sobota, 5 marca 2016

Starszy brat

(1) Schodzili się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać.  (2) Faryzeusze jednak i nauczyciele Pi­sma szemrali: „On przyjmuje grzeszników i jada z nimi".  (3) Opowiedział im wtedy tę przypowieść: 
(11) Powiedział też: „Pewien człowiek miał dwóch synów.  (12) Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która mi przypada. Wtedy on rozdzielił między nich majątek.  (13) Nie­długo potem młodszy syn zabrał wszystko i wyjechał do dale­kiego kraju. Tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.  (14) Kiedy wszystko wydał, nastał w tym kraju wielki głód i rów­nież on zaczął cierpieć niedostatek.  (15) Poszedł więc i zatrudnił się u jednego z mieszkańców tego kraju, a on posłał go na swo­je pola, żeby pasł świnie.  (16) Pragnął najeść się strąkami, który­mi karmiły się świnie, ale i tego nikt mu nie dawał.  (17) Zastano­wił się nad sobą i stwierdził: «Tylu najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja ginę tu z głodu.  (18) Wstanę i pój­dę do mojego ojca i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw­ko niebu i względem ciebie.  (19) Już nie jestem godny nazywać się twoim synem. Uczyń mnie choćby jednym z twoich najem­ników.  (20) Wstał więc i poszedł do swojego ojca. A kiedy jesz­cze był daleko, zobaczył go ojciec i ulitował się. Pobiegł, rzu­cił mu się na szyję i ucałował go.  (21) Syn mu powiedział: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem».  (22) Wtedy ojciec powiedział do swoich sług: «Szybko przynieście najlepszą szatę i ubierz­cie go. Włóżcie mu pierścień na rękę i sandały na nogi.  (23) Przyprowadźcie tłuste cielę i zabijcie je. Będziemy jeść i bawić się,  (24) bo ten mój syn był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.  (25) Tymczasem jego starszy syn był na polu. Gdy wracał i był już blisko domu, usłyszał muzykę i tańce.  (26) Przywołał jednego ze sług i pytał go, co się wydarzyło.  (27) On mu odpowiedział: «Twój brat wrócił i ojciec zabił tłuste cielę, bo odzyskał go zdrowego».  (28) Wtedy rozgniewał się i nie chciał wejść. Wyszedł więc ojciec i zachęcał go do wejścia.  (29) Lecz on powiedział do ojca: «Tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twego polecenia, ale ty nigdy nie dałeś mi nawet koźlęcia, abym się mógł zabawić z przyja­ciółmi.  (30) A gdy wrócił ten twój syn, który roztrwonił twój ma­jątek z nierządnicami, zabiłeś dla niego tłuste cielę».  (31) On mu odpowiedział: «Dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, należy do ciebie.  (32) Przecież trzeba się bawić i radować, bo ten twój brat był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się»". (Łk 15) 

Zawsze identyfikowałem się ze starszym bratem z przypowieści, ale problem ujmowałem w kategoriach mentalności najemnika. Innymi słowy, że problemem starszego brata jest to, nie czuł się właścicielem, że cały czas ciążyło na nim przekonanie, iż musi zasłużyć. W ostateczności czuł się pokrzywdzony przez ojca, bo w swoim przekonaniu zasługiwał na uznanie, a nie dostawał nagrody. 
Tymczasem w tym roku Pan tak pokierował wydarzeniami, że trafiłem na rekolekcje w swojej wiejskiej parafii. Prowadził je o. Norbert Augustyn Lis OP, który powołując się na pewnego jezuitę (niestety nie zapamiętałem nazwiska) ukazał, jak tę przypowieść rozumieli ci, którzy słyszeli ją z ust Jezusa.  
Dla nich już samo żądanie podziału majątku za życia ojca, było obrazoburcze. To się w głowie nie mieściło, by syn mógł tego żądać (a co dopiero, by spełnić to żądanie). Drugi taki element, który może uchodzić naszej uwadze to ten, że syn najął się do pasania świń – a więc dla Żyda zajmował się czymś niegodnym (bo same zwierzęta były nieczyste). Mało - pragnął jeść to, czym one były karmione! Po trzecie wreszcie, że skoro ojciec majątek podzielił, to starszy syn był już właścicielem pozostałej części. Tymczasem ojciec nawet nie powiadamiając starszego syna, wyprawia ucztę na powitanie młodszego – mało, młodszemu synowi daje pierścień, który zgodnie z prawem należał się starszemu. Z punktu widzenia starszego syna to wszystko była skrajna niesprawiedliwość. 
A zatem z jednej strony jest to przypowieść o Bożym miłosierdziu, ale z drugiej strony o tym, że Bóg odbierze nam wszystko, o czym myślimy, że mamy (o ile tylko wydaje się nam, że coś mamy). 


27 komentarzy:

  1. Witam Leszku.Wydaje mi się że często bywamy zazdrośni.Np mówimy a ja to całe życie robiłem dobrze a ten całe życie zle a mamy to samo i ta sama szanse na niebo.Tak w ogóle to serdecznie pozdrawiam.monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tylko że starszy brat w świetle Prawa (a dla Żydów Prawo, to coś znacznie więcej, niż prawo, jak to my piszemy) miał powody do tego, by się poczuć pokrzywdzony. Pierścień na palcu był oznaką władzy - starszy brat w wyniku nieuprawnionego żądania młodszego syna stał się właścicielem całego majątku, jaki pozostał, jednak ojciec jemu swojej władzy jeszcze nie przekazał; tymczasem przekazał ją młodszemu bratu, gdy tylko ten wrócił skruszony. W świetle żydowskiego Prawa starszy brat został pokrzywdzony.
      No a ta przypowieść jest jednak przypowieścią o miłosiernym ojcu, a więc nie pozostawia wątpliwości, iż to oburzenie starszego brata było niesłuszne - ojciec odbiera nam to, co nam wydaje się, że posiadamy

      Usuń
    2. A co by było gdyby wszyscy byli tacy, jak ten "marnotrawny" syn? Z tej przypowieści morał taki- lepiej opłaci się być marnotrawnym,bo co użyje to jego, a jeszcze do tego zyska coś z część brata + władzę. Takie jest moje ludzkie myślenie,ale jestem tylko człowiekiem..

      Usuń
    3. P.S. W praktyce [po ludzku] bywa tak, że każdy syn zabiera swoją część, a ojca do Domu Starców. Z tą przypowieścią wiążę się także przypowieść o pozostawieniu 99 owieczek dla poszukiwań jednej zagubionej owieczki. A ile w tym czasie pod nieobecność pasterza z tych 99 z różnych przyczyn ubędzie???

      Usuń
    4. No, Basiu, kompletnie się tego nie spodziewałem, iż powiesz, że tego w życiu nie da się zastosować (jeszcze na dodatek wspierając się owymi owieczkami, których byś nie zostawiła). A tu przecież Jezusowi chodziło właśnie o to, by zszokować swoich słuchaczy.
      To może to jest tak, że gdy się kocha i wszystko, co się czyni wypływa z tej miłości, to choćby nawet Prawo (a dla Żydów Prawo, to sposób na szczęśliwe życie) mówiło zostałeś skrzywdzony, to człowiek nie czuje się skrzywdzony?

      Usuń
    5. Leszku> nie powiedziałam,że "tego w życiu nie da się zastosować" to już Twoja interpretacja.Po ludzku jest to bardzo trudne,ale widać realne,skoro Jezus tego nauczał. Natomiast to nasz proboszcz przypomniał,że przypowieść o "miłosiernym Ojcu" często nazywana przypowieścią "o marnotrawnym syny" wiąże się z przypowieścią o zagubionej owieczce i o zagubionej drahmie. Nie wiem, czy jako matka potrafiłabym opuścić 99 dzieci a udać się za jednym zagubionym? Serce matki podpowiadałoby mi,że nie mogę zostawić ich na pastwę losu. Być może ów Pasterz z przypowieści potrafił zadbać o bezpieczeństwo 99 owiec i mógł z troską udać się na poszukiwania tej jednej zagubionej. Natomiast uważam,że przypowieść o "miłosiernym Ojcu" należy rozpatrywać w kategorii uczuć, a te mierzy się inną miarą niż dobra materialne,lecz my często patrzymy na uczucia przez pryzmat dobrych uczynków, kosztowności, majątku, rzeczy wymiernych i doczesnych. Im większe poświęcenie,tym większa nadzieja na nagrodę. Wydaje mi się,że im więcej swoim dzieciom [wnukom] dam, tym bardziej będą mnie kochać. A miłości [serce nie sługa]]się nie kupi,co najwyżej zauroczenie,chwilową euforię, bo pieniądze szczęścia nie dają - być może, lecz kufereczek stuweczek - daj Boże.

      Usuń
    6. Tak Basiu - to już moja interpretacja. Rzecz jednak w tym, że rzeczywiście żaden pasterz nie zostawiłby tych 99 owieczek, bo to kompletnie nieracjonalne - nie ma się prawa ryzykować stada, by ratować jedną owieczkę. I masz rację, że ta przypowieść również miała szokować słuchaczy - chodziło o to, by zmierzyć miłość pasterza do owieczki (z tym, że całą miłość, a nie samo uczucie miłości), by pokazać w czym m.in. miłość się objawia.
      Dokładnie tak samo jest z przypowieścią o synu marnotrawnym, którą dziś zaczynamy nazywać przypowieścią o ojcu miłosiernym. Dla współczesnych Jezusowi słuchaczy była ona szokująca - zarówno jeśli chodzi o postępowanie młodszego syna, jak postępowanie ojca (to, że zgodził się na podział majątku jeszcze za swego życia, to, że rozporządzał majątkiem, który już do niego nie należał, wreszcie to, że nakazał włożyć młodszemu synowi pierścień, który wg Prawa należał się starszemu synowi). To wszystko była również miara miłości ojca do młodszego syna. Ale przecież w tej przypowieści było bardzo wyraźnie podkreślone, że to nie było tak, by młodszy syn był specjalnie wyróżniony przez ojca - przeciwnie, było podkreślone, że taką miłością ojciec darzył obu synów (nie da się przekazać jednocześnie obu synom pierścienia, ale nałożenie tego pierścienia młodszemu synowi jest jedynie miarą miłości ojca i niczym więcej).
      Ale dodatkowym walorem tej przypowieści jest ukazanie, że patrząc na świat z miłością, całkowicie odmieniamy swoje życie. Gdyby starszy syn patrzył na świat z miłością, radością napełniłby go fakt powrotu młodszego brata; tymczasem jego spojrzenie nie było takie, a przez to czuł się zraniony przez ojca. Obiektywnie miał prawo, bo i Prawo było po jego stronie, ale nie czułby się pokrzywdzony, gdyby sam patrzył na świat z miłością (bo sam pragnąłby tego, co ojciec).

      Usuń
    7. A więc Leszku chodzilo mi o to że starszy brat powinien sie cieszyc z tego że ojciec okazał bratu milosierdzie.To jest ewangeliczne podejscie.My tez powinnismy się cieszyc jaak ktos sie nawróci.A czesto słysze jak to to ja robiłem dobrze całe zycie a ten je przechlapał iBog dał mu więcej łask niż mnie.To jest chyba zakłamany katolicyzm.monika

      Usuń
    8. Witam Basiu.Ciesze sie że Cię znowu tu spotykam.monika

      Usuń
    9. Witaj Moniko!A ja się cieszę, że Ty się cieszysz :) pozdrawiam :)

      Usuń
  2. P.s mało logicznie zaczęłam ale jeszcze nie jestem w pełni sprawna fizycznie a rozumek tez ma chyba wczasy.monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że powróciłaś :) Rozumiem, że teraz z Twoim zdrowiem będzie już tylko co raz lepiej :)

      Usuń
    2. jestem juz po zabiegu drugiej nogi endoproteza teraz jeszcze rehabilitacja.jednak kosci bolą bo przyplatała się jeszcze oprócz iinnych schorzen dyskopatia czteropoziomowa,co prawda na moje życzenie bo pomagalam przy chorych równiez ich podnosiłam no i przegięłam Na szczęście byłam podleczyc równiez kregosłup,na razie sie trzyma.

      Usuń
    3. Myślę, że tę pomoc innym chorym Pan Ci wynagrodzi szybszym dochodzeniem do siebie - bo tak to już jest, że to wszystko, co innym dajemy, Pan nam daje :)

      Usuń
  3. A ja jeszcze o starszym bracie.Otóż jemu wydawało sie że jest lepszy a tak naprawde nie pojął nic z tej lekcji miłosierdzia.Więc pytanie do Was Basiu i Leszku który brat tak naprawdę jest negatywną postacia w tej przypowiesci?monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ wiemy to dobrze, że postawa starszego brata nie jest dla nas żadnym wzorem - a wręcz przeciwnie. Okazuje się jednak, czego nie miałem świadomości, że zgodnie z Prawem (a Prawo dla Żydów, to nade wszystko przepis na szczęście!) to właśnie starszy brat został skrzywdzony! A więc ta ocena, jaką dziś mamy, była dla ówczesnych Żydów szokująca. Ile to się zmieniło!

      Usuń
  4. Witaj Leszku.
    Przypowieść o synu marnotrawnym ma dla mnie szczególne znaczenie ponieważ sam byłem takim"synem marnotrawnym bo przysporzyłem swoim Rodzicom dużo zmartwień.
    Jestem ojcem wielodzietnej rodziny.Moje dzieci już są dorosłe,mają własne rodziny.
    Dobry Bóg uchronił mnie przed "synami(córkami) marnotrawnymi" i może dlatego moja wiara w Jego Miłosierdzie jest taka silna.
    Nie prosiłem Boga o wiele,ale zawsze o jedno:
    Boże,żeby moje dzieci były lepsze ode mnie.
    I zostałem wysłuchany.Wszystkie moje dzieci razem wzięte nie przysporzyły mi tyle zmartwień co ja jeden swoim Rodzicom.
    W dzisiejszej w homilii ksiądz rekolekcjonista nawiązał do tej przypowieści.Mówił pięknie,moje oczy załzawione,a że siedziałem obok żony,która ma oczy naokoło głowy,to musiałem kombinować,jak je ukradkiem obetrzeć,bo jak przysychały to trochę piekło.
    Nie streszczę Ci całej homilii,ale co było w niej najważniejsze:
    Bóg jest Miłością.
    A ja to tak rozumiem:
    Kocham wszystkie swoje dzieci,ale w konkretnej sytuacji kochałbym bardziej tego "syna marnotrawnego".
    Przepraszam za ten trochę chaotyczny wpis,ale ta przypowieść tak zawsze na mnie działa.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że cały problem tkwi w tym porównywaniu. Jak mówimy tego bardziej, to tym samym mówimy tego mniej. Tymczasem Bóg każdego kocha najbardziej! (i mało - takiej miłości oczekuje od nas, byśmy i my tak innych kochali)
      Jest w tym coś niewyobrażalnego (no bo jak każdego najbardziej?), ale przecież Bóg jest niewyobrażalny, a intuicja mi mówi, że to właśnie jest istotą sprawy. I ta intuicja wbrew pozorom wcale nie jest taka nonsensowna - choćby Jan Paweł II miał taki dar, że każdy przy nim czuł się tak, jakby patrzył, czy mówił do niego. W przypadku Bożej miłości chodzi dokładnie o to samo, tylko jeszcze nieskończenie bardziej.

      Usuń
  5. Ja troszkę inaczej to pojmuję, ale też pod wpływem rekolekcji O. Augustyna Pelanowskiego Paulina. Pan nas tak bardzo kocha, że nie robi podziałów między nami. Starszy syn okazało się, że jego posłuszeństwo względem Ojca nie było z serca. Nie potrafił cieszyć się powrotem brata, który tak bardzo się pogubił. Jeżeli ja pragnę miłosierdzia, więc sama muszę być miłosierna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy rzeczywiście aż tak bardzo się różnimy w tym spojrzeniu? Nieco wyżej napisałem:
      Tymczasem Bóg każdego kocha najbardziej! (i mało - takiej miłości oczekuje od nas, byśmy i my tak innych kochali)
      Jest w tym coś niewyobrażalnego (no bo jak każdego najbardziej?), ale przecież Bóg jest niewyobrażalny, a intuicja mi mówi, że to właśnie jest istotą sprawy. I ta intuicja wbrew pozorom wcale nie jest taka nonsensowna - choćby Jan Paweł II miał taki dar, że każdy przy nim czuł się tak, jakby patrzył, czy mówił do niego. W przypadku Bożej miłości chodzi dokładnie o to samo, tylko jeszcze nieskończenie bardziej.

      Usuń
  6. Witaj Siostro Marto
    Mój ksiądz rekolekcjonista Pallotyn,Ojciec Piotr,nazwiska nie zapamiętałem.
    Kawał chłopa,ale gdy głosił homilię,twarz dziecka,rozpromieniona.
    Niezapomniane rekolekcje,zakończone Sakramentem Pokuty.
    Tę interpretację syna marnotrawnego zapamiętam do końca życia.
    Bóg jest Miłością,a Miłość nie zna podziałów.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rekolekcje tak pozytywnie zadziałały na Ciebie :) Pięknie napisałeś, że "Miłość nie zna podziałów", Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Już poprawiam.Powinno być:
    Tę interpretację przypowieści o synu marnotrawnym....

    OdpowiedzUsuń
  8. We wszystkich trzech przypowieściach o Bożym przebaczeniu wyartykułowana jest niezwykła myśl, że radość Boga (oraz aniołów, całego nieba) z odnalezienia zagubionej (owca, drachma) czy zagubionego (syn) wynika z odnalezienia (się) tychże. Nie byłoby ucztowania, gdyby nie było odnalezienia, a nie byłoby odnalezienia, gdyby nie było zagubienia...
    W bulli "Misericordiae vultus" papież wyjaśnił to tak: "W tych przypowieściach Bóg zawsze przedstawiony jest jako pełen radości, przede wszystkim, gdy przebacza. Znajdujemy w nich istotę Ewangelii oraz naszej wiary, ponieważ miłosierdzie jest ukazane jako siła, która zwycięża wszystko, która wypełnia serce miłością i pociesza przebaczeniem".
    Dlatego tak przykra jest reakcja starszego brata - tu kryje się nauka dla tych, którzy uważają się za sprawiedliwych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. I dlatego Jezus zadbał o to, by Żydzi czuli się wręcz oburzeni tą przypowieścią.

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co Ci odpowiedzieć, bo dziś daleki jestem od tamtego myślenia. Ono jeszcze musi kiedyś do mnie wrócić, aby je przetworzyć, by odnaleźć sedno. Wtedy pewnie bym Ci odpowiedział, że również dobra niematerialne. Ale zapewne istotą jest funkcja, którą to pełni - i dlatego to może dotyczyć również dóbr niematerialnych. Ale póki nie potrafię wskazać na to sedno, to lepiej zapomnieć o o tym spojrzeniu.

      Usuń