piątek, 8 stycznia 2016

Pan Prezes

Pan Prezes wsiada pod moim oknem do swojego samochodu:


Dzieje się to dokładnie pod moim oknem (ani bliżej, ani dalej), ale ja tego nie widziałem - byłem wtedy na działce. Chwilę wcześniej wychodził z kościoła pw. Św. Benona:



13 komentarzy:

  1. A może Pan Prezes przyjechał do Ciebie z życzeniami, tylko Ty byłeś wtedy na działce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz? - może rzeczywiście tak było... Ale skąd miałem to wiedzieć?
      Ale tak już na poważnie w podobnych okolicznościach miałem kiedyś okazję zamienić parę słów z Markiem Jurkiem. Też przyszedł do kościoła św. Benona i swoim samochodem stał podobnie, jak tu Prezes, choć rozmawiał pod kościołem z ludźmi. Tymczasem ja chciałem wyjechać swoim samochodem, a nie mogłem. Gdy to zauważył, podbiegł natychmiast i zaczął przepraszać.

      Usuń
  2. Szczęściarz z Ciebie, że masz tak blisko do kościoła....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest najbliższy kościół (w sensie odległości) i przez całe lata był mi w ogóle najbliższy. Tu był mój ślub, był chrzest mojego syna... Ale niewiele dalej jest moja parafia, której dzwonnicę widać w tle pierwszego zdjęcia. W podobnej odległości mam trzeci kościół ss. Sakramentek - tyle, że to trochę w innym kierunku, więc na zdjęciu nie widać.
      Rzeczywiście wielkie to szczęście mieszkać w takim miejscu :)
      A wszystko zaczęło się od tego, że mój ojciec wrócił do Warszawy następnego dnia po jej wyzwoleniu, Okazało się jednak, że mieszkanie moich rodziców nie istniało (całego piętra w ogóle nie było), ocalał tylko warsztat, który ojciec miał przy Chmielnej (nb. w tym warsztacie przez całą okupację słuchał Londynu - przechowywał tam radioodbiornik (na słynnej wystawie radiowej w 1939 roku, na której po raz pierwszy w Warszawie była demonstrowana telewizja, był jednym z wystawców)). No ale tam mieszkać się nie dało. W końcu odgruzował duże, 100 metrowe mieszkanie przy Smolnej. Obawiał się jednak, że do tak dużego mieszkania kogoś dokwaterują (za komuny taka praktyka była na porządku dziennym). W obawie przed tym zamienił się na o połowę mniejsze mieszkanie z pewnym dentystą, który właśnie dostał je na ledwo odbudowanym Nowym Mieście (dla tego dentysty tak duże mieszkanie, to możliwość otwarcia prywatnej praktyki). I tak prawie całe życie spędziłem w tym mieszkaniu (Smolną ledwie pamiętam).

      Usuń
    2. O wspomnianej wystawie znalazłem teraz taką wzmiankę http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/06/26/prawdziwe-poczatki-telewizji-w-polsce-czyli-tele-superheterodyna-z-okiem-elektrycznym/

      Usuń
  3. Tak, historia żyje w ludziach... to piękne. Podobnie było u moich teściów; wrócili na Oboźną i zastali dom bez jednej ściany....mieszkańcy budowali tę ścianę własnymi rękami, sprzątali gruzy itp. Ludzie mieli inne pojęcie własności, odpowiedzialności, a może i patriotyzmu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak jak latem 1944 warszawiacy nie wyobrażali sobie, by powstanie mogło nie wybuchnąć, tak w styczniu 1945 nie wyobrażali sobie tego, by miasto mogło już się nie podźwignąć. Wracali tam, skąd zostali wypędzeni (choć akurat w przypadku moich rodziców tak nie było - moja mama z moim bratem, wówczas kilkuletnim chłopcem, wyjechała na "letniaki" do Milanówka; wybuch powstania mojego ojca zastał również w Milanówku - nie byli więc wypędzeni, a to pozwoliło ojcu tak szybko wrócić - 18 stycznia), bo to było ich miejsce, ich mała ojczyzna. No i robili wszystko, by tam mogli żyć. Po prostu.

      Usuń
  4. Tak, czasami pod nosem dzieja sie naistotniejsze rzeczy :) ale serio, to kiedys tez mieszkalam w sasiedztwie kosciola, mialo to dobry aspekt, bo przynajmniej nigdy sie nie spoznialam na Msze i nie bylo wymowki, ze tramwaj sie spoznil :) no i kazania moglam latem wysluchac na balkonie podlewajac kwiatki. Fajnie bylo:) teraz mam ze 3 km.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja wymówki nie miałem przez całe życie, ale i tak się spóźniałem, co nawet podczas ślubu ksiądz mi wypomniał.
      Kazań niestety z domu słuchać nigdy nie mogłem, bo żaden z tych kościołów nie posiada nagłośnienia na zewnątrz, ale za to czasami miałem koncert muzyki organowej - w lecie przy otwartych oknach i przy otwartych drzwiach kościoła, bywało, że słyszałem, jak organista ćwiczy - to właśnie od kościóła św. Benona. Z parafii za to, nawet jak nie zamierzałem uczestniczyć, to dobiegały zawsze wystrzały armatnie podczas rezurekcji.

      Usuń
  5. A może byś tak coś nowego napisał?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam wrócić do pisania komentarzy do czytań niedzielnych. Wczoraj już nawet wybrałem drugie czytanie.

      Usuń
  6. A to dobrze. Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nawet napisałem i chciałem wstawić, ale coś technologia zawiodła i nie chciało się kopiować. Spróbuję to powtórzyć, ale już z działki.

      Usuń