To jest jeden z największych paradoksów naszego życia, że wolność, która została nam dana po to, byśmy mogli nauczyć się kochać, możemy wykorzystać do tego, by ulec zniewoleniu.
Witaj! Jakoś mi się tak trafiło do Ciebie. A skoro już jestem, to i ślad po sobie pozostawię. W ostatniej Twej notce przeczytałam o wolności, miłości i zniewoleniu… Czym jest wolność i o jaką chodzi? Czy o tę, w której poznajemy samego siebie, w której kierujemy się sercem? Bo jeżeli miłość – to serce, choć tak naprawdę wszystko odbywa się w mózgu człowieka. Według mojego widzi mi się, każdy wolny i nie wolny człowiek ma prawo do miłości, ale szkoda, że nie ma obowiązku kochać np. tej osoby, która jak na złość, kocha go ze wszystkich sił i myśli swoich. Najczęściej dzieje się tak między dwojgiem ludzi, z których jedno kocha ponad życie, a drugie wykorzystując to, poddaje człowieka zniewoleniu. Oczywiście, że tak nie powinno być! Wszyscy zasługujemy na piękną i szczęśliwą miłość. Ale miłość ma wiele odmian i mówi się, że jest dobra i zła. Ta dobra, krzywdy nie uczyni, ale ta zła doprowadza nieraz do tragedii. Kilka miesięcy temu poznałam młodą kobietę, która tak nieszczęśliwie kochała, że o mało nie popełniła samobójstwa. Znałam też chłopaka, który dla miłości (zniewolonej), za którymś z kolei razem, skoczył z dachu budynku i już nie można było go uratować. Mnóstwo jest przykładów takiej miłości. Co więc robić, by do zniewolenia, a tym samym do cierpienia, a nawet tragedii nie dochodziło? Ja nie wiem. Myślę, że i Ty Leszku nie znajdziesz na to rady, ani nikt tu na ziemi. Pozdrawiam serdecznie!
Nie ma dobrej i złej miłości – miłość jest TYLKO dobra. To, co jest złe, nie jest miłością, choć czasami udaje, że nią jest. Tyle najkrócej. Za to gorąco zachęcam do lektury mojego starego bloga (link obok) – są to autentyczne listy, które stanowią jedną całość.
Ta wolność, której wg Ciebie nie ma, pozwali Ci choćby posiadać takie zdanie i publicznie je wyrazić. Mnie zaś pozwala uważać, że każdy jest wolny i jeśli ktoś tę wolność traci, to tylko na swoje własne życzenie. Tobie ta wolność, której wg Ciebie nie ma, pozwoli teraz podjąć polemikę, lub przeciwnie – uznać, że szkoda na nią czasu, bo i tak niczego nie rozumiem…
Smutne, ale niestety prawdziwe… A najgorsze jest to że przykładów nie trzeba szukać daleko… Ja je widzę w sobie… I pewnie każdy, jeśli o tym pomyśli ma podobne odczucia…:(
Hej Leszku :) do odnośnie twojego komentarza na moim blogu, niestety nie dzisiaj, a dopiero za dwa dni, czyli w srodę, no ale jakim cudem ty o Tym wiesz??
Ja mówię o tej miłości nieodwzajemnionej, nieszczęśliwej, a przecież takowa istnieje. Czy taka miłość jest dobra? Ten młody chłopak by żył, gdy nie kochał ponad wszystko i bez wzajemności. Owszem, w ogólnym rozumieniu miłość jest dobra i piękna, i człowiek jest szcześliwy, gdy kocha. Ale… no właśnie! Nie chcę już rozprzestrzeniać się na tym „ale”. Oczywiście, że zajrzę na Twojego bloga. :-)))
Wśród „Listów..” jest jeden w całości poświęcony właśnie miłości nieodwzajemnionej – taka miłość również jest dla dobra tego, który kocha; ba – jest także dla dobra tej osoby, która nie kocha. Nie ma miłości złej – to jest po prostu niemożliwe. Natomiast istotne jest pytanie, czy my potrafimy właściwie skorzystać z zadanej nam lekcji, czy przechodzimy do następnej klasy, czy też wiecznie musimy repetować, bo nie chcemy się uczyć?
Miłość… Zawsze kojarzyła mi się z pewnego rodzaju słodką klatką, zniewoleniem (właśnie takim pozytywnym). Wolność w miłości zwykle bywa źle pojmowana, stąd tak zwane wolne związki. Wolne, czyli żadne to związki. Więc jak ma się wolność do miłości?
Miłość jest możliwa tylko w wolności. Po pierwsze dlatego, że skoro miłość jest DAREM z siebie, to nade wszystko muszą zaistnieć warunki, by mojej dawanie było darem. Jeśli ktoś na mnie napadnie i zabierze mi wszystko, co tylko mam, to to nie jest dar, a grabież; jeśli daję siebie, bo jestem do tego zmuszony, to to nie jest dar, a wymuszenie – jestem przez kogoś ograbiony z siebie – to nie jest dar.A więc to ja muszę decydować o tym, że daję, jeśli chcę to dawanie nazwać darem. Po drugie dlatego, ze jesli moja miłość zacznie dorastać w warunkach wymuszenia, zniewolenia, to nigdy nie dojrzeje – ja nigdy nie nauczę się dawać, nie odkryję przyjemności dawania. Dwa różne aspekty, ale oba nierozłącznie związane z wolnością. A jest i trzeci – jeśli ja ograniczam wolność tej osoby, którą kocham to pomijając już, czy w ogóle można to nazwać miłością, to uniemożliwiam dojrzewanie miłości tej osoby, o której mówię, że ją kocham.
No dobrze – przyjmijmy, że kropla wolności nie jest wolnością. Ale w takim razie rodzi się pytanie, ile kropel wolności staje sie wolnością? W czym tkwi ta różnica między wolnością, a brakiem wolności?
Mówisz „Najczęściej nie chcemy nie z lenistwa, a z egoizmu” – wg Ciebie to jest przyczyna, dla której wiecznie repetujemy tę samą klasę. Wydaje mi się, że to jest pytanie o to, co jest przyczyną, a co skutkiem. Czy nie chcemy, bo jesteśmy egoistami, czy też ciągle jesteśmy egoistami, bo nie chcemy uczyć się kochać?
Posłuchajmy, co nam odpowie Angelika, ale podejrzewam, że odpowie, że odpowiedzialność, to rodzaj autocenzury; brak odpowiedzialności, to swawola (tak, jak napisała to Angelika), a odpowiedzialność, ograniczając swobodę, sprawia, że nie jesteśmy wolni. Czy dobrze zrozumiałem? Jeśli dobrze, to mam jednak pytanie, dlaczego fakt, że sami możemy podejmować decyzje i sami możemy je ograniczać, nie jest warunkiem dostatecznym do tego, by powiedzieć, że jesteśmy wolni? Czego w tym obrazie brakuje, byś mogła uznać, że wolność istnieje?
Serdeczności.Nas często oplatają złe sieci słabości, grzechów , smutków i dobre świętych obowiązków . Tak się czasem w nie uwikłamy, że nie potrafimy usłyszeć głosu Pana Jezusa i pójść za Nim . Najczęściej jesteśmy posłuszni pod przymusem ,tymczasem ci, którzy poszli za Jezusem byli posłuszni dlatego , że byli wolni.
Wolność. .prawdziwa wolność…to zgoda z własnym sumieniem,to poczucie,że robisz ze swym życiem, to czego tak naprawdę pragniesz, idąc za głosem serca …Ja niestety ją przegrałam.
Mialam nieraz „przegrane’, ale dzieki temy ‚pregraniu’ mogla pozniej wsztac sama, pomoch blizkim czyje ‚przegranie’ zdawalo sie gorszym.Bog czasem, pozwalia przezyc bardzo bolesne doswiadczenie, ale Woli nie zabiera. I powtorne szansy tez daje
…tak Leszek…….to paradoks……..ale jesteśmy słabi……..ulegamy…złu….i rózne są tego przyczyny……..czasem nie widzi sie konsekwencji……….w co sie najpierw łatwo wchodzi…….później trudno z tego wyjść…….o zniewolenie……..nie jest trudno……zły nie śpi!….pozdrawiam Cie serdecznie….WIELE DOBRA W NOWYM ROKU!!!..bartek
OK. Leszku, porozmawiamy jak tylko znajdę więcej czasu siedzenie przy komputerze. Dzisiaj pozwoliłam sobie na siedzenie do czwartej, ale jest już po i uciekam do łóżka. Zapewniam, że wrócę i porozmawiamy. Pozdrawiam i miłego weekendu. :-)))
No to będę czekał – z tym, że wszystkie weekendy pracowicie spędzam na działce na tynkowaniu domu; dostęp do internetu mam dopiero po powrocie do domu.
Ja trzy godziny temu wróciłam z chrzcin i znowu zarywam noc. A że nie czuję zmęczenia i senności, to wejdę jeszcze w komentarze pod Twoją najnowszą notką. :-)))
Wolności przez duże „W” moim zdaniem nie osiągniemy nigdy. Wolność przez duze „W” to wolność sama w sobie…pewnien ideał, do którego dąży dusza. Tak to widzę na dzień dzisiejszy…ale widze tak być może dlatego, że jestem spętana własnymi kajdanami, i tak w życiu bywa.
Czyli rozumiem, że wolność przez duże „W” będzie dopiero wówczas, gdy wybierając coś, będę miał absolutną pewność, że wybieram dobro; póki tej pewności nie mam (bo aczkolwiek wybieram coś, to jednak wybieram tylko dlatego, że uważam, że tak powinienem wybrać, a nie dlatego, że widzę owe dobro; lub też wybieram coś, o czym wiem, że dobrem nie jest, a jednak wybieram, bo to lubię..), to będzie jedynie kropelka wolności, a nie „Wolność”. Czy dobrze zrozumiałem?
Witaj! Jakoś mi się tak trafiło do Ciebie. A skoro już jestem, to i ślad po sobie pozostawię. W ostatniej Twej notce przeczytałam o wolności, miłości i zniewoleniu… Czym jest wolność i o jaką chodzi? Czy o tę, w której poznajemy samego siebie, w której kierujemy się sercem? Bo jeżeli miłość – to serce, choć tak naprawdę wszystko odbywa się w mózgu człowieka. Według mojego widzi mi się, każdy wolny i nie wolny człowiek ma prawo do miłości, ale szkoda, że nie ma obowiązku kochać np. tej osoby, która jak na złość, kocha go ze wszystkich sił i myśli swoich. Najczęściej dzieje się tak między dwojgiem ludzi, z których jedno kocha ponad życie, a drugie wykorzystując to, poddaje człowieka zniewoleniu. Oczywiście, że tak nie powinno być! Wszyscy zasługujemy na piękną i szczęśliwą miłość. Ale miłość ma wiele odmian i mówi się, że jest dobra i zła. Ta dobra, krzywdy nie uczyni, ale ta zła doprowadza nieraz do tragedii. Kilka miesięcy temu poznałam młodą kobietę, która tak nieszczęśliwie kochała, że o mało nie popełniła samobójstwa. Znałam też chłopaka, który dla miłości (zniewolonej), za którymś z kolei razem, skoczył z dachu budynku i już nie można było go uratować. Mnóstwo jest przykładów takiej miłości. Co więc robić, by do zniewolenia, a tym samym do cierpienia, a nawet tragedii nie dochodziło? Ja nie wiem. Myślę, że i Ty Leszku nie znajdziesz na to rady, ani nikt tu na ziemi. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda, Leszku… Dał nam wolność… A my czasem ją tak beznadziejnie wykorzystujemy…
OdpowiedzUsuńto co my zwyklismy nazywać wolnością jest niczym innym jak swawolą. Wolności nie ma.
OdpowiedzUsuńNie ma dobrej i złej miłości – miłość jest TYLKO dobra. To, co jest złe, nie jest miłością, choć czasami udaje, że nią jest. Tyle najkrócej. Za to gorąco zachęcam do lektury mojego starego bloga (link obok) – są to autentyczne listy, które stanowią jedną całość.
OdpowiedzUsuńTa wolność, której wg Ciebie nie ma, pozwali Ci choćby posiadać takie zdanie i publicznie je wyrazić. Mnie zaś pozwala uważać, że każdy jest wolny i jeśli ktoś tę wolność traci, to tylko na swoje własne życzenie. Tobie ta wolność, której wg Ciebie nie ma, pozwoli teraz podjąć polemikę, lub przeciwnie – uznać, że szkoda na nią czasu, bo i tak niczego nie rozumiem…
OdpowiedzUsuńSmutne, ale niestety prawdziwe… A najgorsze jest to że przykładów nie trzeba szukać daleko… Ja je widzę w sobie… I pewnie każdy, jeśli o tym pomyśli ma podobne odczucia…:(
OdpowiedzUsuńOj, prawda to, prawda:(
OdpowiedzUsuńale ludzie chyba lubią być w zniewoleniu (oczywiście tym pozytywnym) bo jakoś łatwiej się żyje…
OdpowiedzUsuńA ja nie znam pozytywnego zniewolenia – jakoś nie potrafię sobie czegoś takiego wyobrazić. Co miałaś na myśli?
OdpowiedzUsuńHej Leszku :) do odnośnie twojego komentarza na moim blogu, niestety nie dzisiaj, a dopiero za dwa dni, czyli w srodę, no ale jakim cudem ty o Tym wiesz??
OdpowiedzUsuńA kto Ci składał życzenia przed rokiem? Nie pamiętałem tylko czy 7-go, czy 9-go, a nie miałem już gdzie sprawdzić. Pojutrze przyjdę jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńJa mówię o tej miłości nieodwzajemnionej, nieszczęśliwej, a przecież takowa istnieje. Czy taka miłość jest dobra? Ten młody chłopak by żył, gdy nie kochał ponad wszystko i bez wzajemności. Owszem, w ogólnym rozumieniu miłość jest dobra i piękna, i człowiek jest szcześliwy, gdy kocha. Ale… no właśnie! Nie chcę już rozprzestrzeniać się na tym „ale”. Oczywiście, że zajrzę na Twojego bloga. :-)))
OdpowiedzUsuńWśród „Listów..” jest jeden w całości poświęcony właśnie miłości nieodwzajemnionej – taka miłość również jest dla dobra tego, który kocha; ba – jest także dla dobra tej osoby, która nie kocha. Nie ma miłości złej – to jest po prostu niemożliwe. Natomiast istotne jest pytanie, czy my potrafimy właściwie skorzystać z zadanej nam lekcji, czy przechodzimy do następnej klasy, czy też wiecznie musimy repetować, bo nie chcemy się uczyć?
OdpowiedzUsuńMiłość… Zawsze kojarzyła mi się z pewnego rodzaju słodką klatką, zniewoleniem (właśnie takim pozytywnym). Wolność w miłości zwykle bywa źle pojmowana, stąd tak zwane wolne związki. Wolne, czyli żadne to związki. Więc jak ma się wolność do miłości?
OdpowiedzUsuńMiłość jest możliwa tylko w wolności. Po pierwsze dlatego, że skoro miłość jest DAREM z siebie, to nade wszystko muszą zaistnieć warunki, by mojej dawanie było darem. Jeśli ktoś na mnie napadnie i zabierze mi wszystko, co tylko mam, to to nie jest dar, a grabież; jeśli daję siebie, bo jestem do tego zmuszony, to to nie jest dar, a wymuszenie – jestem przez kogoś ograbiony z siebie – to nie jest dar.A więc to ja muszę decydować o tym, że daję, jeśli chcę to dawanie nazwać darem. Po drugie dlatego, ze jesli moja miłość zacznie dorastać w warunkach wymuszenia, zniewolenia, to nigdy nie dojrzeje – ja nigdy nie nauczę się dawać, nie odkryję przyjemności dawania. Dwa różne aspekty, ale oba nierozłącznie związane z wolnością. A jest i trzeci – jeśli ja ograniczam wolność tej osoby, którą kocham to pomijając już, czy w ogóle można to nazwać miłością, to uniemożliwiam dojrzewanie miłości tej osoby, o której mówię, że ją kocham.
OdpowiedzUsuńwyrażanie własnego zdania to tylko kropla Wolności. Człowiek nie jest tak naprawdę wolny.
OdpowiedzUsuńNo dobrze – przyjmijmy, że kropla wolności nie jest wolnością. Ale w takim razie rodzi się pytanie, ile kropel wolności staje sie wolnością? W czym tkwi ta różnica między wolnością, a brakiem wolności?
OdpowiedzUsuńNajczesczej nie chcemy nie z lenstwa z egoizma
OdpowiedzUsuńwolnosc to swoboda decyzii oraz odpowiedzialnosc. Czy zawze czlowiek chce tej odpowiedzialnosci?
OdpowiedzUsuńMówisz „Najczęściej nie chcemy nie z lenistwa, a z egoizmu” – wg Ciebie to jest przyczyna, dla której wiecznie repetujemy tę samą klasę. Wydaje mi się, że to jest pytanie o to, co jest przyczyną, a co skutkiem. Czy nie chcemy, bo jesteśmy egoistami, czy też ciągle jesteśmy egoistami, bo nie chcemy uczyć się kochać?
OdpowiedzUsuńPosłuchajmy, co nam odpowie Angelika, ale podejrzewam, że odpowie, że odpowiedzialność, to rodzaj autocenzury; brak odpowiedzialności, to swawola (tak, jak napisała to Angelika), a odpowiedzialność, ograniczając swobodę, sprawia, że nie jesteśmy wolni. Czy dobrze zrozumiałem? Jeśli dobrze, to mam jednak pytanie, dlaczego fakt, że sami możemy podejmować decyzje i sami możemy je ograniczać, nie jest warunkiem dostatecznym do tego, by powiedzieć, że jesteśmy wolni? Czego w tym obrazie brakuje, byś mogła uznać, że wolność istnieje?
OdpowiedzUsuńAle widocznie jest potrzebna aby móc kochać prawdziwie skoro Pan Bóg chce abyśmy w niej żyli :) Pozdrawiam.//toczytalem.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńWięcej powiem – nie tylko potrzebna, ale wręcz konieczna! Dojrzała miłość jest możliwa tylko w wolności.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.Nas często oplatają złe sieci słabości, grzechów , smutków i dobre świętych obowiązków . Tak się czasem w nie uwikłamy, że nie potrafimy usłyszeć głosu Pana Jezusa i pójść za Nim . Najczęściej jesteśmy posłuszni pod przymusem ,tymczasem ci, którzy poszli za Jezusem byli posłuszni dlatego , że byli wolni.
OdpowiedzUsuń„Ci, którzy poszli za Jezusem byli posłuszni dlatego , że byli wolni.” – piękne zdanie!
OdpowiedzUsuńWolność. .prawdziwa wolność…to zgoda z własnym sumieniem,to poczucie,że robisz ze swym życiem, to czego tak naprawdę pragniesz, idąc za głosem serca …Ja niestety ją przegrałam.
OdpowiedzUsuńNie gadaj głupot, że przegrałaś – Twoje życie się zaczyna! Ty dopiero wybierasz swoją drogę!
OdpowiedzUsuńMialam nieraz „przegrane’, ale dzieki temy ‚pregraniu’ mogla pozniej wsztac sama, pomoch blizkim czyje ‚przegranie’ zdawalo sie gorszym.Bog czasem, pozwalia przezyc bardzo bolesne doswiadczenie, ale Woli nie zabiera. I powtorne szansy tez daje
OdpowiedzUsuńA prawidlowe „Wykorzystanie” (brakuje mnie, cudzozemce slow) Woli jest miara naszej dojzalosci
OdpowiedzUsuń…tak Leszek…….to paradoks……..ale jesteśmy słabi……..ulegamy…złu….i rózne są tego przyczyny……..czasem nie widzi sie konsekwencji……….w co sie najpierw łatwo wchodzi…….później trudno z tego wyjść…….o zniewolenie……..nie jest trudno……zły nie śpi!….pozdrawiam Cie serdecznie….WIELE DOBRA W NOWYM ROKU!!!..bartek
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło znowu powitać Ciebie na moim blogu. Dzięki za życzenia.
OdpowiedzUsuńOK. Leszku, porozmawiamy jak tylko znajdę więcej czasu siedzenie przy komputerze. Dzisiaj pozwoliłam sobie na siedzenie do czwartej, ale jest już po i uciekam do łóżka. Zapewniam, że wrócę i porozmawiamy. Pozdrawiam i miłego weekendu. :-)))
OdpowiedzUsuńNo to będę czekał – z tym, że wszystkie weekendy pracowicie spędzam na działce na tynkowaniu domu; dostęp do internetu mam dopiero po powrocie do domu.
OdpowiedzUsuńJa trzy godziny temu wróciłam z chrzcin i znowu zarywam noc. A że nie czuję zmęczenia i senności, to wejdę jeszcze w komentarze pod Twoją najnowszą notką. :-)))
OdpowiedzUsuńWolności przez duże „W” moim zdaniem nie osiągniemy nigdy. Wolność przez duze „W” to wolność sama w sobie…pewnien ideał, do którego dąży dusza. Tak to widzę na dzień dzisiejszy…ale widze tak być może dlatego, że jestem spętana własnymi kajdanami, i tak w życiu bywa.
OdpowiedzUsuńCzyli rozumiem, że wolność przez duże „W” będzie dopiero wówczas, gdy wybierając coś, będę miał absolutną pewność, że wybieram dobro; póki tej pewności nie mam (bo aczkolwiek wybieram coś, to jednak wybieram tylko dlatego, że uważam, że tak powinienem wybrać, a nie dlatego, że widzę owe dobro; lub też wybieram coś, o czym wiem, że dobrem nie jest, a jednak wybieram, bo to lubię..), to będzie jedynie kropelka wolności, a nie „Wolność”. Czy dobrze zrozumiałem?
OdpowiedzUsuńcoś w tym stylu.
OdpowiedzUsuń