sobota, 16 maja 2015

Węże będą brać do rąk

(15) I powiedział do nich: 
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stwo­rzeniu!  (16) Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, ten się potępi.  (17) Tym, którzy uwierzą, takie znaki będą towarzyszyć: W moje imię będą wyrzucać demo­ny, będą mówić nowymi językami,  (18) węże będą brać do rąk, i choćby wypili coś zatrutego, nie zaszkodzi im. Będą na cho­rych kłaść ręce, a ci zostaną uzdrowieni". 
(19) A gdy Pan Jezus to do nich powiedział, został wzięty do nie­ba i zasiadł po prawej stronie Boga.  (20) Oni zaś rozeszli się i przepowiadali Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z ni­mi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły. 
(Mk 16)  

Każdy z nas jest powołany do tego, by całemu światu głosić ewangelię. No i tu właśnie głoszę. Ale dziś poznajemy kryteria, po których można poznać, czy ktoś uwierzył na tyle, by stać się dla innych znakiem. Same słowa nie wystarczą - ważne jest to, by ten, co głosi, potwierdzał naukę znakami. To niekoniecznie muszą być takie znaki, jakie Jezus wymienił, ale ważne, by sam był znakiem - nikogo samymi słowami się nie przekona.
Niestety widać wyraźnie, że ja znakiem nie jestem... - nie uwierzyłem na tyle, by dla innych stać się znakiem: a kto nie uwierzy, ten się potępi. 



PS: Kompletnie nieaktywny jestem na blogach, ale pochłonęła mnie lektura książki Wojciecha Sumlińskiego Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego. Wyjątkowo przygnębiająca to lektura dokumentacja powiązań świata przestępczego, świata służb specjalnych (WSI) i świata polityki. Bronisław Komorowski jako Minister Obrony Narodowej sprawował nadzór nad WSI i zapewne od tego momentu zaczęły się jego związki z tymi służbami, ale później był jedynym posłem PO, który głosował przeciwko rozwiązaniu WSI. Nie zamierzam streszczać książki, ale gorąco zachęcam do lektury. Nie pisał jej jakiś oszołom, lecz dziennikarza wywodzący się z "Życia" Tomasza Wołka, prowadzący śledztwa dziennikarskie czy to w sprawie mafii pruszkowskiej, czy w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. 

26 komentarzy:

  1. Po owocach ich poznacie.....
    Problem tkwi w tym, że na owoce potrzeba często długo czekać....
    Mimo wszystko nie tracić Ducha i Wiary.
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się wydaje, że mnie cierpliwości nigdy nie brakowało. Obawiam się, że jak przez tyle lat tych owoców nie widziałem, to już nigdy ich nie zobaczę - po prostu dlatego, że ich zwyczajnie nie ma :(

      Usuń
  2. Ps. Dla mnie jesteś znakiem :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że gdyby nie to, że w pewnym momencie się pojawiłaś, to już dawno bym tu już nic nie napisał.

      Usuń
  3. To może też to jakiś znak? :) Nie trać Ducha:) K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że to Duch Święty Ciebie przyprowadził. W odniesieniu do mnie to pewnie jest na zasadzie lepiej już niech sobie pisze, niż miałby się czymś innym zajmować - Krystyna to mądra kobieta, jej nawet on nie zaszkodzi. Trudniej znaleźć dobro, jakie dla Ciebie miałoby z tego płynąć - no ale na pewno jakieś jest, inaczej by Ciebie tutaj nie przyprowadził.

      Usuń
    2. Może to jakieś ćwiczenie z cierpliwości?

      Usuń
  4. Oj, Leszku od razu się potępi. To co robisz jest dobre, nie każdy to rozumie, ale warto pisać i przybliżać ludziom BOGA :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Biblii Tysysiąclecia ten sam fragment brzmi wręcz a kto nie uwierzy, będzie potępiony - i taka wersja przeważa. W protestanckim tłumaczeniu dosłownym bardzo podobnie, bo kto zaś nie uwierzy, będzie osądzony. Tłumaczenie paulistów bardziej podkreśla, że to my sami siebie potępimy. Ale w gruncie rzeczy ta różnica nie jest aż tak bardzo istotna - rzecz bowiem w tym, że jak już będziemy po tamtej stronie będziemy mieli to samo rozeznanie dobra i zła, jakie ma On. Teraz ciążą na nas skutki grzechu pierworodnego, które sprawiają, że nie posiadamy pierwotnej jedności z Nim. Sami nazywamy, co jest dobre, a co złe, a przez to nie posiadamy tej pewności rozeznania, jaką mieliśmy pierwotnie. Po tamtej stronie tego już nie będzie - sąd będziemy wydawać sami nad sobą, ale będzie to ten sam sąd, jaki byłby Jego. W pewnym sensie bezpieczniejsze jest to tłumaczenie, które przeważa, bo nie pozwala na łudzenie się, że ten "mój" osąd będzie niewłaściwy, ale ja nie mam wątpliwości, że ten sąd będzie właściwy. Czy więc powiem, sam się potępię, czy że zostanę potępiony, to skoro dla innych znakiem nie jestem, będę niestety w tej właśnie grupie, a nie w gronie zbawionych.

      Usuń
  5. Nie zasmucać Ducha Bożego - który to Apostoł pisze? Mniejsza o to, ważne jego przesłanie. Nie wolno tak o sobie mówić, ba- myśleć!
    To może być działanie złego..... Kiedyś przez wiele miesięcy dręczyła mnie myśl, że jestem do niczego, niegodna żeby przyjmować Pana Jezusa; bo ciągle te same grzechy, słabości, zaniedbania- słowem miałam siebie dość....
    Efekt był taki, że było mi coraz trudniej "dźwigać życie", aż w końcu z płaczem dobiegłam do konfesjonału...
    Jakie to cudowne, że Pan Bóg ma dla nas cierpliwość i kocha pomimo wszystko. A my "nieudolni słudzy jesteśmy" robimy co do nas należy a resztę zostawmy Jemu.
    Napisałeś mi kiedyś, że jestem chyba perfekcjonistką, nie wiem czy tak to ująłes, ale taki był sens. I wiesz, że "zapiekło i zaszczypało"....bo miałeś rację....cóż chciałoby się być idealnym:)
    Zresztą wszyscy jesteśmy powołani do świętości, a nie do samozadowolenia
    :)
    Róbmy co do nas należy, nagrodą jest już sama Wiara....
    Pozdrawiam. Zaglądam tu bo lubię czasem z kimś pozachwycać się Panem Bogiem. Poza tym piszesz ciekawie, zawsze coś tu znajduję:) K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszukałem (co w mojej bazie z tłumaczeniami trwa tylko chwilę) i znalazłem - Ef 4, 30-31: Nie zasmucajcie Ducha Świętego Boga, w którym zostaliście opieczętowani na dzień zbawienia.
      Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, rozdrażnienie, gniew, krzyk, bluźnierstwo i wszelkie zło.

      Jest więc to opis odwrotny do opisu pokoju, jakim jesteśmy napełnieni, gdy Duch mieszka w nas. Innymi słowy te słowa, to życzenia, by Duch nas nie opuszczał.
      I tu pewien paradoks - bo gdy piszę Niestety widać wyraźnie, że ja znakiem nie jestem..., to wydaje mi się, że w tych słowach wcale nie ma niepokoju - to jest jedynie zwykłe stwierdzenie faktu. Wczoraj gościliśmy koleżanki żony z liceum z mężami, z których jedna, gdy zdała do klasy maturalnej trafiła na mój obóz harcerski - wyraźnie była dumna z tego, że ja ją zapamiętałem. Dla wielu młodych ludzi byłem wówczas ważną osobą w ich życiu (choć sam byłem niewiele od nich starszy). Wtedy byłem dla innych znakiem - dziś nie jestem. Ale to po prostu taka zwykła kolej rzeczy - w każdym czasie trzeba starać się jak najlepiej wypełniać tę rolę, do jakiej Pan nas postawił. Zawsze najważniejsze staje się to tu i teraz. Nie musi to jednak oznaczać nieustannego wzrostu tych zadań - kiedyś byłem znakiem dla wielu młodych ludzi; dziś nie jestem już da nikogo. Ot, taka kolej rzeczy.

      Usuń
    2. Piszesz: "w tym stwierdzeniu nie ma niepokoju, tylko zwykłe stwierdzenie faktu...."
      ale jest to stwierdzenie subiektywne. Tak naprawdę nie wiesz na ile Twój wizerunek, osobowość, postawa są znakiem dla innych- nie możesz wiedzieć. I tu posłużę się Twoim własnym komentarzem sprzed kilku tygodni, który bardzo do mnie trafił. Chodziło o ograniczenie naszych zmysłów a co za tym idzie - poznania. Nie wiesz, bo wiedzieć nie możesz... Niewidzialne, nieodczuwalne - nie znaczy nie istniejące... Wtedy, jak byłeś bardzo młody oddziaływanie było bezpośrednie, teraz przez internet może być jeszcze bardziej komuś potrzebne, chociaż niekoniecznie Ci o tym powie :)
      Dobrze, że jesteś, pozdrawiam. K

      Usuń
    3. Tak, oczywiście - nie wiem, bo nie mogę wiedzieć. Widziałbym tylko wówczas, gdybym miał (mówiąc brzydko, ale za to precyzyjnie) jakiś feedback. Gdy go nie mam, nie wiem nic. Ale może sam fakt, że go nie mam, też coś mówi? Po prostu oswajam się z tym, że od dawna moje życie nie ma dla nikogo większego znaczenia. Bo po prostu nie ma. W dużej mierze jest to jednak mierzalne - jak choćby tu w internecie. Jedyną aktywną czytelniczką jesteś Ty (106 osłon). 25 odsłon posiada jakaś nieznana mi osoba (przychodziła to od 15 maja do 17 - nigdy wcześniej jej nie było). 23 ja. 22 Iga. 20 Basia. 16 Monika. 6 Izabela. A dalej już poniżej 5 odsłon. Siostra Marta np. ma tylko 3 odsłony - przyszła o 18:38, o 18:39 otworzyła tę notkę, a o 18:40 się wpisała i już więcej nie wróciła. Siostra z wielkiej życzliwości tu przyszła, ale sam blog jest jej do niczego nie potrzebny. I to jest po prostu stwierdzenie faktu. Nie brakuje ludzi, którzy się strasznie nadymają, przedstawiają się jako więksi, niż są w istocie - a ja po prostu chodzę po ziemi.
      Ale żeby nie było najmniejszych wątpliwości - nawet wtedy, gyd już tylko Ty będziesz tu przychodzić, to i tak z wielką radością będę pisał dla Ciebie :)

      Usuń
    4. Tak, oczywiście - nie wiem, bo nie mogę wiedzieć. Widziałbym tylko wówczas, gdybym miał (mówiąc brzydko, ale za to precyzyjnie) jakiś feedback. Gdy go nie mam, nie wiem nic. Ale może sam fakt, że go nie mam, też coś mówi? Po prostu oswajam się z tym, że od dawna moje życie nie ma dla nikogo większego znaczenia. Bo po prostu nie ma. W dużej mierze jest to jednak mierzalne - jak choćby tu w internecie. Jedyną aktywną czytelniczką jesteś Ty (106 osłon). 25 odsłon posiada jakaś nieznana mi osoba (przychodziła to od 15 maja do 17 - nigdy wcześniej jej nie było). 23 ja. 22 Iga. 20 Basia. 16 Monika. 6 Izabela. A dalej już poniżej 5 odsłon. Siostra Marta np. ma tylko 3 odsłony - przyszła o 18:38, o 18:39 otworzyła tę notkę, a o 18:40 się wpisała i już więcej nie wróciła. Siostra z wielkiej życzliwości tu przyszła, ale sam blog jest jej do niczego nie potrzebny. I to jest po prostu stwierdzenie faktu. Nie brakuje ludzi, którzy się strasznie nadymają, przedstawiają się jako więksi, niż są w istocie - a ja po prostu chodzę po ziemi.
      Ale żeby nie było najmniejszych wątpliwości - nawet wtedy, gyd już tylko Ty będziesz tu przychodzić, to i tak z wielką radością będę pisał dla Ciebie :)

      Usuń
  6. Troszkę mi przykro Leszku, że piszesz że Twój blog mi jest nie potrzebny. Tak nie jest. Nie zawsze mogę siedzieć przed komputerem, mam dużo obowiązków. U siebie też jestem rzadko . Ale nie będę Cię przekonywać. Dziś usiadłam bo musiałam odpisać na meile, i taką wiadomość dostałam. Szkoda , że tak słabo mnie oceniasz. Pozdrawiam
    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Siostro - czy ja słabo Siostrę oceniam? Wręcz przeciwnie - przecież jestem przekonany, że Siostra nie mając wcale czasu i nie odnajdując tu niczego dla siebie, jednak tu przychodzi - a to tylko po to, by mi zrobić przyjemność. Tak, jak napisałem, Siostra z wielkiej życzliwości tu przyszła... - tak to widzę. Gdzie tu słaba ocena Siostry?! - jeśli już coś źle oceniam, to przydatność swego bloga.

      Usuń
  7. Witam Leszku.Mnie też jest przykro,gdyż nie pisałam czesto bo zapalenie chwyciło mi tym razem prawą rękę,miałam potworne bóle a lekarze nie mogą się z tym uporać.Jednak czytam i pamiętam o Tobie.pozdr.monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, bardzo mi miło. Cieszę się z każdej osoby, która tu przychodzi i Ty niewątpliwie do nich należysz :) A przedstawiając tę statystykę nade wszystko pokazywałem, iż to jest mit, iż są jakieś osoby, które stale przychodzą, a się nie ujawniają. Ktoś, kto nawet wpadnie tylko na chwilę (tak, jak ta nieznana mi osoba, która przychodziła przez 3 dni), jest od razu w statystykach widoczna - ale nawet w takim przypadku widać, iż to jest jedynie chwilowe zauroczenie, które szybko mija. Moje pisanie nie powoduje jakiś przełomów w myśleniu o życiu wśród moich czytelników, których ja jedynie nie widzę, bo nie wszyscy się ujawniają.
      Czytelnikami wszystkich blogów (nie tylko tak małych, jak mój - ale nawet osób publicznych, jak Siostra Małgorzata) jest jedynie wąskie grono stałych czytelników. Mit o anonimowych czytelnikach, to tylko mit - nic więcej.

      Usuń
    2. Jeśli coś staram się robić,to zawsze mam świadomość że jestem tylko nośnikiem dobra,którego żródłem jest Bóg.Było już pisane tutaj że prawdziwa miłość od Niego pochodzi.Jeżeli zas chodzi o owoce to my ich teraz nie widzimy.Mnie tez czasem wydaje się że to co robię czasami nie ma sensu.Własnie ostatnio próbowałam coś robić i przesiliłam kręgosłup szyjny.W momencie kiedy przestałam byc potrzebna to juz ludzie się poodwracali.Jednak sie tym nie przejmuję.Czasem trzeba sobie zadać pytanie czyrobimy coś ze szczerej miłości do Boga,czy też po to aby nas doceniono i chwalono.Pamietaj też żę uznanie ludzkie trwa krótko a miłość Boga jest wierna i niezależnie od tego czy jesteśmy przydatni czy też nie.Bóg jest wierny i kocha nas zwłaszcza wtedy gdy jest żle.Ludzie zwykle pamiętają o nas jak odnosimy sukcesy i nam wychodzi.Jest to wyświechtane ale prawdziwych przyjaciól poznaje się w biedzie.monika

      Usuń
    3. Moniko, bardzo mądrze mówisz - jest dokładnie tak, jak piszesz. I mam nadzieję, że z mojego tonu wyraźnie widać, iż ja jedynie opisuję rzeczywistość, akceptując ją przy tym.

      Usuń
    4. Leszek patrzysz realnie na świat i siebie,ale nie oceniaj się tak surowo.Może na Twój blog przychodzi niewiele osób,ale czasem liczy się jakość a nie ilość.Jeśli ktoś chce być komercyjny na portalach to najlepiej założyć portal randkowy bo najwięcej sfiksowanych jest na poszukiwaniu żony lub męża he,he.To żart oczywiście.A jeśli chodzi o przyjażń ludzką to przytrafiają się tez miłe rzeczy .Jak parę miesięcy temu siedziałam załamana to nagle pojawiła się miła osóbka,która zaproponowała pomoc.I nieważne było dla niej to,że być może nie będę sie mogła odwzajemnic tym samym,zrobiła to bezinteresownie.Po niej pojawiły się kolejne osoby.Odzyskałam wiarę w ludzi.Trzeba znależć się naprawdę w trudnej sytuacji,żeby się okazało czy coś jest prawdziwe.Zwykle dla ludzi jesteśmy inwestycją.Materialną,uczuciową.Po prostu coś za coś.Jednak nie zawsze.I to cieszy.Głowa do góry i jak masz taka wewnętrzną potrzebę to pisz i nie myśl ile osób czyta.Był taki film "Lista Schindlera" i tam padł taki cytat :"Kto ratuje jedno życie,ratuje cały świat">monika

      Usuń
    5. Piękne! :) Pozdrawiam, Krystyna.

      Usuń
    6. również pozdrawiam.monika

      Usuń
  8. Ja bardzo przepraszam, że nie na temat, ale czy ktoś byłby w stanie w miarę przystępnie wytłumaczyć mi termin "alloiosis"?

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma nic na dzisiaj..... Pozdrawiam:) K.

    OdpowiedzUsuń