niedziela, 16 listopada 2014

Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.

(26) Odrzekł mu pan jego: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam, gdzie nie rozsypałem. (27) Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. (28) Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. (29) Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. (30) A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. (Mt 25)

Tym razem nie cytowałem całego czytania, bo i tak każdy je zna. Każdy zna, ale wszyscy mamy problem z jego zrozumieniem. Rzecz bowiem w tym, że ta przypowieść bazuje na mentalności semickiej, w której jest oczywiste, że pieniądz ma być w ruchu, ma na siebie zarabiać - a nam jest to obce. 
Wystarczy policzyć talent, czyli 34 kg złota, to wg aktualnych cen ponad milion dolarów. Dokładnie 1.261 mln $ wg cen z piątku na giełdzie nowojorskiej. Gdybym sprzedał na tej giełdzie ów talent w czwartek, a w piątek go odkupił, by zwrócić właścicielowi, na tej operacji straciłbym 21 tys. złotych. Taka strata przez jeden dzień! Jak ja bym się wypłacił?
Wolałbym więc tak, jak trzeci sługa zakopać ten talent.
Tymczasem w mentalności semickiej nie podlega żadnej dyskusji to, że pieniądz ma na siebie zarabiać. Zapewne sama zamiana na gotówkę, to za mało - te pieniądze trzeba by było jeszcze gdzieś zainwestować, by właśnie zarabiały. I dla każdego Żyda to było oczywiste! I dopiero, gdy przyjmiemy, że rzeczywiście tak jest, samo przesłanie przypowieści stanie się oczywiste - wszystko, co mamy (pieniądze, urodę, zdrowie, wszelkie zdolności), mamy od Pana i zgodnie z tą mentalności nic z tych rzeczy nie jest wartością samą w sobie. Mamy się tym wszystkim dzielić, to, co dostaliśmy, ma służyć innym - tylko po to dostaliśmy, by to służyło innym.
Nie powinny więc dziwić te ostre słowa, jakie usłyszał trzeci sługa. My je również usłyszymy, jeśli nie będziemy się dzielić tym, co dostaliśmy.

Jedyny problem jest tylko taki, czy rzeczywiście mamy się czym dzielić, czy nam się jedynie nie wydaje, że to, co próbujemy dawać, jest komukolwiek potrzebne?



19 komentarzy:

  1. Leszku- mnie wciąż nurtują słowa;
    "Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma."
    To [po mojemu czyli po ludzku] wydaje się niesprawiedliwością. Tego pojąć nie umiem, bo nie znam semickiego toku myślenia. Skoro - nie ma- to co mu zabrać ? ostatnią koszulę żeby był goły?
    Pewnie "jakieś" talenty są mi dane, ale po pierwsze- nie jestem tego świadoma, a po drugie widać nikomu niepotrzebne; mnie wciąż [o dziwo] chce się chcieć, lecz nie mam tego gdzie umieścić, a przynajmniej - nie wiadomo mi gdzie ... więc z tego by wynikało, że zabiorą mi i to "chcenie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, to jest więc pytanie o to, skąd bierze się to Twoje poczucie niesprawiedliwości? Wynika ono z poczucia własności – Ty czujesz się właścicielką tego, co Ci dano, to jest Twoje i Ty chcesz za tę własność brać na siebie odpowiedzialność. I to z tego poczucia odpowiedzialności daleka jesteś od nadmiernego ryzyka, by przypadkiem tego nie utracić. I konsekwentnie z tą postawą uważałabyś się za pokrzywdzoną, jeśli mianoby Ci to zabrać.
      Nie wiem, na ile Żydzi mieli poczucie, że wszystko im zostało dane (na pewno Jezus chciał, by tak patrzyli na wszelką własność, lecz nie wiem, na ile rzeczywiście tak patrzyli), ale nawet jeśli nie mieli tego świadomości, to i tak doskonale wiedzieli, że pieniądz nie jest wartością samą w sobie. Innymi słowy doskonale wiedzieli, że nie wolno gromadzić pieniądza dla samego pieniądza. Pieniądz jest po coś. A skoro tak, to grzechem jest, jeśli pieniądz leży – pieniądz ma pracować! I to jest dominujące w mentalności semickiej.
      A skoro tak, to dla słuchaczy Jezusa było oczywiste, że trzeci sługa był gnuśnym sługą. My usprawiedliwiamy trzeciego sługę, mało – doskonale potrafimy się odnaleźć w jego postawie, ale wśród swoich słuchaczy Jezus nam podobnych ludzi nie znajdował. I stąd dla Jego słuchaczy przesłanie przypowieści było oczywiste – tak, jak pieniądze nie mogą leżeć, lecz muszą pracować, tak też musi pracować wszystko, co od Boga dostaliśmy!
      Proste. Logiczne.
      My mamy problemy w przyjęciu tej przypowieści, bo dla nas wcale nie jest oczywiste to, że pieniądz musi pracować.

      Usuń
    2. Leszku- już od dłuższego czasu świadoma jestem tego, że; "dobro rodzi dobro"; zło rodzi zło" zaś "pieniądz rodzi pieniądz". Świadoma gdyż sama o tym się przekonałam. Czuję się nie tyle właścicielką, co "obdarowaną" i za to czuję się odpowiedzialną, aby nic z tego nie zmarnować, nie uronić, nie zaprzepaścić, czy roztrwonić, lecz aby podwoić, potroić czy pomnożyć, to potrzeba mieć "milion w rozumie" czyli potrzeba mądrości, zdolności m.in.przewidywania, intuicji i wielu, wielu innych rzeczy;

      Usuń
    3. P.S. coś tak drętwo na tych blogach- nie ma z kim
      podyskutować :( gdzie się wszyscy podziali?

      Usuń
    4. U mnie Basiu permanentny brak czasu, na blog Leszka czy siostry Małgorzaty zaglądam zazwyczaj z telefonu - jak jadę autobusem, bo tylko wtedy mam taką w miarę wolną chwilę... Teraz też już mam wyrzuty sumienia, bo powinnam robić coś innego, dosyć pilnego w dodatku. Hmmm... ma ktoś odstąpić parę godzin wolnego czasu dziennie? :))
      Ale faktycznie, zastój jakiś straszliwy się zrobił, chętnie bym poczytała jakąś ciekawą dyskusję (pewnie bym się nawet przyłączyła), a tu nic :(
      Pozdrawiam!
      Iga.

      Usuń
    5. Dobrze Iga - mogę wolną godzinkę Ci odpalić:) życzysz sobie rano czy wieczorem? ja sobie ostatnio podyskutowałam na forum n/t wyborów samorządowych; a teraz po wyborach znowu wszyscy się wypalili. Zastanawiam się, czy nie wrzucić na blog jakiegoś prowokacyjnego tematu? tylko taki onet.pl poleci; pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Basiu, zauważyłem, że nawet Zbyszka próbowałaś zmobilizować, a tu nic :( Dopiero Igę udało Ci się sprowokować, ale też nie na tyle, by skorzystała z tej godziny, którą ją obdarowałaś.
    I taki to komentarz wyszedł nam do przyglądania się, jak to z naszymi talentami (a w każdym razie przynajmniej moim) jest. Nikt by nawet nie zauważył, gdyby moje blogi znikły (chyba, że bym je skasował - wpada tu sporo księży, którzy szukają pomysłów na kazanie do najbliższych czytań). Ale Basiu, możemy się pocieszać, że to nie jest ważne, jakie te talenty są - ważne jest tylko to, że cały czas się staramy. Pan z niedzielnego czytania (czy z dzisiejszego - dziś było o minach, jeden oddał 10 min, drugi 5, a ten trzeci tę swoją minę zawinął w chustę) był surowy tylko dla tych, którzy się wcale nie starali i całym ich pragnieniem było zachować to, co dostali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Leszku, ja po prostu wybrałam godzinkę do południa, czyli jeszcze troszkę czasu mam ;)

      Usuń
    2. Leszku - już wolę talenty niż miny :) sam wyraz "mina" źle mi się kojarzy. Wprawdzie może być mina buzi i nie zawsze groźna [mimika] albo mina bojowa, albo mina na łące, lecz wolę talenty...czy je mam ? sama nie wiem; może uśpione? a może zatracone? a może ...

      Usuń
  3. Coś ta godzinka wolnego czasu nie dotarła do mnie... Gdzie mam złożyć zażalenie? :))
    A teraz poważnie - znowu Leszku masz wątpliwości czy ktoś by w ogóle zauważył, że Twoje blogi zniknęły. No cóż, ja bym zauważyła - i na pewno parę innych osób też. A czy warto dla tych paru osób prowadzić blog? Sam sobie odpowiedz, to przy okazji odpowiesz również mnie... Taką sytuację Ci opiszę. Pomagałam jako "tania siła robocza" (wolę to określenie od słówka "wolontariusz", bo wolontariusz pracuje za darmo, a ja za szklankę herbaty :)) więc bardzo tanio) przy rozdawaniu odzieży potrzebującym. Przyjechał cały kontener używanej odzieży chyba z Francji, trzeba to było najpierw przebrać, posortować, tą w najlepszym stanie zawieźć do miejsca, gdzie będzie wydawana (Rada Osiedla udostępniła pomieszczenie). No, "wydawana" to za duże słowo, odzież była dostępna przez trzy dni w Radzie Osiedla i każdy kto chciał i potrzebował mógł sobie przyjść i coś wybrać - bez ograniczeń. Oczywiście przez te trzy dni ktoś również musiał tam siedzieć - nie, nie tylko ja, ale poświęciłam na to dużo z tego, czego mi najbardziej brakuje, czyli wolnego czasu. Przez te trzy dni przyszło tylko parę osób (5? 6?). Nie zrozum mnie źle, nie narzekam i nie żałuję, ale miałam też taką refleksję - czy było warto? Znam odpowiedź na to pytanie :) A teraz Ty sobie odpowiedz - czy warto?
    Pozdrawiam!
    Iga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Igo, napisałem jednoznacznie Ale Basiu, możemy się pocieszać, że to nie jest ważne, jakie te talenty są - ważne jest tylko to, że cały czas się staramy. Fakty mówią jednoznacznie o tym, jaki to jest ten mój "talent" - z roku na rok coraz mniej ludzi tu przychodzi. Sama zresztą już tylko zaglądasz, ale się nie odzywasz (i tym razem pewnie gdyby nie Basia, też byś się nie odezwała). Ale wcale nie zamierzam zamykać bloga...

      Usuń
  4. Jestem i ja.
    W tym tygodniu utonęłam w ocenianiu prac olimpijczyków - jutro muszę je zwrócić do kuratorium. Zabrało mi to lwią część czasu przeznaczonego na normalne życie. Ale zaglądałam codziennie.
    Nie za bardzo chciało mi się zabierać głos w dyskusji, bo uznałam, że wszystko już zostało powiedziane. Zauważyłam, oczywiście, końcówkę - dla mnie bardzo wymowną. Znowu odzywa się Twój "kompleks niepotrzebnego". Myślę, że bardzo dobre pytanie podrzuciła Ci tu Iga i że musisz sobie na nie odpowiedzieć sam. W myśl tego, co dyktuje rozważany fragment Ewangelii, odpowiedź powinna być łatwa. Dla ułatwienia dodam, że ów depozyt, który otrzymałeś, to depozyt wiary. A tę musisz pomnażać... m.in. przez "obracanie" nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież to wszystko, to tylko opis tego, co tu się dzieje. Basia bardzo chciała z kimś pogadać, a tu ani żywego ducha. Nawet Zbyszka próbowała ściągnąć - wcale mu się nie chciało. Obracać, obracam tym depozytem, ale nie zmienia to faktu, że blog nie za bardzo jest potrzebny..

      Usuń
    2. Leszku, a pamiętasz niedawną dyskusję na temat peregrynacji obrazu? Basia zauważyła wówczas, że nie znamy owoców takich wydarzeń. Czy Ty możesz powiedzieć z całą pewnością, że Twój blog jest niepotrzebny? Masz prawo i obowiązek dzielić się swoją wiarą z innymi. Fakt, Twój sposób mówienia o tych sprawach nie jest chwytliwy, uatrakcyjniony jakimiś "fajerwerkami", jak u innych, którzy gromadzą duże liczby czytelników i komentujących. Ale czy zależy Ci na tym, żeby i do Ciebie zlatywały się sfory ujadaczy? Czasem popularny blog może uczynić więcej zła niż ten spokojny. Dobro zresztą rodzi się w ciszy. W tłumie zawsze ktoś kogoś opluje, ktoś komuś dopiecze zajadle - czy to rodzi dobre owoce? Osoby słabe, nieutwierdzone w wierze mogą się wręcz utwierdzić w chęci trzymania się jak najdalej od katolików.
      Uważam, że dopóki jesteś potrzebny choćby jednej osobie - to znaczy, że jesteś potrzebny!

      Usuń
    3. I z tego powodu nie zamykam bloga (bo w końcu wiem, kto przychodzi, nawet jeśli się nie wpisze). Tyle tylko, że jednocześnie mam świadomość “wagi” tego co robię (to zdaje się, że się nazywa waga piórkowa).

      Usuń
    4. Leszku, nigdy nie wiesz!
      I to mówię Ci ja, nie najłatwiejsza w pożyciu "klientka".

      Usuń
    5. Leszku - to mój blog chodzi w wadze muszej :) [Waga musza 51 kg; Waga kogucia 54 kg; Waga piórkowa 57 kg; Waga lekka 60 kg; Waga półśrednia 67 kg; Waga średnia 73 kg;] chociaż jego autorka mocno przytyła przez okres "muszej" emerytury i sama chodzi w wadze półśredniej, a powinna też w muszej :(.

      Usuń
  5. Noooooo, Leszku, nie bądź taki ochoczy w umniejszaniu wagi tego, co robisz...

    OdpowiedzUsuń