1.
Dzisiejszy świat jest po prostu chory.
Jak podtatusiały facet bierze sobie młodą panienkę, to jest dobrze (społeczna akceptacja dla takich związków niewątpliwie istnieje), a jak widzi w kimś córkę, to jest źle.
Chore według mnie jest właśnie to, gdy podtatusiały facet nagle na widok młodej panienki kretynieje (w swoim odczuciu młodnieje) i w tej panience widzi panienkę dla siebie. To naprawdę to jest chore.
Chore jest to, z czym zetknąłem się w tym blogowym światku – te wszystkie związki młodych dziewczyn z księżmi. Te dziewczyny wmawiają sobie, że są w nich zakochane tak, jak w facetach – to się czasami zdarza i bardzo wysoko cenię dojrzałość tych dziewczyn, które potrafią dostrzec piękno i wartość takiej miłości, ale jednocześnie nie przekraczają pewnych granic – ta miłość je ubogaca, choć to trudna miłość i wymagająca wielu wyrzeczeń. Jednak w większości przypadków te dziewczyny tak naprawdę szukają ojców. Szukają ojców, bo od swoich prawdziwych nie zaznały nigdy miłości. Ilu jest takich księży, którzy z tej sytuacji korzystają, by się poczuć samcami (na pewno drobny ułamek, ale jednak stanowczo to za dużo)! To jest dopiero chore!
W tych dziewczynach rozpala się żar miłości, bo są spragnione miłości, ale tę miłość całkiem niesłusznie kojarzą z miłością erotyczną. Takie skojarzenia narzuca im współczesna kultura – ale właśnie to jest chore! Pragną ciepła, pragną ochrony przed światem, pragną akceptacji, może nawet potwierdzenia swojej kobiecości, jeśli nie przeżyły tego wcześniej, ba – sądzę, że nawet chcą, by on je najnormalniej w świecie przytulił. Ale czy dokładanie do tego Erosa to nie jest przypadkiem przejaw współczesnej kultury? Takich pragnień, jak sądzę, nie ma (jak sądzę, nie ma nawet pragnienia pocałunku w czółko, choć to do tego modelu pasuje), ale wzorce kulturowe nie przewidują niczego innego w takim przypadku, jak miłość erotyczna i poprzez wzorce kulturowe następuje rozbudzenie oczekiwań, których pierwotnie w ogóle nie było.
I to jest chore.
Dla mnie to też jest nie fajne kiedy dziewczyny zakochują się w księżach . Na nich powinno się tylko patrzeć jak na kapłanów, a nie jak na mężczyzn. Ja owszem mam kontakt z kapłanami, bo i mam stałego spowiednika i należę do Oazy, ale nie przyszłoby mi do głowy, żeby się zakochać w którymś z nich
OdpowiedzUsuńfajnieś to napisał. zgadzam sie z każdym Twoim słowem
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że aż tak proste to nie jest – przecież Ty nie możesz robić żadnych założeń, że tego pokochasz, a tego nie – to od Ciebie nie zależy. Problem jednak w tym, że jak pokochasz, to czy będziesz umiała właściwie nazwać tę miłość. W moim przekonaniu chora jest nasza kultura, która narzuca pewne wzorce nieadekwatne do sytuacji. I nie winiłbym za to tych dziewczyn.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. Ale przyznam się, że trochę się boję, czy aby przypadkiem przykład, którym się posłużyłem, nie przesłoni problemu – bo to na tym przykładzie widać najwyraźniej, ale problem wcale nie dotyczy tylko dziewczyn zakochanym w księżach.
OdpowiedzUsuńCzy to przypadek czy na 1 miejscu widzisz chorą miłość. To takie destruktywne. Może należałoby zacząć od tej pięknej miłości, która co prawda zdarza się rzadziej, ale jest. A 15latki jak świat światem zakochiwały się w „postaciach z bajki” Kiedyś był to aktor, piosenkarz, nauczyciel, a dziś jest ksiądz. To zwykle katecheta. Mówi o miłości, jest miły, jest blisko i już. Najczęściej nie ma to nic wspólnego z miłością. To zauroczenie, które zwykle szybko mija na widok pana od w-fu lub kolegi z liceum. Nie warto tego nazywać miłością i poświęcać temu czasu. Może jako dodatek do tej notki spróbujesz zdefiniować miłość? Trudne, ale… szczególnie w Twojej interpretacji może być zaskakujące (bo masz niekonwencjonalne widzenie świata) i interesujące (bo głęboko przemyślane). Zachęcam.
OdpowiedzUsuńNo, Leszku – to wyzwanie… Podejmiesz rękawicę?
OdpowiedzUsuńNa pierwszym miejscu widzę zdrową miłość i w końcu jej są poświęcone całe „Listy o miłości”, do lektury których bardzo gorąco Ciebie zachęcam (link obok). O takim podkochiwaniu się wspominam z kolei w tej notce, do której dałem linka w tym tekście – była to notka w całości poświęcona takim układom. Tu zależało mi raczej na tym, by na skrajnym przykładzie pokazać, jakie są obowiązujące wzorce kulturowe i do czego one prowadzą. Przeerotyzowanie współczesnej kultury, to jest wg mnie bardzo istotny problem.
OdpowiedzUsuńa ty znowu zacznasz czy nie ma naprawde innych tematow?????????????????????????????????????????????????????????????????/
OdpowiedzUsuńTo nie jest temat, a jedynie ilustracja tematu – tematem są przeerotyzowane wzorce kulturowe, które prowadzą do tego, co wiesz.
OdpowiedzUsuńjeżeli dobrze rozumiem to o co Ci chodziło, to motyw jest idealny. Ksiądz i małolata pasują do tematu najlepiej. Można by jeszcze ewentualnie odwołać się do uczennicy i nauczyciela ale to już nie jest tak nagminne. w końcu któż zapewni większe bezpieczeństwo dziewczynce jak nie ksiądz, który też i przed imieniem często ma literkę o. :) ale zostaniesz zlinczowany że czepiasz się tych dziewczynek:Dmoże one nie dojrzały do tego żeby zobaczyć jak ta ich miłość wygląda naprawdę… do tego trzeba dorosnąć
OdpowiedzUsuńsory że się wtryniam, ale kiedy poczytasz jak Leszek zostanie zaatakowany za to że czepia się tych biednych dziewczyn (a raczej zostanie) to zobaczysz, że ta miłość do księży wcale nie jest takim nie wartym uwagi problemem.Ja coraz bardziej zaczynam rozumieć o co chodzi Leszkowi
OdpowiedzUsuńNo więc nie wiem, czy dobrze się stało, że posłużyłem się tym przykładem, choć to przykład sam się narzucający (i co ważne pozwalał na to, by tego nie rozwijać, bo mogłem się odwołać do tego, co napisałem wcześniej). I nawet nie chodzi mi o to, co napisała „Wiesz kto”, lecz że ten przykład daje silną pokusę, by powiedzieć „mnie to nie dotyczy”.
OdpowiedzUsuńJa chyba jestem zatepa na ten tekst, bo go nie rozumiem! Po co piszesz o zakochanych maolatach w księżach. Owszem to chora miłość, bo ja ksiądz nie wie, że ktoś sie w nim zakochał to jest naprawdę super, świetnie, ale jaks sie dowaiaduje to zaczyna być beznadziejnie. Przestaje cie zauwazać, nie odpisuje na smsy, nie dzwoni… I małolata cierpi, a chciała być tylko zauwazona, coś dla niego znaczyć i nie chodzi tu wcale o sex!!!
OdpowiedzUsuńPrzykład nie dotyczy małolat zakochanych w księżach, lecz dziewczyn już starszych, które zgodnie z funkcjonującymi wzorcami kulturowymi to, że kochają, chcą wyrażać również w mowie ciała, które np. czują się dumne z tego, że rozdziewiczają księdza. Tak też bywa, a to właśnie jest chore. Przy czym jeszcze raz podkreślam, że nie atakuję tych dziewczyn – one są wychowane w takiej kulturze i postępują zgodnie z tymi wzorcami, które funkcjonują w dzisiejszym świecie. Pora zacząć głośno krzyczeć, że te wzorce są chore.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Jednak ten temat mnie bardzo denerwuje jak czytam o czymś takim i może dlatego napisałam o tym jakby to wszystko było takie proste. Ja na szczęście w takiej sytuacji nigdy nie byłam
OdpowiedzUsuńMyślę, że cokolwiek by Leszek napisał, to i tak zostanie zaatakowany. Zauważyłam, że pewna grupka tylko czeka na nową notkę i chyba bez względu na treść atakuje. Świadczy to niezbicie o stałym wglądzie, a więc o zainteresowaniu Leszkowym blogiem. Komentarze niekiedy nie są miłe, ale dają pewność, że ktoś to czyta i analizuje, a po to są kolejne notki pisane. Jest to niewątpliwy sukces. Twój sukces Leszku.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem – „kto”, ale skoro to takie nudne, to po co to czytasz? Z tego co wiem – nie ma obowiązku odwiedzania i czytania bloga Leszka! A może dla kogoś to istotne? Leszek założył bloga o miłości i o miłości pisze. Proste.
OdpowiedzUsuńtez mi się to wydaje chore.
OdpowiedzUsuńI jak myślisz, uda się nam odwrócić tę tendencję?
OdpowiedzUsuńnie wiem, jak narazie moje wysiłki nic nie wnoszą… mam koleżankę, batrdzo bliska koleżankę, która ma dziwne układy z pewnym klerykiem…mój sprzeciw i moje naciskanie nic nie daje… gadam i gadam i mam wrażenie, że nic z tego nie wynika… wiec nie wiem czy cos da sie zrobic tak naprawde.
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy tamten cykl był pisany tylko po to, by się całkowicie nie poddać, by próbować pisać i czekać, aż znowu uwierzę, że mam co dawać. Ten cykl choć bardzo krótki (będą tylko trzy notki) wydaje mi się ważny ze względu na swoją treść. Ale czy odbuduje tę wiarę? – być może utracę ją ostatecznie (być może skopałem całkowicie temat). No ale zobaczymy.
OdpowiedzUsuńAle wiesz dla mnie to był tylko przykład – bardzo wyrazisty, ale tylko przykład. Mnie chodzi o to, czy uda nam się odwrócić tendencję i przestać ulegać takim przeerotyzowanym wzorcom kulturowym?
OdpowiedzUsuńMarzenia Leszku, marzenia… by przeciwstawić się „przeerotyzowaniu”. Zobacz, erotyzm jest właściwie wszechobecny. Zaczyna się od bajek dla małych dzieci. Postaci w tych bajkach są tak (skąpo) ubrane, że zwraca to uwagę na ich ciała. Lalki mają genitalia (dobrze, że pluszaki jeszcze nie). Łatwa dostępność czasopism i innych publikacji dla młodych osób. Praktycznie z wystaw kiosków krzyczą do nas rozebrane panienki. Nawet w prasie codziennej musi być „akt” (Super expres lub Fakt – nie pamiętam albo i jedno, i drugie). O seksie się mówi, seks się ogląda. Seks traktuje się jak czynność fizjologiczną. Stąd coraz niższa średnia wieku inicjacji seksualnej. Dawna wielka MIŁOŚĆ poszła w zapomnienie, stała się niemodna. Całe szczęście, że wraz z tym wszystkim rośnie świadomość w dziedzinie stosowania antykoncepcji. To niestety lawina, która cały czas idzie i nabiera pędu.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że w takim wymiarze globalnym masz rację. Ale popatrz na to, co się dzieje w kościele – z jednej strony odkąd jesteśmy wolni statystyki z roku na rok spadają, ale z drugiej strony przybywa ludzi głęboko wierzących. I mnie chodzi o dokładnie to samo – owszem ogólna fala jest potężna i będzie jedynie narastać. Ale może w tym wąskim gronie ludzi wrażliwych (bo przecież tu zaglądają tylko tacy) tę tendencję uda się odwrócić? Przykład, który wybrałem, miał tę zaletę, że dobrze obrazował do czego prowadzi uleganie tym wzorcom, ale miał z kolei tę wadę, że łatwo można było sobie powiedzieć „mnie to nie dotyczy”. A dotyczy każdego, bo w świecie współczesnym zamiast dostrzegać całą gamę miłości, widzimy już tylko miłość erotyczną. Wszyscy ulegamy tym wzorcom.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że związki, o których piszesz są chore. Ale przecież cały nasz świat jest chory. Od kiedy ludzie zaczęli się starzeć i umierać, poznali dobro i zło, to od tego czasu nic w ludzkich relacjach nie jest idealne. A co do księży i wogóle katolicyzmu, to cała ta religia jest jedną dengeneracją. Stąd i patologiczne związki są na porządku dziennym. Koledzy moich córek szli do seminarium z zamiarem uwodzenia kobiet. Podchodzili do tego cynicznie i z wyrachowaniem. Pozdrawiam serdecznie. //opowiadaniababci.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPonieważ nie ma takiego słowa, jak „dengeneracją”, to nie mogę się do tego odnieść, ale obawiam się, że przemawiają przez Ciebie jakieś uprzedzenia, szczególnie, że przykład, którym się posłużyłaś, jest nielogiczny – jeśli komuś seks przesłoniłby cały świat, to nie szedłby do seminarium nawet jeśli wg niego to dawało duży handicap u panienek, bo przecież nie skazywałby się na celibat – ktoś taki zapewne wybrałby któryś z kościołów protestanckich, bo „mundur” ten sam (rozumiem, że ten handicap to na zasadzie „za mundurem panny sznurem”), a nie ma później żadnych restrykcji.
OdpowiedzUsuńOczywiście masz rację – trzeba stawiać na jakość, a nie ilość. Bogu dzięki są jeszcze na świecie, a więc i w kościele ludzie dobrzy i szlachetni.
OdpowiedzUsuńpiszesz, że szukają ojców.. hmm.. ja Ojca mam, bardzo mnie kocha, stara sie by mi nic nie zabrakło, a mimo wszystko kocham kapłana.. i co?
OdpowiedzUsuńbo my Polacy chcemy na siłę sprowadzać wszystkie miłości do tej jednej erotycznej, jakby nie można inaczej jej zakwalifikować. bo przecież ciepło i akceptacja nie musi od razu sprowadzać się do takiego postrzegania drugiej osoby (erotycznego) fakt chore.
OdpowiedzUsuńFajniutki blog Cieszę się, że piszesz zapraszam na mój tak przy okazji //jezuswzyciuczlowieka.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam tak to jest smutne i ” chore”…Miłość jest odpowiedzialnością . I czymś więcej niż uczucie. Trzeba się jej stale uczyć, by nie była tylko wzruszeniem , zakochaniem się.
OdpowiedzUsuńNie można wszystkiego wrzucać do jednego worka. Ja tylko twierdzę, że w większości przypadków to wynika z pragnienia miłości ojcowskiej.
OdpowiedzUsuńNo właśnie – bardzo mnie cieszy, że myslimy dokładnie tak samo!
OdpowiedzUsuńObiecuję, że zajrzę.
OdpowiedzUsuńNa pewno
OdpowiedzUsuńPianowa czy pijana, jak tam siebie nazywasz ? nie trzeba być jasnowidzem żeby odgadnąć że jesteś świadkiem Jehowy i dlatego w Twojej wypowiedzi aż razi nienawiść do religii katolickiej. Stad także to pomówienie, że koledzy wstępowali do seminarium dla uwodzenia dziewczyn. Jednak to dowodzi,że czytasz tekst bez zrozumienia.Masz klapki na oczach jak wszyscy świadkowie i we wszystkim upatrujesz tylko możliwości krytyki kleru. Jednak ten temat moim zdaniem nie ma na celu potepienia księży, lecz jest poruszony problem chorej mentalności ludzkiej, jaka często pokutuje w naszym społeczeństwie. Wszechobecny erotyzm po prostu nas zniewala. Ja też kiedyś byłam młoda, miałam naście lat i kochałam się wksiędzu, ale była to miłość platoniczna i wynikająca z tego, że pragnęłam miłości ojcowskiej a nie miłości partnerskiej. Leszku, ale w dzisiejszych czasach to już ksiądz nie może okazywać nawet uczuć ojcowskich bo zostanie pomówiony o pedofilie. My po prostu jesteśmy skłonni popadać z jednej krańcowości w drugą i to jest także chore. No cóż, zło atakuje ze wszech stron, a do nas chyba ciśnie się z zachodu, który nas zniewala swym rozwojem i nowoczesnością, erotyzmem i innymi cechami, nie zawsze dobrymi dla człowieka. Bo oprócz wyuzdanego seksu uzależniliśmy się także od papierosów, potem narkotyków i zachłysnęliśmy siętak mocno wolnością, że aż nam czasami dech zapiera i niszczy nas. Czy jesteśmy w stanie nad tym zapanować ? Bóg posługując sięJanem Pawłem II uczynił cud dla naszej ojczyzny i zesłał nam Ducha Św. aby odnowił naszą ziemię. Teraz potrzebny kolejny święty aby za jego pośrednictwem Bóg zesłał Ducha Św, który odnowiłby naszą chorą mentalność. Módlmy się wszyscy o to,a te słowa kieruję także do Pianowej bowiem jeśli muzułamanie wyniszczą katolików to radość świadków Jehowy będzie bardzo krótka, bowiem islamiści nie są tak wyrozumiali i tolerancyjni jak prawdziwi chrześciajanie w tym katolicy.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLandryna, bo owoc zakazany najbardziej Cię kręci i dla Ciebie jest kul. Roztropność polega na tym, że trzeba być ostrożnym w lokowaniu swych uczuć. Kowalem swego losu każdy bywa sam i jak sobie pościelesz tak się wyśpisz, ale przecież celibat nie obowiązuje od dziś więc gdybyś była myśląca to liczyłabyś sięz tą przeszkodą.Za każdą głupotę trzeba płacić, bez względu czy jest to zabawa z ogniem czy zabawa w miłość. Skutki jednego i drugiego mogą być tragiczne. Chyba że kręci Cię rozebranie księdza z sutanny. Tylko jaki będzie tego owoc pokaże przyszłość. Znasz przypowieść o pannach roztropnych i pannach głupich ? jak myślisz do której grupy zaliczyłabyś siebie ?
OdpowiedzUsuńBardzo miło jest mi powitać Ciebie Panno u mnie na blogu (widzę, że jesteś pierwszy raz). Chcę jednak stanąć w obronie Landrynki – Landrynka kiedyś wypisywała różne rzeczy na temat swojego związku (i być może Ty to czytałaś), ale to była mistyfikacja, do czego właśnie na moim blogu się przyznała – owszem kocha księdza, ale to tylko tyle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Leszka. Faktycznie jestem tutaj pierwszy raz i nie czytałam ani wcześniejszych postów ani mistyfikacji Landryny. Niemniej pozostaję przy swoim zdaniu, że odpowiedzialności za swoje czyny i za swoje decyzje (ulokowanie uczuć) należy wymagać od każdego. Bowiem kto jest roztropny w małych rzeczach ten i w dużych wykaże mądrość. Zaś miłość według słów św. Pawła jest najcenniejsza więc nie można nią szastać na lewo i prawo a także należy uwzględniać realia. Co z tego, że ja się zakocham np. w Ibiszu, jak nie mam szans na spełnienie tej miłości ? Podobnie jest z ulokowaniem swego uczucia w osobie kapłana, skoro on już ślubował miłość Bogu, Który nie jest bezosobowy. Złamanie jednego ślubu może pociągnąć za sobą dalsze konsekwencje, bo jak raz się złamie słowo to już potem łatwiej złamać nastepne. To niczym lawina, jak się raz ukradło, to już potem łatwiej ukraść po raz drugi i tak aż do czasu póki nie złapią. …jak przetrwać chwile zwątpienia ? skąd czerpać wolę przebaczenia ? jak się uzbroić w cierpliwość ? aby z godnością przyjąć MIŁOŚĆ.Chyba że ktoś myli miłość z oczarowaniem, zauroczeniem lub z seksem, ale to już jego problem.
OdpowiedzUsuńOczywiście co do meritum się z Tobą zgadzam we wszystkim, co piszesz o odpowiedzialności (w szczególności z tym, co dotyczy łamania ślubów). Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że lokowanie uczuć, to Twoja decyzja – Ty nie masz wpływu na to, kogo pokochasz. Jedyne co możesz zrobić, to przyjąć tę miłość, lub ją odrzucić. Tak jak to powtarzam aż do znudzenia – wg mnie uczucie miłości jest Bożym wezwaniem do tego, by dawać siebie temu, którego się kocha. A więc wg mnie każdą miłość powinniśmy przyjąć. Natomiast ta odpowiedzialność, o której Ty mówisz, oznacza, że trzeba odpowiednio dobierać formy dawania stosownie do tego, kim jesteś Ty i kim jest ten, którego kochasz. W przypadku takich relacji, jakie tu wystąpiły jako przykład, jestem przekonany, że najwłaściwsze są relacje, które przypominają relację ojciec-córka (szczególnie gdy istnieje odpowiednia różnica wieku).
OdpowiedzUsuńWitaj, zaprosiłeś mnie więc jestem. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale Ty mówisz, że Miłość do Księży wynika z poszukiwania miłości ojcowskiej. Co ma piernik do wiatraka? Jeśli już to niektóre związki między dziewczętami, a chłopcami, kobietami a mężczyznami są poszukiwaniem miłości ojcowskiej. Może się zdarzyć, że ktoś zakocha się akurat w księdzu, ale nie zawsze o brak ojcostwa tu chodzi lecz o to, że on np. jest przystojny, inteligentny, dobry. A jeśliby nie był księdzem, to jakaś tam x dziewczynasię nie zakocha? Przecież to bzdura. Albo się kogoś kocha albo nie. Księża nie są przecież innymi mężczyznami od reszty. Po drugie Leszku, nie wszystkie rzeczy pisane w internecie są Prawdą,a miłość do księdza, to nośny temat, podnoszący popularność blogowi..Pozdrawiam. AniaPs. A ja wychowałam się bez ojca i wiem, jakie braki to za sobą nosi.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Ciebie najmocniej, ale dopiero teraz zauważyłem, że Twoje pytania pozostały bez odpowiedzi – przeoczyłem je i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Ale wracając do pytań – tę zależność najpierw zauważyłem, że tak powiem, statystycznie i dopiero później zadałem sobie pytanie, dlaczego tak jest. Odpowiedź umieściłem w tym poście, na który się powoływałem „Proszę zwrócić uwagę na fakt, że rola ojca wobec córki, to nade wszystko rola kochającego sędziego – tę rolę ksiądz wypełnia niejako z samego założenia, bo to należy do roli księdza.” Tak więc akurat ten piernik ma coś wspólnego z wiatrakiem. Ale oczywiście jestem daleki od wrzucania wszystkiego do jednego worka – na pewno są przypadki takich związków, w których dziewczyna ma kochającego ojca i są przypadki dziewczyn, które wychowywały się bez ojca, a które nigdy nie miały podobnych epizodów (myślę zresztą, że tych jest więcej, niż tych, które je miały). Przy czym jeszcze raz podkreślam, że ten przykład słuył mi jedynie jako ilustracja zjawiska szerszego, a nie temat sam w sobie.Jeszcze raz przepraszam, że z takim opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńTak sie zastanawiam, czy gdyby zdazyla sie mi taka milosc do kaplana i z wzajemnoscia…. Z miloscia to jest jakos tak, ze nie ucieknie sie od niej i szkoda by bylo uciekac. To chyba nie zakazane jesli ksiadz pokocha kobiete, a ona jego. Trudna to milosc, bo wymaga duzo silnej woli, by milosci takiej nie zbeszczescic. Nie ma tu miejsca na sex. Nie ma miejsca na dziecko. Mimo, ze chodzi o plci przeciwne nie bedzie to milosc dopelniona fizycznoscia, bo stracila by na swojej godnosci i wartosci. Ale milosci sa rozne. Jeszcze nie czytalam o tych innych, od tego zaczelam.Kazda milosc jest darem – tak jest wedlug mnie. Ale wymaga uczenia sie i uczenia danej milosci, tak by wzrastala, by ubogacala wnetrza. Teraz jakos tak jakby cos sie pomieszalo, ze niby zakochanie, fascynacja fizycznoscia, sex, ze to poczatki milosci, albo nawet juz milosc. A fizycznosc to dopelnienie milosci. Moze niezrozumienie milosci i stad naduzywanie tego pojecia, slowa.
OdpowiedzUsuńAch, widzę, że zyskałem wspaniałą czytelniczkę, bardzo wrażliwą, potrafiącą we wszystkim znaleźć to, co najważniejsze.
OdpowiedzUsuń