środa, 2 kwietnia 2008

21:37

Jeszcze raz opublikuję tu tekst, który był już przed rokiem, a który napisałem przed trzema laty – można powiedzieć, że to łąka dwudzieta dziewiąta i ostatnia:


Tego dnia poszedłem na mszę o dwunastej, przyjmując komunię w oczywistej intencji. Po powrocie siedziałem murem przy telewizorze przełączając go między tvn24 (dobry serwis informacyjny), a tvp1 (spokój relacji). I tak to trwało do godziny 21-szej, kiedy to tvp1, ku memu zaskoczeniu, zaczęła nadawać Pana Tadeusza. Gdy pierwszy szok już minął, uznałem, że to jednak całkiem niezły pomysł i dużą przyjemnością zacząłem oglądać film.


Jednak po pewnym czasie poczułem, że muszę pójść pod św. Annę. Nie chcę (bo chciałem oglądać Pana Tadeusza), lecz muszę.

Wyszedłem dokładnie w godzinie śmierci Ojca Świętego, czego, rzecz jasna, wtedy jeszcze nie wiedziałem. Wręcz przeciwnie – idąc, byłem całkowicie pewien, iż dzisiaj to się nie może zdarzyć – pewnie jutro, ale nie dziś! (zapomniałem, że Bóg nie cofnął swego wybrania i żydowski sposób liczenia czasu nadal obowiązuje).

Na to, by dostać się do wnętrza św. Anny, oczywiście nie miałem co liczyć. Jednak nie miałem problemu z tym, by stanąć na tyle blisko telebimu, aby widzieć ks. Bogdana mówiącego, jak ten wieczór będzie wyglądał. Blisko mnie było stanowisko telewizji polskiej, przy którym jakaś dziennikarka szykowała się do wejścia na antenę. W pewnym momencie usłyszałem To co – mamy skręcać reakcje?, ale do mnie nadal nie docierało, co to oznacza. Jednak po chwili rzeczywiście zaczęli skręcać.

Na telebimie pojawił się obraz z telewizji publicznej – jakiś ksiądz przekazał wiadomość, której tak bardzo nie chcieliśmy usłyszeć, a operator zaczął pokazywać różne zdjęcia Papieża – m.in. to z Wadowic, na którym Papież cały był jednym wielkim uśmiechem. I wtedy stało się coś niezwykłego – ja również zacząłem się uśmiechać. Miałem łzy w oczach, ale moja twarz odpowiadała Ojcu Świętemu na jego uśmiech. Ale to nie koniec – uświadomiłem sobie, że w tym momencie zyskałem ojca! Po śmierci moich najbliższych – ojca, mamy, brata, dotkliwie odczuwałem osamotnienie (to naprawdę głupio nie mieć z kim pogadać czy to o sprawach ważnych, czy to po prostu mieć się przed kim wygadać), ale w tym momencie zyskałem ojca. I to jakiego!

Wcześniej był kimś bardzo ważnym dla mnie, ale nie był mój; był moim Papieżem, ale nie był mój – nie mógł być mój, bo przecież mnie nawet na oczy nie widział (często powtarza się takie zdanie, że każdy, kto tylko chciał, już sobie zrobił zdjęcie z Ojcem Świętym – co jest dobrym szyderstwem z naszych polityków, ale jest jednak stwierdzeniem nieprawdziwym – ja nie tylko, że nie mam zdjęcia – mnie Papież nawet na oczy nie widział). Teraz jest już mój, bo będąc w innym wymiarze przestrzeni, ta przestrzeń nas już nie oddziela. Jak sądzę takich, dla których stał się mój, są teraz miliony. Mój ojciec – tak na pewno mogę teraz mówić! I tak na pewno mówią teraz miliony osób na świecie. I dla każdego z nas on jest mój.

Czego wszystkim życzę!


16 komentarzy:

  1. Leszku – NASZ OJCIEC. Nie mam wprawdzie z Nim zdjęcia i byłam tylko na jednej wspólnej modlitwie z Nim – na nieszporach w czasie pielgrzymki do Sanktuarium św.Anny na Opolszczyźnie [ w tym roku będzie 25 rocznica tej pielgrzymki] ale jestem tak gorliwa w obronie Jego świętości, jak Jezus w wypędzający kupczących w świątyni. Nie mam żadnych wątpliwości że J.P.II jest dla nas, POLAKÓW, wywyższeniem naszego narodu przez samego Boga. To J.P.II zostawił nam po sobie jako testament święto – niedzielę Miłosierdzia Bożego oznajmaijąc – BÓG BOGATY W MIŁOSIERDZIE.P.S. – dlaczego OSTATNIAnotka ? nie zostawiaj nas, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. tez pamietam jakby to bylo wczoraj…..Slyszalam juz ale ze ja jestem spozniona z czytaniem notek to Ci cos wyslalam ale z gory dziekuje:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Leszku on juz zawsze będzie naszym Ojcem Ja tez juz nie mam rodziców.Byłam na pielgrzymce u Ojca Świetego Ale niestety widziałam Go tylko w oknie na placu Sw.Piotra.A miałam takie mjesce w Bazylice że byłlby prawie na wyciągniecie reki,niestety Ojcieć Św.zasłabł i Msza odbyła sie bez jego udziału .Na blogu Izydory opisłam pewien sen nie chce sie powtarzc ale jak masz ochote przeczytaj.Pozdrawam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  4. Czardasz – tak – J.P.II już na zawsze będzie NASZ; papież, Ojciec duchowy i nasz WIELKI RODAK. Czardasz – Leszek planuje „dać dyla” czyli zaniechać pisania bloga. pomóż mi Go odwieźć od tego zamiaru – proszę. //ewa-basia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Nelu – jeśli zaglądasz na ten blog, to proszę odezwij się, bo straciłam Twój adres poczty a-mailowej, a Ty milczysz, nie wiem dlaczego ?//ewa-basia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam Leszku, że wpiszę notkę nie na temat, ale na moim blogu jest zdjęcie, kliknąwszy na niego można podzielić się chlebem z głodnymi. Czy mogę prosić Was wszystkich o pomoc ? //ewa-basia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Leszku :) Ojciec Święty stał się dla wielu serc, jak prawdziwy rodzic. Wszyscy byliśmy przy jego śmierci… ta bliskość zjednała nas z nim duchowo. W tym czasie, gdy umierał papież podobnie, jak Ty nie miałam już rodziców i brata. Czyżby Barbara prorokowała Twoje odejście z bloga? …proszę… nie odchodź … odpocznij i wracaj …będę czekać za następnymi notkami :) )) :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jan Paweł II jest dla nas darem Niebios, byśmy nie ustali duchowo w drodze do Ojca. Wielu z nas już doświadcza jego wstawiennictwa. Chwała i dziękczynienie Panu za jego pontyfikat. //www.kronika-ewa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. dziekuje za link ja rowniez zapraszam do mojego diecezjalnego :) //www.radiofara.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. O przepraszam – popełniłam błąd w linku//kronika-ewy.blog.onet.pl niby jedna literka, a może się nie otworzyć strona, przepraszam i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. ~metonimia.blog.onet.pl5 kwietnia 2008 10:22

    chyba zbyt późno uwierzyłam,a by zwiazać zsię z Papieżem, przeżywać tak, jak wszyscy…pamietam Niały Marsz, pamietam codzienne modlitwyale gdy przyszło do tego, aby wejśc w tygodniu na Mszę – przed spotkaniem młodiey – to Kosciół świecił pustkami;nikogo nie byłoa przecież Bóg tn sam i w Kosciele i przed pomnikiem Papieża;nie jestem zwolennikiem pamietania raz w rokuczytam Jego słowapróbuję słuchaćto może nie to samo, co czuwania, modlitwy…ale chyba tylko na taką relację mnie stać…pozdrawiam ciepłoKaśka

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale nudy. Szkoda, że na codzien nikt nie korzysta z nauki papieża, a wszystkim się przypomina o nim w rocznicę śmierci. Masakra.

    OdpowiedzUsuń
  13. pridkamalgorzata@op.pl6 kwietnia 2008 02:53

    a ja prosze o nowa notke :)

    OdpowiedzUsuń
  14. JP 2… brakuje mi Go…;(((

    OdpowiedzUsuń
  15. Landryna – jeśli brakuje Ci J.P.II [ mnie również] to zapraszam na mój blog ; //ewa-basia.blog.onet.plzamieszczam tam cykl postów pt. JAN PAWEŁ II – NA WESOŁO pozdrawiam :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Leszku – proszę, nie gniewaj się, że polecam tutaj swój blog, ale rozumiem tych, którzy tęsknią za J.P. II podobnie jak ja. pozdrawiam Leszka i przepraszam

    OdpowiedzUsuń