piątek, 23 lutego 2007

Tradycja

Tym razem skoro uważacie, że nie powinienem ujawniać kto z Was coś napisał, ukryję nick osoby, z którą prowadziłem dyskusję. Przytoczę ten wątek, bo myślę, że jest bardzo istotny, a o dziwo mało kto go zauważył. Zaczęło się od komentarza do mojej poprzedniej notki:

„Niewiasto, oto syn Twój…Oto Matka twoja” (J 19,26) twierdzisz, że te słowa czynią Marię matką nas wszystkich? Z tego co się orientuję pod krzyżem Jezusa stały też inne osoby, nie tylko Jan i Maria (np. Maria Magdalena, Maria żona Kleofasa). Czemu zatem Jezus nie powiedział :”Niewiasto oto dzieci twoje… Oto matka Wasza”? Skoro chciał jej powierzyć nas jako jej dzieci, to czemu nie użył takiego sformułowania? Widzisz, wyrywając jakiś fragment z kontekstu bardzo łatwo zbudować na nim fałszywą naukę nie mającą nic wspólnego z zamierzeniami autora Ewangelii. Wereset dalej jest jasno napisane jak Jan zrozumiał słowa Jezusa – że ma wziąść Marię pod swoją opiekę, a nie że Maria odtąd stała się matką kościoła. Czytając cały fragment a nie wyrwane z kontekstu zdanie jasno widać o co Jezusowi chodziło : Jan. 19:26-27 „A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój! Potem rzekł do ucznia: Oto matka twoja! I od owej godziny wziął ją ów uczeń do siebie.” Poza tym nigdzie w dalszych księgach NT nie znajdujemy potwierdzenia, nawet w pismach samego Jana, by w jakiś sposób Maria była przez pierwszy kościół gloryfikowana bądź uważana za Matkę wszystkich. Nie jest to nauka Biblijna i nie było jej u pierwszych chrześcijan. Rozwinęła się dopiero w późniejszych wiekach chrześcijaństwa.
~, 2007-02-21 20:26

Wszystko, co czytamy na kartach ewangelii posiada potrójne znaczenie – po pierwsze jest opisem tego, co wówczas się działo. Po drugie jest jest słowem skierowanym do całego Kościoła. Po trzecie wreszcie jest skierowane do każdego z nas indywidualnie. Trudno sobie wyobrazić, by Maria została przyjęta pod dach każdego z obecnych pod krzyżem. Opis byłby fałszywy, gdyby był właśnie taki. Ale dosłowność opisu dotyczy jedynie tego pierwszego znaczenia. Św. Jan, jako jedyny apostoł obecny pod krzyżem, oznacza zarazem cały Kościół (proszę przy tym zwrócić uwagę na fakt, iż gdyby Bóg nie chciał takiej figury, to przyprowadziłby pod krzyż większe grono apostołów; gdyby tak było, słowa Jezusa skierowane do Jana adresowane byłyby jedynie do Jana, a nie do całego Kościoła) – to jest to drugie znaczenie. Trzecie zaś oznacza odniesienie tego samego do mnie samego – w tym znaczeniu, to JA jestem św. Janem (innymi słowy to do mnie Jezus mówi „Oto Matka twoja”).
~Leszek, 2007-02-21 22:03

W ten sposób można w Biblię wczytać wszystko i udowodnić każdą doktrynę jaką byśmy chcieli.
~, 2007-02-22 00:34

I to jest istota problemu – jeżeli pozostawimy, że Biblia to jedynie i wyłącznie pewien opis wydarzeń, to nie powinniśmy jej nazywać Pismem Świętym. Jeśli jednak uznamy, że jest to słowo skierowane do nas współczesnych, to siłą rzeczy odczytywanie Pisma Świętego rodzi różne interpretacje. Inaczej czytasz Ty, inaczej ja, a jeszcze inaczej jakiś Świadek Jehowy.

(od tego momentu sformułuję nieco inaczej swą myśl, by była bardziej czytelna; ponadto ją rozbuduję)

Czy tego chcemy, czy nie chcemy, każde odczytanie Pisma Świętego jest interpretowane. Nawet w tym podstawowym podejściu opisu zdarzeń to, jak zrozumiemy dany opis, zależeć będzie choćby od naszej znajomości ówczesnej kultury żydowskiej. Tym bardziej do odmiennego zrozumienia będzie dochodzić w przesłaniu adresowanym do współczesnego kościoła oraz do każdego z nas indywidualnie.

Kochani, przypomnijcie sobie, jakie spory wiedli między sobą pierwsi chrześcijanie. Szli potem do Piotra i on rozstrzygał ten spór. I tak rodziła się tradycja – tradycja funkcjonowała już u pierwszych chrześcijan. Powiem więcej – tradycja funkcjonowała zanim zostały spisane księgi Nowego Testamentu!

I dalej – wszystko to, co wynika z Pisma Świętego i co wynika z tradycji wymaga kodyfikacji – jeśli jej brakuje, grozi to, że każdego dnia będzie się głosić coś innego (popatrznie na doktrynę Świadków Jehowy, która zmienia się co kilka lat, choć jest oparta na niezmiennej bądź co bądź Biblii) – to raz, a dwa, pozwala jednoznacznie stwierdzić, co jest, a co nie jest nauką kościoła. Wiele osób oburzało się na to, gdy my powoływaliśmy się na Katechizm Kościoła Katolickiego – ale to jest najpełniejszy i najbardziej aktualny obraz doktryny katolickiej.

Z drugiej jednak strony doskonale rozumiem Lutra, gdy odrzucił tradycję – przez te wieki, jakie upłynęły od czasów apostołów do czasów refomacji, wiele rzeczy się dokleiło do tego, co uchodziło za tradycję; skoro Luter chciał zreformować Kościół, to musiał przyjąć jako jedyne źródło samą tylko Biblię. Gdyby tego nie uczynił, to kto by rozstrzygał o tym, co z tej tradycji jest słuszne, a co jedynie dokleiło się do niej? W tamtych czasach i w tamtych okolicznościach nie było warunków do tego, by tym się zajmować.

My jednak żyjemy parę wieków później – nasza wiedza jest nieporównywalna z tą, jaka była w okresie reformacji, a i czasy są spokojniejsze. Kochani bracia, zastanówcie się nad tym – może jednak dzisiaj można zrobić to, na co Luter nie miał szans? Może jednak warto zastanowić się, czy w tej odrzuconej tradycji nie było także rzeczy cennych?

Emocje trochę opadły i ja znowu zaczynam wierzyć w to, że jeszcze za mojego życia dojdzie do zjednoczenia kościółów – wystarczył mi do tego jeden głos Esti. Jednak aby to było możliwe, muszę również apelować do katolików – musimy zacząć uważać na słowa! Nawet w tej naszej dyskusji jakże często było tak, że ktoś mówił o modlitwie „do Matki Boskiej”. Od takich słów protestantom wszystkie włosy stają dęba! I co z tego, że dalej jednym tchem dodawaliśmy „o wstawiennictwo”, co zaprzeczało owemu „do”, skoro protestanci już tego nie byli w stanie usłyszeć – takie wzburzenie wywoływało niepozorne słówko „do”. Mówimy niechlujnie, mówimy nieprecyzyjnie, kochamy się w barokowych określeniach, a to ma prawo wywoływać reakcje alergiczne!

Mam nadzieję, że dziś mimo tego, że w tej dyskusji nie brakowało momentów całkowitego zacietrzewienia (powiedziałbym wręcz, że momentami nic poza zacietrzewieniem nie było), to jednak troszkę się poznaliśmy i troszkę polubiliśmy (nawet Zwyczajną polubiłem, choć ona do prowadzenia dyskusji się nie nadaje) i coś jeszcze z tego wyniknie. Bóg bowiem będzie potrafił wyprowadzić z tego dobro, a przecież my wszyscy, którzy tu przychodzimy, właśnie Jego kochamy najbardziej!



PS: Kochani, głosujcie na Esti – portal ZAUFAJ, jest katolickim portalem i będzie WSPANIALE, jeśli tytuł zdobędzie protestantka, którą tutaj mogliście poznać.
W lewym górnym rogu (a także tu) jest link.

PS: Dziś, tj. 25.02.2007 Esti napisała notkę o „Festiwalu Życia”, jaki w Wiśle odbywa się co 4 lata – proszę przeczytajcie.




25 komentarzy:

  1. beta500@poczta.onet.pl23 lutego 2007 08:08

    Kiedy wczoraj wieczorem przeczytałam ostatnią dyskusję, przeraziłam się. Wzbudziła we mnie negatywne emocje. Miałam wrażenie, że większość osób chce pokazać innym, że najlepiej zna Boga i Biblię, że to one są mądrzejsze i że to one mają rację. Nie studiuję Biblii. Nie znam jej dokładnie, a większość szczegółów szybko zapominam. Wiem tylko jedno, że Pan Bóg mnie bardzo kocha i dokonuje cudów w moim życiu. Wiem także, że najważniejsza jest miłość i powinna się wylewać z każdego mojego czynu. To moje życie ma być świadectwem dla innych i nie jestem w stanie przekonać nikogo pustymi słowami. Dla mnie nie ma znaczenia czy ja się „modlę do Matki Bożej”, „czy proszę o Jej wstawiennictwo”. Pan Bóg czyta z mojego serca. Dusza nie potrzebuje języka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście masz we wszystkim rację, ale sama widzisz, jak protestanci reagują na słowa, których my używamy. I widzisz, jak reagują, gdy ja napisałem „czepiasz się”, gdy chciałem pokazać, że to kwestia słów, a nie treści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z każdym Twoim słowem Leszku…;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie to cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. masz racje… we mnie też ta konwersacja wzbudziła negatywne uczucia…. a zwłaszcza w pewnym momencie…sam wiesz którym… pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale zapomnijmy o tych emocjach.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~JoasikDZIECIACZEK BOZY23 lutego 2007 14:27

    Nachodzi mnie nieoparte wrażenie że próbujemy zmieniać ludzi na siłę. Pokazujemy że to my mamy racje i wszystko co jest ni po naszemu myśleniu jest złe i nie dorzeczne. Maz rację Leszku czasami takie małe słówko wiele zamiesz a le najważnoiejsze nie jest to by się pilnować na każdym kroku aby go nie wymienić czy żeby wypowiadać wszysko poprawnie. Zatrzymujemy się na szczegółach. A przecież Pan mówił że potrzeba tak niewiele. To prawda że poinniśmy zwracać uwagę na to co mówimy. Ale co jest ważniejsze..bo czasami nieświadomie wypowiadane słowa nie przekreślaja nazej wiary. Kochać Jezusa i Jego Matke- to jest najważniejsze. Nie czepiajmy się szczegółów. I nie próbujmy zmieniać i naprawiać świat na siłę a miłością. Pozdrawaim Cie Leszku i odziwiam za mądość argumentów:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do mądrości argumentów, to ja cały czas mam nadzieję, że to nie jest moja mądrość (w tajemnicy powiem, że dobrze wiem, że ja wcale taki mądry nie jestem). Jeśli chodzi o te słowa i samą miłość, to oczywiście najważniejsza jest miłość. Ale właśnie z tej miłości może płynąć dbałość o słowa. Czego wszystkim życzę (choć oczywiście wiem, że to wcale nie jest takie proste, jako że te słowa w nas tkwią).

    OdpowiedzUsuń
  9. zmieniłam bloga http://www.zakochana-landryna.blog.onet.pl czasem zaglądałeś i dlatego Ci podaję:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mnie martwi Twoje podejście – w Tobie nie było ani krztyny zacietrzewienia – TY DYSKUTOWAŁAŚ! Posługiwałaś się argumentami – dlatego tak mi było smutno, że ten wątek prawdziwej dyskusji (a nie pyskówki), dyskusji dotyczącej tego, co najważniejsze był niezauważony. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Wam przeszkadza podpisywanie Waszych wypowiedzi Waszymi nickami, ale skoro przeszkadza, do tego się dostosowałem – najważniejsza jest wymiana myśli. Dlaczego się wycofujesz? – nie rozumiem. Pod Twoim adresem żadne takie określenia nie padały i jestem pewien, ze by nie padły – jak w Tobie nie ma zacietrzewienia, to i z nim się sama nie spotykasz. Bardzo Cię proszę, powiedz, co o tym myślisz? Bardzo chciałbym poznać Twoje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. a ja myślałam, że przepraszam i wybaczam mają uniwersalne znaczenie…

    OdpowiedzUsuń
  12. to do Larysy,informuję bo opublikowało się dużo niżej…

    OdpowiedzUsuń
  13. To prawda, Iwka nie była ani trochę zacietrzewiona, nie nazwała nikogo beznadziejnym, ani burakiem…ani nawet smarkatym dzieckiem a kto kogo tymi miłymi słowami obsypał, wiedzą ci, co czytali komentarze…

    OdpowiedzUsuń
  14. A powiedz mi czemu cię martwi moje podejście, czemu chcesz dyskutować i znać moje zdanie? Jakie są twoje motywy i co masz na celu?

    OdpowiedzUsuń
  15. A powiedz mi czemu cię martwi moje podejście, czemu chcesz dyskutować i znać moje zdanie? Jakie są twoje motywy i co masz na celu?

    OdpowiedzUsuń
  16. Bo jestem człowiekiem, który lubi słuchać, który jest otwarty na to, co mówią inni (o ile tylko oni są również otwarci). Ty w tym, co powtórzyłem po Tusi, starałaś się wykazać błąd – pokazałaś, na czym ten błąd polega. Nie posługiwałaś się przy tym ani argumentami zmyślonymi, naciąganymi – zwróciłaś uwagę, że oprócz Maryi i Jana byli tam i inni ludzie. To jest atmosfera dyskusji, rozmowy. Z tego coś wynika. Ja na to mogłem również odpowiedzieć argumentami (zbyt wielkie skróty myślowe w tym były, więc teraz uzupełniłem to tekstami w nawiasach, by moja myśl była czytelniejsza). Zwróciłaś na to uwagę, że to jest tylko jedna z wielu możliwych interpretacji – podpisałem się pod tym zdaniem… My w tym jazgocie zacietrzewienia prawdziwie rozmawialiśmy. A to przecież o to chodzi, by rozmawiać, by się lepiej poznawać. Temat jest na tyle ważny, że chętnie kontynuowałbym z Tobą tę rozmowę

    OdpowiedzUsuń
  17. A jeszcze co do intencji – absolutnie nie zamierzam nikogo namawiać na katolicyzm (co wyraźnie podkreślam, aby nie było najmniejszych wątpliwości). W moim przekonaniu (czemu w ostatnich dniach parokrotnie dawałem wyraz) wszyscy powinniśmy tkwić w swoich kościołach, jednak powinniśmy się na siebie otwierać, by zjednoczenie wszystkich kościołów było realne (przy czym takie zjednoczenie w żadnym wypadku nie mogłoby być wchłonięciem przez molocha mniejszych kościołów, lecz musiałoby się odbywać przy poszanowaniu pewnej odrębności).

    OdpowiedzUsuń
  18. wybaczam…co nie znaczy, że zapominam o uczuciach jakie mi wtedy towarzyszyły… Asiu już się nie gniewam na Ciebie…naprawdę… pozdrawiam gorąco!:)

    OdpowiedzUsuń
  19. tak sobie mysle ze mowimy o zjednoczeniu sie kosciolow, roznych wyznan a jak bysmy sie popatrzyli to mozemy dostrzec, ze juz cos jest np jakies wieksze festiwale czy zloty np Festiwal Zycia w Wisle nie wiem jak to jest w innych miastach bo Wisla jest dosyc charakterystyczna (duzo wyznan -baaardzo), ale tam mozna bylo zauwazyc ze ludzi z roznych wyznac protestanci katolicy wszyscy wspolpracowali aby cos takiego sie odbylo i wszyscy razem sie bawili na roznych koncertach tak jak i sluchali slowa Bozego. I bardzo duzo ludzi takze w modlitwie podchodzilo do przodu aby przyjac Jezusa wiec jednak nie jest tak zle tylko trzeba dostrzec to ze Bog juz dziala.dzieki za reklame..:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bo to pora najwyższa, byśmy byli Jedno. Opisz może to na swoim blogu – warto by więcej osób o tym wiedziało, a ja od razu dodam linka do tego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  21. zielonypromyk@op.pl24 lutego 2007 19:32

    Tradycja… nie jest w niej nic złego, jeśli tylko nie jest sprzeczna z wytycznymi Biblii… Moim zdaniem Pismo Święte jest jedynym i prawdziwym źródłem wiary… Jej prawdy stawiam na pierwszym miejscu…

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Zielony Promyku – zapamiętałem, co napisałaś Natalce, na jej blogu; myślę, że to była bardzo ważna wypowiedź. I miejmy nadzieję, że jej pomogła. A co do tego, co tu napisałaś, to zgadzam się całkowicie z Tobą i dziękuję, że to napisałaś. Zapraszam częściej.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeszcze mam pytanie techniczne – czy jednak nie pozwoliłabyś, by zarówno Twoje wypowiedzi, jak i moje stanowiły samodzielne notki – wówczas innym byłoby to łatwiej czytać (a przy okazji mógłbym poprawić te linki, by normalnie działały – nie wiem dlaczego onet tak tępi linki w komentarzach). Jak się nie zgodzisz, to oczywiście to uszanuję i nie zrobię nic wbrew Tobie.

    OdpowiedzUsuń
  24. troszke opisalam o tym nie wiem czy dobrze heh..:) no ale tak krociutko cos

    OdpowiedzUsuń
  25. Właśnie zauważyłem zanim napisałaś tu i już dodałem linka – dzięki serdeczne.

    OdpowiedzUsuń