sobota, 15 lutego 2014

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak

(33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie – ani na niebo, bo jest tronem Boga; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nawet jednego włosa nie możesz uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.

Nie tak dawno na zaprzyjaźnionym blogu pojawiła się pewna osoba i zaczęła oskarżać jednego z blogowiczów o to, że jest onetowym mącicielem, którego zadaniem jest mącenie w głowach młodych ludzi i zasiewanie w nich liberalnych stereotypów. Oskarżenie to w żadnym wypadku nie przekraczało żadnych dopuszczalnych granic i ten poziom utrzymywało w kolejnych wymianach zdań, w których oskarżycielka zadawała oskarżonemu pytanie kim ty jesteś i zapowiadała, że w każdej chwili może to ujawnić. Wymiana zdań stawała się co raz bardziej nerwowa, aż w końcu oskarżany wybuchnął:

Jesteś nie tylko wredną dewotką szerzącą podłe kłamstwa, oszczerstwa i insynuacje, ale zwykłym internetowym śmieciem, zasmradzającym jedynie blog [i tu nick autorki bloga].

I teraz rodzi się pytanie o granice dopuszczalnych oskarżeń. W powstałej po tym pyskówce zdecydowanie broniłem Oskarżycielki - zwracałem uwagę, że obowiązkiem każdego wierzącego jest w pierwszej kolejności napomnieć grzesznika, by się opamiętał, a jak można to czynić w dzisiejszym anonimowym świecie, w którym stykamy się z różnymi ludźmi jedynie w przestrzeni wirtualnej? Jedyna szansa, to właśnie takie wiem coś, ale nie powiem... Rozumiem, że to może być denerwujące, ale czy są szanse na jakikolwiek inny sposób upominania?
Oskarżająca mówiła zresztą, że ujawni swoją wiedzę, ale nie publicznie - oskarżany zapowiadał możliwość wytoczenia procesu o zniesławienie, a więc to oczywiste. Gdy jednak zacząłem się upominać o spełnienie tej zapowiedzi, to okazało się, że to ja jestem ordynarny i chamski w słowach (choć żadnych takich słów nie było), a nawet miałem okazję przeczytać:

I nie pozwolę, żeby taki ktoś jak ty wycierał sobie gębę takim człowiekiem jak [i tu nick oskarżanego]

I teraz rodzi się pytanie, czy jednak nie jest jednak tak, że w podobnych sytuacjach należy ostro reagować i usuwać zarówno wypowiedzi oskarżającej (jeśli za oskarżeniami nie stoją jakieś fakty), jak i oskarżanego (który, gdy nie ma jak się bronić, sam się rzuca jak wściekły pies)?

(37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.


47 komentarzy:

  1. TAK ;) Annaj41

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszku- "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi..." po co więc wałkujesz ?
      Kwiaty więdną; słowa przebrzmią; pamięć zatrze czas; co trwałego w życiu masz? Boga! Jemu więc ofiaruj wszystko, co Cię spotyka w życiu; na blogu i w realu. Nasz jest tylko grzech, reszta należy do Pana; po co więc tak się rozdrabniać?

      Usuń
    2. Anno, ale z Ciebie spryciula - myślisz, że jak odpowiesz TAK (zgodnie ze słowami Jezusa), to już możesz nie odpowiadać? Problem wg mnie jest poważny i trzeba wiedzieć, jak na przyszłość postępować.

      Usuń
    3. Basiu, sama narzekałaś na postępowanie tych, których są blogi (i s. Małgorzaty i Alby), więc nie mów teraz po co więc tak się rozdrabniać? Ewidentnie wyszło na to, że Oskarżająca podchodziła do sprawy na zasadzie (jak to sama ujęła) "dowalić" - "dowaliła" Oskarżanemu, Oskarżany "dowalił" jej i oboje uznali, iż ich rachunki są wyrównane i nagle się okazało, że prawda jest już nikomu niepotrzebna.
      Sam broniłem wówczas postawy Oskarżającej, ale może na przyszłość w takich sytuacjach, gdy ktoś przyjmuje postawę "a ja coś wiem!", należy rąbnąć pięścią w stół i krzyknąć Jeśli coś wiesz, to mów teraz, albo zamilknij na wieki!", jeśli to mój blog, lub żądać takie postawy od moderatora, jeśli nie mój? Sam powstrzymywałem wtedy Albę, ale może przez to to ja właśnie jestem odpowiedzialny za dalszy rozwój wydarzeń?

      Usuń
    4. Leszku - było, minęło i oby nie wróciło więcej; ja się z tego wymiksowuję. a Ty rób jak chcesz.

      Usuń
    5. Ba, tylko że ja nie wiem, jak się powinno - powstrzymywałem od takiego uderzenia pięścią (i to mimo, iż Oskarżająca zachowywała się po chamsku wobec autorki bloga) i może to był z mojej strony błąd. Chciałbym poznać wasze zdanie.

      Usuń
    6. Leszku- znasz modlitwę; "....i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy..." a Ty nie odpuszczasz i wciąż drążysz temat. Po raz kolejny pytam- po co? co da wyrażanie naszego zdania po czasie? co chcesz przez to osiągnąć? Podlizać się Albie? czy może usprawiedliwić grzech MJ? Mam wrażenie, jakby to stało się Twoją obsesją. Jak tak dalej będziesz postępować, to zostaniesz sam ze swoim blogiem, bo kto o zdrowych zmysłach zechce babrać się w blogowych aferach?.
      Oskarżeń, które Szatan wypowiada przeciwko nam każdego dnia przed Bogiem i oskarżeń, które ludzie wytaczają przeciw innym ludziom w życiu jest tak wiele, że gdyby tak bezustannie rozdrapywać te rany i roztrząsać każdy szczegół - co kto powiedział, co miał na myśli, albo jaki był cel jego komentarza bądź jaka była jego intencja, to można dostać obłędu. Szatan nieustannie oskarża ludzi przed Bogiem. Biblia daje prawdziwą pewność, że Ci którzy są w Jezusie są bronieni przez Chrystusa, który wstawia się za nami. Biblia ostrzega też, że jeśli się nie opamiętasz i nie będziesz pokutował Bóg stanie się Twoim oskarżycielem i Jezus, którego odrzuciłeś nie będzie Twoim obrońcą. Czy łatwo jest przyznać się do błędu lub do zranienia kogoś? Czy po tym jak narozrabiałam - mówię przepraszam?
      MIŁOSIERDZIE JEST TYLKO DLA TYCH, KTÓRZY SIĘ OPAMIĘTUJĄ, PRZYZNAJĄ SIĘ i ODWRACAJĄ OD ZŁEGO!!!- WTEDY OSKARŻENIE NIE MA MOCY!!!
      Moje zdanie jest takie;
      zamiast tego typu roztrząsania tego co się stało a czego już nie da się cofnąć, bo czasu się nie cofnie, notka powinna brzmieć;
      WYBACZAM i PROSZĘ O WYBACZENIE; PRZEPRASZAM JEŚLI CZYMŚ URAZIŁAM; PRZEKAŻMY SOBIE ZNAK AMEN!

      Usuń
    7. Basiu, w świetle dzisiejszego czytania sprawa zasadniczo jest jednoznaczna - mowa Oskarżającej (od pierwszego wystąpienia) to nie było TAK, TAK; NIE, NIE. A więc w świetle dzisiejszego czytania jej mowa pochodziła od Złego. A więc w konsekwencji powinienem uznać swoją winę, że powstrzymywałem Albę, by pozwalała oskarżającej mówić i w konsekwencji, zgodnie z tym, co Ty piszesz, powinienem przeprosić Oskażanego, że w wyniku mojego moderowania Alby on doznał krzywd od Oskarżającej, a i sam dał się sprowokować Oskarżającej, by również stać się narzędziem w rękach Złego.
      Niby wnioski jak najbardziej logiczne, ale jakoś jeszcze nie jestem gotowy do wyciągnięcia tych wniosków i dlatego was pytam - nie chcę w przyszłości popełniać tych samych błędów. Chodzi mi o to, by to nie było, że i przed szkodą i po szkodzie głupi.

      Usuń
  2. Leszku, czy ja mogę wyrażać swoją opinię na Twoim blogu?
    Jeśli odpowiedź będzie negatywna - to na koniec mam do Ciebie tylko jedna prośbę - Nie pozwalaj sobą manipulować, nawet ludziom, którzy łatwo mówią wiele słów i są obok Ciebie blisko. To, co Ci mówi Twoje serce jest najważniejsze i temu powinien żeś być wiernym.
    Zły może przybierać różne oblicza. W końcu i Pan Jezus skierował do Św. Piotra słowa - zejdź mi z oczu szatanie. Przecież nie do Piotra to mówił ....
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego się pytasz, czy możesz? - jasne, że tak.
      Zwróć jednak uwagę, że Zły mówił i przez Oskarżającą, i przez Oskarżanego (i tu wyszło nawet, że wyrównali swoje rachunki - choć jak na mój gust Oskarżany "dowalił" zdecydowanie mocniej), ale także mówił przez Ciebie.
      A więc pytanie o niezbędny zakres moderacji pozostaje otwarte.

      Usuń
  3. Trzeba żyć prawdą, ale też trzeba umieć znaleźdź w bliźnim brata. Dalej w dzisiejszej Ewangelii jest,:"jeśli masz coś do swego brata idź pojednaj się z nim, a później przyjdź i dar swój ofiaruj na ołtarzu". Dlatego warto jeszcze raz odczytać dzisiejszą Ewangelię i wprowadzić w życie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostro, przyznam, że nie rozumiem Siostry wypowiedzi - niewątpliwie Oskarżająca coś miała do osoby Oskarżanej i bynajmniej nie przychodziła do niej po to, by się pojednać - w moim przekonaniu przychodziła, by upomnieć tę osobę, ale wydaje mi się, że miała do tego pełne prawo - że czasami po to, by doszło do pojednania, najpierw jest potrzebne upomnienie (i odpowiednia reakcja osoby upominanej). Tak to widziałem wtedy, gdy to się działo, więc starałem się powstrzymać autorkę bloga przed interwencją mimo, iż mowa osoby oskarżającej daleka była od zalecanej w dzisiejszym czytaniu mowy Tak, tak; nie, nie - wręcz urągała takiej mowie (mówiąc prostym językiem było to zwykłe pomawianie kogoś o coś - bez najmniejszych choćby dowodów, że tak rzeczywiście jest). Efekt końcowy całej historii jest taki, że jest wiele osób poranionych całą tą historią - wygląda na to, że gdybym wówczas nie powstrzymywał autorki bloga przed interwencją, gdybym nie wspierał osoby Oskarżającej, to tych poranień nie byłoby tyle (pewnie jedyną osobą poranioną byłaby autorka bloga, bo wówczas osoba Oskarżająca by się tylko na niej skupiła) - a więc zarówno samo dzisiejsze czytanie, jak i skutki braku interwencji wskazują, że to był mój błąd, że starałem się chronić oskarżycielkę, ale mimo wszystko jakoś wydaje mi się, że postępowałem słusznie. Gdzie więc tkwi błąd?

      Usuń
    2. Jak należy postępować w przyszłości w podobnych przypadkach?

      Usuń
    3. Ja uważam, że osąd trzeba pozostawić BOGU. Bo jest też napisane : Nie sądźcie , a nie będziecie sądzeni. Nie mnie oceniać gdzie tkwi błąd nie mam takiego prawa.

      Usuń
  4. do kom. z 14:14
    Pytałam Leszku, bo w T/kom. z 14/02 z 16:45 pod poprzednią notką napisałeś zdanie: "Zresztą zniknę również wtedy, gdy MariaR się będzie odzywać - ....... nie będę miał tyle odwagi, by się narażać".
    Dzięki więc za zdecydowaną odpowiedź i brak dodatkowych warunków wstepnych ograniczających wolność mojej wypowiedzi.
    I przyjmij także wyrazy mojego uznania za postawę, jaką zaprezentowałeś w ostatnich dyskusjach z M.
    A teraz co do moderacji. Alba uzasadniła swoje postępowanie - jest wolność słowa, nie chce jej ograniczać. I chwała Albie za to. To jest blog dla ludzi dorosłych, każdy powinien się czuć odpowiedzialny za to co pisze, jeśli swoim pisaniem chce się kompromitować, to niech się kompromituje. Ważne jest tylko, żeby go "nie nakręcać" i nie dolewać oliwy do ognia. Bo wtedy ponosi się już odpowiedzialność za podżeganie do wojny, tym większą, że nie będąc stroną konfliktu nie jest się (a przynajmniej nie powinno się być) tak mocno zaangażowanym emocjonalnie.
    Każdy ma w komputerze odpowiednie klawisze i w każdej chwili może "grę" bezpiecznie opuścić. Nikt nikogo na siłę nie trzyma, każdy jest tam z własnej i nie przymuszonej woli. A chcącemu, jak mówi przysłowie, krzywda się nie dzieje.
    Co do tego Złego - był chyba z nas wszystkich zadowolony.
    Ubolewam nad słowami, którymi Ciebie zraniłam. Nie ukrywam, że zrobiłam to celowo, w odwecie za Twoje słowa, którymi chciałeś mnie "ukłuć". Prosiłam Cię już kiedyś żebyś, tego nie robił, nie posłuchałeś. Uwierz, gdyby nie Twoja prowokacja, toby nie było tych słów.
    Dzisiaj mogę tylko powiedzieć - przepraszam. Ale równocześnie proszę - nie rób już tego w przyszłości.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, niestety to nie jest prawda, że w każdej chwili można bezpiecznie grę opuścić - opuścić można w każdej chwili, ale z bezpieczeństwem bywa już różnie. Czy gdyby Ciebie na jakimś blogu jakiś bloger nazwał śmieciem, czy nawet po opuszczeniu tej gry czułabyś się bezpiecznie?

      Bardzo dobrze, że Alba nie usunęła tego wpisu ex post, bo rzeczywiście to było świadectwo tego, kim jest Oskarżany. Ale może wcześniej trzeba było wprowadzić moderowanie wpisów, by taki wpis w ogóle nie mógł się ukazać? Co innego usuwanie wpisów, gdy już kogoś zdążyły zranić, a co innego uniemożliwienie ukazania się takiego wpisu. Może więc jak atmosfera się zagęszcza, trzeba od razu reagować, a nie czekać, aż ludzie się poranią. Może więc nie tyle powinienem był starać się o to, by Oskarżycielka mogła się wypowiadać, ile powinienem był namawiać do wprowadzenia zatwierdzania komentarzy?

      Jeśli zaś chodzi o Twoje uznanie, to sprawa wcale nie jest taka jednoznaczna - a jeśli ta osoba np. cierpi na schizofrenię? Zwróć uwagę, jak łatwo ja znalazłem się po drugiej stronie. Ty stałaś się koleżanką z pracy bo wspierałaś Oskarżanego, Ale ja stałem się wrogiem numer jeden, bo chciałem poznać dowody - pewnie dlatego, że ja również należę do spisku i zapewne chcę przechwycić materiały i zniszczyć, by uniemożliwić obronę przed wszystkimi spiskowcami. Paradoksem jest przy tym fakt, iż w tym, co mówiła Oskarżycielka musiało być jakieś jądro prawdy, bo o tym świadczy reakcja Oskarżanego. Szkoda tylko, że z tego wszystkiego nie udało się wydzielić prawdziwego jądra, by odrzucić to, co jest już tylko konfabulacją.

      Jeśli zaś chodzi o to "mój ci on jest", to przecież nie ma w tym niczego obraźliwego, a musisz przyznać, że dobrze to opisuje Twoje zachowanie. Ale obiecuję, że już tego nie będę pisał i przepraszam, jeśli rzeczywiście to Ciebie dotknęło (w żadnym wypadku nie było moją intencją, by to miało Ciebie "ukłuć").
      I pamiętaj - jeśli się brało udział w manifestacjach 1 i 3 maja, to dostawało się pałowanie nie przez przypadek, lecz z tego powodu, że brało się w nich udział. Przypadek mógł dotyczyć jedynie szczegółowych okoliczności pałowania.

      Usuń
  5. Proszę pana niech pan skończy już wypisywanie tych oszczerstw i insynuacji. To nie godne chrześcijanina, którym mieni sie pan być.
    To nie MJ mnie obraził- nie wazne co napisze- ja znam jego intencje i nie zawsze to, co pisze nalezy czytac doslownie.

    To pan mnie obraził i robi pan to nadal. MJ jest człowiekiem porywczym, ale ma dobre serce dlatego wiele, bardzo wiele mu wybaczam.

    Pana postawa wyciska ludziom łzy z oczu.
    To co pan tu robi- to uporczywe nekanie. Jeżeli pan nie zaprzestanie tego....
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M> proszę, odpuść sobie i ignoruj wszelkie insynuacje. Proszę, pokaż, ze jesteś mądrzejsza od tych wszystkich, którzy chełpią się swą mądrością i inteligencją, dlatego pozwalają sobie na pogardę dla innych. Proszę - zdaj się na łaskę i mądrość Bożą.
      Moim zdaniem, to jedyny sposób na zamknięcie sprawy, póki nie jest za późno. Spójrz, jak szatan odwraca kota do góry ogonem. Teraz nastawia przeciwko sobie katolików, mieszając strony konfliktu. Nagle winni stają się ofiarami, zaś ofiary "oprawcami" [ cudzysłowie]. Oto właśnie chodziło szatanowi, by "bracia w wierze" stali się wrogami. Tak oto "zły" osiągnął swój cel. Doprawdy, jak mogą osoby tak inteligentne jak Ty i Leszek, nie zauważyć manipulacji szatana???
      M> napisałaś; "Jeżeli pan nie zaprzestanie tego...." to co? czyli "co mi zrobisz jak mnie złapiesz"? Po co te pogróżki?
      po co te utarczki? co ma oznaczać ta zmiana frontu i komu służyć? -a to pytania kieruję zarówno do Leszka jak i do Ciebie.
      Teraz się okazuje, że Maria R. która zadała Leszkowi cios mocno poniżej pasa, staje się jego blogową przyjaciółką i ostrzega go przed manipulacjami jego osobą przez osoby z nim zaprzyjaźnione od lat. MJ, który każdemu dogryzał i używał wulgarnego języka - języka pogardy dla adwersarza-, nagle staje się "człowiekiem o dobrym sercu" i oboje gotowi jesteście mu lizać cztery litery, zaś sobie skaczecie do oczu??? SZOK! KOLEJNY SZOK DLA MNIE. Dłużej tego nie wytrzymam.
      Leszku- prosiłam, abyś zaprzestał roztrząsać i rozgrzebywać rany odniesione w tej farsie. Zignorowałeś moją prośbę.
      Zwróć uwagę, że Maria R. łazi za mną jak cień i teraz przymila się do Ciebie, by mnie wygryźć z tego bloga, bowiem muszę dotrzymać słowa, że tam gdzie ona, ja nie bywam.
      ŻEGNAJ LESZKU- masz teraz nowych przyjaciół blogowych, w których towarzystwie ja nie mam przyjemności przebywać.
      Myślę, że jest to ostateczne rozstanie; ciekawa jestem - czy te miłe teraz dla Ciebie panie będą równie Ci oddane, jak ja? a co będzie jak pojawi się MJ- atakujący Ciebie od dawna? czy Maria R. oraz Alba staną po jego stronie czy po Twojej? To już Twój problem, bo ja nabieram wody w usta.
      Dziękuję za te lata blogowej przyjaźni.
      Dedykuję Ci te same słowa, które ongiś skierowałam do Marii R w ostatnim słowie;
      " bez buziaczków i bez złorzeczenia;
      mówię Ci ŻEGNAJ - NIE do widzenia".

      Usuń
    2. Basiu, ja nie roztrząsam żadnych ran mi zadanych i nie skaczę nikomu do oczu - starałem się jedynie ZROZUMIEĆ to, co się stało i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Dlatego też nie posługiwałem się nawet nickami osób, które były aktorami tych zdarzeń. A musisz przyznać, że słowa niedzielnego czytania jak najbardziej narzucały temat, jak że mowa oskarżającej nie była Tak, tak; nie, nie
      Ponieważ jednak sama M odezwała się pod swoim nickiem, a Ty zadałaś m.in. jej pytanie co ma oznaczać ta zmiana frontu i komu służyć?, to może lepiej wrócić do konkretów (i dopiero poprzez konkretną sytuację dążyć do uogólnienia).
      Ponieważ jednak to pytanie zadałaś również mnie, to Ci odpowiem, że nie zmieniam frontu - nie mam zaufania do MariiR; nie ma natomiast powodu, by jej przepeosin nie przyjąć.
      Jeśli zaś chodzi o to samo pytanie zadane M, to moż najpierw przytoczę kilka jej wypowiedzi:

      Albo, myslę, że sprawa pozornych dyskutantów jest bardziej skomplikowana i ja raczej unikam zdefiniowania tych osób publicznie. I wolałabym , żeby tak zostało. generalnie jednak wiem, że sięja zło.Tym skuteczniej im bardziej ujmującą maja osobowośc i wyższy poziom inteligencji.

      I słowem uwodzisz coraz to inne kobiety. Tylko Leszek jakoś sie nie dał…..ciekawe dlaczego?……

      Poza tym w komentarzach skierowanych do mnie wzniosłeś sie na szczyty CHAMSTWA tak jak teraz w tym tu- na szczyty elokwencji. To na kobiety zawsze działa- wiesz o tym. Ale tego juz za wiele , nawet ja nie zamierzam zbyt długo znosić manipulanctwa i hipokryzji. Wiesz, że jednym kliknięciem mogą sprawić, że wszyscy tu poznają twoją żałosną tfu-rczość. Jesli tego nie robie to dlatego, że wciąż wierzę, że nie jestes złym człowiekiem ( czytaj: do konca zepsutym) i z jakichś względów chciałabym, żebyś odnalazł droge do Boga.

      nic też nie wiem żeby uwiódł jakąs kobietę. Uwodzenie słowem to jednak co innego….. zwłaszcza w sieci.Nie powiem kim jest i co wyrabia, bo w końcu jest człowiekiem i boje sie go tu rzucic na pastwę dewotek. W końcu dewotka gorsza od dewianta czy innego popaprańca….

      MJ jest człowiekiem porywczym, ale ma dobre serce dlatego wiele, bardzo wiele mu wybaczam.


      Basiu, niestety daliśmy się nabrać M w jej gierkach, że niby jej chodzi o przeciwstawianie się szerzeniu zła - to niestety była tylko przykrywka. Pani M. to kobieta zraniona przez mążczyznę o nicku MJ - uwiedziona jego słowem i porzucona. I walcząca jak lwica o to, by znowu obdarzył ją ciepłym słowem. Sienkiewiczowskie "Mój ci on jest" znowu najlepiej oddaje jej postawę. Poczytaj jej polemikę z MariąR - M starała się wykazać Markowi Janowi, że źle wybrał przyznając MariiR rolę, jaką w domyśle ona sama wcześniej pełniła, starała się wykazać, że MariaR do pięt jej nie dorasta. MJ wyraźnie pokrzepił panią M dobrym słowem i dlatego wiele, bardzo wiele mu wybaczam.

      Niestety Basiu byliśmy tylko marionetkami w rękach M - M czuje teraz, że odzyskała dawną pozycję, uwierzyła, że to teraz ona wypełni wobec niego swoją misję, a przez to zmieniła front. Od samego początku )jeszcze u Alby to pisałem) zauważyłem, że oboje są z tej samej gliny - i to tak jest, a my daliśmy się nabrać, że jej chodziło o wiarę i o Kościół,

      Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.

      - i tego się trzymajmy. Mowa M od samego początku urągała tym słowowm, więc od samego początku powinno nam się zapalić czerwone światło.

      (Ale może z tego jedna rzecz dobra wyniknie - może MariaR otrzeźwieje? Oby tak się stało.)

      Usuń
    3. Leszku- >słowa niedzielnego czytania; "
      tak - tak; nie - nie - to zaledwie 4 słowa, a ile tu wypisanych słów? ile tłumaczenia i rozważań nad tym, co powinno dawno przeminąć z wiatrem; im więcej tłumaczenia tym więcej nieporozumień i dalej od zrozumienia. Toteż moim zdaniem; należało to pozostawić CZASOWI, a nie wieść dyskusję bez końca. A wszystko zaczęło się od pytania; "KIM JEST MJ?"
      Faktycznie - kim jest MJ, skoro kobiety z zazdrości o jego względy i sympatię nie tylko wybaczają mu chamstwo i wulgarność bez jego skruchy i przeprosin, lecz także gotowe innym wydrapać oczy ?zauroczenie daną osobą bywa bardzo zgubne i rodzi wiele intryg.
      Czy mnie jeszcze coś w tej farsie zaskoczy? Zabieram swoje zabawki i zmykam z tej [nie tylko z tej] piaskownicy, by znowu jakieś g....do mnie się nie doczepiło. Trzymaj się i radź sobie sam w tym "babińcu", bo o jedną babę czyli o mnie, tu za dużo. Masz nadzieję, że Maria R. otrzeźwieje? Na jak długo? dopóki nie pojawi się MJ? Naiwnych nie sieją, naiwni rodzą się sami.

      Usuń
    4. Obawiam się Basiu, że Twój sceptycyzm jest jak najbardziej uzasadniony - w końcu M też doskonale potrafiła scharakteryzować MJ, co nie zmienia faktu, że jedyne, czego pragnęła, to tego by do niej wrócił.

      A jak tam wybory? - czy już są wyniki? Już mogę gratulować?

      Usuń
  6. Pytasz Leszku, czy czułabym się bezpiecznie, gdyby ktoś z blogerów nazwał mnie śmieciem? Mnie ktoś z blogerow nazwał chyba gorzej niż śmieciem - nazwał mnie Judaszem i .. ?...żercą. Kogo zdradziłam, kogo pożarłam?
    I tylko jeden MJ jakoś na to zareagował. Smutne!

    Moje uznanie dla Ciebie dotyczyło tego, że udało Ci się uchwycić tę "cząstkę prawdy" i ona pozwoliła Ci wyrobić swoje stanowisko, któremu pozostawałeś wierny w tej dyskusji. Co byłoby jednak, gdyby tak się nie stało?

    Nie wiem kim jest MJ (ani M). Nie wiem czy ma coś "za pazurkami" czy nie ma. Wiem jednak, że został na blogu Alby znienacka dość brutalnie zaatakowany, a Alba łatwo dała się podpuścić. I myślę, że postawa Alby najbardziej mogła MJ dotknąć. Tak nie mógłbyś go "ubóść" ani Ty (bo na Ciebie już dość dawno się uodpornił), ani M. , bo ją potraktowałby tak, jak potraktował.

    Co do tej moderacji, to zauważ, że Alba niestety też się w tym wszystkim trochę pogubiła. Czy wprowadzenie moderacji by tak dużo poprawiło? Na pewno ograniczyło by poczucie wolności wśród dyskutujących, a zwiększyłoby poczucie krzywdy. Może rozwiązaniem byłoby zamknięcie forum dla wszystkich np. na parę godzin dla ochłonięcia i otrzeźwienia, z jednoczesnym poinformowaniem, że jeśli nadal będziemy chcieć w nim uczestniczyć, to wracamy wyłącznie do dyskusji na temat postu. A wszystkie komentarze na inne tematy będą bezdyskusyjnie banowane. W innym przypadku moderowanie (a tak naprawdę banowanie) komentarzy wg własnego uznania moderatora, w dodatku także uwikłanego emocjonalnie w sprawę, nie byłoby chyba najlepszym wyjściem.

    Przepraszam za ten "przypadek". W żadnym razie nie miałam na celu poddawać w wątpliwość Twojego patriotyzmu, bo nie o to w tym opowiadaniu chodziło. Ale cieszę się, że zrozumiałeś "mój ból" i że przynajmniej ta sprawa się jakoś wyjaśniła i mam nadzieję bezpowrotnie zakończyła.

    Nie jest też tak, że czas najlepiej leczy rany. Owszem to jest prawda, ale tylko w przypadku ran oczyszczonych. W przypadku ran "zainfekowanych" (np. nieprawdą) czas działa dokładnie odwrotnie, często doprowadzając do sytuacji, że na ratunek jest już niestety za późno.
    Dlatego dziękuje Ci Leszku za tę dyskusję i Twoją wobec mnie postawę. Ale proszę bardziej słuchaj swojego serca, niż wiele mówiących rozemocjonowanych przyjaciół. Bo Pan mówi do nas przez nasze serca i to z naszych serc będziemy kiedyś rozliczani. I nie tego się obawiaj, co z zewnątrz wchodzi do Ciebie (np. od MJ, M., mnie czy aisaB), ale tego, co w Twoim sercu niedobrego może się urodzić. "Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, ....., przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota . Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym" (Mk 7, 21-23).
    Kto wobec powyższego nie powinien czuć się bezpiecznie - ten który nazywa drugiego śmieciem, czy ten, który śmieciem jest nazywany?
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty "Maryśka R" sie tu nie popisuj elokwencją i biblijną "erudycją"( niestety tylko w cudzysłowie ) i nie manipuluj katolikami, bo zapewniam, że to nie są idioci... :D

    Powidz lepiej co tam słychać w Wielkiej Literze? Będzie trzeci tom tego sławetnego "pornodzieła"...Tylko nie udawaj niewiniątka, bo choć niektórym wiele wybaczm to jednak nie prawdziwym KREATOROM tej "budującej dyskusji"

    A to pamietasz: buahaha?
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam tę wysoką kulturę ukazaną w tej wypowiedzi - znowu się potwierdza, że z jednej gliny jesteście.

      Usuń
  8. "• Sprawność komunikacyjna jest - podstawowym pojęciem lingwistyki stosowanej. Jest to umiejętność posługiwania się językiem w różnych sytuacjach życia społecznego. Terminin ten — jak już wyżej wspomniano - obejmuje swoim zakresem:

    a) językową sprawność społeczną, która stanowi umiejętność doboru środków językowych odpowiednich do umysłowych możliwości odbiorcy oraz do funkcji, jaką pełni on w społeczeństwie (tj. do społecznej rangi odbiorcy). Kształtowanie się językowej sprawności społecznej trwa przez całe życie jednostki. gdyż nieustannie zmieniają się role społeczne, jakie człowiek musi w swoim życiu pełnie (od roli dziecka, ucznia, matki, pracownika aż do roli człowieka starego). Sprawność ta wykształca się najpóźniej i jest ukoronowaniem wiedzy o języku i o społeczeństwie.

    b) językową sprawność sytuacyjną, wyrażającą się umiejętnością posługiwania się językiem w wytworzonych przez społeczeństwo sytuacjach interakcyjnych. W tym przypadku jest to umiejętność wyboru odpowiednich środków Językowych narzuconych przez temat wypowiedzi i miejsce jej powstania. Obydwa te komponenty sytuacji warunkują z kolei kanał przepływu informacji (mówienie, pisanie) oraz sposób przekazu infonnacji (dialog, monolog, opowiadanie, opisywanie itd.);

    c) językową sprawność pragmatyczną, która jest umiejętnością osiągania celu wypowiedzi (realizowania intencji). Składają się na nią umiejętności językowego przekazywania emocji oraz językowego realizowania aktów woli (chccń), czyli sprawności w informowaniu, w ujawnianiu stosunku nadawcy do rzeczywistości (w tym do odbiorcy) i w nakłanianiu do działania (Grabias 1997 a).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No gratuluję umiejętności przepisywania tekstów - a już się wydawało, że w dzisiejszych czasach kopiści nie potrafią znaleźć dla siebie zajęcia. Jeszcze pewne niedokładności przy przepisywaniu dają się zauważyć, ale następnym razem na pewno będzie lepiej :)

      Usuń
    2. A to się dałem nabrać - myślałem, że to dzieło kopisty (i stąd te literówki), a tymczasem te błędy występują w kopiowanym źródle.

      Usuń
  9. W punkcie a) zostało (celowo...?) pominięte ostatnie zdanie: "Rozwój tej sprawności może być zaburzony, np. w przypadku schizofrenii czy innych zaburzeń psychicznych;"
    Myślę, że to tłumaczy wszystko...
    Pozdrawiam.
    Iga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście - przyznam, że sam tego nie zauważyłem. Choć M się nie podpisała, to oczywiście był jej wpis (co wiem na pewno - to nie są moje domysły). Myślę jednak, że chodziło jej o to, że ta obrzydliwa forma jej wypowiedzi adresowanej do MariiR, to był świadomy zabieg, co w jej przekonaniu, miałoby ją usprawiedliwiać. No i tu rzeczywiście znalazła się w kropce, bo akurat na jej nieszczęście nieco wcześniej całkiem na serio zastanawiałem się, czy przypadkiem nie cierpi na schizofrenię. Bardzo zabawnie to wyszło - tyle nam nerwów napsuła, ale przynajmniej na koniec dała niezły ubaw (choć zapewne nie nie przypuszczała, że znajdzie tak uważnych czytelników - dzięki Igo!)

      Usuń
  10. Bardzo mi przykro M, ale na blogspocie w przeciwieństwie do wordPressa nie ma możliwości częściowej ingerencji w tekst komentarza. Ze względu na obraźliwe wypowiedzi wobec Alby Tego komentarza nie dopuszczę. Proszę napisz jeszcze raz, ale pomijając te ataki.
    Przypominam przy tym, że prosiłem Ciebie o to, byś przeprosiła Albę jeszcze na jej blogu - proszę więc zacznij od siebie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie rozśmieszaj mnie , hahaha
    M.




    OdpowiedzUsuń
  12. No niestety M bez ubliżania innym jak widać po tym, co napisała przed chwilą, nie potrafi żyć - a więc nie powtórzyła swojego komentarza.

    Powiem więc tylko, że główny trzon jej wypowiedzi był następujący:
    Profesor Grabias zacytowane definicje formulował wiele lat i na uzytek róznych kierunków studiów. Dostosowywał je do potrzeb róznych kierunków studiów i dopisywał w związku z tym bądź zmieniał różne ich elementy. W pierwszej wersji definicje te funkcjonowały w wersji dla polonistów nie nie zawierały fragmentów o schizofrenii. Po latach, kidy profesor dostosowywał je dla potrzeb studentów logopedii- dopisał, zreszta dość niezręcznie, fragmenty o schizofrenii. W internecie finkcjonuje kilka a nawet kilkanaście wersji.
    Ja usunęłam te fragmenty nie tylko dlatego, że nie pasuja do całości- (znam poprzednie wersje)-równiez dlatego, że przewidzialam, że będą źródlem tak PROSTACKICH SKOJARZEŃ.


    Myślę, że nikomu nie muszę tłumaczyć, że śmieszny nie był sam tekst, lecz to, że M koniecznie chciała go zmienić. Ale jak widać ktoś, kto już raz się ośmieszył, brnie jeszcze głębiej - tu mamy cały potok "niby uczonych" wywodów podnoszących głęboki zamysł M (i w ogóle jej dalekowzroczność), ale prawda jest niestety taka, że te literówki, o których wspominałem wcześniej bezpośrednio pod komentarzem M, w całym internecie występują tylko w dwóch miejscach - na www.eduteka.pl, skąd M kopiowała tekst i od wczoraj również u mnie (co google już pokazuje, bo w takiej wersji M to przekopiowała). Innymi słowy M najnormalniej w świecie kłamie, licząc na to, że jej kłamstwo się nie wyda - a tym samym jeszcze bardziej się ośmiesza, bo akurat takie rzeczy bardzo łatwo jest sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam Leszku i Igo za spostrzegawczość.
    Piszesz Leszku o śmieszności M. Ona nie jest ani śmieszna, ani radosna mimo tych "buahah"-owych deklaracji. Ona jest "w środku" bardzo smutna i nieszczęśliwa. Pozostaje jej tylko współczuć, może się za nią pomodlić, bo jak jej inaczej pomóc?
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaczęłam czytac komentarze ale skapitulowałam. W ogóle nie wiem o co ten cały ambaras, ale o co by nie był jak dla mnie takie roztrząsanie wszystkiego przynosi więcej złego niż dobrego. Bo po pierwsze nie przynoszą żadnego owocu a wręcz przeciwnie potęgują uczucie złości, zapalczywości, niezrozumienia i wszystkiego co negatywne a przecież zło dobrem trzeba zwyciężac. Co innego znaczy reagowac na zło ( usuwac obraźliwe komentarze) a co innego wdawac się w jakieś dziwne dyskusje w których stopniowo nikt nie wie już o co chodzi a argumenty opierają się na przecinkach. Może trochę więcej miłości? Cierpliwości? Cichości? Spokoju? Bo mam wrażenie że zamiast bronic Bożych praw chodzi jedynie o udowodnienie swojej racji, wytknięcie cudzych błędów. Przepraszam, ale takie jest moje zdanie, szczególnie że sama ostatnio coś takiego przerabiałam i wiem że takie dyskusje to samo zło. Niech się każdy zajmie naprawianiem samych siebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak Bóg dopuścił do tego - a skoro tak, to dobro, jakie można z tego wydobyć, przewyższa zło, które już było. Intencje M nie były czyste, ale jednak ex post możemy już stwierdzić, że mówiła prawdę - dobrze jest mieć świadomość, że wśród nas są ludzie, których zadaniem jest osłabianie wiary ludzi i podważanie zaufania do Kościoła. To nie są ludzie poszukujący, jak o sobie twierdzą - oni niczego nie szukają; mają do wykonania określone zadanie i całkiem na zimno je wykonują.
      Ci ludzie stają się nieskuteczni tylko wówczas, gdy istnieje powszechna świadomość roli, jaką pełnią.
      Miałem tego przeczucie, ale wiedza pochodzi dopiero od M - ujawniła ją tylko po to, by odzyskać MJ, ale ważne, że ujawniła.

      Usuń
  15. Leszku, ponieważ to JA jestem ową właścicielką bloga, o którym mowa, pozwolę sobie powtórzyć i tutaj to, o czym pisałam już w listach do Ciebie: ze w moim odczuciu WSZYSCY uczestnicy tej dyskusji przekroczyli - choć może w różnym stopniu - chwalebną zasadę "tak, tak - nie, nie." "Ja coś o Tobie wiem i uważaj, bo mogę to ujawnić" to NIE JEST (przykro mi) "tak, tak - nie, nie." - niezależnie od dobrych intencji. A tam, gdzie Pismo mówi o obowiązku napominania grzesznika - mówi się w pierwszym rzędzie o upominaniu go W CZTERY OCZY, prawda? I wciąż i wciąż powracają do mnie słowa jednego z moich spowiedników: "Zanim coś powiesz, upewnij się, czy to, co chcesz powiedzieć, aby na pewno jest prawdą. A jeśli tak, to jakie DOBRO ma wyniknąć z tego, że ty tę prawdę ogłosisz światu. A jeśli tego nie wiesz - to lepiej nic nie mów." Nie wiem, jakie DOBRO wynikło z całej tej przepychanki na moim blogu - dla mnie na pewno żadne: poczułam się zlekceważona i bezradna do tego stopnia, że nosiłam się z zamiarem zniknięcia z Sieci. W dodatku mocno oberwałam rykoszetem, dowiedziawszy się, że piszę "skandalizującego bloga" i że nikt prawdziwie wierzący nie chce mieć ze mną do czynienia. Warto było?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym dobru napisałem Margolci - akurat intencje M nie były czyste i jej nie chodziło o jakiekolwiek dobro, ale jednak dobro powstało.

      Usuń
  16. Ciekawe, dlaczego w BT jest "od Złego" - od wielkiej litery...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i całe szczęście, że w Biblii zasady ortografii obowiązują, bo dzięki temu wiemy, że chodzi o osobę, a nie jakieś abstrakcyjne zło.

      Usuń
  17. Wybacz Leszku, ale Twoje podsumowaniu (odp. Margolci) całej sprawy nie do końca mnie przekonuje.
    Zauważ:
    1. Jeśli ktoś zajmuje się celowo i "na zimno" działalnością podważania zaufania do Kościoła, to takie "ujawnienie" może spowodować deaktywację jedynie na blogach, na których były zamieszczane komentarze pod tym samym nickiem. W tym przypadku wiem o 3 - u Siostry (gdzie i tak ostatnio mało było komentarzy, sam snułeś hipotezę o zamiarze wycofywania się z pisania), u Alby i u aisaB ( "ciepło" zresztą przyjmowany).
    Przy czym i u Siostry i u Alby składane były deklaracje (w moim przekonaniu wiarygodne) natychmiastowego opuszczenia bloga na wyrażone życzenie Właścicielek.
    W żadnym razie nie oznacza to, że osoba zajmująca się taką działalnością w ogóle jej zaprzestała. Co gorsze może ją dalej prowadzić tyle, że w takim miejscu, gdzie nie będzie się spotykać z ripostami katolickimi, ale antykatolickimi i wtedy "zgorszenie" może być jeszcze większe.

    2. W przypadku, gdy "informacje" M. były nieprawdziwe, to cała jej akcja była zwykłym oszczerstwem przeciw MJ, powodującym ponadto wiele zranień w nas i między nami.

    3. Nikt z nas Leszku nie wie, "co siedzi" w sercu drugiego człowieka. Jeśli sugestie M. były nieprawdziwe ( dziwne, że tak szybko zmieniłeś zdanie, co do wiarygodności zastrzeżeń M. wobec MJ), a MJ nie mogąc się z nich wybronić (bo jak?) odszedł, to może być i tak, że ewangelizacyjnie "zgubiliśmy" brata. Póki mieliśmy jakiś kontakt, zawsze mogliśmy na siebie oddziaływać. W przypadku jego braku nic się już zrobić nie da.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, zupełnie mnie nie dziwi, że moje podsumowanie Ciebie nie przekonuje - bo choć nie sądzę, byś już była na takim etapie, że nawet wtedy, gdy usłyszysz, że jesteś śmieciem, to po chwili, gdy tylko padnie jakieś ciepłe słowo, będziesz gotowa, by tamto wybaczyć, to jednak jesteś już na tej drodze - innymi słowy po prostu nie jesteś gotowa do tego, by stanąć w prawdzie.
      Ad. 1 Oczywiście, że nie oznacza - wręcz w którymś komentarzu sugerowałem, że właśnie teraz pewnie działa znowu do spółki z M na tych blogach, na których działali wcześniej. Zniknął tylko z tych blogów, na które wieści z tej historii mogły docierać.
      Ad. 2 M nie jest w pełni wiarygodna, o czym świadczy ten drobny szczegół, w którym twierdziła, że razem pracujecie. Być może chodzi tu jedynie o małą precyzję języka i zapewne dałoby się to wyjaśnić, gdyby M chciała wyjaśnić. No ale nie chce. Trudno więc na podstawie tego, co mówiła, wyciągać takie wnioski, czy to praca na etat (co pierwotnie sugerowała), czy takiego charakteru nie posiada, ale najistotniejsze jest to, że ukazywała, iż tego typu działania, to nie jest kwestia indywidualnych upodobań, lecz że jest to zorganizowana działalność. Przy czym nie ma najmniejszego powodu, dla którego w tej kwestii nie należałoby M wierzyć - w gruncie rzeczy samą siebie w ten sposób obciąża, więc tym samym jest wiarygodna. Niewiarygodne są szczegóły, ale ogóle spojrzenie jest prawdziwe.
      Ad. 3. O wiarygodności pisałem powyżej - nie będę powtarzał. Ale nie martw się - nikogo nie zgubiliśmy. Zgubić może się tylko osoba poszukująca, a MJ poszukujący nie jest (co wielokrotnie okazał jeszcze przed tą historią). Zwróć przy tym uwagę, że M jest tu niekonsekwentna - z jednej strony trzeźwo zauważa, że MJ jest profesjonalistą, który działa bez emocji, a z drugiej strony sama sobie stawia misję nawrócenia MJ

      Usuń
  18. Leszku, a co to jest prawda? MJ od dłuższego czasu na blogu Siostry pisał, tak jak pisał, wszyscyśmy (kto tam bywał) to widzieli. Czy M. powiedziała nam o czymś nowym? Zasugerowała tylko kim jest w realu i intencje, którymi miał by się kierować. Swojej sugestii nie udowodniła. Wiemy też, że nie wszystko co, mówiła było prawdą.

    Proponuję takie ćwiczenie logiczne:
    Ja:
    M. oskarżyła MJ o celowe działanie mające na celu podważanie autorytetu Kościoła. Swoich oskarżeń nie udowodniła, pozostają one więc nieudowodnione, a więc istnieje taka możliwość, że są nieprawdziwe.
    M. zachowuje się wysoce emocjonalnie (urażona duma, choroba, opętanie?), atakując każdego, kto podważa jej opinie.
    MJ nie ma jak (bo jak?) udowodnić, że M. myli go z kimś innym. Mnie też zresztą myli z kimś innym, o czym wiem ja na pewno, a Ty też się ku temu skłaniasz.
    Mój wniosek : nie mam pewności, czy to co twierdzi M. jest prawdą.

    Ty:
    M. oskarżyła MJ o celowe działania mające na celu ....... (i dalej tak samo jw. , aż do słów: "...a Ty też się ku temu skłaniasz").
    Twój wniosek: Mam pewność, że to, co twierdzi M. jest prawdą.

    Czyje rozumowanie jest bardziej poprawne logicznie?


    I jeszcze co, do tego śmiecia. Widzisz Leszku, śmieć to jest rzecz, ja jestem człowiekiem, nie rzeczą. Mogę być złym człowiekiem, nieudolnym, pogubionym itd. I można mnie obrazić tylko odnosząc się do mojego człowieczeństwa. Można mnie obrazić mówiąc o mnie nieprawdę, psując moje dobre imię itd.
    To zawsze jednak podlega mojej wewnętrznej ocenie - jeśli czuję, że mam sumienie czyste, znajduję w sobie siłę, żeby zbyt długo nie pielęgnować urazy, chociaż, co przecież zrozumiałe, chcę sprawę wyjaśnić. Tym bardziej, że pielęgnowanie w sobie urazy, bardziej mnie niszczy niż te krzywdzące słowa, o których wiem, że są nieprawdziwe.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, ty już chyba przeszłaś samą siebie w swoim teoretyzowaniu - czy rzeczywiście sądzisz, że uwierzę w to, iż gdybyś to Ty usłyszała od Marka Jana:
      Jesteś nie tylko wredną dewotką szerzącą podłe kłamstwa, oszczerstwa i insynuacje, ale zwykłym internetowym śmieciem, zasmradzającym jedynie blog [i tu blog, na którym się wypowiadasz], to by to całkowicie po Tobie spłynęło. A sama rzeczywiście w to wierzysz?
      A jeśli chodzi o początek Twojej wypowiedzi, to dobierasz fakty, by coś wykazać, a pomijasz to, co Twojej tezie przeczy.
      M wie, co robił MJ, bo mu w tym pomagała. I właśnie przez to, że się do tego przyznała, jest w tym, co mówi, wiarygodna.
      Pomyliła się tylko w odniesieniu do Ciebie, a to przez to, że Ty zachowywałaś się tak, jak wcześniej ona - była więc przekonana, że Ty pełnisz tę samą rolę, jaką wcześniej pełniła ona.

      Usuń
  19. MR, jak chcesz sama przed sobą udawać, że to Ciebie nie dotyczy, to sobie udawaj, ale mnie w to nie angażuj. Tak, jak nie dopuszczam tu drążenia tematu przez M, tak samo zaczynam postępować również w stosunku do Twoich wypowiedzi w tym temacie. Jeśli jesteś mądra, to wykorzystasz tę historię, by się ocknąć (choćby patrząc na to, do czego to prowadzi - będziesz tak samo poniżana, jak M jest poniżana, a mimo to będziesz czekać na choćby jedno dobre słowo, gotowa za to słowo wybaczyć największą nawet niegodziwość).
    Jeśli jednak nie masz na to ochoty, wolisz piękne sny, to proszę bardzo - to Twoja wola. Czyń to jednak jedynie i wyłącznie na swoje konto - mnie w to nie wciągaj.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeszcze tylko dodam, że ja wierzę w kobiecą intuicję - skoro M zaczęła Ciebie traktować, jak konkurentkę, to ja wierzę jej intuicji.

    OdpowiedzUsuń
  21. MR, jak już koniecznie musisz sprawę drążyć, to pisz na maila - Twoich wypowiedzi na blogu nie puszczę.
    A co do planów matrymonialnych, to one w ogóle tu są nie na miejscu - M bardzo wyraźnie podkreślała, że uwodzenie słowem jest czymś zupełnie odmiennym od zwykłego uwodzenia, a MJ uwodzi słowem...

    OdpowiedzUsuń
  22. Ostatnio przydażyły mi się dwa dobre kazania, z tórych coś zapamiętałam. Z tego, że w każdej chwili mam sie starać by ludzie widzieli czym rożni się chrześcijanin od niechrześcijanina, a drugie to... W następnej notce ;)

    OdpowiedzUsuń