sobota, 9 października 2010

Nam się należy..

11 Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. 12 Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka 13 i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» 14 Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. 15 Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, 16 upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. 17 Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? 18 Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». 19 Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła». (Łk 17)

Jakże często uważamy, że wszystko nam się należy. Gdy przychodzą jakieś trudne sytuacje w życiu, czujemy się tym pokrzywdzeni – przecież na to nie zasłużyliśmy!
Gdy więc to przeminie, choćby w sposób cudowny, jak w przypadku tych trędowatych, to wcale nie myślimy o tym, by za to dziękować – przecież to nam się należało!
Z tych dziesięciu wrócił tylko Samarytanin, bo on, przedstawiciel narodu pogardzanego przez Żydów, wcale nie uważał, by to uzdrowienie mu się należało..

46 komentarzy:

  1. Dawniej myślałam, że jeśli spotyka mnie nieszczęście to dlatego, że z powodu mojej nędzy właśnie mi się należy. Potem zrozumiałam, że u podstaw takiego myślenia leży przekonanie, ze Bóg mnie karze w ten sposób za moje grzechy. Potem zrozumiałam, że wyobrażenie karzącego Boga jest blisko myślenia, ze Bóg się mści…i wreszcie na koniec dotarło do mnie, że Bóg nie karze, nie mści się tylko wykorzystuje wszelkie możliwe środki by mi pomóc bo mnie Kocha.Czasem człowiek jest tępy niesamowicie…

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że jako katolicy także czasami uważamy, że przez samą przynależność do kościoła coś się nam należy. Czujemy się przez to lepsi i jakby o jeden stopień bliżej Boga. No cóż – myślenie ludzkie, a więc także moje, bywa bardzo ograniczone;

    OdpowiedzUsuń
  3. to, że „tępy” -to o mnie, coby nie było wątpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tępy:( (żeby tak można było go na jakiejś osełce naostrzyć)

    OdpowiedzUsuń
  5. To że „tępy”, to o mnie – żeby nie było wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest właśnie bolesne, że nam się wydaje, że wszystko nam się należy. Jeżeli tylko w czymś nie jesteśmy wysłuchani od razu wielkie „larum” Pana Boga nie ma. Bo nasz koncert życzeń nie został spełniony. Oj, my biedni katolicy, zastanówmy się nad naszą wiarę. Dzięki Leszku za tą notkę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie – jest dokładnie tak, jak Siostra napisała. Niestety:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, dopiero teraz zauważyłem, że mi zjadło odpowiedź, którą napisałem bezpośrednio po Twoim wpisie. Nie pamiętam słów, ale potwierdzałem, że bardzo łatwo przychodzi nam myślenie automagiczne, jakby przynależność do kościoła cokolwiek „załatwiała”. Przynależność do kościoła ułatwia rozeznanie, ale nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Siostro – według mnie to nie ma co się zastanawiać; to trzeba się nam gorliwie modlić o światło Ducha Św, abyśmy nie spoczęli na laurach i nie popadli w samozadowolenie, że jesteśmy katolikami, to już godni łaski Pana. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, to „należy się” jest strasznie popularne – i w odniesieniu do Boga i tak samo w odniesieniu do bliźnich Trzeba przypominać i trzeba o tym mówić, abyśmy umieli dostrzec miłość naszych najbliższych w ich codziennych staraniach i abyśmy umieli dostrzec miłość Boga w naszym życiu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. nie do końca się z Tobą zgodzę Leszku. Bo przynależność do KK nie tylko ułatwia rozeznanie ale daje także morze łask, których nie można otrzymać przynależąc do innych wyznań. Bycie katolikiem lub nie -nie oznacza moim zdaniem bycie lepszym lub gorszym ale możliwość brania tego co trzeba dla duchowego rozwoju w większej ilości, niż wzięło by się poza KK. Pozostaje tylko pytanie czy to bierzemy, czy w ogóle chcemy wziąć…

    OdpowiedzUsuń
  12. Masz rację – całe morze łask. To również dostajemy będąc w kościele. Jednak ostrożny byłbym już jeśli chodzi o stwierdzenia, że tylko w naszym. Jeśli jakiś kościół odrzuca samo pojęcie sakramentu, to oczywiście tych łask dać nie może; jednak z drugiej strony trzeba pamiętać, że tak samo szczera wiara, jaka jest w naszym kościele, jest również wśród wyznawców innych wyznań; oni również nie pragną niczego bardziej, niż tego, by się całkowicie oddać Jezusowi – i na nich też spływają łaski.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jest dokładnie tak, jak mówisz – ta postawa jest charakterystyczna dla dzisiejszych czasów i dotyczy w ogóle stosunku do świata (a nie tylko do Boga). Zgadzam się z Tobą w pełni.

    OdpowiedzUsuń
  14. Barbaro – słusznie zauważyłaś że owo „należy się” czyli postawa roszczeniowa stałą się dziś modna, ale czy tylko dziś ? myślę, że to zawsze było; jest i będzie modne; bo wygodne.

    OdpowiedzUsuń
  15. Basiu, trochę się boję tej etykiety „postawa roszczeniowa” i świadomie jej nie użyłem, choć generalnie jest prawdziwa. Otóż pod tą etykietą kryją się oczekiwania obywatela wobec państwa; gdy jej używamy, myślimy o tym, że obywatel oczekuje od państwa zaspokojenia jego podstawowych potrzeb. Tymczasem ostatnio to pojęcie rozszerzyło się na całe życie – każdy uważa, że ma prawo oczekiwać tego, iż będzie szczęśliwy i biada najbliższym (i Bogu!), jeśli tak nie będzie!Wydaje mi się, że aczkolwiek w końcu ta historia opisuje właśnie taką postawę, to w tym takim totalnym wymiarze przynajmniej u nas jest to efekt zauważalny dopiero ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  16. Leszku – nie tylko postawa roszczeniowa obywatela wobec państwa; ale także niektórych dzieci wobec rodziców. Już od małego można zaobserwować u niektórych milusińskich, że histerią bądź szantażem domagają się tego, co uważają, że im się należy. A skoro od rodziców to także od Ojca [Boga}. Albo koncert życzeń i natychmiastowe ich spełnienie albo Boga nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  17. A nawet jeśli jest, to go olewam, skoro On mnie olewa! Przecież mnie to się należy – nie oczekuję przecież niczego niezwykłego! Takiej postawy kiedyś nie było.

    OdpowiedzUsuń
  18. Basiu, nasi najmniejsi milusińscy po prostu nas „badają”, to jeszcze nie jest postawa roszczeniowa, ale jeśli sposób wrzasku zadziała – to się dopiero ona rozwinie. Natomiast starsi (wykazujący tą samą strategię w stosunku do Boga, państwa lub bliźnich) to już klasyczny przykład „należy się”. Należy się zasiłek, chociaż nawet nie próbuję znaleźć pracy… należy się wypłata, chociaż w pracy tylko plotkuję a obowiązki zwalam na innych… należy się posiłek przyniesiony pod nos przez żonę (a do tego piwko)… należy się kasa na nowe buty co miesiąc od męża… Oj przykładów pełno A za prezent od wujka, pomoc sąsiada, pyszny obiad czy stałą pracę i wyrozumiałego szefa – trzeba być wdzięcznym i Bogu i ludziom :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Barbaro – nie miałam na myśli tych najmniejszych milusińskich, lecz tych nieco większych, już rozpuszczonych. Tych najmniejszych można jeszcze ukształtować, a ci więksi już są wycwanieni. Ja jestem bardzo pozytywnie podbudowana swoją wnusią, bo chociaż mało mówi to zna już dwa słowa; proszę i dziękuję [oczywiście wymawia je po swojemu] i wszystkiemu co podaje zawsze towarzyszy owo „posie”. Wstyd się przyznać, ale wnuczka „przerosła” babcię pod względem uprzejmości. To chyba dobrze wróży na przyszłość. A co do pozostałych przykładów przez Ciebie podanych, to wszystko zależy od kultury osobistej oraz od oczekiwań i przyzwoleń. Wiesz co mi się przypomniało w związku z tym Twoim komentarzem. Na egzaminie przedślubnym proboszcz zapytał mnie; co dam do jedzenia mężowi w piątek. Byłam tak zestresowana, że odrzekłam; a co mam mu dawać, jak będzie głodny, to sam sobie weźmie, przecież jedzenia przed nim nie będę zamykać. A jak sam sobie weźmie, to nie będzie musiał dziękować. Logiczne – nie ???

    OdpowiedzUsuń
  20. ~Agnieszka (http://milczenie-slow.blog.onet.pl)12 października 2010 20:36

    Wiesz Leszku bardzo mi teraz ciężko. Mogę prosić Cię o modlitwę za mnie i w intencji Bogu wiadomej?

    OdpowiedzUsuń
  21. Leszku -podzielam ten pogląd rozumując na tzw „zdrowy chłopski rozum”. Bo dlaczego ktoś kto się urodził w innej wierze a szczerze kocha Boga miałby być uboższy w łaski, niż katolik. Może nawet byłby od niejednego katolika piękniejszy duchowo. Rozmawiałam kiedyś na ten temat z księżmi. Zdecydowanie twierdzili, ze w lepszej sytuacji jest katolik mając możliwość korzystania z sakramentów KK. Założenie było takie,że porównujemy ludzi tak samo (o ile można mówić „tak samo” o różnych ludziach) rozwiniętych duchowo, pełnych dobrej woli. Ja myślę, ze należy jeszcze przyjąć, że niekatolik mógłby zostać katolikiem, nic mu w tym nie przeszkadza -tylko nie chce.Wtedy katolik jest w lepszej sytuacji niż niekatolik.Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. To fajnie księdzu powiedziałaś :) :) :) A jeśli oczywiście mąż weźmie sobie sam z lodówki, przedtem ją jeszcze suto zaopatrzy, a do tego jeszcze weźmie trochę więcej dla żony – to Ty powinnaś wtedy podziękować To były tylko najbardziej typowe przykłady, nie reguła (w moim wypadku też prędzej można zauważyć wykoszony trawnik, czy naprawiony kontakt niż dobry obiadek)

    OdpowiedzUsuń
  23. Masz to u mnie. Trzymaj się cieplutko – On jest z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  24. A ja jestem pewien, że Pan wcale nie oczekuje od wyznawców innych religii chrześcijańskich (ale oczywiście mowa tylko o kościołach, a nie np. o Świadkach Jehowy), by przechodzili na katolicyzm. Tak sobie myślę, że On pragnie, by we wszystkich kościołach przyrastała liczba tych, którzy są otwarci na to, byśmy byli jedno.

    OdpowiedzUsuń
  25. Agnieszko – a ja też bym chciała dołączyć do Leszka i objąć Cię modlitwą, aby Bóg posłał do Ciebie Ducha Pocieszenia; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Barbaro – dopiero potem zrozumiałam, że moja odpowiedź mogła wydać się księdzu niegrzeczną, a on na taką nie zasługiwał. To był wspaniały, [już św.p.] kapłan. Po prostu nie zrozumiałam jego intencji oraz obca mi była tutejsza tradycja. Jemu chodziło o post w piątek, a ja odebrałam, że chce mnie uczynić [poddaną] posłuszną mężowi i to już na starcie. Ta tradycja nadal tkwi w mentalności obecnych księży; np. wolą tutejszych księży w Szczepana jest aby mężowie byli na sumie, a żony w tym czasie gotowały obiad. Akurat obiad, zakupy, pranie, sprzątanie itp. to moje zajęcia [ogródek także, bo jestem obecnie na emeryturze] i mąż czasami w nich uczestniczy, ale ja nie lubię, jak ktoś organizuje mi czas i wsadza nos w podział obowiązków w moim małżeństwie. Nawet nie oczekuję podziękowań, chociaż mąż z domu wyniósł nawyk dziękowania, a ja nie i mnie to krępuje, gdyż uważam to za swoją powinność ‚”głodnego i spracowanego nakarmić”- więc nic specjalnego nie czynię. Wypełniam swoje powołanie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Pewnie, że księdzu chodziło o post Ale jeśli Twoja odpowiedź była niedelikatna, to raczej z tego powodu, że i pytanie padło niedelikatne Wiesz, takie praktyki jak opisujesz swoją parafię w święto Szczepana są niestety bardziej popularne. Pamiętam jak bardzo czuła się pokrzywdzona moja mama, kiedy wróciła w niedzielę ze szpitala i chciała pójść na popołudniową mszę. Ksiądz WYPROSIŁ z kościoła wszystkie kobiety, bo akurat na kazaniu miała być nauka dla mężczyzn. Jeśli nadal pasterze będą tak postępować, to na pewno ławki nie zapełnią się młodzieżą :(:(:(

    OdpowiedzUsuń
  28. Ps. Szczere i z całego serca wypełnianie powołania to też coś za co warto podziękować. Ale żeby nie pomylić pojęć – mówię o tym, że dobrze jest pamiętać, aby innym dziękować za to co robią (nawet za obiad, czy skoszenie trawnika), a NIE żeby żądać podziękowań dla siebie :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Barbaro – mam prośbę – czy mogłabyś napisać do mnie e-maila ; jest podany na moim blogu w rubryce „NAPISZ DO MNIE”//zapiski-emerytki.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  30. A ja tego właśnie nie wiem. Wydaje mi się, ze to jest kwestia indywidualna, na którą składa się życie materialne (w sensie warunków życiowych) i duchowe osoby.

    OdpowiedzUsuń
  31. Modlę się za ludzi na blogach. Czuj się Agnieszko włączona :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Chciałabym zaprosić wszystkich na mój blog- KOCHANI JESTEŚMY POTRZEBNI BLIŹNIM dającym tam świadectwo; dziękuję //zapiski-emerytki.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  33. Leszku – martwię się o Ciebie ; co słychać ? czemu Cię nie widać i czemu się nie odzywasz ? czy ze zdroweim wszystko OK ?

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziękuję Ci Leszku całym sercem!

    OdpowiedzUsuń
  35. ~Agnieszka (http://milczenie-slow.blog.onet.pl)16 października 2010 13:31

    Dziękuję droga Basiu, posłał i czuję się umocniona do walki, do miłości i do jeszcze pełniejszego zawierzenia się Bogu a to też w dużej mierze Wasza zasługa, siły modlitwy.

    OdpowiedzUsuń
  36. ~Agnieszka (http://milczenie-slow.blog.onet.pl)16 października 2010 13:40

    Dziękuję Ci bardzo, bardzo i aż wzruszenie obejmuje mnie, że ktoś się zainteresował moim komentarzem i poświęcił mi choć chwilę by wspomnieć Panu. Modlitwa drugiego człowieka często jest tą, która daje nie tylko siłę ale podtrzymuje też nadzieje. Pan jest wielki! pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  37. Przepraszam – ale nic złego się nie dzieje. Brakuje mi tylko czasu. Mam jednak nadzieję, że dziś (lub jutro) pojawi się nowa notka. A z leczenia lekarka jest zadowolona i wypisała mi receptę na kilka miesięcy chyba, aż w aptece pani magister martwiła się, czy będzie miała tyle opakowań.

    OdpowiedzUsuń
  38. cisze sie ze leczenie ma efect. Tez mam nadcisnienie i problemem dla mnie jest punktualnie branie lekow. Mysle ze dla Ciebie to nie problem.Zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  39. Leszku -może nie wykupuj wszystkich leków a poczekaj trochę by mieć pewność, ze organizm dobrze na nie reaguje i nie ma uczuleń lub efektów ubocznych. Ja tak zrobiłam jak Ty i mam w domu zapas wystarczający na poratowanie niejednej apteki :) Zdrowiej i dbaj o siebie, wypoczywaj, jedz, Śpij… :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Wszystkie były na jednej recepcie, a właśnie jedno z lekarstw mi się kończyło tak, że sam musiałem zredukować dawkę, by nie było dni w ogóle bez tego lekarstwa. A jeść powinienem mniej:(

    OdpowiedzUsuń
  41. Jestem ciekawa jak działa Geostat, co oznacza każda para numerów. Bardzo cieszę się ze lista państw rośnie.

    OdpowiedzUsuń
  42. Choć zabrakło mi czasu na to, by bywać na blogach i na to, by samemu napisać nową notkę, to jednak o modlitwie pamiętałem. Niemniej jestem pewny, że nade wszystko pomogły tu Moherek i Basia :) To jest wspaniałe, jak miłość zwycięża..

    OdpowiedzUsuń
  43. Sam byłem ciekawy i dlatego go zainstalowałem – to kolejny licznik, który podaje i liczbę odwiedzin (pierwsze liczba) i liczbę odsłon (czyli odświeżeń z tego samego adresu IP) w podziale na kraje. Podaje tylko kilka pierwszych rekordów – w tej chwili np. nie wyświetla Hiszpanii, choć kiedyś była wyświetlana (spadła na niższą pozycję). Rosja w tej statystyce jest fałszowana – to najczęściej są moje wejścia z działki (pewnie jest to robione na podstawie nieaktualnego już podziału adresów IP – kiedyś widocznie należały do Rosji, choć teraz do Polski.

    OdpowiedzUsuń
  44. A z Moldawii tylko ja Cie odwiedzam? A z realnei Rosij? Odezwij cie sie Moldawianie, Rosijane!

    OdpowiedzUsuń
  45. Oczywiście nie moge mieć takiej pewności, ale przypuszczam, że z Mołdawii przychodzisz tylko Ty. Z Rosji oprócz moich wejść jest tylko pięć wejść, z czego dwa ostatnie zostały tylko przypisane Rosji, a pochodzą od osoby, która ukrywała swój adres IP.

    OdpowiedzUsuń
  46. Amen! Całym sercem Wam dziękuję!

    OdpowiedzUsuń