czwartek, 6 listopada 2014

Wypędzenie handlarzy ze świątyni

(13) Zbliżała się pora Paschy żydowskiej, i Jezus przybył do Jerozolimy. (14) W świątyni zastał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. (15) Wówczas, sporządziwszy sobie bicz ze sznurów, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. (16) Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! (17)Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. (18) W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? (19) Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo. (20) Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? (21) On zaś mówił o świątyni swego ciała. (22) Gdy zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. (J 2)

Moja wiejska parafia przeżywała właśnie nawiedzenie kopii obrazu jasnogórskiego. Było to niewątpliwie najważniejsze wydarzenie ostatniego okresu. I w cieniu tego wydarzenia pojawia się to czytanie z najbliższej niedzieli. 
Prymasowi Wyszyńskiemu nieźle się obrywało od różnych postępowych za pomysł Peregrynacji Obrazu, a przecież życie potwierdziło, że to był wspaniały pomysł. Był wspaniały przed półwieczem i nadal jest wspaniały - sprawdza się doskonale. Na te dni trafiają do kościoła ci, którzy już dawno w nim nie gościli. 
Możemy się zżymać, że to bardzo powierzchowna wiara, że nie idzie za nią głębsza przemiana - ale skąd mamy wiedzieć, czy nie idzie?
Zapewne nie brakowało takich, którzy uważali, że jak kupią dwa obrazki to zapewnią sobie większą opiekę, niż gdyby kupili tylko jeden, ale może nie brakowało również tych, którzy po prostu przyszli do Matki...? Tak po prostu z miłości...?


12 komentarzy:

  1. Nie jestem "postępowa", ale mimo to moja wiara, a raczej moje pojmowanie Boga stoją w całkowitej sprzeczności z tym nurtem katolicyzmu, którym jest kult obrazów i figur oraz w ogóle wszystko, co wiąże się z przedmiotami martwymi. Nie umiem dostrzec w nich ani Boga, ani Maryi, ani żadnej świętości. Podobnie medalik jest dla mnie tylko medalikiem, a różaniec - różańcem. Nie całuje ich i nie uważam za jakieś specjalnie "święte" przedmioty. Basia napisała mi kiedyś, już bardzo dawno, że mam myślenie protestanckie. Można i tak na to spojrzeć, ale na pewno nie jest to kwestia doktryny, lecz zaledwie własnego odczuwania sfery sacrum. Potrafię dostrzec Boga w naturze, ale w martwym wytworze człowieka nie, choćby i było to arcydzieło. Żadne peregrynacje obrazów nie wywierają na mnie wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużej mierze znajdziesz we mnie pokrewną duszę, ale z drugiej strony fakty są takie, jak je opisałem - kościół pełny, jak nigdy, a taca wypełniona jeszcze bardziej. Wizerunek pomaga - lubimy się przecież wpatrywać w zdjęcia ukochanych osób. Dokładnie tak samo jest z wizerunkiem Matki Boskiej (o ile tylko ją kochamy).

      Usuń
    2. W naszym nowym kościele ani jednego obrazu. Krzyż na środku nad tabernakulum i figurka M.B. w miejscu gdzie ma powstać Jej kaplica. Nawet Droga Krzyżowa to nie obrazy lecz metaloplastyka. U mnie to nie pobudza wyobraźni, ani nie działa na wzniesienie się ponad otaczającą mnie rzeczywistość. Kiedy patrzę na zdjęcie swej śp.Mamy -przed oczyma przesuwają się wspomnienia z różnych okresów życia. Podobnie jak patrzę na obraz M.B.Cz. także pojawiają się sytuacje z życia, kiedy to Ona w cudowny sposób pomagała mi przezwyciężyć trudy dnia codziennego. Sam różaniec nie jest dla mnie talizmanem, lecz jego widok przypomina o modlitwie nie DO obrazu, lecz do Tej Która zechciała być moją Matką od poczęcia i dzięki Której nie zostałam usunięta [uchroniła mnie przed aborcją] . Ona czuwała, czuwa [czego na każdym kroku doświadczam] i będzie czuwać nade mną, bo jestem Jej dzieckiem a Matka nigdy nie zapomina o swym dziecku - nawet marnotrawnym. Jej zdjęcie jest mi do życia koniecznie potrzebne aby przypominać, pobudzać zmysły, odrywać od zagubienia w obowiązkach dnia codziennego i... pokazywania wnuczkom, że Maryja to nie jakaś abstrakcja, której dziecięcy umysł nie jest w stanie sobie wyobrazić, lecz zdjęcie Matki Pana Jezusa - Syna Bożego. Mamy aktualnie wnuczki u siebie i młodsza [3 latka] śpi ze zdjęciem swej mamy i swego taty. Czyż my nie jesteśmy dziećmi Maryi- czy nie powinniśmy naśladować te nasze pociechy i nie spać ze zdjęciem Matki danej nam na całe życie byśmy nie byli sierotami???

      Usuń
    3. No właśnie - dokładnie tak. Nie każdy potrzebuje zdjęcia swojej mamy i swego taty, by spokojnie zasnąć, ale być może czasami sami chcemy się poczuć bardziej dorośli i sami przed sobą nie chcemy się przyznać, że z tym zdjęciem byłoby nam łatwiej.
      Tych, dla których obraz staje się talizmanem, czasami możemy spotkać, ale to doprawdy nieliczne wyjątki i nie powinniśmy patrzeć na wizerunki w Kościele przez ich pryzmat.

      Usuń
    4. Rozumiem to, pisałam zaledwie o swoich odczuciach i sposobie przeżywania. Dlatego też trudno mi sobie wyobrazić, że kogoś, kto nie ma w zwyczaju bywać często w kościele, przyciągnie tam jakiś obraz. Z drugiej strony, jeśli przyciąga chęć zobaczenia obrazu, a nie myśl o Bogu czy Maryi, to co to za wiara?

      Usuń
    5. K> byleby wiara była jak ziarnko gorczycy, a Pan już znajdzie sposób aby dotrzeć nie tylko do wyobraźni ale też do serca dziecka -tylko sobie wiadomymi sposobami posługując się a to przedmiotami, a to osobami, albo zdarzeniami. Widzisz- my nawet nie znamy siebie i sami nie wiemy - czym Bóg mógłby pobudzić naszą wiarę [a nasze serca zimne jak lód...] jakże więc mamy sobie zaprzątać głowę - w jaki sposób Bóg dotrze do tych, okazjonalnie pokazujących się w kościele??? to już sprawa pomiędzy takim delikwentem a Bogiem; sama nie jestem wzorem do naśladowania w kwestii pobożności, więc dlaczego miałabym zwracać uwagę na to -jak inny bliźni praktykuje swą pobożność??? Warto było wprowadzić ten zwyczaj "PEREGRYNACJI" skoro niektórzy tylko z tej okazji zajrzeli do kościoła. Owoce, tego choćby tylko jedynego spotkania z Maryją, której obraz/wizerunek przyszedł zobaczyć nie muszą być nam znane. To jest u Boga zapisane. Każdy pojawia się w takiej chwili w kościele z jakiegoś powodu, czyli każdy jest wezwany [zaproszony] i Jezus każdego pytał- "co żeście przyszli zobaczyć"?

      Usuń
    6. Pisząc tę notkę miałem przed oczami obraz jakiejś trzydziestoparolatki, która przez całą mszę stała, trzymając w rękach dwa obrazki - jeden większy, drugi nieco mniejszy, która do komunii nie przystępowała, ale która nie uciekła zaraz po komunii (jak ja) - chciała wszystko przeżywać aż do końca. Nigdy wcześniej je w kościele nie widziałem, a była na pewno "stąd", bo w pewnym momencie zobaczyła jakąś znajomą, która przyszła ze swoją córeczką i podeszła do niej (tamta zresztą również do komunii nie przystępowała). To wszystko dobrze widziałem, bo najpierw stała obok mnie, a później przesunęła się metr do przodu i stała przede mną.
      Oczywiście masz prawo zadawać pytanie, Co to za wiara?, ale fakt pozostaje faktem, że dla niej było to pierwsze przeżycie religijne nie wiemy od ilu lat. Być może to będzie wydarzenie jednorazowe, być może powróci do życia, w którym nie będzie odczuwać potrzeby bliskości Boga, ale po pierwsze nie wiemy, czy tak jednak się nie stanie, ale nawet jeśli nie, to pozostanie w niej wspomnienie, gdy przez chwilę tę bliskość poczuła.

      Usuń
    7. Basiu, masz rację. Pomyślałam tylko o pierwszej części - o motywacji tych ludzi. Drugiej - ewentualnych efektów - nie wzięłam pod uwagę. A przecież tego rzeczywiście nie wiemy, jakie będą.

      Usuń
    8. Leszku, powiem więcej: nie wiemy nawet, czy ona tej więzi z Bogiem nie czuje stale, bo być może, że ją ma, ale np. nie odczuwa więzi z Kościołem. Wiem, że to jest możliwe, bo sama przez jakiś czas tak miałam, a jak widzisz, nawet i teraz nie wpisuję się we wszystko, co ma ludziom do zaoferowania. Może nawet się tak nie da... Nie wiem.

      Usuń
    9. A mnie to skojarzyło się z drogą Jezusa na Golgotę; ten tłum był też różnorodny; przypadkowi towarzysze, ciekawscy, przymuszeni, jak Cyrenejczyk; gorliwi i odważni jak Weronika etc...etc...etc.. podobnie miała się rzecz z pielgrzymami na placu św.Piotra podczas audiencji generalnej z Papieżem- sama zadawałam sobie pytanie- co ja tu robię? co chciałam ujrzeć? po co w ogóle tam trafiłam - i nie wiem; nie umiem na te pytania odpowiedzieć- może dlatego, bo "wszyscy szli to i ja..." może to natchnienie chwili; a może miałam jakieś nadzieje, które nie zostały spełnione??? może liczyłam na jakiś cud i na coś, jakieś zdarzenie czekałam ??? może podobne motywacje kierowały uczestnikami tej uroczystości, bo nigdy nie wiemy - co i gdzie nas spotka.
      Leszku - ta pani miała dwa obrazki - nie wiemy dla kogo? może to był wdowi grosz wydany na pamiątkę tej uroczystości? sama pokupowałam wiele obrazków - pamiątek dla bliskich i znajomych. Czy ta ilość miałaby świadczyć o mojej pobożności ? płytka byłaby to wiara mierzona ilością obrazków, ale to był wyraz mojej miłości i pamięci o innych. .

      Usuń
    10. Basiu, a czy nie zauważyłaś jeszcze, że ja niczego nie mierzę, lecz na przykładzie tej dziewczyny pokazuję, iż peregrynacja ma sens, że rodzi owoce (choć nie wiemy, na ile trwałe).
      Jedyne, co mnie drażniło, to to, że o. paulin, który prowadził i wcześniejsze rekolekcje, a na tej mszy wygłaszał kazanie, co drugie zdanie wtrącał, by kupować pamiątki. Ludzie, jak widać, temu ulegali, ale ja tego nie komentuję (bo zdanie I w cieniu tego wydarzenia pojawia się to czytanie z najbliższej niedzieli, to żaden komentarz).

      Usuń
    11. Leszku- zauważyłam, ale wskazałam -jaki mógł być powód kupienia DWU [a nie jednego] obrazków, o czym wspomniałeś, nawet nie wiedziałam, że mogła to także być odpowiedź na apel kaznodziei [przecież to jest biznes w każdym miejscu pielgrzymkowym]; ona kupiła tylko DWA obrazki, a ja dużo więcej bo nie tylko dla siebie. Pamiątki -dowód, dla osób o których myślałam i których intencje wiozłam do grobu św.J.P.II - Wam niestety nie mogę niczego podarować, bo znamy się tylko w świecie wirtualnym, a też o Was pamiętałam na modlitwie]; teraz te obdarowane osoby patrząc na ten przedmiot będą nie tylko wspominać mnie, ale także swe intencje mi przekazane i tam zawiezione. Pragnę tylko nadmienić, że ilość pamiątek zakupiona przeze mnie w porównaniu z tym, co kupowali inni, to drobnostka [widać jestem bardzie skąpa :) albo oni mieli dużo więcej przyjaciół do obdarowania. Toteż nasze obserwacje mogą nasuwać nam mylne wnioski. Zaś owoce tego [ i mojego] wydarzenia pozostawiam woli Bożej.

      Usuń