Nie potrafimy się cieszyć tym, co mamy, ciągle chcielibyśmy mieć więcej.. Zapominamy o tym, że bardzo szybko możemy utracić wszystko to, co wydaje się nam, że posiadamy.
Tymczasem mamy być gotowi do drogi – Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! (Łk 12:35); posiadając coś (a ściślej budując w sobie przekonanie, że coś posiadamy), zatracamy gotowość do pójścia tam, gdzie Pan nam wskaże. I to wcale nie musi chodzić o jakieś dobra materialne – chodzi o wszystko, co wydaje się nam, że posiadamy…
Cieszmy się tym, co mamy – bo to nagroda za nic; cieszmy się, póki to mamy..
Tak – te słowa są skierowane do mnie, bo ja nie potrafię się cieszyć niczym. Nie umiem docenić tego, co mam i co mi jest mi dane. Może kompleksy, których nabawiłam się w dzieciństwie są temu winne ? Wiem, że niektórzy maja gorzej, ale ja zawsze patrzyłam na tych, co mają lepiej i też tego pragnęłam. Cieszmy się i radujmy….ale nie każdy ma taki charakter, że potrafi cieszyć się byle czym.
OdpowiedzUsuń„Posiadając coś (…) zatracamy gotowość do pójścia tam, gdzie Pan nam wskaże.” – Bardzo ważne zdanie.Marności tego świata nie mogą przysłonić nam drogi, która prowadzi do Życia!A cieszyć się codziennością – to jest sztuka!(W której cały czas się ćwiczę )RADOŚCI!
OdpowiedzUsuń„Posiadając coś (…) zatracamy gotowość do pójścia tam, gdzie Pan nam wskaże.” – Bardzo ważne zdanie.Marności tego świata nie mogą przysłonić nam drogi, która prowadzi do Życia!A cieszyć się codziennością – to jest sztuka!(W której cały czas się ćwiczę )RADOŚCI!
OdpowiedzUsuńBasiu, to nie chodzi o to, by się cieszyć byle czym – to chodzi o to, by się cieszyć wszystkim, co się posiada. Cieszymy się wszystkim tylko wtedy, gdy jesteśmy prawdziwymi pielgrzymami – mamy wtedy świadomość, że wszystko, co nas spotyka, jest darem otrzymanym od Boga na ten dzień. Jutro tego daru może nie być, lub będzie zupełnie inny.
OdpowiedzUsuńNo właśnie przeczytałem o wyprawie na sanki – bardzo fajny pomysł dla kogoś, kto wyrósł już z wieku saneczkowego. Mnie ta opowieść przypomniała dzieciństwo – sam miałem dwie takie „górki” – Górkę Marii Panny (pod kościołem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny) oraz Grókę św. Benona (pod kościołem oo. redemtorystów). Tak naprawdę obie „górki” stanowiły skarpę wiślaną, a podział wynikał z tego, że między nimi były drewniane schody (i są nadal), które siłą rzeczy oddzielały od siebie trasy saneczkowe. PS: Dopiero dziś zauważyłem, że nowego adresu nie dodałem do swojej linkowni – przepraszam:(
OdpowiedzUsuńTak cieszmy się,tyle tylko,że z reguły wydaje nam się,że ciągle posiadamy zbyt mało chcemy ciągle więcej i więcej -myślę,że przy tym zdobywaniu coraz to nowych przeważnie dóbr materialnych jednak zatracamy cząstkę siebie i przestajemy widzieć Boga i ludzi wokół,przestają jakby dla nas istnieć…
OdpowiedzUsuńKrysiu, bardzo mi miło powitać Ciebie na moim blogu. Problem w tym, że zapominamy o tym, że jesteśmy pielgrzymami – pielgrzym z samego założenia nic nie posiada, bo nie mógłby pielgrzymować. Wszystko co ma, to dar dany mu na te chwilę. A skoro dar – to tym samym radość! Gromadzić dobra (ale nie tylko materialne) może tylko ten, kto się zadomowił, przestał pielgrzymować. Gromadząc, wpada w pułapkę nienasycenia. Czasami (ale tylko czasami) Bóg w takiej sytuacji odbiera takiej osobie wszystko. Nie jest to jednak jakakolwiek kara – tu nie chodzi o karę, tu chodzi o to, by ten ktoś stał się wolnym; Bóg daje szansę, by ten człowiek na nowo poczuł się pielgrzymem…
OdpowiedzUsuńhm pięknie to ująłeś,lecz niestety jesteśmy słabymi ludźmi,którzy chcą się zadomowić,mieć coś swojego,wiem to mylne i wiem,że z tej zachłanności robimy się zgorzkniali,a przecież tyle piękna nas otacza,z tak wielu rzeczy możemy się cieszyć,Boża miłość jest wielka.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTe pragnienia są u nas naturalne (i żadnym wypadku nie powinniśmy sobie wyrzucac tego, że je mamy). Powinniśmy jednak od casu do czasu przypominać sobie, ze jesteśmy tylko pielgrzymami – dla nabrania właściwej perspektywu i do odbudowania w sobie gotowaości do pójścia tam, gdzie Pan nas pośle.
OdpowiedzUsuńTa moja przykościelna górka nazywa: Górka św. Stanisława (BiM)PS. Nic się nie stało! ;)POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńLeszku – są ludzie, którzy potrafią się cieszyć ze wszystkiego, a więc także z tego co posiadają.. Nie mają wygórowanych potrzeb ani ambicji. Postawa pasywna. Są też domatorzy, którzy nie lubią pielgrzymować i dążą do tego, aby wymościć sobie swoje legowisko. Skojarzyło mi się w związku z tym tematem takie powiedzenie; co jest ważniejsze ? być czy mieć ? jeśli będziemy się cieszyć z tego co mamy, to nie będziemy dążyć do tego, aby mieć. To kreuje postawę bierną. A może „tam sięgaj gdzie wzrok nie sięga….” nie zadowalaj się byle czym; działaj, dąż do coraz wyższych celów; wykorzystaj czas dany ci [mnie] przez Pana ? bo tu na ziemi wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Póki możesz działaj, nie osiadaj na laurach, bo przyjdzie czas, że nie będziesz mógł działać. Będzie to czas kiedy będziesz korzystać z tego co zdziałałeś, a wcześniej czy później i tak wszystko zostawisz. Skończy się zarówno „być” jak i „mieć”.
OdpowiedzUsuńLeszku – tak sobie myślę, że należałoby być ostrożnym przy wypowiadaniu do tego typu rad, bo jak powiemy przy bezrobotnym, albo przy bezdomnym – „cieszmy się” to sprawimy mu przykrość. Myślę, że umiar jest wskazany we wszystkim – także w radości. Pazerności i zachłanności mówić – nie, ale też nie czekać na mannę z nieba albo zadowalać się minimum; mamy działać, bo jak się „stoi”[przenośnia] to się cofa. Właśnie to ma miejsce teraz u mnie.
OdpowiedzUsuń:) ))))))))
OdpowiedzUsuńBasiu, tyle rzeczy tu pomieszałaś, że aż nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od tego „mieć” – „być”. Postawa „mieć” dotyczy gromadzenia dóbr (w tym dóbr duchowych), a „być” dotyczy tego kim się JEST (specjalnie tak napisałem, bo zwróć uwagę na tę zbieżność – JA JESTEM). Jeśli już rozróżnimy te dwa pojęcia, to trzeba zauważyć, że to, czy ktoś jest bierny w życiu, czy aktywny nie ma nic wspólnego z tym, czy hołduje temu, by „mieć”, czy temu, by „być” (wg Ciebie aktywni są tylko ci, którzy hołdują temu, by „mieć” – tymczasem ktoś, kto chce „być” może w to wkładać naprawdę dużo pracy i swojej aktywności, by tak było). Wreszcie radość z tego, co się ma (w tym pielgrzymim ujęciu), w żadnym wypadku nie ogranicza czyiś marzeń i jego dążeń.Basiu, spróbuj przeczytać jeszcze raz to wszystko, co napisałem i w samej notatce i w komentarzach – jestem absolutnie pewien, że mam rację – my jesteśmy tylko pielgrzymami i wszystko w naszym życiu powinno być podporządkowane właśnie temu, by dobrze wypełnić tę rolę.
OdpowiedzUsuńBasiu, ten bezdomny też powinien się cieszyć ze wszystkiego, czym Bóg go obdarzył.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie Twoja radość :)
OdpowiedzUsuńMój Boże Leszku – czy potrafisz się wczuć w rolę bezdomnego albo bezrobotnego ? mnie ten horror nadal śni się po nocach; wracają upiory przeszłości;
OdpowiedzUsuńBasiu, uciekasz od tego, co Dobra Nowina mówi wyraźnie – ten bezdomny też powinien się cieszyć z tego, co od Boga otrzymał! Bóg może dopuścić czasami do kogoś choćby właśnie bezdomność po to, by nic mu nie przesłaniało Jego. Ten bezdomny wcale nie jest zapomniany przez Boga – on też coś od Niego dostaje!
OdpowiedzUsuń