sobota, 10 stycznia 2015

Tyś jest mój Syn umiłowany

(6) Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. (7) I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. (8) Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym. (9) W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. (10) W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. (11) A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. (Mk 1)

Bóg-Ojciec wypowiedział te słowa do swego Syna. Ale przecież Wszyscy bowiem przez wiarę jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie. (Ga 3:26), a także Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. (Rz 8:14).
A więc Ty, jeśli tylko wybrałaś / wybrałeś tę drogę, którą jest Jezus Chrystus, jeśli pozwalasz się prowadzić Duchowi Świętemu, to Ty również jesteś adresatką / adresatem tych słów. 



30 komentarzy:

  1. To nie jest takie proste "pozwalać prowadzić się Duchowi Świętemu". Czasami podążamy po omacku; czasami po bezdrożach; czasami nam się WYDAJE, że jesteśmy prowadzeni przez Ducha Św. a podszywa się pod te dobre intencje duch nieświęty; jakże pragnęłabym usłyszeć słowa Jezusa „Twoja wiara cię ocaliła” lub "Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Ufaj, synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy."
    JEZU UFAM !

    OdpowiedzUsuń
  2. I z tym si Basiu zgadzam.Zwlaszcza kiedy przychodza naprawde trudne chwile i zostaje nie uwierzyc ale zawierzyc i to jest juz trudniejsze,gdyz nie zawsze jest to prowadzenie,takie po naszej mysli.Czasem jest tak,ze zawierzajac,jestesmy prowadzeni na sciezki jeszcze bardziej trudne.pozdr.m

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mam nadzieję, że świadomość tego, iż te słowa mogą dotyczyć każdego/każdej z nas sprawia, że to wszystko staje się łatwiejsze. Największym zagrożeniem w zawierzeniu, w pójściu tą drogą, którą jest Chrystus, jest lęk - a te słowa łagodzą nasze lęki :)
    (o lękach tekst sprzed 23 lat we wtorek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszku - to nie tylko lęk, lecz również możliwości fizyczne np. w znoszeniu bólu czy w cierpieniu. Nie miałeś takich chwil, że nawet przysłowiowe "walenie głową w mur" nie pomagało ? albo ciemność, ciemność i tylko ciemność duchowa, jakby Bóg się przed nami schował? to przeżywali nawet święci a cóż dopiero my -grzeszni; łatwo jest powiedzieć "zawierzam" lub UFAM, lecz wykonać już nie zawsze jesteśmy w stanie; życie jest brutalne i ludzie są brutalni; a szatan jest bezwzględny:wykorzysta każdą okazję; nie umiem Ci tego wyrazić słowami, ale... pomyśl o samobójcach- iluż z nich było wierzących i ufających, a w pewnej chwili wszystko zawiodło ;

      Usuń
    2. Basiu, to nie jest kwestia możliwości fizycznych - szczerze wierzę w to, że Pan nie dopuszcza do nas takich zdarzeń, które by wykraczały ponad nasze możliwości fizyczne. Weź przykład Tęczowej Duszy - obawiam się, że ani Ty, ani ja nawet połowy tego byśmy nie wytrzymali, co ona przechodzi (podobny przykład Barka) - i Bóg oszczędza nam takich doznań. Ale popatrz, jak Tęczowa Dusza na to patrzy - dla niej jest to przesuwanie granic w jej zdolności do zawierzenia! Rozumiesz to?!
      Jedynym zagrożeniem są nasze lęki, bo poprzez nie szatan znajduje do nas dostęp.

      Usuń
    3. Masz racje,bol fizyczny jest do przezwyciezenia(wiem z autopsji)gorzej jest z lekiem.Niestety Leszku tak jestesmy skonstruowani,ze obawiamy sie o byt i oprzyszlosc.Jestem niepelnosprawna i bezdomna,chce pracowac,ale jak przychodze o kulach zgieta to wiadomo jak jest.Kiedys nie chodzac jeszcze o kulach przyjelam sie do sklepu sportowego jako sprzataczka.Po trzech dniaach pracy uslyszalam ze owszem sprzatam ale no wie pani aparycja niekorzystna.Poniewaz wtedy studiowalam mialam motywacje i znowu podjelam prace.Teraz jest jak jest.Ludzi sie obawiam.Moze zbyt duzo mialam negatywnych doswiadczen a to w czlowieku zostaje.Po prostu z szatanem jest tak,ze wyczuwa nasze slabe punkty i uderza.Pisano tu o samobojcach,to tez jest dzialanie szatana,ktory oferuje tzw.swiety spokoj i wybawienie.Oczywiscie jest to zludne,ale tonacy brzytwy sie chwyta.Jak czlowiek tonie to kazde falszywe wyjscie jest dla niego ratunkiem.Dlatego tak wazna jest modlitwa,za zalamanego czlowieka.Niekiedy jest to jedyny ratunek,a Bog robi swoje.m

      Usuń
    4. Wbrew pozorom najtrudniejsza z walk to walka duchowa.Tak naprawde to nasze wnetrze jest wazne.Czytajac ks.Hioba najbardziej interesujacy jest tam dialog Boga z szatanem.Generalnie chodzi o to czy czlowiek,ktoremu zabierze sie wszystko nadal bedzie wierzyl.pozdr.m

      Usuń
  4. To wlasnie o te ciemnosc czasami chodzi,ja tak czasami mam.I nie przecze Basiu to trudne chwile.Chrystus tez je mial. Mysle ze kazdy z nas ma czasami swoj ogrod Getsemani.Owszem swiadomosc tego ze Bog jest pomaga,ale istnieje bol psychiczny o wiele silniejszy od tego fizycznego.m

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa ciemna noc miłości. I świadczy ona o dojrzewaniu naszej wiary. Boli, ale jest konieczna. I jeśli to rzeczywiście jest ciemna noc miłości, to charakterystyczne dla niej jest także to, że nie wyobrażamy sobie, byśmy mogli być bez Niego.

      Usuń
  5. Tak na pewno jest.Zycie tutaj bez perspektywy zycia wiecznego bylaby nie do zniesienia.Obietnica ktora daje nam Bog sprawia,ze cierpienie mozna zniesc.Ale popatrz tez Leszku ze Bog niektorych swietych nie oszczedzal.Teraz przychodza mi na mysl pierwsi chrzescijanie,to juz w ogole dla nas jest niewyobrazalne...m

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie oszczędza dziś - podałem tu przykład dwóch przyszłych świętych (i to z najbliższego blogowego światka).

      Usuń
  6. Wcale n ie jest łatwo nam żyć po chrześcijańsku, pokus wiele, a człowiek jest tylko istota grzeszną, dobrze ,że by zdawać sobie z tego sprawę ile pokus przed nami.
    Najtrudniej gdy dopada nas choroba, albo cierpią nasi bliscy.

    Co do chrztu byłam w ziemi Świętej w 2009r i w rzece Jordan mieliśmy odnowienie Chrztu Świętego,to było wzruszające przeżycie.
    Szczęścia w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, no proszę, kto zawitał!
      A takiego odnowienia Chrztu Świętego, to można pozazdrościć :)

      Usuń
  7. "PAN dał, PAN zabrał" - tak powiedział Hiob. i dodał "Niech IMIĘ PAŃSKIE będzie błogosławione". Z pokorą i radością oddajmy si,ę w ręce Umiłowanego BOGA OJCA i SYNA i Ducha ŚWIĘTEGO :) Pozdrawiam wszystkich w tym wspaniałym dniu jakim jest Chrzest PANA i rocznica naszego chrztu. Pamiętajmy o kapłanie, który udzielił nam tego Sakramentu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest Siostro ,tylko jak cos tracimy to czesto zapominamy ze wszystko co mamy dostalismy w darze.m

      Usuń
    2. Pamiętajmy o kapłanie, który udzielił nam tego Sakramentu. - no racja! A to wcale nie takie łatwe. Sam wiem tylko, że było to u Św. Krzyża - bo to była nasza parafia. Choć chodziliśmy do św. Aleksandra, bo to bliżej. Zresztą byłej jeszcze w wieku przedszkolnym, gdy się przeprowadziliśmy - no i od tej pory cały czas jestem w jednej parafii.
      Ale moje dzieci nie były chrzczone w parafii - syn u o.o. redemptorystów, ale nie pamiętam, który z ojców chrzcił. Tylko doskonale pamiętam, kto udzielał chrztu mojej córce - ks. prał. Zygmunt Malacki - wówczas jeszcze rektor św. Anny. Córka ma na imię Ania, a chrzest był w św. Annie 26 lipca - a więc w dniu patronki. Z kolei chrzest syna był w Wielką Sobotę - a więc w dniu, który dla pierwszych chrześcijan był jedynym dniem chrztu.

      Usuń
    3. Leszek dzieki Tobie usmiechnelam sie nad klawiatura.Powiem Ci tak zaden bezdomny w pierwszym odruchu nie patrzy przez pryzmat Ewangelii tylko sie wkurza. delikatnie rzecz biorac.Wiekszosc raczej nie zwroci sie do Boga,chyba ze ktos im pokaze te droge.To srodowisko akurat znam dobrze.A jesli chodzi o etykiety to sie nie przejmuj.m

      Usuń
    4. M., oczywiście że nie - ale gdy porzuca swoją wizję wolności, którą wcześniej podpowiadał nie kto inny, jak szatan, to właśnie szatanowi daje się prztyczka w nos. A więc nawet o tym nie wiedząc, wybiera się Boga i Jego miłość. I nie trzeba używać żadnych słów - sama twarz mówi wszystko.
      A etykietami się nie przejmuję - ważne, że mogłem pokazać, jak to funkcjonuje.

      Usuń
    5. tez zauwazam w koncu mechanizmy tych klotni.lepiej poznac pierwsze styl czyjegos myslenia bo mozna cos blednie zinterpretowac

      Usuń
    6. "Pamiętajmy o kapłanie, który nam udzielił tego Sakramentu"...
      Ja myślę raczej o rodzicach chrzestnych - nie moich, mojej córeczki.
      I już nic więcej nie chce mi się pisać...
      Pozdrawiam.

      Usuń
    7. Igo, nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, że się w końcu odezwałaś :) A tu piszesz I już nic więcej nie chce mi się pisać...

      Usuń
    8. Cieszę się że się ucieszyłeś :)
      I przykro mi, że Cię zawiodłam, ale naprawdę nie mam nastroju do wypowiadania się :(
      Za to z ogromnym zainteresowaniem śledzę dyskusję pod notką o celibacie.

      Usuń
    9. Ależ to w ogóle nie jest w kategoriach zawodu - absolutnie nie jest tak, byś mnie zawiodła! Po prostu brakuje mi Twoich słów - i tyle (a że akurat o tych rodzicach chrzestnych, z którymi domyślam się coś w ogóle nie wyszło, nie chcesz mówić, to całkowicie rozumiem).

      Usuń
  8. A tak na marginesie jak sie kogos pozna i polubi to latwiej sie dyskutuje,pomimo roznicy zdan.m

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M> to prawda; jeśli się kogoś lubi, to wybacza mu się wiele,
      "Pani Eliza: Kocham pana, panie Sułku.
      Pan Sułek: Cicho! "
      Sułek to „czar chama” w którym osoba zakochana nie dostrzega chamstwa; nie zraża jej to; choćby ta osoba pluła nam w twarz to będziemy w stanie powiedzieć, że to nic, to tylko deszcz pada;
      ale...jak się kogoś nie lubi, to choćby nam bez wazelinowania właził w cztery litery, to i tak uznamy, że chce nam zaszkodzić.
      Taka już jest natura ludzka, więc obracajmy się w towarzystwie osób, których lubimy i które nas lubią. :)

      Usuń
  9. Leszek tym razem nie bron mnie na blogu Siostry.Poradze sobie sama.Nie jestem takim biedactwem jak to mnie nazwal MJ,he,he....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już właśnie chciałem się odezwać - samą MarięR zignorowałem, alr Tobie pod Twoim komentarzem miałem ochotę odpowiedzieć.

      Usuń
  10. A więc ja nie jestem adresatką tych słów. No cóż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bo z Ciebie to taka rogata dusza - choć nie mająca nic wspólnego z tym najbardziej rogatym ;)

      Usuń