poniedziałek, 25 stycznia 2010

Cieszmy się…

Nie potrafimy się cieszyć tym, co mamy, ciągle chcielibyśmy mieć więcej.. Zapominamy o tym, że bardzo szybko możemy utracić wszystko to, co wydaje się nam, że posiadamy.

Tymczasem mamy być gotowi do drogi – Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! (Łk 12:35); posiadając coś (a ściślej budując w sobie przekonanie, że coś posiadamy), zatracamy gotowość do pójścia tam, gdzie Pan nam wskaże. I to wcale nie musi chodzić o jakieś dobra materialne – chodzi o wszystko, co wydaje się nam, że posiadamy…

Cieszmy się tym, co mamy – bo to nagroda za nic; cieszmy się, póki to mamy..

18 komentarzy:

  1. Tak – te słowa są skierowane do mnie, bo ja nie potrafię się cieszyć niczym. Nie umiem docenić tego, co mam i co mi jest mi dane. Może kompleksy, których nabawiłam się w dzieciństwie są temu winne ? Wiem, że niektórzy maja gorzej, ale ja zawsze patrzyłam na tych, co mają lepiej i też tego pragnęłam. Cieszmy się i radujmy….ale nie każdy ma taki charakter, że potrafi cieszyć się byle czym.

    OdpowiedzUsuń
  2. „Posiadając coś (…) zatracamy gotowość do pójścia tam, gdzie Pan nam wskaże.” – Bardzo ważne zdanie.Marności tego świata nie mogą przysłonić nam drogi, która prowadzi do Życia!A cieszyć się codziennością – to jest sztuka!(W której cały czas się ćwiczę )RADOŚCI!

    OdpowiedzUsuń
  3. „Posiadając coś (…) zatracamy gotowość do pójścia tam, gdzie Pan nam wskaże.” – Bardzo ważne zdanie.Marności tego świata nie mogą przysłonić nam drogi, która prowadzi do Życia!A cieszyć się codziennością – to jest sztuka!(W której cały czas się ćwiczę )RADOŚCI!

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu, to nie chodzi o to, by się cieszyć byle czym – to chodzi o to, by się cieszyć wszystkim, co się posiada. Cieszymy się wszystkim tylko wtedy, gdy jesteśmy prawdziwymi pielgrzymami – mamy wtedy świadomość, że wszystko, co nas spotyka, jest darem otrzymanym od Boga na ten dzień. Jutro tego daru może nie być, lub będzie zupełnie inny.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie przeczytałem o wyprawie na sanki – bardzo fajny pomysł dla kogoś, kto wyrósł już z wieku saneczkowego. Mnie ta opowieść przypomniała dzieciństwo – sam miałem dwie takie „górki” – Górkę Marii Panny (pod kościołem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny) oraz Grókę św. Benona (pod kościołem oo. redemtorystów). Tak naprawdę obie „górki” stanowiły skarpę wiślaną, a podział wynikał z tego, że między nimi były drewniane schody (i są nadal), które siłą rzeczy oddzielały od siebie trasy saneczkowe. PS: Dopiero dziś zauważyłem, że nowego adresu nie dodałem do swojej linkowni – przepraszam:(

    OdpowiedzUsuń
  6. ~krysiunia-pisze-wiersze.blog.onet.pl26 stycznia 2010 20:34

    Tak cieszmy się,tyle tylko,że z reguły wydaje nam się,że ciągle posiadamy zbyt mało chcemy ciągle więcej i więcej -myślę,że przy tym zdobywaniu coraz to nowych przeważnie dóbr materialnych jednak zatracamy cząstkę siebie i przestajemy widzieć Boga i ludzi wokół,przestają jakby dla nas istnieć…

    OdpowiedzUsuń
  7. Krysiu, bardzo mi miło powitać Ciebie na moim blogu. Problem w tym, że zapominamy o tym, że jesteśmy pielgrzymami – pielgrzym z samego założenia nic nie posiada, bo nie mógłby pielgrzymować. Wszystko co ma, to dar dany mu na te chwilę. A skoro dar – to tym samym radość! Gromadzić dobra (ale nie tylko materialne) może tylko ten, kto się zadomowił, przestał pielgrzymować. Gromadząc, wpada w pułapkę nienasycenia. Czasami (ale tylko czasami) Bóg w takiej sytuacji odbiera takiej osobie wszystko. Nie jest to jednak jakakolwiek kara – tu nie chodzi o karę, tu chodzi o to, by ten ktoś stał się wolnym; Bóg daje szansę, by ten człowiek na nowo poczuł się pielgrzymem…

    OdpowiedzUsuń
  8. ~krysiunia-pisze-wiersze.blog.onet.pl27 stycznia 2010 07:45

    hm pięknie to ująłeś,lecz niestety jesteśmy słabymi ludźmi,którzy chcą się zadomowić,mieć coś swojego,wiem to mylne i wiem,że z tej zachłanności robimy się zgorzkniali,a przecież tyle piękna nas otacza,z tak wielu rzeczy możemy się cieszyć,Boża miłość jest wielka.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Te pragnienia są u nas naturalne (i żadnym wypadku nie powinniśmy sobie wyrzucac tego, że je mamy). Powinniśmy jednak od casu do czasu przypominać sobie, ze jesteśmy tylko pielgrzymami – dla nabrania właściwej perspektywu i do odbudowania w sobie gotowaości do pójścia tam, gdzie Pan nas pośle.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta moja przykościelna górka nazywa: Górka św. Stanisława (BiM)PS. Nic się nie stało! ;)POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  11. Leszku – są ludzie, którzy potrafią się cieszyć ze wszystkiego, a więc także z tego co posiadają.. Nie mają wygórowanych potrzeb ani ambicji. Postawa pasywna. Są też domatorzy, którzy nie lubią pielgrzymować i dążą do tego, aby wymościć sobie swoje legowisko. Skojarzyło mi się w związku z tym tematem takie powiedzenie; co jest ważniejsze ? być czy mieć ? jeśli będziemy się cieszyć z tego co mamy, to nie będziemy dążyć do tego, aby mieć. To kreuje postawę bierną. A może „tam sięgaj gdzie wzrok nie sięga….” nie zadowalaj się byle czym; działaj, dąż do coraz wyższych celów; wykorzystaj czas dany ci [mnie] przez Pana ? bo tu na ziemi wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Póki możesz działaj, nie osiadaj na laurach, bo przyjdzie czas, że nie będziesz mógł działać. Będzie to czas kiedy będziesz korzystać z tego co zdziałałeś, a wcześniej czy później i tak wszystko zostawisz. Skończy się zarówno „być” jak i „mieć”.

    OdpowiedzUsuń
  12. Leszku – tak sobie myślę, że należałoby być ostrożnym przy wypowiadaniu do tego typu rad, bo jak powiemy przy bezrobotnym, albo przy bezdomnym – „cieszmy się” to sprawimy mu przykrość. Myślę, że umiar jest wskazany we wszystkim – także w radości. Pazerności i zachłanności mówić – nie, ale też nie czekać na mannę z nieba albo zadowalać się minimum; mamy działać, bo jak się „stoi”[przenośnia] to się cofa. Właśnie to ma miejsce teraz u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. ~Agata - co uciekła z doliny tęczy28 stycznia 2010 18:41

    :) ))))))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Basiu, tyle rzeczy tu pomieszałaś, że aż nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od tego „mieć” – „być”. Postawa „mieć” dotyczy gromadzenia dóbr (w tym dóbr duchowych), a „być” dotyczy tego kim się JEST (specjalnie tak napisałem, bo zwróć uwagę na tę zbieżność – JA JESTEM). Jeśli już rozróżnimy te dwa pojęcia, to trzeba zauważyć, że to, czy ktoś jest bierny w życiu, czy aktywny nie ma nic wspólnego z tym, czy hołduje temu, by „mieć”, czy temu, by „być” (wg Ciebie aktywni są tylko ci, którzy hołdują temu, by „mieć” – tymczasem ktoś, kto chce „być” może w to wkładać naprawdę dużo pracy i swojej aktywności, by tak było). Wreszcie radość z tego, co się ma (w tym pielgrzymim ujęciu), w żadnym wypadku nie ogranicza czyiś marzeń i jego dążeń.Basiu, spróbuj przeczytać jeszcze raz to wszystko, co napisałem i w samej notatce i w komentarzach – jestem absolutnie pewien, że mam rację – my jesteśmy tylko pielgrzymami i wszystko w naszym życiu powinno być podporządkowane właśnie temu, by dobrze wypełnić tę rolę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Basiu, ten bezdomny też powinien się cieszyć ze wszystkiego, czym Bóg go obdarzył.

    OdpowiedzUsuń
  16. Cieszy mnie Twoja radość :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mój Boże Leszku – czy potrafisz się wczuć w rolę bezdomnego albo bezrobotnego ? mnie ten horror nadal śni się po nocach; wracają upiory przeszłości;

    OdpowiedzUsuń
  18. Basiu, uciekasz od tego, co Dobra Nowina mówi wyraźnie – ten bezdomny też powinien się cieszyć z tego, co od Boga otrzymał! Bóg może dopuścić czasami do kogoś choćby właśnie bezdomność po to, by nic mu nie przesłaniało Jego. Ten bezdomny wcale nie jest zapomniany przez Boga – on też coś od Niego dostaje!

    OdpowiedzUsuń