. 3 Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. 4 Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. (Łk 19)


A czy Ty rozglądasz się za jakąś sykomorą, na którą mógłbyś się wspiąć?




26 komentarzy:

  1. Oj różnie z tym niestety bywa… :/

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Agata - z doliny tęczy1 listopada 2010 20:21

    uśmiecham się jak sobie wyobrażę tego człowieka, i wiecie co – my chyba często wspinamy się na sykomorę nawet o tym nie wiedząc – rozpaczliwie wołamy do Boga – pokaż się – Ewangelia to istotnie dobra nowina

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Agata - z doliny tęczy1 listopada 2010 20:25

    uśmiecham się jak sobie wyobrażę tego człowieka, i wiecie co – my chyba często wspinamy się na sykomorę nawet o tym nie wiedząc – rozpaczliwie wołamy do Boga – pokaż się – Ewangelia to istotnie dobra nowina

    OdpowiedzUsuń
  4. Obawiam się, że znacznie częściej wydaje nam się, że nam żadna sykomora nie jest potrzebna:(

    OdpowiedzUsuń
  5. masz rację -uważamy, że jesteśmy dorośli…żeśmy wyrośli…

    OdpowiedzUsuń
  6. Leszku – ten urywek Ewangelii będzie mi zawsze przypominał incydent z mojego życia. Jestem niskiego wzrostu jak Zacheusz. W święto św. Szczepana w mojej parafii pierwsza msza św. jest dla mniejszości niemieckiej czyli po niemiecku [nie rozumiem]; druga dla dzieci; suma [czwarta msza] dla mężczyzn, a tylko trzecia msza św. dla wszystkich. Nic więc dziwnego, że na tej trzeciej mszy św. kościół pękał w szwach. Nie dało się wejść do kościoła ani wejściem głównym ani bocznymi drzwiami. A na zewnątrz nie tylko mróz, ale też nie ma głośników, więc najpierw zrodził się we mnie bunt na taki harmonogram mszy św. Potem rozgoryczona zamierzałam zrezygnować z udziału we mszy, obciążając tym grzechem zarządzających parafią. Nagle popłynęły łzy, bo to nie o grzech chodziło ale o to, że nie spotkam się z Panem Jezusem. Wtedy zaświtała w głowie myśl – są jeszcze drzwi na chór – moją sykomorę, ale w naszej parafii niepisanym zarządzeniem chór jest zastrzeżony tylko dla mężczyzn. To był jednak desperacki krok z mojej strony i gdyby wówczas ktoś zwrócił mi uwagę, że nie ma tam dla mnie miejsca, to napotkałby na wzrok Bazyliszka. Na chórze było niemalże pusto, za to na dole ścisk niesamowity. Kiedy jedna kobieta zemdlała, nie można było przecisnąć się żeby ją wynieść. Zasady obowiązujące w parafii nie zmieniły się od tamtej pory, ale nie ma już tego problemu, bo w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia jest dużo mniej wiernych na mszy niż dawniej, bo udział już nie jest obowiązkowy. Opisałam to aby pokazać, że raz w życiu miałam prawdziwa sykomorę i naprawdę odegrałam rolę Zacheusza .

    OdpowiedzUsuń
  7. Msze tylko dla mężczyzn? – coś przedziwnego. Mogę zrozumieć rekolekcje stanowe, ale msze?

    OdpowiedzUsuń
  8. Leszku – nawet wikary będąc u nas ostatnio po kolędzie zauważył, że w naszym kościele kobiety są dyskryminowane . Zażartuję i napiszę, że wciąż trwamy tutaj w czasach Jezusa i stąd taka hierarchia ważności. Obecnie już rzadko praktykuje się chodzenie za ołtarz z ofiarą w czasie mszy św. [ostatnio zwyczaj ten przywrócono na pogrzebie organisty]. Wtedy idą najpierw wszyscy mężczyźni, a potem dopiero kobiety. Dla mnie niezrozumiałym jest, że w czasie mszy za zmarłego wdowa [córka] po nim idzie dopiero za ostatnim mężczyzną, nawet jeśli jest to jakiś przygodny facet. On ma przed nią pierwszeństwo, chociaż zmarły jest dla niego obcy i jest mu obojętny. Czy pod krzyżem Jezusa Jego Matka i inne kobiety stały za gawiedzią ? Zaś z naukami stanowymi w czasie rekolekcji też było śmiesznie. Zawsze mężczyźni musieli mieć pierwsi, więc wypadało to we środy, kobiety we czwartki, młodzież w piątki, chorzy w soboty. A ponieważ środy z reguły były „meczowe” w TV więc frekwencja była skromna. Faceci woleli mecz niż moralizowanie kaznodziei. Mnie irytowało co innego – rozbijanie małżeństw [także w procesji] i podział na płeć. Dla Boga liczy się człowiek, a nie jego płeć. Proboszcz był głuchy na moje uwagi. Potem wielkie larum, bo małżeństwa się rozpadają, a sami się do tego w jakimś stopniu przyczyniają. Moja modlitwa chyba została wysłuchana, bo któryś z przebojowych wikarych albo misjonarz wprowadził nauki stanowe dla małżonków; dla samotnych [m.in. wdowców], dla młodzieży i dla dzieci, a ostatnio była nawet dla rozwiedzionych i mających jakieś przeszkody w zawarciu związku sakramentalnego, aby pokazać, że nie są oni na marginesie życia parafialnego. A skoro proboszcz ma takie upodobanie, że chce mieć raz w roku mszę św. dla mężczyzn, to nie mam nic przeciwko temu, byle tylko innym nie utrudniało to dostępu do mszy św. Problem rozwiązał się sam – w 2-gi dzień Świąt Bożego Narodzenia nie ma obowiązku uczestniczenia we mszy św. Zatem frekwencja mocno spadła i już nie mam problemu z dostaniem się do kościoła, ale swoją „sykomorę” zapamiętam do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Leszku -pierwszy raz słyszę, ze udział w mszy św. w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia nie jest obowiązkowy. U nas jest ten dzień traktowany tak jak niedziela -włącznie z niedzielnym porządkiem mszy św.. Czy u Ciebie tez tak jest? -bo ja najwyraźniej coś przegapiłam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Być może oboje coś przegapiliśmy, ale ja się tym zupełnie nie przejmuję – dla mnie do końca życia Wigilia będzie będzie dniem postnym, a w każdy dzień świąt, będę uczestniczył we mszy (choć bym nawet przestał chodzić w dni powszednie).

    OdpowiedzUsuń
  11. słusznie -też się nie przejmuję- tylko zdziwiłam się. Myślałam, ze w całej Polsce jest jednakowo, no ale przecież nie musi być :) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. tak sobie myślę: szukam mojej sykomory, ale nie będę na nią włazić, chciałabym ją przytlulić

    OdpowiedzUsuń
  13. Prawdę powiedziawszy nie sądzę, by drugi dzień świąt przestał być świętem kościelnym; trudno by był świętem państwowym, a nie był kościelnym. Może ten proboszcz tak sobie wymyślił, skoro tyle dziwnych rzeczy sobie wymyśla?

    OdpowiedzUsuń
  14. Najważniejsze, że nie próbujesz zdać się sama na siebie!

    OdpowiedzUsuń
  15. PYTANIA O WIARĘ !Szczęść BożeNa liście świąt nakazanych nie ma drugich dni świąt Wielkanocy i Bożego Narodzenia. Czy to prawda, że te święta nie są nakazane już od wielu lat? Jeżeli to prawda to dlaczego ta informacja jest ukrywana (no, dyskretnie pomijana)? WitoldWitku!Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia nigdy nie był świętem obowiązkowym. Zwróć uwagę na nazwę tego dnia: wspomnienie św. Szczepana pierwszego męczennika – jest to drugi dzień świąt, ale wspomnienie. Podobnie i drugi dzień świąt Wielkanocnych to Poniedziałek wielkanocny w oktawie Zmartwychwstania Pańskiego. Po nim jest Wtorek wielkanocny w oktawie itd. Cały tydzień to oktawa i nie ma obowiązku być codziennie na Mszy św. Prawo kanoniczne z 1983 r. mówi o tym wyraźnie, tak samo katechizm. Być może za mało czytamy i zgłębiamy swoja wiarę?Możesz zadać pytanie: to dlaczego księża o tym nie mówią skoro przepis mówi, że nie ma grzechu ciężkiego jeśli nie przyjdziesz, nie obowiązuje cię w sumieniu pod grzechem ciężkim? W obu przypadkach jest to jednak dzień wolny od pracy i dla nas wierzących jest to drugi dzień świętowania. Na Msze św. przychodzę nie dlatego, że mnie przepis zmusza, ale dlatego, że kocham mojego Boga. Trudno więc, aby księża nawoływali do niekochania Boga. Natomiast w konfesjonale ja zawsze o przepisie ludziom mówię – jak ktoś się spowiada, że nie był w drugi dzień świat to pouczam, ze grzechu nie ma. Na katechezie też młodzieży o tym mówię i wyjaśniam, dlaczego powinni być.Tak wiec Witku czytaj, a życie duchowe będzie bardziej proste. Dobrze, ze jest Mateusz i nie zawsze musimy sięgać do grubych ksiąg katechizmu czy prawa kanonicznego.O. Andrzej Lemiesz SJ

    OdpowiedzUsuń
  16. Dniami świątecznymi nakazanymi są następujące uroczystości (dla terytorium Polski):Nowa lista świąt nakazanych [oprócz niedziel];Uwaga: nowa lista świąt nakazanych obowiązuje od Adwentu 2003 * Świętej Bożej Rodzicielki Maryi – Nowy Rok (1 I) * Objawienie Pańskie (6 I) * Zmartwychwstanie P.J. * Wniebowstąpienie Pańskie – obecnie w VII Niedzielę Wielkanocy (nie we czwartek!) * Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa – Boże Ciało (czwartek po Uroczystości Trójcy Przenajświętszej) * Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny – Matki Boskiej Zielnej (15 VIII) * Wszystkich Świętych (1 XI) * Boże Narodzenie (25 XII) Zob. Dekret dotyczący świąt zniesionych w Polsce, 4.03.2003

    OdpowiedzUsuń
  17. No to dla mnie szok – ciekawe kiedy SLD zażąda likwidacji świąt państwowych.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale tak, jak pisałem – dla mnie to niczego nie zmienia.

    OdpowiedzUsuń
  19. dla mnie też bez zmian -z przyczyn j.w.

    OdpowiedzUsuń
  20. zdać się na siebie -Leszku – to byłby bardzo zły pomysł..

    OdpowiedzUsuń
  21. dziękuję Basiu, że napisałaś nam te objaśnienia :) Człowiek całe z życie się uczy..

    OdpowiedzUsuń
  22. Wręcz najgorszy, jaki może być.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wiesz Leszku co bym chciała? Chciałabym mieć ten głód Boga, który miał Zacheusz. Popatrz tylko: biznes już się nie liczy, bogactwo, wygody, przyjaciele…to się nie liczy, ośmieszenie się (w końcu starszy facet, niezbyt lubiany.. i wchodzi na drzewo) -to się nie liczy. Dla Zacheusza nic z tego co było treścią jego życia do chwili wejścia Jezusa do jego miasta, nic z tego już się nie liczy. Ważne jest tylko:Zobaczyć Go! Bo jak Go Zobaczy to potem na pewno będzie jakiś ciąg dalszy… Zacheusz nie wie jaki ale wie , że Musi Go Zobaczyć. chciałabym tak też Zobaczyć

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo precyzyjnie to wyliczyłaś – rzeczywiście to pragnienie przycmiło wszystko!

    OdpowiedzUsuń