sobota, 7 marca 2015

Nie zawierzał im samego siebie

Pełny tekst czytania na tę niedzielę to J 2,13-25. Bywało już, że przedstawiałem pełen tekst z pominiętymi wersami, ale tym razem postąpię odwrotnie - ograniczę się jedynie do zakończenia:

(23) Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w Jego imię, widząc znaki, które czynił. (24) Jezus natomiast nie zawierzał im samego siebie, bo wszystkich znał (25) i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co jest w człowieku. (J 2)

Powód tego jest prosty - o ile jeszcze wers 23 jest dla mnie zrozumiały, o tyle tych dwóch następnych zrozumieć już nie potrafiłem. 
Sięgnąłem zatem do protestanckiego tłumaczenia dosłownego:

(23) A gdy przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w święto, wielu uwierzyło w Jego imię, widząc znaki, które czynił. (24) Jednak sam Jezus im nie ufał dlatego, że znał wszystkich, (25) oraz dlatego, że nie potrzebował, aby ktoś świadczył o człowieku; sam bowiem rozpoznawał, co się w człowieku kryło.
No i nagle wszystko stało się jasne - jak to dużo zależy od tłumaczenia!
Ale żeby nie wyszło, że to KK jest taki fatalny, to może ten sam fragment przedstawię z Biblii Warszawsko-Praskiej (czyli tłumaczenia abpa Kazimierza Romaniuka):

(23) A kiedy przebywał w Jerozolimie podczas święta Paschy, wielu uwierzyło w Niego, widząc znaki, które czynił. (24) Lecz Jezus nie miał do nich zaufania, bo znał wszystkich (25) i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Wiedział bowiem dobrze, co się w człowieku kryje.

Nie tak dawno pokazałem jak Arcybiskup, pod którego redakcją powstawała Biblia Tysiąclecia miał fatalny wpływ na inny fragment - ale tu pokazuję sytuację odwrotną: szkoda, że jego spojrzenie nie znalazło się w tym tłumaczeniu. Tamten fragment został już poprawiony, ale ten niestety nie.
Jakie słowa tak przeraziły kolegium redakcyjne, że aż zdecydowano się na rozmydlenie słów, jakich użył Jan?
Jednak sam Jezus im nie ufał...
Lecz Jezus nie miał do nich zaufania...
To, co jest w BT:
Jezus natomiast nie zawierzał im samego siebie...
to już skutek tego, co znajdziemy w wiernych tłumaczeniach. Skąd ta ostrożność? 
Zapewne z innego pytania: czy można kogoś kochać, ale mu nie ufać?



15 komentarzy:

  1. Pan Jezus jest Bogiem. Przybrał ludzką postać bo miał do spełnienia misję, daną Mu przez Ojca. Pewnie wiedział, że nikt z ludzi nie jest w stanie Mu pomóc, musi sam wypić ten Kielich...." Gdzie ja idę, Ty nie możesz iść" powiedział do św Piotra. To tak jak w relacji rodzice- dzieci: staramy się je chronić przed zadaniami, z którymi być może my się zmagamy, ale jest to nasza osobista "bitwa" . Chrystus wiedział, że zostanie SAM.

    My też znamy słabości naszych dzieci, ale przecież nie przestajemy ich kochać.... K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - wydaje mi się, że zbyt często mylimy miłość z zaślepieniem.

      Usuń
  2. Bog kocha czlowieka miloscia Ojca do dziecka.Rodzic tez kocha dziecko wiedzac ze czasem tak narozrabia ze nie mozna mu ufac.Bog zna nas lepiej niz my sami widzi serce czlowieka,wie jakie sa nasze zamysly.Chrystus pewnie domyslal sie ze czlowiek moze zawiesc.I tak tez sie stalo.Judasz zdradzil,Piotr sie wyparl,zawiedli go przyjaciele i wspolpracownicy.Wazne jest to ze nadal ich kochal.My tak nie potrafimy.Dlugo rozpamietujemy jak ktos nas zawiedzie.Jesli chodzi o zaufanie to jest ono niezbedne jak sie kocha.Ale zaufanie buduje sie czasem latami a mozna go stracic w minute.pozdr.monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezus nie musiał się wcale domyślać - On po prostu wiedział. Piszesz Jeśli chodzi o zaufanie to jest ono niezbędne jak się kocha. - i tak właśnie normalnie myślimy; to stąd wg mnie ta ostrożność w tłumaczeniu. To dla nas normalne, że jak utracimy do kogoś zaufanie, to tym samym wycofujemy swoją zgodę na miłość do tej osoby. Tymczasem z tego czytania wynika jednoznacznie, że to nie tak - skoro kochamy, to nadal jesteśmy wezwani do tego, by dawać siebie tej osobie, którą kochamy - choć byśmy jej nie ufali.

      Usuń
    2. Leszek jak ktos nas zdradzi porani i zawiedzie nasze zaufanie to mu wybaczymy ,kochamy go miloscia ewangeliczna,ale czy potrafimy byc dalej z ta osoba?Nie bede kreowala sie na kogos kim nie jestem.Wybaczam ale raczej unikam kontaktow z taka osoba.Poza tym jesli ktos robi w jakis sposob krzywde to znaczy ze mu na tobie nie zalezy.Pielegnowanie relacji ma sens jesli obie strony tego chca.Wiem ze to jest czysto ludzkie myslenie,ale ono sie wlacza.Jak sie na kims zawiedziesz tak powaznie to potem te relacje sa inne.jest sie ostroznym.Chyba ze druga osoba zrobi taki gest ze nas przekona.Moze w miare uplywu lat stajemy sie ostrozniejsi i bardziej analizujemy,brakuje nam spontanicznosci,ale jak sie dostanie pare razy po lapkach no to sie juz potem nie pcha ze swoimi uczuciami.pozdr.m

      Usuń
    3. Poza tym w kazdym sporze miedzy dwojgiem osob kazda ze stron patrzy na swoje racje a nie na poranienia drugiej osoby.Jestesmy czesto egoistami ktorzy patrza na swoje ja.

      Usuń
    4. Pielęgnowanie relacji ma sens jeśli obie strony tego chcą - a co wtedy, gdy nie chcą, ale są mężem i żoną?

      Usuń
    5. To trudne.Na pewno trzeba modlic sie aby milosc nie zgasla,ale nie da sie zmusic kogos zeby nas kochal.Wiem ze to bolesne ale wtedy trzeba sie modlic o udzwigniecie ciezaru odrzucenia.pozdrawiam m

      Usuń
    6. Tak jak pisałem w Listach... uważam, że właśnie to, co nam Pan daje, przyjmując nasz wybór, gdy wzajemnie składamy sobie przysięgę małżeńską, jest to, że zawsze, gdy tylko będziemy tego chcieli, odnowi w nas miłość do współmałżonka. Ja nie mogę decydować o miłości swojej żony, ale o swojej mogę. I właśnie wtedy, gdy wydaje się, że ta miłość już nie ma sensu, właśnie wtedy najbardziej trzeba chcieć prosić o tę miłość, a wówczas okaże się, że nawet ciężar odrzucenia nie jest takim ciężarem, którego nie da się udźwignąć.

      Usuń
  3. A co do tego zaslepienia Leszku to czesto jest tak ze kochamy nasze wyobrazenie a nie realnego czlowieka.Czasem w naszej wyobrazni kreujemy ideal i go kochamy,przypisujemy czesto cechy ktorych nie posida.Dojrzala milosc jest gdy kochamy czlowieka z jego wadami i zaletami.Czasem wybaczajac i budujac zaufanie od nowa.To tak jak w Hymnie "Milosc cierpliwa jest,laskawa jest..."

    OdpowiedzUsuń
  4. Hymn o Miłości najlepiej oddaje nam jaka powinna być Miłość z zaufaniem :) Nie ma miłościbez zaufania.Więc jeżeli mówisz , że kochasz Boga , a bliźniego nie nawidzisz, taka miłość jest fałszywa - tak głosi nam Pismo św. Pozdrawiam Cię Leszku. Nawiasem mówiąć - nie dostałam od Ciebie żadnego meila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie wyobrażamy sobie miłości bez zaufania. A jednak to się zdarza, że ludzie tracą do siebie zaufanie. Póki nie jest to małżeństwo, to najwłaściwszą reakcją jest po prostu rozstanie - no ale jeśli sprawa dotyczy małżeństwa, to wg mnie należy Pana prosić o to, by nie gasił miłości. Tylko kochając kogoś można mu pomóc, by się zmienił. Utrata zaufania w takim przypadku nie powinna wg mnie oznaczać wycofania akceptacji dla tej miłości.

      Usuń
  5. Kiedyś powiedziałam bez zastanowienia (była to odpowiedź na zadane pytanie) że przyjaciel to nie jest ktoś, kto nigdy mnie nie zawiedzie - przyjaciel to ktoś, komu ja potrafię wybaczyć, kiedy (jeśli...) mnie zawiedzie. I jak z każdą ważną deklaracją w moim życiu, i z tą przyszło mi się nieraz zmierzyć. Czasem okazywało się, że "dorosłam" do swoich własnych słów (przekonań!), a czasem niestety nie... I wiem, że to moja porażka w pewnym sensie - gdy poczucie zranienia jest silniejsze niż poczucie utraty bliskiej osoby.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - dokładnie to jest istotą problemu: poczucie zranienia jest silniejsze niż poczucie utraty bliskiej osoby. Tak to bywa, a przez to nie potrafimy pogodzić miłości i braku zaufania.
      Tymczasem Jezus kocha wszystkich - także tych, którym nie sposób ufać.

      Usuń