czwartek, 12 lutego 2009

Paradoksy

Czy to nie paradoks, że na bloga, na którym raczej już nic nie piszę, ciągle ludzie zaglądają, a na tego, na którym najbardziej mi zależy (myślę tu o Świadkach Bożego miłosierdzia) - do chwili, gdy zacząłem pisać tę notkę, jeszcze nikt nie zajrzał?! W sumie jest tak, że ja częściej bywam u innych, niż ci inni zaglądają do mnie. Wygląda na to, że się innym tylko narzucam. Dziś zresztą odczułem to całkiem dosłownie, gdy zajrzałem do kogoś, u kogo wcześniej się wpisałem i zobaczyłem, że ta osoba wszystkim odpowiedziała, a mój wpis usunęła (był w czerwonej ramce, a po odświeżeniu strony nie było go wcale). Obiecuję, że ograniczę swoje bywanie, by inni nie musieli uciekać się do takich sposobów wypraszania mnie ze swoich blogów.


A czy to nie paradoks, że wtedy, gdy najbardziej były mi potrzebne pieniądze, akurat ktoś w księgowości zapomniał o przelewie dla mnie (inni pieniądze dostali, tylko ja nie)? Ten miesiąc był dla mnie kiepski – nawet nie rozliczyłem się z Urzędem Skarbowym za miniony rok (mam w końcu czas do kwietnia), a i tak zabrakło mi pieniędzy. Dzisiaj chodził ksiądz po kolędzie, a ja nie miałem z czego przygotować koperty. W zeszłym roku też nie miałem z czego, ale od razu mogłem zrobić przelew; dziś nie miałem z czego.


A czy to nie paradoks, że choć przed rokiem żona zabrała dzieci na zakupy, a tym razem zabrała tylko syna, to i tak córka czekając na księdza zasnęła tak głęboko, że gdy ksiądz przyszedł, nie mogłem jej dobudzić?


 


 


 


PS: Widzę, że jakieś problemy ma countomat – są dwa wpisy Teresy. Countomat ze wszystkich moich blogów pokazuje, że odwiedzany byłem tylko na tym blogu (choć rzadko, ale zawsze).


 


 


28 komentarzy:

  1. Mnie tez san znajomi tego typu paradoksy.Trzymaj sie

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Agata - co uciekła z doliny tęczy14 lutego 2009 12:09

    nie wiem co powiedzieć więc zostawię ciepły uśmiech :) )) u mnie zawsze jesteś mile widzianym gościem

    OdpowiedzUsuń
  3. Leszku – paradoksy paradoksami, a życie życiem. Staram się zaglądać na blogi wszystkich moich znajomych, ale nie zawsze mam nastrój wpisywać komentarze. Jestem już zmęczona pisaniem bloga i blogowaniem. Ktoś zadeklarował mi pomoc w pisaniu bloga byle bym tylko nie rezygnowała, ale nie dotrzymał słowa. Pewnie wypadło mu coś ważniejszego. Późno ksiądz po kolędzie u Was bywa. Nas zaszczycił wizytą zaraz po Świętach Bożego Narodzenia. U nas po kolędzie ksiądz nie bierze koperty, więc nie mam z tym problemu, ale mam ten luksus że w razie trudności finansowych zawsze mam gdzie pożyczyć. Nie przejmuj się jutro będzie lepiej – paradoksy miną; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. V piatek bylam na blogu „Swiadkowie ..” dwukrotne, zachodzilam z institutu i z domu. licnik na tym blogu pokazywal tylko jednego goscia…

    OdpowiedzUsuń
  5. Leszku Kochany -a już myślałam, że źle się czujesz bo tak dawno nie narzekałeś (żartuję :) :) :) Była taka kolęda, że nic nie daliśmy księdzu bo nie było z czego. I był taki dzień, że brat przyszedł pożyczyć pieniądze a ja nie miałam… i byłam głodna (nie mogła w kółko jeść tego samego co było… Coś jak Izraelici, którym zbrzydła manna. No ale była manna -a u mnie był makaron…i makaron… i ziemniaki…i… :) I to wszystko minęło. Już jest dobrze, są nowe kłopoty zupełnie inne…życie jest piękne.Uduszam Cię*** Uśmiechnij się :) :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam się :) (choć nieco chorowicie)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi miło – a więc będę u Ciebie bywał.

    OdpowiedzUsuń
  8. No wiesz – Twoje blogi są innym potrzebne, moje nie:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziś z kolei countomat nie pokazuje odwiedzin na tym blogu, więc nie mogę porównać. W każdym razie wczoraj na Świadkach było 7 osób, a dziś już 6 (mówię o osobach, a nie o odsłonach).

    OdpowiedzUsuń
  10. Tu nie chodzi o narzekanie. Wygląda jednak, że to był błąd, że przestałem tu pisać – „Świadkowie…” nie trafili w oczekiwania większości moich czytelników. A szkoda, bo uważam, że świadectwo Anny jest bardzo ważny świadectwem.A pieniędzmi się nie przejmuję – to tylko było głupio, że ksiądz przyszedł, a tu zamiast całej rodziny byłem tylko ja i na dodatek nie mogłem dać pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Te blogi są inne i mają różny charakter mimo wszystko. Poza tym ludzie przyzwyczajają się szybko i lubią wracać tam gdzie byli A ja zarówno tutaj jak i tam lubię od czasu do czasu zaglądać

    OdpowiedzUsuń
  12. Wtedy, gdy założyłem „Świadków..”, zostałem zaatakowany, że za dużo piszę i nie da się bywać i tu i tu; uznałem, że lepiej, by ludzie bywali tam, niż tu. Tymczasem masz rację – te blogi są różne i to praktycznie zamknięcie tego bloga nie przełożyło się na większe odwiedziny tam. Znowu odżył countomat i teraz pokazuje, że na „Swiadków..” weszło 6 osób, a tu 26.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wniosek z tego taki, że czasem nie warto słychać wszystkich głosów, które do nas docierają…wszystkim dogodzić się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  14. Leszku >> No wiesz – Twoje blogi są innym potrzebne, moje nie:( no wiesz, jak śmiesz twierdzić, że moje blogi są innym potrzebne a Twoje nie – to bzdura [przepraszam, ale taka jest prawda] . Po ludzku oceniasz tą potrzebność. Czyń swoją powinność i nie oglądaj się na innych. Wcale nie wychodzi mi to lepiej niż Tobie, bierzesz pod uwagę nic nie warte symptomy. Jesteś mi potrzebny na moim blogu i go współtworzysz, zatem to nasz wspólny sukces potrzebności; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak -chyba ludzie przyzwyczaili się do tego blogu. Ja przez niego wchodzę na Świadków. A wiesz -jak byłeś sam z księdzem to mogłeś przynajmniej sobie spokojnie z nim pogadać -wszystko ma dobre strony -prawda? :) U nas można dać pieniądze księdzu albo daje się na tacę w kościele. A jak nie masz to nie dajesz nigdzie i właściwie to nikt o tym nie wie.To jest dobre, dyskretne rozwiązanie dla rodzin w trudnej sytuacji materialnej -tak myślę.Ja wiem Leszku, że pieniądze nie są dla Ciebie najważniejsze. One są potrzebne ale nie są najważniejsze -też się z Tobą zgadzam. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tu wręcz to była tylko trudność przejściowa – tak jak napisałem w notce, ktoś w księgowości o mnie zapomniał i nie zrobił przelewu. Już dawno tyle nie zarobiłem, ale tych pieniędzy nie miałem.

    OdpowiedzUsuń
  17. To nie jest bzdura, lecz prawda. Co nie zmienia faktu, że te kilka osób wystarczy, by było dla kogo prowadzić Świadków – no i przecież cały czas prowadzę i ani przez moment nie myślałem o tym, by ich zamknąć. Natomiast kompletną bzdurą jest przypisywanie mnie jakiegoś udziału w powodzeniu Twoich blogów. Czasami prosiłaś mnie o pomoc, ale Ty sama lepiej sobie radziłaś, niż ja.

    OdpowiedzUsuń
  18. barbara2212@poczta.onet.pl17 lutego 2009 07:27

    Leszku >. Czasami prosiłaś mnie o pomoc,> ale Ty sama lepiej sobie radziłaś, niż ja.Akurat – radzę sobie lepiej – marzenie ściętej głowy. Jakby nie komentarze moich Gości to bym „psinco” sobie poradziła. Naprawdę nosiłam się z zamiarem zaniechaniem pisania bloga, ale Bóg podsunął mi osobę, która zadeklarowała współpracę i pomoc. Nie byle jaki to pomocnik. Dla mnie to znak, że blog powinien istnieć. Myślę, że w tej sytuacji mogę także nadal liczyć na Ciebie; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Czyżby Moherek zadeklarował Ci swoją pomoc? Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  20. Leszku -tak sobie myślałam, że chciałabym pomóc Basi prowadzić blog Ewy (to było wtedy gdy chciała go zlikwidować). Ale jak robiłam rachunek sumienia z wykorzystanego czasu to zobaczyłam, ze nie bardzo mogę się tego podjąć bo moje podstawowe obowiązki by ucierpiały. Musiałabym też odmówić pomocy tym, którzy do mnie po nią przychodzą. Ale widzę, że Pan Bóg dał Basi Roberta i razem świetnie sobie radzą.Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. A, to teraz wszystko jasne :)

    OdpowiedzUsuń
  22. No widzisz – dopiero jak Tobie Moherek objaśnił to „wszystko stało się jasne”; to dowód, że ja jestem niekomunikatywna :) :) :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Leszku, jeżeli to mnie posądzasz o tak straszliwą „zbrodnię” jakobym wszystkim odpisała, a Twój wpis usunęła, to wiedz, że ja nie miałam z tym nic wspólnego – system musiał po prostu nie zarejestrować Twego komentarza za pierwszym razem, bo w ogóle go nie było. Zdarza mi się to czasem przy okazji bytności na różnych blogach, Twego nie wyłączając.

    OdpowiedzUsuń
  24. To nie Twój blog – tamta notka dotyczyła zniechęcenia, a ja napisałem, że mając taką muszelkę, jaka była na ilustracji, zniechęcenie musi przeminąć. Wyraźnie tym wpisem tylko rozdrażniłem autorkę bloga:(

    OdpowiedzUsuń
  25. anna_kordalewska23 lutego 2009 20:11

    To dobrze, bo już myślałam, że Ci chodzi o yę sytuację z wczoraj, kiedy po powrocie z działki zorientowałeś się, że Twój wpis wycięło…Idąc za Twoją radą, staram się odpisywać wszystkim, chyba że…kompletnie nic mi nie przychodzi do głowy. A co do tamtej Autorki to myślę, że czasem trudno przewidzieć, jaka będzie czyjaś reakcja na nasz komentarz – pewien ateista , np. czuje się urażony wszystkim, cokolwiek napiszę – tak że zaczęłam w końcu na wszystko odpowiadać tylko „dziękuję za Twój cenny komentarz” – co zresztą też może być uznane za pewną subtelną formę wypraszania z bloga. :) Ale najważniejsze, żebyśmy my sami działali w dobrej intencji – bo Bóg mi świadkiem, że NIGDY nie chciałam go obrazić, mimo że on się tego wszędzie dopatruje. Co się tyczy blogów, to rozumiem, że tamten jest bliższy Twemu sercu, ale Czytelnicy (mnie nie wyłączając!) widocznie wolą ten, na którym, jak sam piszesz, więcej jest Ciebie samego. No i co na to poradzisz? Vox populi, vox Dei!

    OdpowiedzUsuń
  26. anna_kordalewska23 lutego 2009 20:11

    To dobrze, bo już myślałam, że Ci chodzi o yę sytuację z wczoraj, kiedy po powrocie z działki zorientowałeś się, że Twój wpis wycięło…Idąc za Twoją radą, staram się odpisywać wszystkim, chyba że…kompletnie nic mi nie przychodzi do głowy. A co do tamtej Autorki to myślę, że czasem trudno przewidzieć, jaka będzie czyjaś reakcja na nasz komentarz – pewien ateista , np. czuje się urażony wszystkim, cokolwiek napiszę – tak że zaczęłam w końcu na wszystko odpowiadać tylko „dziękuję za Twój cenny komentarz” – co zresztą też może być uznane za pewną subtelną formę wypraszania z bloga. :) Ale najważniejsze, żebyśmy my sami działali w dobrej intencji – bo Bóg mi świadkiem, że NIGDY nie chciałam go obrazić, mimo że on się tego wszędzie dopatruje. Co się tyczy blogów, to rozumiem, że tamten jest bliższy Twemu sercu, ale Czytelnicy (mnie nie wyłączając!) widocznie wolą ten, na którym, jak sam piszesz, więcej jest Ciebie samego. No i co na to poradzisz? Vox populi, vox Dei!

    OdpowiedzUsuń
  27. „Świadkowie” wydają mi się po prostu znacznie ważniejsi, bo jakie znaczenie ma to, co napisałem w tej notce, czy w następnej..

    OdpowiedzUsuń