sobota, 9 czerwca 2007

Opętana – cz. 1

Proszę przeczytajcie to świadectwo. Zwróćcie uwagę na to, że opętanie może dotknąć każdego – również tych, którzy szukają kontaktu z Bogiem (a może nade wszystko ich?):

Zaczęło się to na rekolekcjach… Tam chorowałam dużo, prawie całe rekolekcje przeleżałam w łóżku. Właśnie wtedy zaczęłam odczuwać dziwne działanie w sobie, niechęć do boga, do kościoła, choć chciałam być blisko niego. Coś jednak mnie odpychało, miałam wytłumaczenie – chorobę, więc nie uczestniczyłam w modlitwach i mszach.

Tam miałam modlitwę wstawienniczą, modlitwę o uzdrowienie z choroby. Było niby dobrze, już nie czułam tej niechęci.

Po powrocie do domu zaczęłam interesować się satanizmem, egzorcyzami – tak sama z siebie. Tak przyszło to nagle. Dużo czytałam i zagłębiałam się w to. Chciałam poczuć szatana na własnej skórze. Jeszcze nie dopuszczałam do wiadomości, że on już mnie dotyka. Im więcej czytałam i myślałam o tym, tym bardziej czułam jakiś niewyjaśniony lęk, niepokój. Później własną krwią podpisałam pakt, oddałam życie, ciało i dusze szatanowi.

No a potem maszyna ruszyła.

Bezsenność, albo koszmary nocne, głosy, zjawy, twarze, lęk, chłód, drżenie ciała, bóle głowy, brzucha – nie do zniesienia, myśli samobójcze, nienawiść do rzeczy świętych, nienawiść do boga. Niszczyłam krzyże, obrazy, obrazki, różańce. Sporo tego było.

W między czasie próbowałam iść, do kościoła i nie potrafiłam do niego wejść, bo rozrywanie i krzyki w duszy, spowodowały, że upadałam pod drzwiami kościoła. Nie modliłam się, bo nienawiść do boga była tak silna, że jak ktoś coś na jego temat mówił, to cała drżałam i napełniałam się nienawiścią.

Zaczęły się duże problemy ze zdrowiem, głównie, z powodu bólów głowy, które nie miały żadnej podstawy medycznej. Jeździłam po szpitalach, leżałam w nich, a lekarze rozkładali ręce.

To chyba był pierwszy bodziec, że coś jest nie tak.

23 komentarze:

  1. narian15@poczta.onet.pl9 czerwca 2007 10:49

    Czytałam wiele świadectw tego typu i zawsze wywieraja one na mnie ogormone wrażenie, nie wiem, może lęk, lęk przed niszczącą siłą zła. Każdy z nas może wpaść w ręce szatana i daleko, bardzo dlaeko odejść od Ojca, ale jeżeli tylko będzie chciał- wróci!

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm, zastanawiam się na ile jest to twór wyobraźni, a na ile opętanie. Jak myślisz Leszku, ile w opętaniu jest wyobraźni ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgodzę się z tym w pewnym sensie..Opętanie jeśli tak to można nazwać dotyka i to własnie troche dziwne tych którzy chcą być jak najbliżej Boga, choć przecież z jednej strony to jasne że Zły chcę odsunąć nas od Niego…. Powiem szczerze że jakoś niegdy nie chciałam myśleć że Zły moze miec na mnie wpływ taak duży…Boję się nazwać to opętaniem..Ale czuję że na mnie działa…A ja ulegam..choc nie chce…

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze może wrócić, ale od pewnego momentu ten powrót bardzo dużo kosztuje – tak jest w tym wypadku. We wtorek druga część.

    OdpowiedzUsuń
  5. Specjalnie podkreśliłem jedno zdanie tego świadectwa – na początku nie mamy nawet świadomości, że szatan już w nas działa. Myślę, że to wyklucza, iż to jest kwestia wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pewien, że w Twoim przypadku nie można jeszcze mówić o opętaniu. Ale właśnie Ty, która chcesz być jak najbliżej Pana, powinnaś mieć świadomość mechanizmów – tylko wówczas unikniesz zagrożenia. Każdy, kto chce być blisko Pana, jest wspaniałym kąskiem dla szatana – tak jak pasterz najbardziej cieszy się z uratowania zabłąkanej owieczki, tak szatan najbardziej się cieszy, gdy uda mu się omamić kogoś, kto jest blisko Chrystusa.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~niesforna owieczka10 czerwca 2007 10:15

    Niektóre z tych rzeczy znam z własnego doświadczenia. Do dzisiaj, mimo, że nieustannie staram się nawracać, rekolekcje są dla mnie koszmarem. Roznosi mnie, rozrywa od środka, ze złości nieraz aż głowa mnie boli. Agresja we mnie i niechęć do spraw związanych z Bogiem nasilają się bardzo w okresie Adwentu i Wielkiego Postu. Wtedy jestem najsłabsza… :(Bardzo trudno opisać to, co nieraz mnie dotyka. Ale Pan daje siłę i wybawia. Czasem pozwala odpocząć. I czuję, że zawsze jest przy mnie. A gdy nie czuję, staram się w to wierzyć…..

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba wiem o kogo chodzi…i powiem wam szczerze, że ta dziewczyna ma jednym słowem KOSZMARNE życie. To co ją spotkało w przeszłości jest głównym powodem tego co się z nią teraz dzieje. Może nie jest to opętanie, ale nękanie diabelskie napewno. Ona chciałą z tego wyjść, ale to „coś” zawładnęło nią prawie całkowicie, to jest jak nałóg z którym nie potrafi walczyć.Szczerze jej współczuje i modlę się, by kiedyś znalazła siłę by z tego wyjść. Oby nie było za puźno. Mam nadzieję Leszku, że kończąc tą opowieść, napiszesz co Ty o tym myślisz.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. agastas1@op.pl10 czerwca 2007 11:33

    Trzeba nam ciągle uważac, bo szatan jest przebiegły. dlatego też tak bardzo ważny jest sakrament spowiedzi i szczerość w nim. PozdrawiamAniolek

    OdpowiedzUsuń
  10. Napisałaś „staram nawracać się”. Nawrócenie jest tylko możliwe, kiedy szukamy Boga a On dotyka się nas swoim Duchem Świętym. Wołaj do Jezusa a On ma Moc uwolnić Cię i da Ci łaskę nwrócenia. (Nie mam na myśli pacierza. Wołaj do Niego swoimi słowami)www.tylkojezus.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Szatan nigdy nie wchodzi do człowieka, jako rogaty chipek z kapeluszem na glowie, który kłaniając się w pół mówi; Cześć! Ja jestem diabeł. Przyszedłem cię zgubić. Nie. To jest oszust, który tak się nie zachowuje. On podstępnie, powolutku, najpierw nas do czegoś skusi. Potem wmawia nam, że nikt nas nie kocha, że Bóg nam tego nigdy nie wybaczy i że my napewno sie do tego nie nadajemy aby życ sprawiedliwie a potem krok po kroku robi z nami co chce. Tylko Jezus ma moc nas z tego uwolnić, bo Jezus jest Zwycięzcą. AMEN!!! Alleluja!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie sądziłem, że to tak bardzo może się ciągnąć w życiu. Jesteś niesamowita, że mimo wszystko tak demaskujesz teraz szatana.

    OdpowiedzUsuń
  13. W drugiej części świadectwa zwrócę uwagę na kilka wg mnie charakterystycznych rzeczy (a więc jakiś komentarza będzie). Oczywiście w jakimkolwiek stopniu nie odnoszę się samego świadectwa – po prostu przyjmuję je takim, jakim sam zostałem nim obdarzony.

    OdpowiedzUsuń
  14. Podpisuję się pod każdym słowem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Leszku! Nie bardzo rozumiem co chcesz przekazać!!!www.tylkojezus.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Ok! Juz wiem. Chodzi Ci o to, co napisałam w swoim komentarzu trochę niżej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze inaczej to było – Niesfornej Owieczce odpowiedziałaś i Ty i ja – moją odpowiedź potraktowałaś, jako udzieloną sobie (na onecie komentarze są zagnieżdżone i można poznać do którego komentarza się odnoszą).

    OdpowiedzUsuń
  18. nie wiem czemu akurat dzisiaj tu weszłam i nie wiem czemu to przeczytalam… To tak jak bym czytała o sobie, to wszystko jeszcze we mnie siedzi… ide sobie stąd, bo chyba zaraz sie zdołuje…

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie dołuj się – dobrze wiesz, że nie o Tobie jest ten tekst; Ty już praktycznie wyszłaś ze wszystkiego! Przyznam, że autorkę tego świadectwa zapraszałem nawet do Ciebie, by zobaczyła, że z tego można wyjść. Pozdrawiam Ciebie bardzo gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  20. No tak! Nie pomyślałam o tym. Dzieki za wyjasnienie!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Leszku ja jeszcze z Tego nie wyszłam jeszcze długa i wyboista droga mnie czeka, ale sie nie poddaje, za tydzień spowiedz generalna a potem na nowo ruszam z egzorcyzmami, z ogromna ich serią i wtedy jak już bede kończyła egzorcyzmy można powiedziec, że z tego prawie wyszłam, a tego Aniołka dalej do mnie zapraszaj…PS.u mnie na blogusiu Akcja Przytul Gosię, przytulisz ty też??

    OdpowiedzUsuń
  22. Przytuliłem. Oczywiście wiem, że to może trochę za wcześnie dąć w trąby, ale jestem całkowicie spokojny, że to tylko trochę – o wynik jestem dziwnie spokojny!

    OdpowiedzUsuń