sobota, 23 sierpnia 2014

Szczęśliwy jesteś, Szymonie

(13) Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? (14) A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. (15) Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? (16) Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. (17) Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. (18) Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. (19) I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (20) Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. (Mt 16, 13-20)

Szczęśliwy jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Przyszło mi komentować te słowa właśnie po tym, jak Zbyszek dla podsumowania naszej dyskusji o niebie przygotował solidną wiedzę w oparciu o Katechizm Kościoła Katolickiego. I mogę teraz napisać Szczęśliwy jesteś, Leszku, synu Barbary. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew (czyli te myśli nie są owocem pracy twojego mózgu, Leszku), lecz Ojciec mój, który jest w niebie.
My mamy taką tendencję, by przypisywać sobie wszystkie myśli, jakie wypowiadamy, a potem tak, jak głosiła sobotnia Ewangelia ci, którzy tak sądzą ... Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. (Mt 23, 5-6) Tymczasem Pan chce, byśmy jeszcze tu na ziemi mieli najwierniejsze (na ile tylko można wobec naszych zmysłów i wobec naszego myślenia opartego o te zmysły) wyobrażenie o Nim i o tym, co On dla nas przygotował i dlatego nam wszystkim tę wiedzę daje. Wszystkim daje - także mnie. Wystarczy tylko tych myśli nie tłumić, a przeciwnie - za nimi podążać. Nie ma w tym żadnych zasług, gdy się je głosi (bo zostały one dane, a Bóg daje je każdemu), ale nie ma też w nich żadnego wymądrzania się,  jak sądzi Basia (Basiu, czy gdybyś wtedy była świadkiem tej rozmowy, powiedziałbyś Piotrowi, że się wymądrza?) Czy coś jest wymądrzaniem się, czy nie jest, najlepiej sprawdzić tak, jak to zrobił Zbyszek (i co potwierdziła Barka) - po prostu zajrzeć do Katechizmu Kościoła Katolickiego.



38 komentarzy:

  1. Leszku, kilkadziesiąt już razy zadałeś pytanie na swym blogu, dlaczego INNI Ciebie nie rozumieją?

    Zacznijmy od mojej notki na blogu siostry:

    "Raj jest miejscem wiecznego hedonizmu, a skoro tak, to nie można zakładać, że Bóg w nagrodę stworzył miejsce wiecznego zła. Zatem, hedonizm jest celem chrześcijanina. Zatem, nie hedonizm jest zły, ale próby stworzenia owego raju na Ziemi i uznanie, że ów hedonizm ziemski jest celem naszego życia.

    Otóż, Ziemia dysponuje ograniczonymi zasobami i jest mieszaniną raju i piekła. Gdy stwarzamy raj jednym drugim zostawiamy więcej piekła. I na tym polega zło czystego hedonizmu tutaj na Ziemi, zabieramy prawo do hedonizmu innych. Ponadto, hedonizm uznaje, że cierpienie nie ma żadnego sensu, a wiemy że to właśnie cierpienie jest solą życia. I w tym momencie, w całkowitym odrzucaniu sensu cierpienia tkwi zło współczesnego hedonizmu. Bowiem hedonizm staje się bożkiem, którego stawiamy przed Bogiem. Jeśli jednakże ów hedonizm ma odpowiednie miejsce i zajmuje odpowiednią pozycję w hierarchii wartości, nie jest rzeczą złą, tyle tylko, że wtedy ta postawa nie nazywa się już hedonistyczną".

    Rozumiem, że ukłuło Twe oczy to zdanie: "hedonizm jest celem chrześcijanina."

    Na to zdanie, można odpowiedzieć kilkunastoma wariantami. Chociażby tak:
    Po pierwsze, to nie jest główny cel chrześcijanina, po drugie słowo hedonizm nie jest słowem odpowiednim, wolałbym....Po trzecie nie dostrzegłeś soli życia i nie dostrzegłeś faktu, że ostatnie zdanie zawiera wycofanie się z hedonizmu.

    W to miejsce wystrzeliłeś takim zdaniem:
    "Zbyszku, to co napisałeś, to czyste pogaństwo. Nie powołuj się na chrześcijaństwo, skoro go nie rozumiesz."

    Wiesz, Leszku. Ja akurat w internecie mam grubą skórę i żadne epitety pod moim adresem mnie nie grzeją ani ziębią. Jedyne czego unikałem to pochwał pod moim adresem, aby nie stały się zarzewiem dla mojej własnej pychy. Natomiast, nie każdy jest tak mało wrażliwy jak ja i taka odpowiedź jaką zaserwowałeś na przywitanie nie każdemu musi odpowiadać. Więc, nie pytaj się Leszku dlaczego nikt Ciebie nie rozumie, zapytaj się siebie, dlaczego Ty nie chcesz zrozumieć innych i ich problemów i ich rozterek.

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. A swoją drogą, tak z ciekawości, co byś powiedział na takową tezę: dzięki grzechowi pierworodnemu Adama I Ewy otrzymaliśmy największy dar, dar najcenniejszy, oto Bóg obdarował ludzkość swoim Synem, Jezusem Chrystusem i wydał im Syna w ofierze na przebłaganie grzechu pierworodnego. Jak widzisz, bez grzechu pierworodnego nie byłoby chrześcijaństwa i nie byłoby tego, co dla nas jest istotą wiary. Jedno mam tylko na Twoje usprawiedliwienie: rzeczywiście, celem chrześcijanina jest Chrystus. Wystarczyło tylko to dopowiedzieć. Widzisz, Leszku, tyle czytałeś moich komentarzy, a nigdy nie dostrzegłeś drobnego faktu, że jak ognia unikam dawania gotowych odpowiedzi, a raczej w to miejsce, stawiam pytania, rzeczywiście posiłkuję się półprawdami, aby inni mogli do tej prawdy dojść własną drogą. Nie zawsze skutkuje, często ludzie zadowalają się owymi półprawdami, taki nasz los i takie nastały czasy.
    Tylko, gdybym zadał szczere pytanie, jaka jest prawda na temat Kościoła Katolickiego w obecnych czasach, gdy po owocach mamy rozpoznawać, czy umiałbyś po owocach Chorwackich, po owocach Irlandzkich i po wielu innych, których przypominanie już pozwolę sobie darować, czy umiałbyś odpowiedzieć, że całe nauczanie Kościoła Katolickiego jest godne Chrześcijanina?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Zbyszku - całe nauczanie Kościoła Katolickiego jest godne Chrześcijanina. Nie negując bogactwa innych kościołów chrześcijańskich, a już w szczególności nie negując szczerości i wielkości wiary wyznawców innych religii chrześcijańskich, szczerze wierzę w to, że KK najwierniej dokonał depozytu wiary. I właśnie ta dzisiejsza (a ściślej jutrzejsza) Ewangelia dobitnie o tym świadczy. Wiara, to dany nam depozyt - rozdawana każdemu, kto chce słuchać; ale dana w sposób szczególny Piotrowi i każdemu jego następcy. Stąd też Kościół jest szczególnym depozytariuszem wiary. Szczególna w tym troska Pana, by ten depozyt nie ulegał zniekształceniom. Każdy pojedynczy człowiek, nawet największy święty, może się w czymś mylić, bo każdy może popaść w samozachwyt na swoją myślą (bo nawet nie zauważył, że to jego własna myśl) - i w to Bóg nie musi ingerować. Jestem jednak pewien, że ingerowałby, gdyby to samo miało dotyczyć Kościoła (i nigdy się nie dowiemy, ile razy w historii do takiej ingerencji doszło). Zwracam jednak uwagę, że to dotyczy tylko nauczania Kościoła - nie dotyczy zwykłej działalności Kościoła, ani jego poszczególnych przedstawicieli. Takiego parasola ochronnego Kościół nie ma i nigdy go nie miał.

      Usuń
  3. A jaka jest Twoja odpowiedź na pierwsze pytanie, dotyczące Adama i Ewy i grzechu pierworodnego?

    Co do Kościoła, nie neguję, że jest dobrym depozytariuszem naszej wiary, ale z punktu widzenia laickiego Kościół jako instytucja stoi niebezpiecznie blisko na granicy tego, co w prawie zwie się instytucją o charakterze przestępczym i tutaj rodzi się pytanie o postawę katolików, czy instytucję o charakterze przestępczym mają popierać, czy powinni wyjść na ulice i protestować przeciwko złu, które Kościół przenika. Bo choć bramy piekielne go nie przemogą, to dzieł szatana w owym Kościele ostatnio wiele. Sądzisz, że same modlitwy załatwiają problem, a może w modlitwach należy szukać natchnienia do działania?

    Ale by daleko nie szukać: możesz mi napisać jakie masz usprawiedliwienie dla siebie, aby wytłumaczyć się z tej dyskusji na swoim blogu na temat Marka Jana w świetle tych słów z katechizmu:

    2476 Fałszywe świadectwo i krzywoprzysięstwo. Wypowiedź sprzeczna z prawdą, wyrażona publicznie, nabiera szczególnego znaczenia. Przed sądem staje się ona fałszywym świadectwem 219 . Złożona pod przysięgą jest krzywoprzysięstwem. Takie sposoby postępowania przyczyniają się do skazania osoby niewinnej, do uniewinnienia osoby winnej lub też do zwiększenia kary, której podlega osoba oskarżona 220 . podważają one w sposób istotny sprawowanie wymiaru sprawiedliwości i słuszność wyroku ogłoszonego przez sędziów.

    2477 Poszanowanie dobrego imienia osób zabrania jakiegokolwiek niesprawiedliwego czynu lub słowa, które mogłyby wyrządzić im krzywdę 221 . Staje się winnym:
    - pochopnego sądu, kto nawet milcząco uznaje za prawdziwą - bez dostatecznej podstawy - moralną wadę bliźniego;
    - obmowy, kto bez obiektywnie ważnej przyczyny ujawnia wady i błędy drugiego człowieka osobom, które o tym nie wiedzą 222 ;
    - oszczerstwa, kto przez wypowiedzi sprzeczne z prawdą szkodzi dobremu imieniu innych i daje okazję do fałszywych sądów na ich temat.

    2478 W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego:

    Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, niby pytasz o ten grzech pierworodny, ale wcale nie czekasz na odpowiedź i już mnie atakujesz kolejnymi sprawami.
      Mimo, że nie czekasz na odpowiedź, jednak odpowiem - przecież gdyby nie grzech pierworodny (tj. grzech stanowienia przez człowieka, co jest dobre, a co złe - przez co człowiek utracił pierwotną jedność z Bogiem), nic by człowieka nie oddzielało od Jego Syna. Trójca Przenajświętsza jest Trójcą przedwieczną - a więc również Boży Syn. To, co się zmieniło, to to, że dla ratowania tej pierwotnej jedności Boży Syn stał się człowiekiem. Musiał się stać człowiekiem, bo człowiek poprzez swoje nieposłuszeństwo utracił pierwotną jedność; nie musiałby się nim stawać, gdyby człowiek tej pierwotnej jedności nie utracił.
      I proszę Cię, nie pisz takich bzdur, jak wydał im Syna w ofierze na przebłaganie grzechu pierworodnego. Kogo

      Usuń
    2. Kogo Bóg-Ojciec miał przebłagać? - szatana?, Piłata? Pomyśl przez chwilę, zanim coś napiszesz? Czy rzeczywiście chcesz, bym w oparciu o to, co piszesz, ludzie myśleli, iż jesteś satanistą?

      Usuń
    3. A z tym oskarżaniem o organizację o charakterze przestępczym, to też trochę przybastuj! W świetle wczorajszych "Wiadomości", to już bardziej do tego miana pasuje prokuratura, a jakoś nikt (także Ty) takiej armaty nie wytacza.

      Usuń
    4. A w sprawie mojego rzekomego "fałszywego świadectwa i krzywoprzysięstwa", to weź się puknij w głowę - czy określenia "gwiazda socjometryczna", czy też "przywódca nieformalny grupy społecznej" mają coś cokolwiek wspólnego z Twoimi zarzutami?
      Zresztą Marek Jan sam się tu może wypowiadać i prawdę powiedziawszy mimo, iż pełni tę rolę przywódcy nieformalnego, nie sądzę, by Ciebie tu wysyłał.

      Usuń
    5. No i widzisz Zbyszku, gdy przyszedłeś tu z cytatami z KKK (które w całej rozciągłości potwierdzały to, co mówiłem w naszej dyskusji o niebie), byłem przekonany, że właśnie dzięki Barce (bo nie sobie przypisywałem te zasługi) odnalazłeś właściwy drogowskaz i powróciłeś na tę drogę, którą Pan Tobie przygotował. Dlatego ta notka była radosna.
      Tymczasem nic tu się nie zmieniło :(

      Usuń
    6. Kluczową myśl zawiera werset 10: „położywszy ofiarą za grzech duszę swą” (Izaj. 53:10, BG). Tym właśnie jest ofiara okupu, będąca podstawą pojednania, o której w wielu miejscach uczy Nowy Testament (Mat. 20:28, 1 Tym. 2:6). Czysty, doskonały baranek Boży został złożony jako ofiara za grzech, „chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach”(Izaj. 53:9). Prorok Izajasz na każdym kroku podkreśla, na czym polegał ów „zastępczy” charakter ofiary Jezusa: „on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie” (werset 4), „on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze” (werset 5), „Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich” (werset 6), „za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony” (werset 8), „sam ich winy poniesie” (werset 11), „On to poniósł grzech wielu” (werset 12). Wszystkie te określenia mówią o jednym, a mianowicie o tym, że Jezus poniósł karę za nas, zastąpił nas, stanął na naszym miejscu i przejął na siebie wyrok Boży jaki wydany został na Adama gdy ten zgrzeszył.

      CZY JUŻ Wystarczająco Uściślone?

      Zbyszek

      Usuń
    7. Zbyszku, ale sam chyba widzisz, jaka jest kolosalna różnica, gdy mówimy, że Jezus poniósł za nas ofiarę (oznacza to, że to my należni byliśmy tę ofiarę złożyć, ale Jezus złożył ją za nas - ta ofiara jest tak, czy inaczej składana Bogu-Ojcu), a gdy Ty piszesz oto Bóg obdarował ludzkość swoim Synem, Jezusem Chrystusem i jak wydał im Syna w ofierze na przebłaganie grzechu pierworodnego. Jeśli wg Ciebie Bóg-Ojciec składa ofiarę przebłagalną, to ja pytam KOMU, KOGO Bóg chce przebłagać? Kimże wreszcie jest wg Ciebie Bóg, jeśli musi kogoś (kto by to nie był) przebłagać!!!
      Zbyszku, ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że Ty satanistą nie jesteś, ale to, co napisałeś, to tak, jak byś nim był. I zamiast teraz powiedzieć Masz rację, z rozpędu tak mi się napisało, zachciało mi się kwiecistej mowy i nawet nie pomyślałem nad tym, co piszę, to Ty przyjmujesz postawę, jakbym to ja się Ciebie tylko czepiał.

      Usuń
    8. Leszku, te myśl podjąłem po kazaniu księdza, bardzo Leciwego wiekiem, który jak mniemam, ma wiele spraw przemyślanych. Być może niezbyt dokładnie Jego myśl oddałem, ale kazanie tego księdza służyło temu, by dostrzec, że nawet z każdego dzieła szatana Bóg wyprowadzi jeszcze większe dobro. A myślę sobie, że to czepianie masz we krwi, stąd starałem się przytoczyć fragment kazania księdza, abyś miał się czego czepiać :)

      Zbyszek

      Usuń
    9. Zbyszku, nie mam czepiania we krwi, tylko jak widzę coś, co ma wymowę inną od zamierzonej (bo jeszcze raz powtarzam - ani przez chwilę nie pomyślałem sobie, byś Ty chciał ofiarę składać szatanowi), to reaguję, bo takie zdania mogą komuś, kto je przyjmie, wyrządzić olbrzymią szkodę.

      Usuń
  4. Zacytowałem cały fragment KKK aby Isabella również miała co nieco do przemyślenia. Tobie Leszku polecam zaś ten fragment:"Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić" Gdyż nie przypominam sobie, abyś Marka Jana chwalił za dobre i mądre wypowiedzi równie często, jak ganisz Go za złe, mniej mądre.

    Co do charakteru przestępczego pewnych struktur państwowych są tacy, co tę armatę wytaczają.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, ale fakt pozostaje faktem (niezależnie od tego, jak byś te fakty zaklinał), że MJ pełni tę rolę na blogu s. Małgorzaty, o której pisała Izabela. Popatrz, co teraz do spółki z MR robi w sprawie ks. Lemańskiego. Raptem przed tygodniem abp Hoser wykazał dobrą wolę i brak jakiejkolwiek pamiętliwości, a ks. Lemański zaczął się po tym z Arcybiskupa nabijać. Nie ma nikogo, wśród duchowieństwa, kto by teraz usprawiedliwiał ks. Lemańskiego; Siostra już po tych wypowiedziach wydawało się, że zakończyła temat bardzo spokojnym podsumowaniem. A co robi spółka MJ-MR? - robi wszystko, by podrywać autorytet Kościoła, podrywając zaufanie do hierarchii na zasadzie zwykłego "nie, bo nie"!

      Usuń
    2. Leszku, tutaj zgoda, aczkolwiek ten temat to na dłuższą dyskusję, a w tej chwili nie mam dość wolnego czasu, aby ją podjąć.

      Zbyszek

      Usuń
  5. Czasami Leszku mam wrażenie, że Tego Wszystkiego nie ogarniasz i stąd wypływa Twoja irytacja. Tym bardziej bądź wyrozumiałym w stosunku do innych, którzy od Ciebie mają tę wiedzę jeszcze mniejszą. Bo tym pytaniem:"Kogo Bóg-Ojciec miał przebłagać? - szatana?, Piłata?" to już mnie kompletnie rozwaliłeś. A nie słyszałeś o tym, że Bóg jest również sędzią sprawiedliwym i każdy grzech człowieka musi być zadość uczyniony? Ale, przyznaję, zrozumienie tych zawiłości może każdemu sprawiać problem. Stąd czuj się Leszku usprawiedliwionym.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, a niby w której mojej wypowiedzi odnajdujesz irytację? Pokazuję głupotę tego, co piszesz i tyle - nic więcej. Myślę, że gdybyś przeczytał to, co napisałeś przed wciśnięciem klawisza "Opublikuj", to byś sam takie bzdury wyłapał. Jeszcze raz Ci przypomnę tekst w. Młynarskiego - Za dużo piszecie, za szybko piszecie... Gdybyś pisał troszkę wolniej, to byś później nie musiał iść w zaparte (a tak po cichu Ci powiem, że teraz też nie musisz - lepiej się przyznać do błędu, gdy ten błąd jest ewidentny).

      Usuń
  6. Ofiara Mszy Świętej jest największym skarbem jaki Bóg ofiarował człowiekowi. W Niej zawierają się największe Tajemnice naszej wiary. Jezus Chrystus ofiaruje się za nas Ojcu Niebieskiemu, składa Siebie na ołtarzu i staje się Ofiarą Przebłagalną za nasze grzechy. Ta Ofiara jest najdoskonalszą, gdyż Syn Boży, Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej składa Siebie w Ofierze, aby zadośćuczynić Bogu Ojcu za nasze grzechy. Ponawia Swoją Ofiarę z Golgoty, stając się Barankiem, Który oddaje Swoje Życie za nas Ojcu Niebieskiemu i w ten sposób gładzi nasze grzechy, aby otworzyć nam bramy Życia Wiecznego. Jezus Chrystus Ofiara Przebłagalna oddaje się Ojcu Niebieskiemu dla naszego zbawienia. Te najwznioślejsze tajemnice dokonują się podczas każdej Mszy Świętej. Ofiara Pana Naszego Jezusa Chrystusa jest dla każdego z nas ocaleniem i wyzwoleniem z niewoli grzechu, jednak potrzeba z naszej strony przyjęcia tej łaski, aby wejść w bliską relację z Jezusem Chrystusem, aby przyjąć Jego wielką Miłość.

    Msza Święta to szczególny czas naszego łączenia się z konającym Chrystusem od Modlitwy w Ogrójcu, aż po Kalwarię, gdzie Pan Jezus umarł, wydając ostatnie tchnienie. Dlatego też, pamiętajmy o Ofierze Naszego Pana i łączmy się z Nim podczas każdej Mszy Świętej, aby Jezus nie czuł się osamotniony w swoim cierpieniu. Wejdźmy w głęboką relację z cierpiącym Jezusem i podążajmy za Nim do końca, aby otrzymać pełnię łask i stać się Jego przyjaciółmi, których zaprosi do Swojego Królestwa.

    Czym to się zasadniczo różni od tego, co napisałem? Może stylistyką i mniejszą precyzją.Chciałem tylko pokazać Tobie, że grzech pierworodny stał się źródłem i praprzyczyną największych skarbów ofiarowanych ludzkości przez Boga. Taki był sens przesłania księdza i także mojego. Ponadto, twoje spojrzenie na grzech pierworodny zakłada rzecz absurdalną, zakłada, że Bóg stwarzając człowieka, nie wiedział co czyni i zakładasz, że nie znał ludzkiej natury. Sto razy już to tłumaczyłem, doskonałymi były anioły (choć nie wszystkie), zaś człowiek ze swej natury i ten świat doskonałym nie miał być. Ma być doskonałym u kresu czasów.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poprzedniej notce przypominałem o tym widzeniu czasu naraz przez Boga i tłumaczyłem, że właśnie w tym tkwi tajemnica tego, iż Bóg ma dla każdego z nas najdoskonalszą z dróg, a droga ta uwzględnia wszystkie nasze wybory, których dokonujemy w wolności, jaką Bóg nam dał. Dotyczy to oczywiście również wyborów naszych pierwszych rodziców. A więc ta droga, jaką zyskaliśmy po grzechu pierwszych rodziców jest drogą najdoskonalszą uwzględniającą ten grzech.
      Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby nie ten grzech bylibyśmy szczęśliwsi - utrata tej pierwotnej jedności z Bogiem diametralnie zmieniła nasz los.
      A jeśli chodzi o opis, to podstawowa różnica dotyczy tego, KTO składa ofiarę - a to nie jest tylko sprawa stylistyki (i proszę nie udawaj, że tej różnicy nie widzisz),

      Usuń
  7. Wracając do księdza Lemańskiego, to trzeba było przytoczyć wypowiedź Marka Jana spod blogu Alby, napisał tam bardzo rozsądnie.

    Natomiast wracając do spraw głębszych. Każda struktura hierarchiczna podlega rozpadowi. Wynika to z tego, że w strukturach chaotycznych inteligencja jest wartością dodaną (wygrywa ten, który jest inteligentniejszy) zaś w strukturach hierarchicznych człowiek inteligentniejszy stanowi zagrożenie i inteligencja jest wartością ujemną. Jak zatem włączyć nieco chaosu w strukturę hierarchiczną? Bez uszczerbku dla dotychczasowego modelu się tego zrobić nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam RSS-a z komentarzy na blogu Alby i jakoś nie znalazłem niczego n.t. ks. Lemańskiego - a więc nie mogę się odnieść do tego, czy pisał rozsądnie, czy nie. Nie ma to jednak żadnego znaczenia dla bloga Siostry. Tu pokazałem, że Siostra temat zakończyła, a ten dalej jątrzył. A więc po zachowaniach samego Marka Jana widać, że rzeczywiście pełni tę funkcję, o której pisała Izabela.

      Natomiast wracając do spraw głębszych.
      Myślę, że tajemnica Kościoła tkwi właśnie w tym, że właśnie ma te nieco chaosu w tej strukturze hierarchicznej. Ten chaos to instytucja świętych. Każdy z nas może być świętym, a przez to każdy hierarcha wie, że w danej sprawie może mieć do czynienia z przyszłym świętym. Historia Kościoła zna wiele takich przypadków, gdy przyszli święci obsztorcowali od góry do dołu aktualnych papieży. A ci papieże dawali się obsztorcować. Tajemnica właśnie tkwi w tym, że oni mieli świadomość, iż mają do czynienia z przyszłymi świętymi - i to jest właśnie ten element chaosu, za którym tak tęsknisz. I to ten element chaosu pozwolił tyle lat trwać tej strukturze, która zgodnie z Twoim rozumowaniem już dawno powinna się była zawalić.

      Usuń
    2. Tutaj pełna zgoda, święci są tymi, którzy wielokrotnie ratowali Kościół przed upadkiem, aczkolwiek zdążył Kościół kilka razy się podzielić. Niewątpliwie zwyczaj jątrzenia był jedną z przyczyn, że przez pewien czas dość ostro traktowałem te zwyczaje. Natomiast dzisiaj daleki jestem od tego, by uznać, że w wielu kwestiach Marek Jan nie ma racji, stąd dzisiaj z dużą dozą wyrozumiałości traktuję Jego poczynania i zapewne z tego samego powodu tak samo traktuje Jego wypowiedzi gospodyni bloga.

      Zbyszek

      Usuń
    3. Nota bene po kolejnym zamknięciu tematu przez Siostrę ta para MJ-MR (każde z osobna) znowu się odezwała absolutnie nie wnosząc niczego nowego do swych stanowisk - po prostu ich musi być "na wierzchu". Trudno więc zaprzeczyć innemu stwierdzeniu Izabeli, że to oni są faktycznymi moderatorami bloga. Izabela nie we wszystkim ma rozeznanie tego, co robi - ale nie zmienia to faktu, że jest dobrym obserwatorem i niektóre rzeczy bardzo trafnie opisuje.

      Usuń
  8. "Tak Zbyszku - całe nauczanie Kościoła Katolickiego jest godne Chrześcijanina."

    Jeśli rozumiesz przez nauczanie Kościoła Katolickiego to co jest zawarte w KKK to mógłbym się zgodzić, poza kilkunastoma zdaniami, które w mojej i nie tylko mojej ocenie są nieetyczne, ale nie wiem, czy do takiej dyskusji jesteś chętny.

    Jeśli jednak uznać za nauczanie wszystko to, co głoszone jest w Kościele w czasie Mszy św, w kazaniach etc. to stanowczo protestuję, tak bywało, że ze chrześcijaństwem ma to niewiele wspólnego.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczanie ks. Lemańskiego jest nauczaniem ks. Lemańskiego, a nie nauczaniem Kościoła. Nauczanie abpa Hosera jest nauczaniem abpa Hosera, a nie nauczaniem Kościoła - i nie udawaj, że tego nie wiesz.

      Usuń
    2. Oczywiście, że wiem, ale intryguje mnie skąd Ty czerpiesz swą wiedzę na temat nauczania Kościoła, na jakich oficjalnych dokumentach się opierasz, aby z wielką stanowczością rozstrzygać, która wypowiedź jest właściwa z punktu widzenia owego nauczania. Bo niestety mam wrażenie, że swą wiedzę opierasz na nauczaniu jednego księdza, przyznaję, świetnego i cudownego. Jednakże nie wszystko co rozstrzygasz na swym blogu, być może to moje mylne wrażenie, ma oparcie w owym oficjalnym nauczaniu. Przyznaję jest bliskie, za co wielokrotnie Cię chwaliłem. Pozostaje jednak kwestia osobistego konfliktu między moją "wrodzoną" etyką, a etyką Kościoła. I ta osobista etyka, każdego czytelnika powinna być szanowana, nawet jeśli nie jest zgodna z oficjalnym nauczaniem Kościoła. Bo zgodzisz się ze mną, że gdybyśmy dyskutowali kilkaset lat temu, to stosy były w oficjalnym nauczaniu i nawet w Tobie nie dostrzegam akceptacji tychże stosów. Dzisiaj na całe szczęście mamy rozdział Kościoła od państwa, stąd dyskusje nasze już tak drastycznych przykładów nie dotykają, ale różni nas to, że nadal dostrzegam w owym nauczaniu popioły z owych stosów, a Ty uznajesz, że owo nauczanie z tego popiołu zostało całkowicie uwolnione.

      Zbyszel

      Usuń
    3. Zbyszku, ja już w dorosłym życiu przeżyłem nawrócenie. Gdybym go przeżył, mówiłbym tak, jak prezes pewnej partii, że jemu nawrócenie nie jest potrzebne, bo on zawsze był w Kościele. Ja również zawsze byłem w Kościele, a jednak mnie nawrócenie było potrzebne. Każdemu jest potrzebne. Każdemu - bo Bóg każdemu chce dać tę wiedzę dotyczącą Jego samego oraz kondycji człowieka. Ale człowiek musi być gotowy to przyjąć. Zbyszku, to prawda, że odzywając się wtedy na blogu Siostry nie sięgnąłem wtedy po KKK - zrobiłeś to dopiero Ty i chwała Ci za to, że to zrobiłeś!
      I pamiętaj, nic nie dzieje się przypadkowo. W tej dyskusji ani razu nie odezwała się Iga (choć zaglądała na bloga). Ale w pewnym momencie zajrzała do notki "Pytanie Klary". Teraz już wiem, że to Pan ją tam zaprowadził, a to po to, bym ja sobie przypomniał tę notkę i bym Tobie teraz o niej powiedział.
      Tak dokładnie nie chodzi tu o samo pytanie Klary, chodzi o to, że przy okazji tej notki Józef (nie wiem, czy go jeszcze pamiętasz z bloga Siostry) zadawał pytania dotyczące dylematów jego córki (a de facto również jego samego). Przy tej okazji opisałem, czym jest modlitwa zawierzenia. Namawiałem i jego i córkę do tej modlitwy. Józef zupełnie mnie nie rozumiał. To, co pisałem, jemu po prostu nie mieściło się w głowie. Był człowiekiem tak uporządkowanym, tak racjonalnym, że taka gotowość wyzbycia się swoich podglądów, o jakiej pisałem, była czymś kompletnie niewyobrażalnym.
      Myślę Zbyszku, że Pan po to zaprowadził tam Igę, bym dzisiaj zaproponował dokładnie to samo Tobie. Przeczytaj ten wątek, który zaczyna się od pytania Józefa, jak coś niejasne to wal z pytaniami, a jak jasne, to wypłyń na głębię. Ta głębia jest dostępna dla każdego - a więc i dla Ciebie. Ale jeśli chcesz się czuć wyróżniony, to do tego też masz prawo - bo popatrz, ile osób Pan w to zaangażował: najpierw Józefa i mnie, a teraz jeszcze Igę, a wszystko tylko dla Ciebie!

      Usuń
  9. Pytanie Klary przeczytałem, notka zgrabna i sensowna, jednakże niewiele mi pomoże. Nie mój problem. Chyba, że trafiłem na niewłaściwą, o tym samym tytule. Leszku, wytłumaczę Ci w czym problem, jeden z moich ulubionych reżyserów Luis Buñuel, ateista i krytyk burżuazyjnej moralności, mawiał, że jako ateista musi żyć moralnie, aby świecić przykładem. Ateistą już nie jestem, ale staram się nadal żyć przykładnie.
    Natomiast w pytaniu Klary jest jedno sensowne stwierdzenie i niestety, zrobiłeś jak zwykle unik: bowiem w wielu miejscach nauczania KK występuje prymat zwierzęcości nad duchowością. Chociażby zakaz zawierania sakramentu małżeństwa ze względu na impotencję.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, to ta notka, ale sugerowałem, byś samą notkę sobie darował, a przeczytał mój dialog z Józefem - pisałeś konflikcie między "wrodzoną" etyką, a etyką Kościoła. Jedynym sensownym rozwiązaniem problemu jest modlitwa zawierzenia - i to proponowałem Józefowi, a teraz proponuję Tobie. Przeczytaj komentarze od pytania Józefa.

      Usuń
    2. Zasada jest prosta - skoro wierzysz, że Bóg jest Bogiem, to tym samym wierzysz, że jest wszechmocny. Może więc sprawić, że Ty będziesz miał taki ogląd spraw, jaki On chce, byś miał (choćbyś teraz na to patrzył zupełnie inaczej). Jest tylko jeden warunek - Ty musisz być na to gotowy, bo Bóg niczego nie uczyni wbrew Twojej woli. To dlatego w tej modlitwie wstępnej powinieneś przedstawić całą listę spraw, z którymi się nie zgadzasz i zadeklarować, że jesteś gotowy oddać te wszystkie myśli, jeśli tylko taka jest Jego wola. I dopiero po tej modlitwie wstępnej powinieneś przejść do właściwej modlitwy kontemplacyjnej, w której jest tylko Jezus Chrystus i niczego nie ma poza Nim (żadnych myśli, żadnych spraw - nic, tylko On).
      Gdy będziesz powtarzał tę modlitwę, ta lista spraw będzie się zmieniać - sam zaczniesz zauważać, że choć nikt Ciebie do niczego nie przekonywał, nie używał żadnych argumentów, Ty patrzysz na to zupełnie inaczej, niż jeszcze niedawno.
      Nie stanie się to nagle, że naraz na wszystko zaczniesz patrzeć inaczej - to będzie przebiegało stopniowo. Zawsze będziesz miał prawo do swoich przekonań, nie zmienią się one, jak za dotknięciem różdżki - zawsze będziesz miał prawo bronić tych poglądów, które uważasz za słuszne (choćbyś wiedział, że są zgodne z tym, co głosi Kościół), ale tych odmiennych powoli robiłoby się co raz mniej.
      To jest oczywiście już wyższa szkoła jazdy modlitwy, bo wymaga autentycznego przekonania, że pierwszy jest Bóg i nikogo, ani niczego nie ma przed Nim. Człowiek ma taką tendencję, by uważać, iż jego myśli decydują o jego tożsamości - i stąd to może być takie trudne, że aż nie do przeskoczenia. Przypuszczam jednak, że skoro Pan doprowadził do takiej właśnie sytuacji, to On doskonale wie, że właśnie tego Tobie trzeba. A więc odwagi :)

      Usuń
  10. No zaglądam, Leszku, zaglądam... A nie odzywam się, bo poziom dyskusji przerasta moje możliwości. Jak się na czymś nie znam, to się nie odzywam. Ale czytam :)
    Poza tym nie wiem czy pamiętasz, ale "pochwaliłam się" że teraz to już odpoczywam... No okazało się że niezupełnie, do odpoczynku po ukończonym przedsięwzięciu to mi jeszcze daleko... :( Więc tylko zaglądam.
    Pozdrawiam!
    Iga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak owocnie zaglądasz! To było niesamowite, że właśnie tam zajrzałaś - i to dokładnie w tym momencie! Oby tylko Zbyszek skorzystał!

      Usuń
  11. Boję sie odezwać, bo Zbyszek zniknie, ale skoro i tak zniknął...
    Bo znowu muszę prostować czyjeś słowa- zatem Zbyszku: ani jedno moje słowo o "Marku Janie" nie jest nieprawdą. I choć szkoda mi go bardzo, bo wiem dlaczego tak postępuje i do czego to doprowadzi - ogrom zła jakie niesie ze sobą jego działanie nie pozwala mi milczeć. Mogę Cie tylko zapewnić, że robię to najdelikatniej jak umiem i o najgorszych jego dokonaniach w sieci - milczę. Wszystkie te Twoje cytaty- jak kulą w płot. Nie znajdują zastosowania . A i osoba cytująca ( czyli Ty) nie jest już dla mnie godna najmniejszego zaufania.
    Co więcej - nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa na temat działalności blogowych animatorów... Ale niekoniecznie na tym blogu.
    Ty niestety nie jestes w stanie "dać mi do myślenia"- bo jesteś zupełnie zagubiony i pełen nieuzasadnionych pretensji do KK. Kościoła, którego nie znasz. Bo nie chodzisz od jakiegoś czasu, prawda ?
    A Ciebie Leszku zapewniam, że mam doskonałe rozeznanie w tym , co robię . Wiem jednak, że Ty nie do końca masz rozeznanie w tym, co ja robię. Bo nie znasz wielu dziesiątek różnych blogów "Marka Jana".
    Albo...mnie prowokujesz:)
    Czasami tu zajrzę, bo ta Twoja dyskusja ze Zbyszkiem była ciekawa.
    Izabela

    OdpowiedzUsuń
  12. Leszku, ponieważ czuję, że Duch Święty w tym momencie Cię natchnął, więc pozwolę sobie w Duchu Świętym dokończyć tę wymianę zdań, lecz wymaga to przydługiego wstępu.

    Kim są zakochani i czego potrzebują, by się radować? Jedynie obecności drugiej ukochanej osoby. Szczęście i radość niesie sama obecność drugiej osoby. Raj zatem jest miejscem spotkania z drugą ukochaną osobą, która jest naszym Boskim Ojcem i to właśnie samo przebywanie z ową ukochaną osoba niesie nam radość. Samo spojrzenie w Twarz Boga, będzie dla nas największą radością, przy której inne radości będą bledły. Co nie zmienia faktu, że spotkanie z naszymi bliskimi, czyli innymi słowy owo wspólne obcowanie osób zmartwychwstałych również będzie radością. To taka radość, jaka płynie ze spotkania z ukochanymi osobami po dłuższej rozłące. Piekło zaś przypomina te nasze bóle, które mamy po stracie bliskiej osoby i będzie wieczną żałobą. Raj zaś jest radością ze spotkania i przebywania z ukochanymi. Tę radość niesie samo spotkanie, ale nie zmienia to faktu, że lepiej spotykać się w pięknym miejscu, niż na wysypisku śmieci, zatem raj będzie również pięknym miejscem z odpowiednią radosną oprawą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to chodzi - właśnie o to spotkanie zakochanych. (nie przytakuję jednak jeśli chodzi o piekło - ból po stracie oznacza tęsknotę, a w tym przypadku nie ma tęsknoty - to nie Bóg odrzuca człowieka, lecz człowiek Boga)

      Usuń
  13. Masz rację, ale w piekle dojdzie świadomość straty i myślę, że w tym momencie człowiek uświadomi sobie ile stracił. A dojdą te kwestie, które opisała Siostra Faustyna.

    OdpowiedzUsuń