sobota, 22 lutego 2014

Miłujcie waszych nieprzyjaciół

(38) Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! (39) A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. (40) Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. (41) Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. (42) Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. (43) Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. (44) A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, (45) abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. (46) Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? (47) I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? (48) Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

Czekałem na nową notkę, licząc na zupełnie nowy temat. Tymczasem nie jest to takie łatwe - nie mam w realnym życiu nikogo, kto by mnie nienawidził (a w każdym razie nic mi o tym nie wiadomo), a więc muszę odnosić się do świata wirtualnego. No a tu osobą, która najsilniej deklaruje do mnie nienawiść jest M.
Oczywiście nie będę wchodził w tego przyczyny - bo nie chcę już o niej pisać, lecz powinienem przyjrzeć się swojemu stosunkowi do niej.
To, że nie ma we mnie choćby cienia nienawiści, mam nadzieję, że każdy widzi - nikt nie znajdzie choćby jednego słowa np. poniżania, a tym bardziej pogardy... I nie wynika to z tego, że muszę się hamować - po prostu nic z tego we mnie nie ma.
Ale to nie oznacza,  że te relacje są bezproblemowe. M cały czas wypisuje zaczepne komentarze, które muszę usuwać. Nie czuję się wtedy dobrze - to nie powinna być moja rola, nie czuję się dobrze, jako cenzor. Zdecydowanie wolałbym rozmawiać - ale do rozmowy potrzebna jest wola obu stron. Skoro jej nie ma, to nie mam wyjścia - muszę być cenzorem.
I w żadnym wypadku nie jest tak, bym M potępiał w czambuł - nie mogę mieć zaufania do tego, co mówi, ale jednak nawet dostrzegając jej nieczyste intencje, potrafię zauważyć, że generalnie mówiła prawdę. Paradoksalnie więc to, że sama siebie obciążała, potwierdzało to, że w głównych tezach przekazywała prawdę.
Ona skora jest każdego potępiać (vide jej stosunek do Alby), jednak ja jej nie potępiam. Czy jednak zrobiłem dość, by wydobyć z niej dobro, które na pewno w niej jest - niestety nie. Z tym kompletnie sobie nie radzę.



23 komentarze:

  1. Cytujesz Leszku słowa o miłości nieprzyjaciół, o nadstawianiu drugiego policzka a cały post jest taki troszkę faryzejski. Pamiętasz jak przyszedł Faryzeusz z celnikiem aby się modlic? Faryzeusz cały czas wychwalał jaki to on nie jest idealny. Może niechcący, może nie wiedział, że źle robi. Ale jak dla mnie ten post brzmi podobnie niestety. W pięknych słowach wywyższasz siebie a recytujesz błędy M. Pewnie zasłużyła, pewnie masz rację ale czy to jest nadstawianie drugiego policzka? Nie sądzę. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz na mnie za te słowa. Po prostu takie są moje odczucia po przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margolciu, nie doczytałaś do końca - całkowicie jednoznacznie napisałem, że nie radzę sobie z tym, by wydobyć z niej to, co najpiękniejsze. Mogę utrzymywać moderowanie tego bloga, ale przecież trzeba mieć jeszcze jakiś pomysł na to, by to moderowanie można było wyłączyć. Tymczasem ja nie mam. To nie wystarczy NIE nienawidzić - to jest właśnie za mało!

      Usuń
    2. Doczytałam, doczytałam ale dlaczego masz na siłę wydobywac z kogoś piękno? I nie napisałam że jesteś Faryzeuszem, tylko że post mi trochę tym zalatywał a to dwie różne rzeczy. Jakbyś Ty napisał mój komentarz a ja Twoją odpowiedź to już byś się czepił że nie zrozumiałam Twojej wypowiedzi. Problemem według mnie nie jest pisanie bloga tylko wdawanie się w dyskusje, a jeśli ktoś jest na Ciebie cięty to tylko go tym prowokujesz i to się tak wlecze i masz wyrzuty i Ci źle, tylko dlatego że ktoś świetnie się bawi wyładowując swoje frustracje. Poczytaj sobie komentarze pod jakimkolwiek artykułem, o czymkolwiek by nie był zawsze znajdą się osoby które napiszą coś wrednego tylko po to żeby sprowokowac do kłótni. Wyciąganie z nich dobra tylko bardziej ich zachęca do atakowania. I tu według mnie leży problem a ja chcę Ci tylko pomóc ale zrobisz jak uważasz.

      Usuń
    3. Margolciu, jest jasne, że nie na siłę - właśnie nie mam żadnego pomysłu, by wydobyć to piękno. Na podstawie tego, co M mówiła (łącznie ze wszystkimi jej woltami i tym, że teraz jestem w jej oczach wrogiem numer jeden + to, co sam zauważyłem wcześniej - MJ nie jest człowiekeim poszukującym; człowiek poszukujący, gdy w dyskusji nie potrafi odpowiedzieć na czyjeś argumenty przyjmuje to, co zostało udowodnione; MJ w takim przypadku milknie lub wrzuca nowy kontrowersyjny temat), mam prawo sądzić, iż to, co M mówiła na początku, jest prawdą (to jest wiarygodna hipoteza). No i dobrze by było z niej tę prawdę wydobyć - ale nie jako niczym nie poparte "pomówienia". To nie chodzi o to, by "dowalić" (jak to ujmuje M) czy to M, czy MJ - chodzi o to, by M zaczęła normalnie funkcjonować. Ja nie mam wyrzutów, natomiast męczy mnie to, że jestem kompletnie bezsilny, że nie mam żadnego pomysłu, że jak tylko wyłączę moderowanie komentarzy, to M znowu napisze coś takiego, że będę to musiał usunąć.

      Usuń
    4. Moderowanie komentarzy jest całkiem ok przecież. Ja bym na Twoim miejscu odpuściła sobie cały ten temat i w ogóle nie zwracała uwagi na M, MJ itp. Kiedyś też czułam się bezsilna gdy na forum oczerniano mojego zmarłego kolegę. Próbowałam go bronic, udowodnic im, że się mylą, że źle robią ale to nic nie dało, po konsultacji z Panem Bogiem zrozumiałam że nie ma sensu wdawac się w takie dyskusje i dopiero wtedy odzyskałam spokój, dlatego Tobie też to radzę.

      Usuń
    5. Ba, tylko moje konsultacje wypadają zgoła inaczej – co sobie myślę, że przychodzi nowa notka, a więc nowy temat, to okazuje się, że bieżące czytanie odnosi się wprost do tego samego tematu. Jakże mógłbym pisać w sposób abstrakcyjny o swoim stosunku do osób, które uważają mnie za wroga, skoro akurat taka osoba rzeczywiście od niedawna jest?

      Usuń
    6. Leszku- to się za tą osobę pomódl, jak nakazuje Pan; "módlcie się za tych, którzy was prześladują," a nie babraj się w nieskończoność w tym co "jedna baba drugiej babie...".
      MODLITWA wyzwoli Cię z tej obsesji. ..

      Usuń
  2. Myślę, że to koniec mojego blogowania - nikt nie ma pomysłu, jak doprowadzić do tego, by można było wyłączyć moderowanie komentarzy, a jednocześnie okazało się, że jestem faryzeuszem... Ten blog utracił jakikolwiek sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszku- proszę, nie przesadzaj. Świata nie zbawisz. Czyń swoją powinność. Za osoby nieobliczalne nie możesz brać na siebie odpowiedzialności. Cudze komentarze i ich słowa świadczą o autorach, zaś "prawda jak oliwa zawsze na wierzch wypływa". Dlaczego nie weźmiesz sobie do serca słów dzisiejszego czytania;
      "<....Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga. Zresztą jest napisane: "On udaremnia zamysły przebiegłych" lub także: "Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców>".
      Stań się "głupim" wedle woli Bożej a zyskasz mądrość Bożą.
      Zaś zarozumialcami się nie przejmuj; pozdrawiam

      Usuń
    2. Widzisz Basiu, ale już w stosunku do dwóch osób muszę korzystać z tych możliwości, jakie mam, jako moderator. Obie mają jakieś swoje racje, ale ja ani dla jednej, ani dla drugiej nie mam nic, co by pozwoliło im spojrzeć na swoje racje choć trochę inaczej. Piszesz Stań się "głupim" wedle woli Bożej a tymczasem ja jestem całkiem dosłownie głupi (choć nie wiem, czy wedle woli Bożej) i kompletnie nie mam żadnego pomysłu.
      A skoro przy tym jestem postrzegany jako faryzeusz, to moje pisanie w ogóle traci jakikolwiek sens...
      Ale dzięki za te słowa!

      Usuń
    3. Leszku napisałeś; "a jestem całkiem dosłownie głupi (choć nie wiem, czy wedle woli Bożej) i kompletnie nie mam żadnego pomysłu. ..." to daj sobie CZAS, a pomysł podsunie Bóg; pozdrawiam

      Usuń
    4. Masz rację - dzięki.

      Usuń
    5. Całe szczęście, że chociaż teraz przyznałeś mi rację, bo gdybyś mnie wcześniej posłuchał, nawet moje "żegnam" w poprzednich komentarzach nie zrobiło na Tobie żadnego wrażenia, spłynęło jak woda w rynnie i brnąłeś dalej - niby dociekając prawdy, gdybyś wtedy mnie posłuchał, to nie miałbyś takiego doła. Gdzie masz teraz te osoby dla których naraziłeś się analizując "starcie" blogowe? Po co Ci to było? może chociaż wyciągniesz z tego jakieś wnioski? No i całe szczęście że moje "żegnam" zrządzeniem losu, przemienił w dalsze blogowanie, bo moja notka CZAS miała być ostatnią. Teraz byłbyś sam - gdzie, no gdzie są te Twoje "damy", za które nadstawiałeś karku rozbierając na czynniki pierwsze spór z blogu Alby? a nie mówiłam....

      Usuń
    6. Basiu, akurat pod tym względem to masz rację tylko połowicznie - Alby rzeczywiście nie ma (jak i nie było wcześniej - Alba pojawia się u mnie raz na pół roku), ale MR-ka jest szalenie aktywna. M już sobie odpuściła, jak nie może od razu umieścić swojego komentarza, ale MR poprzez odpowiedni dobór cytatów (pomijanie tego, co do jej tezy nie pasuje) cały czas dowodzi, że ze strony M wszystko to kłamstwa i oszczerstwa i że w pełni sobie zasłużyła na słowa Marka Jana:
      Jesteś nie tylko wredną dewotką szerzącą podłe kłamstwa, oszczerstwa i insynuacje, ale zwykłym internetowym śmieciem, zasmradzającym jedynie blog Alby.
      Jest przekonana, że na takie słowa można sobie zasłużyć i że ją nigdy nic podobnego nie spotka.
      Natomiast Basiu, piszesz niby dociekając prawdy - rzecz jednak w tym, że ja rzeczywiście dociekałem prawdy.
      Od dawna podejrzewałem, że MJ pełni taką rolę (dokładnie od momenty, gdy po raz pierwszy w dyskusji z nim użyłem tak silnych argumentów, że on nie miał ich jak obalić, a mimo to racji nie przyznał, lecz jedynie zamilkł - później to samo powtarzało się jeszcze parę razy), jednak sądziłem, że robi tak, bo lubi (przynosi mu satysfakcję, że większość ludzi nie daje sobie rady z tym, co on głosi); jednak M wnosiła do tego obrazu bardzo istotną poprawkę - że to działanie MJ jest świadomie organizowane przez onet (M początkowo początkowo nazwała go "dziennikarzyną", a później "redaktorem onetu" i dopiero gdy o 180 stopni zmieniła front zaczęła mówić, że jest on takim samym dziennikarzem onetu, jak Ty i ja). To, czy takie działania są na zasadzie, bo ktoś lubi, czy są działaniami świadomie organizowanymi w sieci, to jest jednak kolosalna i bardzo istotna różnica. A że M niestety posługuje się fałszem (wolta o 180 stopni oznacza, że albo na początku była prawda, a teraz jest fałsz, albo na odwrót), to trzeba było szukać klucza, który by pozwalał oddzielić prawdę od fałszu w wypowiedziach M. Oczywiście najlepiej by było, gdyby tego dokonała sama M - i na to na początku miałem nadzieję; gdy jednak to było nierealne, nade wszystko trzeba było szukać odpowiedzi na pytanie, co mogło sprawić, że M po tych słowach Marka Jana, które cytowałem, tak nagle zmieniła front. Odpowiedzią na to pytanie jest to, co M nazywała "uwiedzenie słowem" - innego wytłumaczenia nie widzę (i mimo, że M uważała to za obraźliwe dla niej (sic!) nie wskazała innej przyczyny - co w sumie razem potwierdza, że to jest właściwa interpretacja). I po przyjęciu tej interpretacji za prawdę (w sensie naukowym to może być tylko hipoteza, bo ja żadnych dowodów mieć nie mogę), to wszystko staje się jasne i zrozumiałe - łącznie z tym, co mi nie dawało spokoju, że MR nie pracuje razem z MJ: M, jako "uwiedziona słowem" intuicyjnie wyczuwała w MR konkurentkę i dlatego przypisała jej dokładnie tę samą rolę, którą ona sama pełniła wcześniej.
      Mając wiarygodną hipotezę tłumaczącą to, co było ewidentną nieprawdą w tym, co mówiła M, mogłem już przyjąć za wiarygodne to, co M mówiła od samego początku (przed woltą) o Marku Janie (a jednocześnie odrzucić to, co mówiła po wolcie, bo to tłumaczyło tę woltę).
      Widzisz Basiu z mojej strony to jedynie i wyłącznie dociekanie prawdy - dzięki temu wiem, że jest prawdą to, co M mówiła na początku. Bez tego musiałbym wszystko odrzucić i traktować M, jak mitomankę (bo wprost nie przedstawiła niczego, co by to potwierdzało), a jednak w to uwierzyłem, bo zadałem sobie trud dociekania prawdy. I tę prawdę na poziomie wiarygodnej hipotezy posiadłem (wyższy poziom byłby możliwy tylko po pełnym przedstawieniu jej przez M).
      Problem jednak w tym, że jeśli moi czytelnicy tego nie dostrzegają i nie dostrzegają, że moim autentycznym zmartwieniem jest to, że nie mam żadnego pomysłu, by M odkryła w pełni prawdę - mało, że ci czytelnicy widzą we mnie faryzeusza, to moje pisanie kompletnie traci sens.

      Usuń
    7. Leszku- piszesz; "moim autentycznym zmartwieniem jest to, że nie mam żadnego pomysłu, by M odkryła w pełni prawdę - ..."
      dlaczego wcielasz się w rolę Ducha Świętego? Dlaczego Ci tak bardzo zależy aby M odkryła w pełni prawdę? Proszę- odpuść sobie zarówno M jak i MJ; jak i MR; to Cię zdominowało; za wysoką cenę płacisz za osiągnięcie tego celu. Nic na siłę. To przysłania Ci obraz i przekaz Ewangelii. Uwolnij się już od myśli o M; o MJ; o MR i innych; uznaj, że; "przeminęło z wiatrem". Temat brzmi; "Miłujcie waszych nieprzyjaciół"; o tym chciałabym z Tobą podyskutować, a nie o M; o MJ czy o MR - co mnie oni obchodzą? odnoszę wrażenie, że masz obsesję na ich punkcie i dlatego nie potrafisz się uwolnić z myślenia o nich; a niech sobie idą z Bogiem swoją drogą; pozdrawiam

      Usuń
    8. Basiu, ale co ja myślę sobie, że teraz zajmę się czymś innym, to okazuje się, że bieżące czytania mi na to nie pozwalają. Tak było przed tygodniem i tak w tym. Skoro czytania nakłaniają mnie do analizy mojego stosunku do tych, którzy mnie nienawidzą, to trudno bym pisał abstrakcyjnie, skoro akurat w tym momencie ktoś taki jest!
      Natomiast Basiu zgadzam się z Tobą, że nade wszystko jest to zadanie dla Ducha Świętego - a więc pewnie teraz powinienem po prostu czekać.

      Usuń
  3. Leszku! Tego slowa ,, Oko za oko i ząb za ząb'' dla mnie to była bardzo trudne :( słuchałam na kazaniu nic tego ksiądz za trudne powiedział i nie wiem czu ludzie zrozumieją... hmm Pozdrawiam cieplutko. bliznich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dawno Ciebie nie było. Witam, witam:)

      Usuń
    2. No mnie nie było nie wiem co mam powiedziec :(

      Usuń
  4. A drugie to właśnie to po tej ewangelii. Nie zawsze nasi nieprzyjaciele są na pierwszy rzut oka dobrze widziani. CZasami ktoś zrobi nam jakąs nawet małą przykrość, a wtedy najtrudniej jest go potraktować z miłością. To stwierdzenie przydało nam się od razu tego samego dnia. Mamy nadzieję, że wnioski jakie wyciągneliśmy zostaną z nami na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że niezbyt zrozumiałem - trochę się pogubiłem :(

      Usuń
    2. Gdyby nie to drugie zdanie, to rozumiałbym, iż jest swoistym paradoksem to, iż najbardziej bolesne są niewielkie nawet rany zadane jednak przez tych, których sami kochamy.

      Usuń
    3. też. Ale także to, że najczęściej wybuchamy wielkim gniewem przy byle małej uwadze w naszą stronę.

      Usuń