Bracia:
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca, cóż mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, a pozostawać w ciele – to bardziej dla was konieczne. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej.
(Flp 1, 20-24,27)
Powracam do tematu, gdzie jest nasze miejsce?
A jednak św. Pawet wskazuje inne miejsce Na codzień myślimy, że jest tam, gdzie aktualnie mieszkamy. Co najwyżej może się zdarzyć, że ktoś tęskni za swoją małą ojczyzną, z której wyrósł, w której dojrzewał (kiedyś lubiłem oglądać rosyjską telewizję, wtedy chyba nawet sowiecką; kiedyś trafiłem na film, warty obejrzenia dla jednego zdania – dziadek tłumaczył wnukowi, gdzie jest jego ojczyzna – ojczyzna jest tam, gdzie ktoś przeżyje swoją pierwszą miłość; zaskakujące, ale chyba prawdziwe zdanie).
A jednak św. Paweł wskazuje inne miejsce – my wszyscy powołani jesteśmy do spotkania w Chrystusie. Dopiero tam staniemy się na prawdę sobą…
Ciekawe to stwierdzenie; „ojczyzna jest tam, gdzie ktoś przeżyje swoją pierwszą miłość;….” pod warunkiem, że pierwsza jest także ostatnią, gdyż dziś ludzie nie tylko mają wiele miłości, ale też różnie je oceniają i tylko ci którzy żyli w wielu związkach potrafią powiedzieć która to była pierwsza miłość, a która prawdziwa. Myślę, że wiąże się to ze wspomnieniami, ale pamięć ludzka jest krótka. Natomiast moją ziemską ojczyzną chyba pozostanie ojcowizna czyli lata dzieciństwa, chociaż nie nie było ono radosne; na ojczyznę wieczną jeszcze nie zapracowałam; pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTwoje zastrzeżenie prowadziłoby nas do nikąd, bo w konsekwencji musielibyśmy uznać, że są ludzie (i to zdecydowana większość), którzy swojej ojczyzny nie posiadają. Myślę, że możemy to zdanie uprościć – ojczyzna jest tam, gdzie człowiek po raz pierwszy był zakochany.A z tym zasłużeniem, to dobrze sobie wykombinowałaś – nie zasłużyłaś, to Pan Ciebie jeszcze nie zabierze; a że człowiek nie jest w stanie sobie zasłużyć na niebo, to zyskałaś w ten sposób nieśmiertelność!
OdpowiedzUsuńMyślę, że to jest w ogóle niepotrzebne gdybanie. Zdążymy zarówno żyć tu i teraz, jak i po śmierci. Wszystko ma swój czas.
OdpowiedzUsuńto tak jak pisze Wasylka -jest tyle miłości..dla mnie ojczyzną jest miejsce mojego dzieciństwa:blok nad rzeką. Mieszkają tam od lat inni ludzie. A do mnie to miejsce powraca w snach. Tam jest mój dom.
OdpowiedzUsuńMoherku -łłłuuu- napisałam tak samo, jak Ty – moją ojczyzną ziemska jest ojcowizna czyli dom mego dzieciństwa, jak u Ciebie. Było ciężko, było biednie, było……. ale była Mama, która kochała miłością jedyną, bezinteresowną i niepowtarzalną. Teraz nie pozostało mi już nic innego, jak tylko podążać ku niej; może tam sie spotkamy;
OdpowiedzUsuńLeszku – powiadasz, że nieźle sobie to wykombinowałam? bo kto kombinuje, ten żyje ; :) :) :) nie chciałabym być nieśmiertelna. Wiem, że nigdy sobie nie zasłużę ani nie zapracuję na wieczność, ale każdy tam trafi – gdzie duszy ojczyzna.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się o tyle potrzebne, że zmienia to nasz stosunek do śmierci.
OdpowiedzUsuńMoherku, a z ciekawości zapytam, czy to tam po raz pierwszy czułaś się zakochana?
OdpowiedzUsuńNo cóż – ja się z tym zdaniem rosyjskiego dziadka nie zgadzam Może ma na to wpływ trochę „koczowniczy” tryb życia.
OdpowiedzUsuń„pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, a pozostawać w ciele – to bardziej dla was konieczne” – czytając właśnie ten fragment, uświadomiłam sobie kiedyś, że zgoda na śmierć nie jest najtrudniejsza. Trudniej jest zgodzić się nadal żyć – dla innych…
OdpowiedzUsuńW tym filmie dziadkowi się marzyło, by jego wnuczek zakochał się jeszcze zanim wyjedzie z tej wsi, w której mieszkali.
OdpowiedzUsuńJeśli dla Ciebie również tak jest, to gratuluję – bo obawiam się, że na początku życia wiarą, jeszcze jest tak, iż trudniej się rozstać z życiem.
OdpowiedzUsuńoczywiście :) Jako dziecko zakochałam się w moim koledze z klasy. Po latach okazało się, ze prawdopodobnie z wzajemnością. Ale wtedy gdy to zrozumiałam byłam już odkochana :)
OdpowiedzUsuńi to nie była miłość -dodajmy -żeby było uczciwie
OdpowiedzUsuńWasylko -tez nieraz tak myślę, że chcę podążać ku moim rodzicom i mam nadzieje, że tam po drugiej stronie się spotkamy. A zanim to nastąpi muszę się jeszcze tyle napracować, ze nie chcę o tym myśleć :)
OdpowiedzUsuńmyślę tak jak Anna tylko dodam, ze żyć zgodnie z Wolą Bożą, która na co dzień się ujawnia w tym co życie niesie. Trudne to jest.
OdpowiedzUsuń