niedziela, 22 grudnia 2013

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak

(18) Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. (19) Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. (20) Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. (21) Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. (22) A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: (23) Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami. (24) Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie (Mt 1)
Czy Józef mógł nie uwierzyć aniołowi, że z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło
Też pytanie - to wręcz należy uznać za cud, że uwierzył. Czy kto słyszał o podobnym przypadku? - to, co Józef usłyszał, nikomu zdrowo myślącemu nie mogło się pomieścić w głowie! A jednak on uwierzył. 
Myślę, że jak już ktoś jest wrażliwy na to, co do niego mówi Bóg, jeśli w swoim życiu szuka tego, co jest wolą Bożą i pragnie tę wolę wypełniać, to wtedy, gdy to się dzieje, taki człowiek nie ma najmniejszych wątpliwości, że oto przyszedł do niego Bóg.
Dlatego Józef podjął się tego, co po ludzku wydaje się być niemożliwym - zrezygnował ze swych planów, które po ludzku wydawały się szlachetne. Zdecydował się na to, że wraz z Marią będzie tematem plotek, obgadywania, być może drwin... Bo on zawsze szukał woli Bożej i niczego nie pragnął bardziej, niż tego, by ją wypełnić.
Ale czy Józef później nie miał wątpliwości (tak, jak miał je św. Jan Chrzciciel)?
Tego nie wiemy - nie zostało to opisane. Ale jak musiał się czuć np. wtedy, gdy 12-letni Jezus pozostał w Jerozolimie? Maria przynajmniej wiedziała, że jest Jego matką - wiedziała więc przynajmniej tyle, że jako matka ma prawo stawiać Jezusowi pewne wymagania. Ale Józef? - co on musiał wtedy czuć?
Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

103 komentarze:

  1. Przepychamy się z Bogiem w pisaniu scenariusza naszego życia... A Duch Święty wytrwale jak w gps-ie "przelicza trasę".
    Może kiedyś zaufamy, jak Józef, jak Maryja, jak Abraham, jak wielu innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładne to porównanie z GPS-em :) - przecież to właśnie tak jest! Mało, Duch Święty w swoim planie uwzględnia te wszystkie nasze błędne wybory i w końcu każdy idzie tą najlepszą dla niego drogą (jeśli nawet jest ona kręta, to tylko przez nas samych - ale i tak najlepsza!)

      Usuń
    2. A ja myślę, że Józef prawdziwie kochał Boga i Maryję, dlatego im uwierzył. .

      Usuń
    3. Basiu, ale przecież podjął już decyzję oddalenia po cichu Maryi - a więc przez to, że ją kochał, nie chciał, by została ukamienowana (bo przecież gdyby postąpił zgodnie z ówczesnymi obyczajami i publicznie ją oddalił, to zakończyłoby się to ukamienowaniem. Tego nie chciał, więc postanowił oddalić po cichu. Ale to oznacza, że jej nie uwierzył, skoro chciał oddalić. Gdyby nie tak silne pragnienie wypełnianie woli Bożej i gdyby nie ta cudowna Boża interwencja, to Józef by jednak oddalił.

      Usuń
  2. Właśnie w nas jest to "co ludzie powiedzą" , jakie mają zdanie ludzie. A co nas to obchodzi. BOG nas zna najlepiej. Ludzie oceniają powierzchownie, a BÓG ocenia serce. Dlatego Józef okazał wielką ufność BOGU. Wiedział, że go PAN nie zawiedzie. Życzyłabym sobie tak wielkiej ufności w BOGU. Trzeba nam sie tego uczyć od Józefa :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, trzeba! A przy tym zaufać, to dopiero początek - później jeszcze trzeba wytrwać w tym zaufaniu.

      Usuń
    2. Bo wszystko jest proste wtedy, gdy Pan do nas przychodzi - wtedy wszystko staje się nagle łatwe i proste. Gdy jednak mija czas i nie widzimy tego, czego się spodziewaliśmy, zaczynamy wątpić, czy rzeczywiście wybraliśmy tę drogę, którą On nam wskazał.

      Usuń
    3. Dlatego Pan przypomina: "bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia" Ap 2,10.

      Usuń
    4. Ale i tak nie uda nam się uciec od pytania, czy rzeczywiście jesteśmy wierni Bogu, czy też jedynie swoim własnym wyobrażeniom o tym, co miało być naszą drogą.

      Usuń
  3. Wiesz, niedzielną mszę w radiowej Jedynce celebrował ks. Piotr Pawlukiewicz (notabene, mój dawny znajomy) i on tak pięknie mówił o tym... Bo wiesz, ja długo miałam problem z tym, dlaczego akurat "oddalenie" Dziewczyny w ciąży miałoby dowodzić "sprawiedliwości" Józefa - na pierwszy rzut oka wydaje się to raczej podłe. Ale NIE wtedy, gdy się wie, że jeśli mężczyzna "znalazł w swej narzeczonej coś obrzydliwego" przed ślubem, mógł ją oskarżyć i publicznie ukamienować w drzwiach domu jej ojca. Oddalając Ją natomiast Józef ściągnąłby wprawdzie NA SIEBIE publiczne potępienie, jako ten, który "zrobił Dziecko i uciekł" - ale Ona, Ona (myślał) będzie żyła! Z drugiej jednak strony (to już o. Adam Szustak, dominikanin, w którego rekolekcjach internetowych brałam udział) musiał to być jednak dla niego, po ludzku, wielki DRAMAT - kiedy już zrozumiał, że choć ta Kobieta będzie jego żoną, to jednak nigdy nie będzie "jego" w taki sposób, w jaki tego pragnął. I podzielam tu intuicję o. Adama, który twierdzi, że Ten, który potrzebował poświęcenia tej dwójki kochających się młodych ludzi, aby zbawić świat - wynagrodził im to poświęcenie gdzieś po tamtej stronie - i być może ci dwoje teraz już biegają po "niebieskich łąkach" RAZEM - jako mąż i żona...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, że Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Łk 20.35 (co mnie zresztą bardzo martwi) - bardzo mi się podoba ta myśl i chciałbym w nią wierzyć, ale nie wiem, czy powinienem...
      A jeśli chodzi o ks. Piotra Pawlukiewicza, to nie wiem, czy wiesz, ale on mieszka przy mojej parafii (i to od wielu lat). A z kolei proboszczem od kilku lat jest ks. Stefan Kotwiński, który był w św. Annie, gdy ks. Piotr w Kurii odpowiadał za duszpasterstwo akademickie (i bez przerwy był w św. Annie) - tak więc doskonale się znają (choć ks. Piotr jest sporo młodszy).
      Natomiast przyznam, że kompletnie mnie zaskoczyłaś, że tego nie wiedziałaś, iż Józef wręcz był zobligowany do tego, by publicznie odprawić Maryję i że w praktyce zakończyłoby się to jej ukamienowaniem. Decyzja, którą podjął, świadczyła o tym, że Maryi nie uwierzył, ale jednak na tyle ją kochał, że myśl o jej śmierci go przerażała; nie mógł z nią być, skoro czuł się przez nią zdradzony (poszła do kuzynki, niby jej pomagać, a wróciła brzemienna!), ale nie chciał jej śmierci - przeciwnie, to ta myśl go przerażała!

      Usuń
  4. Leszku zaglądam tutaj aby złożyć Tobie i Czytelnikom Twego bloga świąteczne życzenia;
    «Zabrzmijcie weselem, niebiosa! Raduj się, ziemio!
    Góry, wybuchnijcie radosnym okrzykiem!
    Albowiem Pan pocieszył swój lud, zlitował się nad jego biednymi»(Iz 49, 13).
    «Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, mocarz, który zbawia,
    uniesie się weselem nad tobą, odnowi cię swoją miłością, wzniesie okrzyk radości»(So 3, 17)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, dziękuję Ci pięknie, choć akurat we mnie radości w tym roku nie ma - zaglądałaś do Tatula, więc pewnie wiesz... Ale i tak wszelka nadzieja od Niego pochodzi - a więc i tak tylko w nim warto pokładać swoją ufność!

      Usuń
    2. Leszku- a może warto mieć RADOŚĆ wbrew wszelkim przeciwnościom? To Dzieciątko jest źródłem naszej radości i NADZIEI;

      Usuń
    3. Niewątpliwie masz rację:) Ale widzisz, ja nawet podejmowałem konkretne kroki, by pomóc - i nic mi z tego nie wyszło. A na dodatek ta awantura po tym, gdy napisałem do Skarba na blogu s. Małgorzaty! (mam nadzieję, że przynajmniej Ty nie masz do mnie żalu, że napisałem że od dawna starasz się odbudować więzi was łączące)

      Usuń
    4. Szczerze - nie czytałam tego; a także nie wnikałam w to, kto kryje się pod nickiem "Skarb". Nie przejmuj się tym, że nic Ci nie wyszło; swoje zrobiłeś ; reszta już nie należy do Ciebie;

      Usuń
    5. Klara / Samotna Wyspa / Skarb - to wszystko jedna osoba (a więc wiesz kto). S. Małgorzata też tego nie skojarzyła i ją wyprosiła, jako trolla. Tak długo pisałem pisałem do Klary, że zanim zdążyłem napisać, Klara już zdążyła zapowiedzieć, że opuszcza w takim razie to miejsce. Gdyby Siostra wiedziała kto jest Skarbem, zapewne inaczej by zareagowała, a tak to była trochę przerażona rozwojem sytuacji. I wtedy napisałem m.in. pisałem w kontekście wcześniejszych jej wypowiedzi - tego, jak reagowała na wypowiedzi Jana, Siostry i Basi/Aisab (która nb. od dawna próbuje odbudować więzy, jakie kiedyś je łączyły - niestety bezskutecznie) - i do tego nawiązywałem wyrażając nadzieję, że się za to nie obraziłaś, że o tym napisałem.
      Nic moje pisanie nie dało Klarze, a za to nagle spod ziemi wyłonił się Marek Jan (zapowiadał wcześniej, że go długo nie będzie, bo wyjeżdża) i zaczął mnie bardzo mocno atakować - tak mocno, że Siostra usunęła jedną z jego wypowiedzi, będąc przy tym przekonaną, że to była wypowiedź Skarba. Gdy Marek Jan się upomniał, że to jego, Siostra tę wypowiedź przywróciła, obdarzając ją przy tym własnym komentarzem.
      Efekt był więc w sumie taki, że zwróciłem się do Klary przedstawiając jej bardzo osobistą historię, aby pokazać, że nawet w skrajnym poczuciu samotności, można poczuć miłość wokół siebie i że to jest również jej dostępne, o ile tylko wybaczy tym, którzy wobec niej zawinili, ale Klara tego już nie przeczytała, za to ja stałem się obiektem niewybrednych ataków, a jedyną osobą, która stanęła w obronie, była Siostra. Zupełnie nic z tego mojego pisania nie wynikło, więc jeszcze wczoraj pousuwałem swoje wpisy (zbyt osobiste, a przy tym przedstawiające sytuację osoby, która nawet o tym nie wie - żeby przynajmniej ktoś zadeklarował swoją pomoc dla niej! (przyznam, że po cichu trochę na to liczyłem)).
      Natomiast dziś dopiero czytając kanały RSS przekonałem się, że Siostra przedstawiła jako przywrócony zupełnie inny komentarz Marka Jana (też napastliwy, ale inny), niż ten, który naprawdę usunęła (ten usunięty był jeszcze bardziej napastliwy).

      Usuń
    6. Leszku- nie ma sprawy; powtarzam - nie przejmuj się! życie za krótkie jest aby się tym przejmować; o ileż lepiej można ten czas spożytkować, np. przy stajence Bożym Narodzeniem się radować.
      Leszku- być może nic z tego Twego pisania nie wynikło, gdyż starasz się na siłę kogoś uszczęśliwić; a podobno;
      "kowalem swego losu każdy bywa sam"; zaś ja powtarzałam swoim synom życiową naukę; "jak sobie pościelesz tak się wyśpisz";
      pozdrawiam

      Usuń
    7. Basiu, a gdzie w tym, co Kasi napisałem było coś na siłę? (wysłałem Ci to, co tam było - można było wtedy, albo przyklasnąć ph. Jak to dobrze, że Siostra ją wyrzuca, bo nie da się czytać tych jej komentarzy (bo rzeczywiście się nie da), albo napisać coś takiego, jak napisałem - że nawet w beznadziejnej sytuacji można poczuć miłość wokół siebie, albo w ogóle nie reagować - ale wcale nie uważam, by było w tym, co napisałem, coś niestosownego.

      Usuń
  5. Józef to wspaniały facet. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oby każdy z nas facetów potrafił tak, jak on!

      Usuń
  6. ... tak wychwalacie Józefa...? cud miód przy narodzinach Jezusa ale przy śmierci Syna Bożego nie był obecny.. czy ktoś zna jego historię życia aż do ukrzyżowania Jezusa....Ewangeliści nic o nim nie wspominają...zabrakło go u boku Cierpiącej Matki ? annaj41

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom wiemy - nie masz przecież najmniejszych wątpliwości, iż pod krzyżem stał obok Maryi najmłodszy z apostołów Jan i niewątpliwie pamiętasz, że te słynne słowa Oto matka twoja, ... Oto syn Twój.... Z tych słów wiemy, że Maryja wówczas była już wdową - inaczej by w ogóle nie padły! Tym samym również wiesz, gdzie był wtedy Józef.

      Usuń
  7. ...mało pojęta jestem, Leszku ...:) w Twoich słowach nie znajduję miejsca dla Józefa ...wciąż nie wiem gdzie on się podział w tej historii :( Miłego wieczoru:)annaJ41

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miano wdowa używamy w odniesieniu do kobiety, której mąż umarł. Józefa nie było pod Krzyżem, bo już nie żył - i tego możemy się dowiedzieć bezpośrednio z opisu tego, co działo się pod Krzyżem. Wdowy w Izraelu, były w bardzo złej sytuacji materialnej (co wielokrotnie pojawia się na kartach Ewangelii), jako że w tamtych czasach nie znano czegoś takiego, jak emerytury - Jezus swoimi słowami nakładał na Jana obowiązek utrzymania Maryi. Gdyby Józef jeszcze żył, tej sceny w ogóle by nie było.

      Usuń
  8. coraz bardziej przekonująco ALE ...ech, ta moja uparta natura...hihihi pozdrawiam życząc spokojnej nocy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze może dodam, że Jezus nie był pierwszym, który wypowiadał podobne słowa - takie rozwiązanie funkcjonowało wśród Żydów, bo przecież Maryja nie była pierwszą wdową, która pozostawała zupełnie sama.
      Zanim zaczniemy odczytywać przesłanie jakiegoś wydarzenia opisanego w Ewangelii, powinniśmy najpierw starać zrozumieć to wydarzenie tak, jak widzieli je Żydzi współcześni Jezusowi; im lepiej to rozumiemy, tym trafniejsze później wyciągamy wnioski płynące dla nas na dziś!

      Usuń
  9. ... ALE..." świat się nie zmienił..." http://www.youtube.com/watch?v=EFf0Mw2J5f4 więc ogólnie na DZIŚ WNIOSKUJĄC - ot PRZESŁANIE, jedyny ratunek dla LUDZKOŚCI - konieczność WYDARZENIA jakim jest INTRONIZACJA Jezusa Chrystusa :)annaj41

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro, ale ze względu na skąpość mego internetu filmu nie obejrzę. Ponieważ jednak wracasz znowu do intronizacji, to Ci powiem, że ja się bardzo boję tego postulatu. Obawiam się bowiem, że dla większości byłby on postulatem ZAMIAST. Choć nie ma ważniejszej rzeczy dla każdego chrześcijanina, by uznać Jezusa za swego Pana, to przecież łatwiej jest ogłosić Go królem i mieć problem z głowy.
      Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy zwolennicy intronizacji są tacy (wręcz przypuszczam, że tylko nieliczni), to jednak obawiam się takich skutków dla katolicyzmu w Polsce.

      Usuń
  10. Leszku...dlaczego ignorować przesłanie s.Faustyny,s.Celiakówny...jeśli sercem przyjmujemy "JEZU, UFAM TOBIE" to POWINNIŚMY...BEZ ZBĘDNYCH SŁÓW... WYKONAĆ polecenie z NIEBIOS.Z Bogiem się nie dyskutuje, kiedy używa takich słów " JEDYNYM RATUNKIEM....itd " które potwierdzał i powtarzał Jan Paweł II.Amen :)Kolorowych Snów :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Twojej odpowiedzi nie ma nawet próby odpowiedzi na moje niepokoje. Dobrze, zgoda JEDYNYM RATUNKIEM, ale to oznacza nade wszystko to, że każdy chrześcijanin powinien w swoim sercu uznać, że jego królem jest Jezus. Czy wiesz, jak to zrobić, by tak się stało? Bez tego, to będzie pusty gest - ratunek przyjdzie tylko wtedy, kiedy wszyscy ludzie deklarujący się, jako wierzący w Chrystusa, uznają Go za swego Pana. Żadna ustawa tego za nas nie załatwi. A więc to nie o ustawę trzeba walczyć, lecz o serca tych, którzy deklarują się za wierzących. Ustawa powinna być uwieńczeniem tej drogi, a nie jej początkiem.

      Usuń
  11. ... potrzeba nam więc PIOTRA takiego PASTERZA- SKAŁĘ, który by Z WIARĄ w Boga Jedynego, który zwie się MIŁOŚCIĄ poprowadził swoje owieczki ku WOLNOŚCI, do której wyzwolił nas Chrystus... za Dobrym Pasterzem pójdą owieczki i NA PEWNO otworzą swoje SERCA :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak :) - całkowicie się z Tobą zgadzam.

      Usuń
    2. Kiedy przeczytałam, że "potrzeba nam więc PIOTRA takiego PASTERZA- SKAŁĘ, ..." nasunęło mi się skojarzenie z Judymem. Pan daje nam Pasterzy odpowiednich do czasów w jakich żyjemy. Przecież nawet Jezus będąc na ziemi NIE ZADOWOLIŁ WSZYSTKICH, dlatego Go powiesili, stąd trafne powiedzenie, że" jeszcze się taki nie urodził coby wszystkim dogodził". Zamiast grymasić na papieży, bo nie spełniają naszych oczekiwań - dziękujmy Bogu za takich jakich nam daje. Przecież wybór papieża to nie takie tam "hop-siup" w tym jest także działanie Ducha Św. by pełnił wolę Bożą, a nie naszą. To nie papieża należy zmieniać lecz ludzkie serca.
      Jezus już jest ogłoszony KRÓLEM. Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata – święto katolickie ku czci Chrystusa Króla; początkowo obchodzone w ostatnią niedzielę października. Kto Jezusa zdjął z tronu królewskiego aby trzeba było Go na nowo '"intronizować"? ON ma być KRÓLEM naszych serc, a nie laickich tronów. Gdyby Mu o to chodziło to narodziłby się w pałacu, a nie w żłobie. To wielkie nieporozumienie, że ktoś domaga się, po ludzku rozumiejąc to wydarzenie, INTRONIZACJI JEZUSA CHRYSTUSA jakby Bóg żądny był berła i korony i tronu; a ON pragnie jedynie KRÓLOWAĆ w naszych sercach, gdzie oko ludzkie nie ma wglądu, dlatego domaga się znaków intronizacji.
      „Wierzysz, że Jezus narodził się w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeśli się nie narodzi w tobie” Adam Mickiewicz.
      Jeśli Jezus nie będzie KRÓLEM SERC LUDZKICH, to na nic zdają się wszelkie pomysły Jego INTRONIZACJI. To dyktuje pycha i zaślepienie. JEZUS to OWOC MIŁOŚCI Boga do człowieka i tylko MIŁOŚCI, dlatego narodził się jako bezbronne dziecię, byśmy miłość Mu ofiarowali, a nie trony, berła i korony. Janusz Radziwiłł [Potop] też pragnął korony i jak skończył?
      KRÓLUJ NAM CHRYSTE ZAWSZE I WSZĘDZIE.

      Usuń
    3. Jeśli Jezus nie będzie KRÓLEM SERC LUDZKICH, to na nic zdają się wszelkie pomysły Jego INTRONIZACJI. - dokładnie tak! Musimy zacząć od własnych serc.

      Usuń
  12. Dzięki Leszku, że zechciałeś napisać do mnie komentarz na blogu Siostry. Odpowiadam Ci tutaj, bo tam postanowiłam dostosować się do rady "k", która kończyła się słowami - lepiej zamilknąć i puścić w niepamięć (te wszystkie nie kończące się uszczypliwości, złe słowa itd.). Więc tam dzisiaj milczałam i na forum tamtej notki odzywać się już nie będę.
    Moje "spojrzenie" na sprawę wynikało z mojej intuicji i potrzeby obrony jednego "grzesznika" przed atakiem ze strony wielu "sprawiedliwych pokrzywdzonych".
    Nie wiem czy jest tak ważne, od jakiego komentarza to wszystko się zaczęło. Na dodatek komentarza ironicznego, bo przytoczony przez Ciebie nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chyba traktował na serio. Ważne jest, że niektórzy komentujący zaangażowali się emocjonalnie, co spowodowało, że do końca nie odpuścili ani jednego swojego negatywnego (traktowanego niezwykle serio), mimo, że ten przytoczony ironiczny ich nie dotyczył, nie wykazali się wielkodusznością i postawą wybaczającą - nie podarowali ani jednej, może nawet słusznej urazy. To jest naprawdę smutne.
    Większość z nich była pewnie po spowiedzi, komunii św., pełna świątecznych uniesień, dobrych postanowień itd. I zobacz, jakie "piękne" piekło się rozpętało w sobotę, po tym dość jednak spokojnym w tonie pierwszym w tym dniu komentarzu MJ. Zaledwie parędziesiąt godzin wcześniej tyle razy Boga w życzeniach przywoływano i miłości życzono i przebaczano. I co? Co chwilę ktoś przychodził i oliwy do ognia dolewał, żeby przypadkiem nie zgasł, odpowiadał złośliwością na złośliwość, epitetem na epitet. To nie jest tak, że z jednej strony byli sami "bez grzechu", a z drugiej zepsuty do cna grzesznik. A nawet gdyby, to chrześcijanin nie może chyba stosować zasady wet za wet, ale ma mieć w sobie gotowość, aby aż po 77 raz przebaczyć drugiemu jego winy. Dzisiaj Siostra pięknie napisała, że w każdej z tych wypowiedzi była jednak jakaś prawda. Więc pewnie w wypowiedziach MJ też.
    Najpewniej w odpowiedzi "zgorszeni" taką postawą Siostry teraz ceremonialnie się ze sobą żegnają i solidarnie "odchodzą" z bloga. Ależ tam przedstawienie! Pewnikiem blog się od tego zawali.
    To nie jest tak, że nie widzę wad MJ, ale staram się Go jakoś zrozumieć i nie potępiać, bo czuję intuicyjnie, że w środku nie jest jednak złym człowiekiem. Alba, którą przecież cenisz, także odnosi się do Niego bardzo przyjaźnie.
    Przykro mi, jeśli moja odpowiedź Cię nie satysfakcjonuje. I że może nie udało mi się "przejrzeć na oczy" według Twojego oczekiwania.
    Także życzę Ci wszelkiej pomyślności w Nowym 2014 Roku.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to przynajmniej widzę, że nie brak mi zdrowego rozsądku - przewidywałem, że ten komentarz, który Siostra uznała, że przekracza już wszelkie granice i należy go usunąć, w Tobie rozbudzi jeszcze większy zachwyt dla markojanowej inteligencji i przenikliwości jego spojrzenia i tym żarliwiej będziesz tu wznosiła peany na jego cześć. i rzeczywiście dokładnie tak się stało. Nie widzisz w tym komentarzu niczego niestosownego - Twoje prawo. Mam jednak nadzieję, że wobec tego nie zdziwi Ciebie to, że nie widzę najmniejszego sensu na jakiekolwiek ustosunkowywanie do tego, co piszesz - rozmowa z osobą zaślepioną nie ma najmniejszego sensu. Gdybyś przyjęła tak, jak Siostra, że ten komentarz jest niedopuszczalny, to w konsekwencji musiałabyś uznać, że wypowiedzi Marka Jana są reakcją na złe jego potraktowanie, jest niedorzeczne. Wypierasz więc z siebie tę ocenę Siostry - wolisz pozostawać w zaślepieniu.

      Usuń
    2. Leszku- proszę, spójrz na wydarzenie na blogu s. Małgorzaty szerzej, nie tylko przez pryzmat Twej krzywdy, która niewątpliwie dała początek całej tej aferze. Różne są przyczyny zaślepienia i różne działania w tym stanie. Zastanawiam się, co jest większym grzechem; stawienie czoła złu, które pojawia się na blogu i tam się panoszy, aby zburzyć radość z Bożego Narodzenia, czy pochwalanie tego zła bądź tolerancja, albo szukanie kozła ofiarnego byle zło usprawiedlić? Tytuł notki: "BÓG z nami" a jej treść wyraźnie oznajmiała nam RADOŚĆ i w takim tonie były początkowe komentarze, dopóki... no właśnie, dopóki nie przyszedł "zły" posługując się malkontentami i atakując poszczególne osoby, częstując je inwektywami. Osiągnął swój cel- radość z Narodzenia Pana zakłócił, kąsając każdego kto się pod rękę nawinął. Jakie mieliśmy wyjścia; albo stawić czoła złemu, albo go głaskać i obłaskawiać, albo tolerować albo schować głowę w piasek. Które wyjście było godne chrześcijanina? Bronić obrażanych, których wyzywał tylko za to, że RADUJĄ się z Narodzenia Pana, czy bronić diabła [nie mam tu na myśli osoby , która te słowa wypisywała], który poprzez różne formy [z Ciebie kpił i szydził, a innych atakował i wyzywał np."świętoszek"] tą RADOŚĆ ZATRUŁ.
      Diabeł [kim się posłużył, można sprawdzić na blogu] dyskusję sprowadził na inny tor niż temat notki, byle odebrać ludziom radość z przeżywania Bożego Narodzenia. Mieliśmy do wyboru; albo stać się adwokatem diabła, albo przemilczeć dziejące tam się zło, ciesząc się, że to NIE nas się atakuje i rani, albo stawić mu czoła opowiadając się za ofiarami. Która postawa w tak wyjątkowych okolicznościach [mając w sercu Jezusa] nas obowiązywała? Podobno milczenie wobec zła i krzywdy jaka wyrządzana jest innym to grzech, a czym jest bronienie i usprawiedliwianie zła?

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Leszku - to co działo się na blogu s. Małgorzaty to było "jawnogrzeszenie" ze strony jednego Czytelnika i nie chodziło o potępienie grzesznika, lecz o zwrócenie mu uwagi, że krzywdzi, że rani, że odbiera radość daną nam przez Pana. Niektórzy przyjęli jednak rolę adwokata diabła i zaogniali dyskusję, bowiem winą za ten stan rzeczy obarczali ofiary, a nie oprawcę - ku uciesze złego. Dopiął szatan swego, bo przegonił z bloga tych, którzy pragnęli radować się z Narodzenia Pana. Dla mnie to jest zrozumiałe, że odeszli; "bo kto z kim przestaje takim się staje", a Autorka bloga nie uczyniła NIC, aby jej "dom" był gościnny jednakowo dla wszystkich. Podobno "Gość w dom to Bóg w dom", a tam szarogęsił się diabeł atakując każdego kto mu się nawinął pod rękę, sprytnie [cwanie] omijając gospodynię i swego adwokata, gdyż to pozwalało mu panoszyć się. Moim zdaniem - Złu nie wolno pobłażać, a tym bardziej go bronić, bo pobudza się jego pychę, która może doprowadzić do jeszcze większego nieszczęścia. Już tam odgrażał się komuś, co gotów zrobić w realu, bo trenował jakieś walki. Zamiast zwrócić mu uwagę; "źle czynisz, idź i więcej nie grzesz", to winę za jego złe zachowanie zwalono na ofiary jego ataków, bo ośmielili się bronić. Zatem niech to Pan rozsądzi; kto zachował się właściwie; ci którzy stawili czoła panoszącemu się tam złu i stanęli po stronie "ofiar"; czy ci co schowali głowę w piasek -mam tu na myśli Autorkę bloga, dając przyzwolenie i pole do popisu złemu?, czy może właściwa była postawa adwokata diabła? Wielkoduszność wobec ZŁA, pobłażanie mu i usprawiedliwianie, zamiast skarcenia i utożsamiania się z krzywdzonymi - to według niektórych ma być właściwa postawa chrześcijanina??? dziwne; jaka to Biblia tak poucza? Tam nikt nie potępiał grzesznika, lecz zło, jakie czynił. Wskazywano na złe zachowanie. Ponieważ Autorka bloga sympatyzuje z Osobą, która obraża innych w jej domu, dlatego jedynym sensownym rozwiązaniem jest nie wchodzić do tego domu, bo "kto z kim przestaje takim się staje".
      Nie jedna róża w bukiecie; nie jeden to blog w internecie; [zarówno działania i czyny s. Małgorzaty są godne uznania a opisy ciekawe], to ze względu na atmosferę tam panującą, moim zdaniem, lepiej na blog nie wstępować, bo można nieopatrzenie wdepnąć w g...i narazić się na ataki złego.
      Póki zło nie zostanie nazwane po imieniu i skarcone, póty będzie się szarogęsić. Leszku- rozumiem Twoje rozgoryczenie, gdyż z dawien dawna jesteś Czytelnikiem tamtego bloga i gorliwie broniłeś Autorki przed atakami, ale teraz ona przedkłada sobie towarzystwo kogo innego nad Ciebie, a ponieważ ta osoba obrała sobie Ciebie za ofiarę swych kpin, cynizmu i ironii to jest Ci bardzo przykro z tego powodu. Rozumiem, ale proszę spojrzyj na to szerzej. Nie Ty jeden doznałeś tam przykrości i nie mam tu na myśli siebie, bo ja tam rzadko bywałam, więc dla mnie żadna to strata. Pomyśl o tych, których tam wyzywano od świętoszków, od hipokrytów etc. a którzy musieli opuścić blog by uniknąć inwektyw chociaż go tworzyli. Jak wobec nich zachowała się Autorka bloga?

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. P.S. na pytanie;
      "Jak wobec nich zachowała się Autorka bloga?" odpowiedź znajdziesz na tamtym blogu;
      "DAŁA IM ŻÓŁTĄ KARTKĘ"
      nie wiem - czy się z tego śmiać czy płakać?
      Zaś "Pupilek"Autorki nadal sobie tam drwi z innych i dobrze się bawi szukając zaczepki, a nuż kogoś sprowokuje: (
      No i Autorka bloga ma nie lada dylemat- co napisać, żeby wyglądało, że karci, a żeby rozrabiaka nie poczuł się skarcony;
      Póki co, pozostała mu do tej zabawy Gospodyni i Adwokat - czy będzie z tego kontent? no bo jak tu im wsadzić szpilę?
      to dowód, że jeśli nie nazwie się zła po imieniu i go nie potępi, to ono nadal będzie wciąż się popisywać, rejwodzić; i szukać ofiary; wsiąść na taką platformę to samobójstwo.

      Usuń
  13. A jednak Leszku ustosunkowałeś się do mojego komentarza i u siebie i u Siostry. Tak na marginesie - co innego więc piszesz, a co innego robisz. Napisałam wyraźnie, że usunięty komentarz jest w mojej ocenie ironiczny, a nie na serio. Co znaczy, że człowiek trzeźwo myślący nie bierze go dosłownie. Naprawdę uważasz, że MJ przypisuje Ci taką moc, że Pan Bóg czyni to, co Ty Mu (Bogu) nakazujesz?
    Istotnie smutne w tym wszystkim jest to, a odnoszę to także do "bohaterów" wydarzeń na blogu Siostry (bo pewnie po Twojej notce z ciekawości tłumnie tu się zjawią), że każdy przede wszystkim szuka winy w drugim, z siebie robiąc co najmniej męczennika. A męczennik, to ktoś taki, kto przede wszystkim przebacza prześladującemu (vide Św. Szczepan, także sam Chrystus na krzyżu), a nie wetem za wet odpłaca.
    Ile razy wczoraj na blogu Siostry padło z usta "prześladowanych" - przebaczam ci ? Było za to wyniosłe - odchodzę stąd, bo nie będę przecież "z grzesznikami" przy jednym stole siedział, na jednym blogu z nimi komentował. Nie przypomina Ci to jakiejś postawy, niestety niezbyt przez Pana Jezusa propagowanej?
    A przecież wszyscy jesteśmy i grzeszni i czasami święci. Obyśmy jednak częściej świętymi byli, tego życzę i sobie, i Tobie i innym. Naprawdę nie możemy się piękniej różnić, tylko tak byle jak?
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, sama napisałaś, że komentarza MJ był ironiczny; po co się stosuje ironię? - po to by kogoś wykpić, ośmieszyć. Napisałaś choćby słówkiem, że w tym komentarzu było coś niestosownego? - nie napisałaś!
      Gdzie więc to rzekome moje co innego więc piszesz, a co innego robisz? Możesz pokazać?
      Jeszcze sobie kpisz ze mnie, że widocznie nie potrafię zauważyć ironii w jego komentarzu! - wiesz, w kpieniu sobie z ludzi widzę, że jesteś zdolną uczennicą Marka Jana.
      A tłumów tu się nie spodziewam. Natomiast mam takie niejasne przeczucie, że Marek Jan wydał wam zakaz odpowiadania na to, co napisałem, ale Ciebie tak korciło, by mi coś napisać, że uznałaś, że możesz to zrobić u mnie - w ten sposób i wilk syty i owca cała! Czy było tak?

      Usuń
  14. I jeszcze jedno Leszku. To, że wyraźnie nie potępiłam notki MJ, nie znaczy, że nie widzę w niej nic nie stosownego, jak to napisałeś na blogu Siostry. Co odbieram jako manipulację z Twojej strony, bo notki tej ani nie potępiałam, ani nie pochwalałam. Napisałam tylko, że nie można jej treści odbierać wprost. I tylko tyle.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, jak mi pokażesz miejsce, w którym napisałaś, że rzeczywiście Marek Jan przeholował i Siostra musiała usunąć ten komentarz, to Cię przeproszę i przywrócę Twoje dobre imię. Ale Ty niczego takiego nigdzie nie napisałaś - przedstawiłem bardzo wiernie Twój stosunek do sprawy - nie widzisz niczego niestosownego w komentarzu Marka Jana.

      Usuń
  15. Leszku, zajrzyj jeszcze jednak na blog Siostry Małgorzaty, bo Ci tam odpisałam - chociaż akurat nie do mnie się zwracałeś, tylko do Jerzego M.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.
    Iga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igo - przepraszam, że się wtrącam; ale pragnę Cię poinformować, że Leszek chwilowo nie ma dostępu do internetu;
      " tylko między 1:00, a 7:00" może korzystać z internetu;
      proszę o cierpliwość; pozdrawiam

      Usuń
    2. IGA- Leszek zapewne później tam zajrzy., Przeczytałam Twój komentarz stąd wiem, że częściowo dotyczył także i mnie;
      "Chciałam się tu zwrócić również do AisyB i do Jana z L. - proszę, nie "znikajcie"... i w ogóle do wszystkich, którym taki pomysł zaświtał...
      Dużo szczęścia i pokoju w Nowym 2014 Roku! Dla WSZYSTKICH!
      Iga."
      Bardzo mi miło, że moje towarzystwo Ci nie przeszkadzało, lecz uważam, że to był jedyny sposób, aby zapobiec dalszym przepychankom tam na blogu i dalszemu złu. Tam jest wesoło i dobrze się bawią niektórzy, których rozśmiesza naigrywanie się z bliźniego. Niektórych bawią kpiny, docinki i szyderstwo z innych; jednym słowem chamstwo traktują jako dobrą zabawę dokuczanie innym. Moim zdaniem, to niegodne chrześcijan, a tym bardziej chrześcijańskiego bloga. Nie wolno im zwrócić uwagi; to my mamy mówić, że to deszcz pada, gdy plują nam tam w twarz. NIE! jako chrześcijanie mamy także prawo do OBRONY, którego na tamtym blogu nas się pozbawia, bowiem uczyni nas się winnymi chamstwa "PUPILA".
      Skojarzyło mi się to z wierszem Dzieci i żaby - Ignacy Krasicki;
      "Koło jeziora
      Z wieczora
      Chłopcy wkoło biegały
      I na żaby czuwały.
      Skoro która wypływała,
      Kamieniem w łeb dostawała.
      Jedna z nich, śmielszej natury,
      Wystawiwszy łeb do góry,
      Rzekła: "Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
      Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie".
      Czy Autorka tamtego bloga rzekła; "Chłopcze przestań, bo się źle bawisz! Dla Ciebie to jest igraszką, nam idzie o życie".
      NIE! bo ona także się bawiła ale cudzym nieszczęściem, bo
      w tym wypadku chodziło o życie duchowe i radość z Bożego Narodzenia, którą zatruł, bo miał akurat taki kaprys, taki nastrój i taką frajdę wyładować na innych swoje frustracje . Toteż uważam, że moja decyzja była słuszna. Nie zamierzam robić za kozła ofiarnego ani za worek treningowy, zaś nie potrafiłabym obojętnie przechodzić koło zła wyrządzanego innym. Może przyjdą inni, którzy dołączą do tej zabawy, lecz ja uważam że to niegodne chrześcijanina.
      pozdrawiam Cię serdecznie Basia/aisaB

      Usuń
    3. Rozumiem Cię Basiu, ale i tak będzie mi przykro, że Cię tam nie będzie...Bardzo nie podobało mi się to, co przez ostatnie dni działo się na blogu u Siostry... No, mnie się nie "oberwało" od Marka Jana, ale to bez znaczenia, bo niesmak pozostał. Ale odchodzić stamtąd nie zamierzam z kilku powodów - po pierwsze mam sentyment do własnie tego blogu, po drugie pozostało tam parę osób, których zdanie również cenie, a po trzecie mam wrażenie że m.in. o to też Markowi Janowi chodziło, żeby "wykurzyć" stamtąd jak najwięcej osób. A ja się nie dam... też mam wredny charakterek ;) czasami.
      Również Cię serdecznie pozdrawiam :)
      Iga.

      Usuń
    4. IGO> wszystko OK! rozumiem Twoje argumenty. ,Nie dane mi było poznać Twego "charakterku", więc nie mnie zabierać głos na ten temat. Jednak czasami to co wredne może okazać się przydatne, gdy przyjdzie Ci nadstawiać drugi policzek, czego Ci nie życzę,bo grunt to zdrowie i zgoda.. W życiu różnie bywa, a tym bardziej w wirtualnym świecie, dlatego trzymaj się dzielnie i nie pozwól sobie aby pluto Ci w twarz. Uważam że chrześcijanin ma prawo do OBRONY.
      życzę WSZYSTKIEGO DOBREGO i błogosławieństwa Bożego w 2014r. pozdrawiam Basia

      Usuń
    5. Igo, szczęśliwie na chwilę wpadłem do domu (ale jeszcze dziś wracam na działkę) i mogłem to wszystko przeczytać. Rzeczywiście nie pomyślałem, że taki mógł być rozwój sytuacji. Może gdybyś napisała, że nie rozumiesz, dlaczego poznikały moje wpisy, to bym tak nie pomyślał - a tak, to tylko się upewniłem w tym, że bardzo dobrze zrobiłem usuwając je wszystkie (tak dokładnie usuwałem te, które naruszały moją prywatność i osoby, o której wspominałem oraz te, które były polemiką z MJ - a więc parę zostało).
      Bardzo mi się spodobało to, co napisałaś Basi mam wrażenie że m.in. o to też Markowi Janowi chodziło, żeby "wykurzyć" stamtąd jak najwięcej osób. A ja się nie dam... też mam wredny charakterek ;) czasami - fajny taki "charakterek"! Bardzo bym nie chciał, by komukolwiek wpadła do głowy myśl, że nikt porządny tam się nie powinien pokazywać - to zupełnie nie tak. Od dawna wiadomo, że Marek Jan będzie przy każdej okazji ze mnie kpił, więc podejmuję to ryzyko tylko w ważnych sprawach - przy czym widać, że kompletnie nieskutecznie. Siostra napisała do mnie bym się tym tak nie przejmował, ale choćbym nie chciał, to jednak się przejmuję (jestem nadciśnieniowcem, ale od kilku lat, odkąd codziennie biorę odpowiednie lekarstwa, miałem wręcz modelowe ciśnienie średnio 120/70; dziś mam 160/90 i to już staje się groźne - to oczywiście nie jedyny powód, bo martwię się też tą sytuacją, którą przez chwilę ujawniłem, no ale nie powinienem już więcej niczego sobie nie dokładać). To jednak jest mój problem i tylko mój - nikogo nie namawiam do tego, by stamtąd odchodził. A jeśli do tego dodać
      Natura nie lubi próżni, więc na pewno po nich przyjdą tutaj inni, da Pan, że może nawet bardziej wartościowi i tolerancyjni? Może nawet już są, a teraz dostają szansę i "miejsce", żeby się bardziej uaktywnić? Miejmy nadzieję, że tak będzie. :) - to wręcz nie warto stamtąd odchodzić! A przecież tak realnie patrząc o to, by przyszli tam bardziej wartościowi, nie jest wcale trudno (w każdym razie w porównaniu ze mną); z tą tolerancją, to tylko będzie problem, bo tak rozumianej tolerancji, jak Maria chciałaby ją rozumieć, to pewnie nie znajdzie - ale w końcu tolerancja to dziś nadużywane słowo (więc tym nie należy się aż tak przejmować).

      Usuń
  16. Cieszę się Igo, że reprezentujesz rozsądne stanowisko. Nie wydaje mi się, żeby MJ chodziło o "wykurzenie" z blogu jak najwięcej osób, bo z kim by tak energicznie i efektywnie dyskutował, jak z tymi, z którymi to robił dotychczas? Więc to chyba mylny trop.
    I fajnie, że czasami masz wredny charakterek, podobnie jak MJ i ja, bo o to w tym chodzi - dyskusja może nabierać "kolorów", można komuś przypiąć łatkę, ale i samemu łatkę otrzymać. I "śmiertelnie"
    się przy tym nie obrażać. Tobie się nie "oberwało", ale Ty sama też nikogo epitetami nie obdarowywałaś. Ot co.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pokaż choćby jeden epitet, jakim ja obarczyłem Marka Jana, skoro cały czas uważasz, że Marek Jan się bronił?

      Usuń
  17. Istotnie Leszku nie napisałam, że MJ przeholował, ale też nie napisałam, że nie widzę w niej niczego niestosownego. Wartość obu stwierdzeń nie jest "symetryczna" co do treści, zwłaszcza, że wyraźnie zaznaczyłam, że nie należało traktować jej tak serio. A skoro tak, to może zamiast tak się obrażać lepiej było to w żart obrócić i odpowiedzieć MJ równie "błyskotliwie". Wiesz, ile więcej dobra by na świecie z tego powodu było?
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już w samej tej wypowiedzi wykazujesz, że wina leży po mojej stronie. Jak widzę nawet odpowiedzialności za własne słowa nie potrafisz unieść!

      Usuń
  18. Leszku sorry, ale nie daję rady się wpiąć z komentarzami tam, gdzie należy, więc muszę pisać tak po kolei. Mam nadzieję, że wiesz na który komentarz odpowiadam, jeśli nie, to będę może pisać godzinę, albo jak inaczej?
    Wyjaśniam, że MJ nie wydaje mi żadnych zakazów ani nakazów, nie mam z MJ kontaktów ani bezpośrednich, ani telefonicznych, ani e-mailowych - kontakt na blogu Siostry jest w całkowitej jasności dla wszystkich. Tak więc to Twoje niejasne przeczucie w tym temacie jest niestety całkowicie bezpodstawne.
    Odpowiedziałam na Twoim blogu, bo na blogu Siostry poprzedniego dnia złożyłam obietnicę próby zamilknięcia i puszczenia w niepamięć epitetów ze strony aisaB, ( bo chyba nikt inny mnie tam tak nikczemnie nie traktował jak Ona). A czułam potrzebę jakoś się wytłumaczyć przed Tobą, po Twoim wpisie do mnie. Nie chciałam Twojego komentarza zostawić, ot tak bez odpowiedzi.
    Tłumów z tamtego blogu może na razie nie ma, ale np. Iga się pojawiła, wcześniej Jej tu nie zauważałam.
    Zarzut, że co innego piszesz, a co innego robisz opiera się na tym, że oceniłeś moja postawę i tam i tu w oparciu o moją odpowiedź. Twoje słowa, że się nie będziesz w jakikolwiek sposób ustosunkowywał, do tego co piszę byłyby zasadne, gdybyś się w ogóle w tej sprawie nie wypowiadał.
    Ale w sumie dobrze, że możemy ze sobą jakoś rozmawiać, bo tylko w taki sposób dochodzi się do porozumienia i wyjaśniania bolączek.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ to było tylko przeczucie (i na dodatek niejasne), więc zadałem pytanie Czy było tak? Udzieliłaś odpowiedzi, przyjąłem to do wiadomości i temat uważam za wyczerpany.
      Iga rzeczywiście jest u mnie po raz pierwszy (a ściślej po raz pierwszy się wpisała, bo zaglądała na blog onetowy) i bardzo mi z tego powodu miło :) Ale przyznam, że w ogóle żadnych wizyt się nie spodziewałem.
      Natomiast kompletnie się nie mogę zgodzić z tym zdaniem Zarzut, że co innego piszesz, a co innego robisz opiera się na tym, że oceniłeś moja postawę i tam i tu w oparciu o moją odpowiedź. - skoro uważasz, że oceniam Twoją postawę, to proszę pokaż mi tę rzekomą moją ocenę? Proszę, naucz się odróżniać opis od oceny (jeśli rzeczywiście nie umiesz odróżnić), lub przestań manipulować (jeśli umiesz)!
      Dokładnie napisałem tak:
      Zwróciłem się na koniec do MR-ki - owszem odpowiedziała, ale na moim blogu i dokładnie tak, jak przewidywałem (łącznie z tym, że nie widziała niczego niestosownego w tej usuniętej przez Siostrę wypowiedzi Marka Jana).
      Jak do tej pory nie wskazałaś miejsca, w którym byś uznawała niestosowność wypowiedzi Marka Jana, mało - przed chwilą jeszcze obarczałaś mnie winą, że odpowiednio na tę wypowiedź nie zareagowałem (nb. ciekawe, jak miałem odpowiedzieć, skoro jej na blogu nie było) - a więc tak naprawdę cały czas potwierdzasz trafność mego opisu. I jeszcze raz powtarzam - w tym opisie nie ma jakiejkolwiek oceny Twojej postawy. Jedyna ocena, jaka była w całości tej wypowiedzi, dotyczyła mnie samego, bo pokazywałem tymi przykładami, że moje pisanie, bądź nie-pisanie nie ma żadnego znaczenia dla bloga Siostry.

      Usuń
    2. Nie zmienia to oczywiście faktu, że pisząc zacytowane wcześniej słowa:
      Natura nie lubi próżni, więc na pewno po nich przyjdą tutaj inni, da Pan, że może nawet bardziej wartościowi i tolerancyjni? Może nawet już są, a teraz dostają szansę i "miejsce", żeby się bardziej uaktywnić? Miejmy nadzieję, że tak będzie. :)
      - po pierwsze nie bardzo to jest prawdą, że już tam się nie wypowiadasz,
      - po drugie tymi słowami oceniłaś nas tu wszystkich - i Basię, i Jerzego, i Jana, i mnie.
      Ale to tak piszę tylko na marginesie.

      Usuń
  19. I dziękuję za słowa, które napisałeś w komentarzu do Igi - "Bardzo bym nie chciał, by komukolwiek wpadła do głowy myśl, że nikt porządny tam się nie powinien pokazywać - to zupełnie nie tak". Piękne i prawdziwe.
    Jeśli się jakoś przyczyniłam do wzrostu Twojego ciśnienia to proszę o wybaczenie. Na dowód czystości mojej intencji "odczepiam się" teraz :) i na razie kończę to pisanie u Ciebie. I zdrowia życzę. :)
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
  20. ale plotkarstwo... aż ciśnienie wzrasta ... ciekawe " charakterki ", które serdecznie pozdrawiam :) blog.interia.pl annaj41

    OdpowiedzUsuń
  21. Leszku, jeszcze a propos Twojej wypowiedzi z 27 grudnia godz 11.29 do Basi. Pisałeś jej, że po cichu liczyłeś na to, że ktoś zaoferuje pomoc Skarbowi i ze niestety tak się nie stało. Leszku, ja nie znam Skarba tak dobrze jak Ty, Basia czy Siostra Małgorzata. Nie znam jej prawie w ogóle, tylko z wpisów na blogu Siostry, przy czym od jakiegoś czasu miałam takie przeczucie, że Samotna Wyspa i Skarb to jedna i ta sama osoba. Nie wiem czy pamiętasz (mogłeś to przeoczyć) że jakiś czas temu oferowałam Skarbowi swoją pomoc. Odrzuciła ją zdecydowanie i mocno ironicznie, więc dałam spokój. A teraz padło słowo "depresja" i w tym świetle jej wypowiedzi staja się dla mnie bardziej zrozumiałe. Nie wiem, czy to dobra diagnoza, czy nie, nie jestem psychologiem czy psychiatrą, zresztą nawet psychiatra nie odważył by się postawić diagnozy na podstawie tylko czyichś wypowiedzi na blogu... Jeśli tak jest, to ja nie czuję się na siłach pomóc, naprawdę. Tu potrzebny jest specjalista - albo Bóg, który jest najlepszym specjalistą od wszelkich chorób duszy... i w tej intencji mogę się modlić i na pewno to zrobię...
    Pozdrawiam!
    Iga.
    P.S. Jeszcze słówko na inny temat. Pisałeś do MariiR, że masz takie wrażenie, jakoby Marek Jan wydał nam zakaz odpowiadania Ci na blogu Siostry. Skoro piszesz o "nas" (czyli rozumiem o większości blogowiczów), to zapewne zauważyłeś że na blogu taki zakaz nie padł, natomiast co do innych kontaktów - z osób piszących na blogu utrzymuję osobiste kontakty tylko z Moniką (która ostatnio rzadko się tam udziela) i jeszcze z..... no, jeszcze z jedną osobą. Ale nie jest to Marek Jan... A poza tym mój wredny charakterek i tak by mi nie pozwolił słuchać czyichkolwiek nakazów i zakazów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IGO> Leszek i ja znamy od dłuższego czasu Kasię [vel Skarb,Klara, Samotna Wyspa, Zimorodek, Frau Be etc...etc...] więc nie powinien po cichu liczyć, że ktoś jest w stanie jej pomóc. Żeby komuś udzielić pomocy, to ta Osoba musi tego chcieć. Siostra Małgorzata i Zbyszek znają ją z realu, gdyż razem spędzali czas w Zochcinie. Pokazała mi zdjęcia z tamtejszego pobytu, tak więc wiem, jak wygląda ona oraz Zbyszek z żoną. Zwróć uwagę, że Zbyszek także odszedł definitywnie z bloga s.Małgorzaty, a przecież według wypowiedzi Siostry, wystarczy wypić łyk dobrej herbaty [soku] żeby się rany zabliźniły. Dobrze się tak mówi temu, kto ran nie posiada.
      Nie czyń sobie wyrzutów, że nie zareagowałaś na "S.OS." KASI/SKARB. Dawno, dawno temu ja to uczyniłam na blogu ks.Leszka. Długa jest historia mojej z nią wirtualnej znajomości, dlatego według mnie- Kasi nie jesteśmy w stanie pomóc.
      Jedyne co możemy uczynić to modlić się, bo na to nie potrzebujemy "pozwoleństwa".
      pozdrawiam a ponieważ zbliża się koniec roku to i dla Ciebie są na moim blogu życzenia noworoczne;
      http://w-prawdzie.blogspot.com/
      jeśli masz ochotę się z nimi zapoznać, to zapraszam;

      Usuń
    2. Igo, troszkę się nie zrozumieliśmy (niejasno napisałem). Jeśli chodzi o te ciche nadzieje, to chodziło mnie o kogo innego - bloga Siostry czyta wiele osób z całej Europy, również z Anglii (co wiem z czasów, gdy testowałem swój licznik) - miałem nadzieję na cud, że ktoś zaoferuje pracę tej osobie, o której wspominałem. (ja wiem - to naiwna wiara, ale przyznaję, że wierzyłem)
      A jeśli chodzi o nakazy-zakazy, to obserwując wcześniej podobne zwyczaje na blogu ks. Tomasza, zastanawiałem się, czy podobne zwyczaje (ale akurat nie wprowadzane wcale przez Siostrę - pełna analogia wymagałaby, że to Siostry rola), nie zapanowały u Siostry. Ale nawet przez głowę mi nie przyszło, że to możesz odebrać do siebie.

      Usuń
    3. Leszku, długo się zastanawiałam czy mam napisać właśnie to, co teraz piszę... Nie chciałabym żebyś to odebrał jako "wymądrzanie się" czy próby pouczania Cię, po prostu posiadam pewną wiedzę i myślę że jest ona w stanie tu pomóc... Jeśli liczyłeś na pomoc dla Skarba, konkretną pomoc w postaci pracy, należało to zrobić inaczej. Sugestia skierowana "do wszystkich" tak naprawdę nie trafia do nikogo, takie są mechanizmy społeczne. Znasz przypadek Catherine Genovese? Została zamordowana pod własnym domem, na oczach sąsiadów przyglądających się temu z okien... Nie mieszkała wśród ludzi bez serca, każdy był przekonany że policję zawiadomił już ktoś inny... To jest twz. "rozmywanie odpowiedzialności", im większa grupa osób, tym trudniej o reakcję. Piszesz o swojej nadziei, że ktoś zaoferuje pomoc Skarbowi: "...to naiwna wiara, ale przyznaję że wierzyłem." Twoja wiara nie jest naiwna, tylko w sprzeczności z funkcjonującymi mechanizmami społecznymi. Proszę, zwróć się z apelem do konkretnej grupy osób (a najlepiej do jednej, konkretnej osoby, no ale to pewnie niemożliwe), jasno i wyraźnie poinformuj, że to do nich kierujesz swoje słowa, a przypuszczam że odzew będzie.
      Pozdrawiam Cię tym Nowym 2014 Roku!
      Iga.
      P.S. Ja właśnie dlatego wypowiedzi skierowane "do wszystkich" (zwłaszcza te krytyczne) odbieram jako skierowane również do mnie. Nie mówię sobie - to nie o mnie chodzi, tylko zastanawiam się, czy może chodzić również o mnie. To tak na przekór tym razem już nie komuś, a czemuś, właśnie tym mechanizmom społecznym, bo można je albo (w niektórych przypadkach) przełamać, albo wykorzystać w dobrym celu.

      Usuń
    4. IGO; nie powinnam się "wcinać" w tą Waszą dyskusję; jednak te wpisy pokazują jak bardzo trudno jest właściwie zrozumieć wypowiedź adwersarza. Leszek wyjaśnił Ci powyżej;
      "Jeśli chodzi o te ciche nadzieje, to chodziło mnie o kogo innego [ NIE O SKARB - to mój dopisek i dalej Ci objaśnia kogo miał na myśli]- bloga Siostry czyta wiele osób z całej Europy, również z Anglii (co wiem z czasów, gdy testowałem swój licznik) - miałem nadzieję na cud, że ktoś zaoferuje pracę tej osobie, o której wspominałem. (ja wiem - to naiwna wiara, ale przyznaję, że wierzyłem).
      Leszek na blogu s.Małgorzaty, który jest też czytany za granicą, chciał przemycić apel o zatrudnienie bezrobotnej znajomej w Anglii, a uczynił to tak niezdarnie, że do tej pory nad tym się dyskutuje . Nie dość, że ulokował go w niewłaściwym miejscu, bo pod komentarzem Skarba, to jeszcze tak zagmatwał, iż wyszły z tego sęki. Pokazanie Skarbowi, że jego znajoma bezrobotna w Anglii jest w gorszej sytuacji, bo wśród obcych miało według pomysłu Leszka, niby Skarba pocieszyć? Leszek chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i obie "spalił". Ot i takie to nieporozumienia.

      Usuń
    5. Dzięki Basiu za wyjaśnienie, chyba faktycznie nie przeczytałam dokładnie wypowiedzi Leszka, bo "umknęło" mi to zdanie, że chodziło o kogoś innego. Ale i tak meritum sprawy pozostaje takie samo - zwracając się o pomoc czy to dla kogoś, czy to dla siebie, nie zwracajmy się "do wszystkich"... bo tak naprawdę nie zwracamy się wówczas do nikogo... nikt tego nie weźmie do siebie...
      Iga.

      Usuń
    6. Rzeczywiście Basia Ci dobrze wytłumaczyła o kogo chodziło, przy czym może trudno to wam zrozumieć, ale ja nie załatwiałem żadnej sprawy, ani Skarba, ani tym bardziej tej osoby, o której wspominałem. Sądzę jednak, że nie warto tłumaczyć, dlaczego ta moja wypowiedź miała jakieś szanse pomóc Skarbowi - Skarb najprawdopodobniej tego tekstu nie przeczytał, więc nigdy się nie dowiemy, czy rzeczywiście byłem w tamtej chwili tylko narzędziem Pana i wypełniłem to, co do mnie należało, czy też to, co napisałem ani przez chwilę nie miało najmniejszych szans (choć z kolei wiem, że za długo pisałem - a więc nawet jeśli rzeczywiście byłem tylko narzędziem, to kiepskim). Ale oczywiście, gdyby Skarb ten tekst zrozumiał tak, jak zrozumiała go Basia, szans nie miałby najmniejszych (i tu z Basią się zgadzam, choć mam nadzieję, że Skarb by zrozumiał wierniej mojej myśli).
      Natomiast to, co pisałem, że po cichu na to liczyłem, w ogóle nie w kategoriach zwracania się o pomoc dla kogoś. Napisałem Ci bardzo wyraźnie miałem nadzieję na cud, że ktoś zaoferuje pracę tej osobie, o której wspominałem - słowo cud nie jest przypadkiem. Wola Boża sama się nie realizuje, lecz poprzez ludzi. Sami często oglądamy to z drugiej strony - w sytuacji, którą uważaliśmy za beznadziejną, nagle pojawił się ktoś, kto nie wiedzieć czemu, nam pomógł. Jak nie wiadomo, to możemy być pewni, że to Pan kogoś wysłał. No ale wtedy bezcenne mogą się okazać takie gdzieś przy zupełnie innej okazji rzucone zdania. Jeszcze raz powtarzam, jeśli w tym konkretnym przypadku moje pisanie do Skarba by się na coś przydało w innej sprawie, to byłby to cud. Ale cudy się zdarzają i to znacznie częściej, niż nam się wydaje.

      Usuń
    7. IGA - zgadzam się z Tobą; "meritum sprawy pozostaje takie samo - zwracając się o pomoc czy to dla kogoś, czy to dla siebie, nie zwracajmy się "do wszystkich"... bo tak naprawdę nie zwracamy się wówczas do nikogo... nikt tego nie weźmie do siebie..." to bardzo cenna rada.
      Leszku- po pierwsze swoje nadzieje na "cud" umieściłeś w niewłaściwym miejscu znając relacje pomiędzy Tobą a Skarbem. Po drugie - myślisz, że można kogoś pocieszyć tym, że będziesz mu podawał przykłady innych mających gorszą sytuację? co to może obchodzić osobę, która w danej chwili cierpi na depresję? przez takie gadanie tylko dobijasz. Znam to z autopsji.
      Po trzecie- troska o znajomą Ci osobę, która gdzieś tam daleko boryka się z problemami życia codziennego jest nader szczytna, lecz na blogach nie rozwiąże się problemów osób tam bywających, a cóż dopiero "kogoś...., gdzieś..." we wszechświecie. Jak bardzo trzeba być naiwnym aby pomyśleć, że tak ogólna i właściwie nic nie mówiąca informacja może sprawić "cud". Szukać Twojej znajomej, bezrobotnej w Anglii [jakby w naszym kraju ich nie było], to jak szukanie igły w wielkim stogu siana. Oj, naiwny ty, naiwny jako... zapewne Twoja modlitwa skierowana bezpośrednio do Boga zdziałałaby więcej niż takie mataczenie na blogu, w którym wszyscy żeśmy się pogubili. .
      pozdrawiam

      Usuń
    8. Basiu, wybacz - ale kompletnie nie zrozumiałaś tego, co wtedy napisałem Skarbowi, dopisujesz różne swoje myśli do tego, mało - przyznałem Ci rację, że gdyby Skarb zrozumiał to, co napisałem, tak, jak Ty to rozumiesz, to moje pisanie nie miałoby najmniejszego sensu.
      Ale choć nie zrozumiałaś, to nie będę tego tłumaczyć, bo to, co napisałem było skierowane jedynie i wyłącznie do Skarba (o naturze cudów też nie ma sensu, byśmy przy tej okazji dyskutowali), a skoro Skarb tego nie przeczytał, to już się nie dowiemy, czy dobrze napisałem to, co miałem napisać, czy źle. Sama wypowiedź była na tyle naruszająca moją prywatność (i nie tylko moją), że ją usunąłem i nie zamierzam tu odtwarzać (może Twoje problemy w zrozumieniu wynikają po prostu z tego, że nie bardzo pamiętasz, jaka była treść, ale trudno - nie po to usunąłem, by teraz tu cytować).

      Usuń
  22. Św. Józef był szok na Maryję gdy zobaczył i sam nie uwierzył, że przed jak Maryja odwiedzała u Elżbiety, później wróciła do domu i spotkała Józefa. dopiero na końcu Anioł powiedział do Józefa i uwierzył.
    Chciałam jeszcze Tobie życzenia, na stary rok już minął i na nową szczęśliwego nowego roku 2014 pozdrawiam cieplutko.
    bliznich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renatko, bardzo dziękuję za życzenia :) - i oczywiście od razu chcę je odwzajemnić. A czemuż to, ach czemuż tak dawno nie napisałaś żadnej nowej notki?

      Usuń
    2. Leszku :) dziękuję i sorry odpowiem że nie miałam czasu pisać i byłam po za komputera po za miasta i byłam cały czas koło Warszawy później egzamin później próba... jestem zajęta do końca stycznia i napiszę nową notkę ;) kiedy hmm ? nie wiem ....dziękuję za pamięć pozdrawiam Cieplutko
      bliznich

      Usuń
  23. Witam Leszku w Nowym Roku. Odpowiadam na komentarz z 1/1 2:32.
    1. Oczywiście, że się tam wypowiadam i nadal zamierzam. Napisałam wyraźnie, że spróbuję - i tę próbę podjęłam, nie odzywałam się ani słowem od 29/12 0:37 do 30/12 10:17. Próba jak próba, raz wyjdzie lepiej raz gorzej.
    Ale zauważ jedno. Potem istotnie się odezwałam, ale z propozycją pójścia do przodu - tak jak świat idzie do przodu, budując na zgniliźnie nowe życie. A więc z propozycją wyciągnięcia wniosków z tej niedobrej sytuacji i podjęcia próby budowy "na nowo" relacji między tymi, którzy widzą sens przebywania na tamtym na blogu. Jak dotychczas nikt nie podjął tego zdawałoby się sensownego tematu.
    2. W następnym komentarzu zwróciłam się z prośbą do MJ o zmianę tonu wypowiedzi, przynajmniej do czasu uspokojenia emocji. Niestety MJ zamilkł, co gorsze może zrozumiał, że to nie jest moja prośba, ale Siostry. I może to skutkować tym, że nie odezwie się przez czas dłuższy, albo co gorsze już wcale. Nad czym bym szczerze ubolewała, bo nieraz już pisałam, za co Go cenię i podziwiam.
    3. Nikt z nas Leszku nie jest tak doskonały, żeby nie było lepszych od niego. Nikt z nas nie jest niezastąpiony, choć niektórych zastąpić jest dość trudno. To prawda, natura nie znosi próżni, ale też prawdą jest, że nieobecni nie mają racji. Żeby mieli nie wiem jaką rację, ale jeśli jej nie wyartykułują, to tej racji po prostu nie ma. A nie mogą jej wyartykułować, jeśli są nieobecni.
    4. Może mógłbyś coś zrobić, żebym mogła komentować nie na końcu, ale przy komentarzu, na który odpowiadam?
    Cieszę się, że możemy nadal rozmawiać, choć przyznaję trochę mi trudno, bo nie bardzo wiem jak daleko mogę w tych rozmowach iść w związku z Twoimi sprawami zdrowotnymi.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam Mario ze się wtrącę, ale ciesze się że się odezwałaś, bo chciałam Ci coś wyjaśnić. Może niepotrzebnie, bo może nawet nie zwróciłaś na to uwagi... Chodzi o mój ostatni komentarz na blogu Siostry, który był odpowiedzi na Twoja wypowiedź i który prawie natychmiast po opublikowaniu wykasowałam. Samokrytycznie przyznaję, że był on bardzo ironiczny i złośliwy, ogólnie rzecz biorąc dotyczył "dowcipności" wypowiedzi Marka Jana, to już nieważne, uznałam że mógłby znowu zaognić atmosferę, która właśnie zaczynała się uspokajać. Nie miało to nic wspólnego z Tobą i nie chcę, żebyś odniosła wrażenie, że wykasowałam moją odpowiedź na Twój wpis, bo np. "nie gadam z Tobą". Jeśli odniosłaś takie wrażenie, to przepraszam, jeśli nie, no to w sumie nic się nie stało, tylko się niepotrzebnie tłumaczę. Ale lepiej chyba wyjaśnić wszystko, co się da... bo dzisiaj dowiedziałam się, że ktoś jeszcze zamierza odejść z blogu Siostry... jest mi przykro...
      Ale i tak wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
      Iga.

      Usuń
    2. Ad. 1. Napisałaś mi wyraźnie Więc tam dzisiaj milczałam i na forum tamtej notki odzywać się już nie będę - nie zapowiadałaś, że w ogóle nie będziesz się odzywać, lecz zapowiadałaś, ze pod tamtą notką nie będziesz. To była Twoja deklaracja. Postępowanie zaś było zupełnie inne. Widać więc wyraźnie, że sama nie wiesz, co mówisz.
      Ad. 2. Nie wiedziałem, że Marek Jan jest Bogiem - nie zwracasz się do niego w II osobie l. poj. a piszesz z wielkiej litery! Obawiam się, że błędne jest Twoje rozeznanie, obawiam się, że wybrałaś fałszywego proroka.
      Ad, 3. Dokładnie tak - nikt z nas nie jest tak doskonały, żeby nie było lepszych od niego. I dlatego ja Idze przynajmniej w odniesieniu do mnie, to nie będzie najmniejszych problemów ze spełnieniem tego Twojego proroctwa. Ale Ty nie mówiłaś o sobie, lecz o innych - a to jest oceniające innych, a przez to jest wyjątkowym chamstwem. No ale jak widać, chamstwo to Twoja druga natura, skoro nawet po zwróceniu Ci uwagi, nie uznałaś za stosowne przeprosić za te słowa Basi, Jana i Jerzego.
      Ad. 4. Jak masz problemy z komentowaniem, to może zmień przeglądarkę - widzisz chyba po tym blogu, że komentowanie konkretnego wątku na tym blogu jest jak najbardziej możliwe.

      Usuń
  24. Dzięki Igo za ten komentarz. Także życzę Ci Pokoju i Dobra w Nowym Roku. Cieszę się i doceniam, że poczułaś potrzebę wyjaśnienia sytuacji. Widziałam ten wykasowany komentarz pod moim i istotnie myślałam, że był skierowany do mnie i że musiał być dość ostry, skoro sama zdecydowałaś, żeby go jednak usunąć. Sama chyba nie usunęłam jeszcze ani jednego komentarza, niezależnie od tego, jak bardzo byłby nietrafiony. Uważam metodę pisania czegoś bez namysłu, a potem wykasowywania za niedobrą. Bo to psuje potem sensowność całej dyskusji. Ktoś coś napisze, ktoś na to odpowie, ten pierwszy wykasuje, co napisał, a ten drugi zostaje potem w dość głupawej sytuacji. A trzeci patrzy na to wszystko i widzi "czeski film". Dlatego uważam, że lepiej jest się wcześniej zastanowić, co się pisze, a potem wyjaśnić i jeśli potrzeba nawet przeprosić za to, co się niefortunnie napisało, niż tak się miotać.
    Z nikim, kto bywał na blogu Siostry (oprócz komentowania tu u Leszka, kiedyś trochę u aisaB, ostatnio u Tatula) nie utrzymuję żadnych innych kontaktów i "nie konszachtuję poza plecami" innych. Tak więc wszystko, co piszę jest w pełnej jawności dla wszystkich w tych przywołanych miejscach.

    Teraz do Leszka. Napisałeś kiedyś, że to ja, jako gość na blogu decyduję, kiedy kończy się między nami wymiana komentarzy.
    W skierowanym do mnie komentarzu z godz. 2:32 poruszyłeś nowe tematy, co przyjmuję, że jednak widzisz sens dalszego prowadzenia n/rozmowy, a nie próbę np. ośmieszenia mnie i pokazania, jaka to ja jestem "słowna", pisząc 30/12 o 18:35, że kończę na razie to pisanie u Ciebie. Gdyby to jednak była "wypucha" i próba dyskredytacji, to myślę, że "sukces" byłby niezbyt wysokiej próby i w sumie chyba mało satysfakcjonujący.
    Tak więc przyjmuję raczej, że także uważasz, że tylko dialog może prowadzić do wyjaśnienia i naprawy sytuacji, a nie zamykanie się w sobie w poczuciu urażonej dumy. W każdym razie ja deklaruję otwartość do dalszych dyskusji.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Mario - de facto gość decyduje o zakończeniu dyskusji. Powszechnie bowiem szanowanym obyczajem jest to, że ostatni głos należy do gospodarza; póki więc gość nie milknie wzywa gospodarza do tablicy.

      Usuń
  25. Mario!
    Ja chyba też po raz pierwszy usunęłam swój komentarz... nie licząc oczywiście sytuacji, kiedy to nieraz Monika korzystała z mojego komputera i nie patrząc czy ja się wylogowałam pisała komentarz i klikała w "opublikuj"... Zrobiła tak ładnych parę razy i stąd wzięło się na blogu parę "moich" wykasowanych komentarzy. A ten był pierwszy, który napisałam i zdecydowałam się usunąć. Nie wiem czy był szczególnie jakoś ostry i złośliwy, ale na tamten moment na pewno niepotrzebny... i tyle...
    Iga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iga- nie ma się z czego tłumaczyć; że usunęłaś swój komentarz; gdyż to nie jest zakazane, zaś ludzie popełniają błędy. Jeśli jest się nastawionym do kogoś życzliwie, to nie podejrzewa się go o złośliwość czy "ostrość" w wykasowanym wpisie. Zawsze jest to kwestia naszego podejścia do delikwenta, gdyż czasami wystarczy opuszczenie jednej literki w wyrazie, a już słowo nabiera innego lub przeciwnego znaczenia; co może wypaczyć sens wypowiedzi; póki można, to warto to naprawić i tak czyniłam ja tutaj powyżej na blogu Leszka. Wystarczy, że chochlik pomiesza czcionki [tzw, czeski błąd - przestawione literki] albo umknie jakiś wyraz, przez co zdanie traci sens; albo w pośpiechu napiszemy coś w niewłaściwym miejscu i już wypowiedź nie jest taką, jaką chcieliśmy przekazać etc...etc...etc... Podam Ci przykład właśnie w wypowiedzi Marii;
      "... wszak nasz Pan powiedział, że po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość do siebie mieć będziecie. ..."
      Nieprawda. Nasz Pan powiedział; '"byście się WZAJEMNIE MIŁOWALI" . W wypowiedzi Marii zabrakło słowa "wzajemnie" i taka jej wypowiedź jest fałszywa, bo Pan nie nakazał SIEBIE miłować; to szatan podsyca nasze "ego" i nasze "ja" [według św.Ojca Pio imię diabła brzmi; "ja...ja...ja"], które uniemożliwia pojednanie, zgodę i pokój. Podobnie jest z życzeniami; "życzę ci pokoju..." tu z kolei jest niedopowiedzenie; jakiego pokoju? ludzkiego czy Bożego? pokój ludzki jest równie niedoskonały, jak niedoskonały jest człowiek; czego dowodem są na świecie ciągłe wojny i niepokoje; nam potrzeba pokoju Bożego. A czy taki pokój Boży jest w stanie zapewnić osoba, która w polemice [choćby tylko na blogu] nie ma szacunku dla adwersarza? albo osoba, która niby broni grzesznika, ale tak naprawdę broni chamskiego zachowania, usprawiedliwiając to zachowanie; nie zwraca delikwentowi uwagi na jego obrażający wszystkich, ton wypowiedzi? usprawiedliwianie zła, to tak jakby utożsamianie się z tym złem. Jezus powiedział; "idź i więcej nie grzesz"; zaś na blogu s.Małgorzaty niektórzy tęsknią za aroganckimi i chamskimi wypowiedziami osobnika; brakuje im go, lecz on już teraz nie ma kogo uczynić obiektem swych ataków, więc siedzi cicho. Ba, mają skrupuły, czy aby za ostro się z nim nie obeszli, bo poprosili aby na chwilkę stał się grzeczniejszy. PARANOJA.
      Niektóre osoby zapewne nawet nie rozróżniają; kiedy następuje obrona grzesznika, a kiedy obrona jego złego zachowania; ba, nawet odmawia prawa do obrony ofiarom; czy to jest postawa godna chrześcijanina? moim zdanie; NIE!
      Reasumując; uważam, że czasami warto usunąć swój komentarz, jeśli zauważyło się w nim coś niewłaściwego, a mechanizm jest taki, że jak usunę swój wpis, to znikną także wszystkie wypowiedzi do niego nawiązujące. Poprawiać swój błąd nie jest rzeczą naganną;
      ["Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy" Sokrates] zaś Sokrates dodaje;
      "Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. ".
      Nie sztuką jest powiedzieć komuś; "wybaczam ci"; bo taka osoba stawia siebie w roli Boga; widzi źdźbło w oku brata i mu łaskawie wybacza, a nie widzi belki w swoim oku. Prawidłowa postawa chrześcijanina, to zacząć od siebie; uderzyć się najpierw w swoje piersi;
      PRZEPRASZAM; WYBACZAM i PROSZĘ o WYBACZENIE.

      Usuń
    2. P.S. IGO> no widzisz, po opublikowaniu swego komentarza dostrzegłam błąd w zdaniu; za który przepraszam; powinno być;
      "Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy" Sokrates] zaś św. AUGUSTYN dodaje;
      "Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską. ";

      Usuń
  26. Dzięki Leszku za odpowiedź. Nie oceniałam wartości komentarzy ani Twoich, ani nikogo z pozostałych osób. Przytoczyłam tylko o g ó l n i e z n a n e powiedzenie o tym, że nikt z nas nie jest tak doskonały, żeby nie było od niego lepszych i nie do zastąpienia. I tylko tyle. Szkoda, że znowu dają znać o sobie emocje, bo to wyłącza obiektywność.
    A najlepszą ocenę Twojego komentarza, o którym jest mowa powyżej dała aisaB - mimo, że był tak obszerny, a potem dodatkowo jeszcze "tłumaczony" to jego treści do końca nie zrozumiała ani Ona, ani Iga i może jeszcze inne osoby. Może warto się nad tym spokojnie zastanowić? I nie wpadać od razu w histerię - jak np. aisaB odnośnie likwidacji swojego bloga, Ty odnośnie pisania w ogóle, mimo wielokrotnych próśb wielu znanych Ci i cenionych przez Ciebie osób.
    Co do używania dużych liter w zaimkach dotyczących drugich osób. Używam dużych liter zawsze, kiedy zaimki te dotyczą konkretnych, znanych mi osób. To z szacunku i dla podkreślenia, że dotyczy to właśnie tych, znanych mi (nam) osób. Taką zasadę stosuję nie tylko w stosunku do MJ, ale też i do Ciebie, Siostry, iasaB, Igi i innych. Szkoda, że tego nie zauważyłeś. Może to jest jakaś nieprawidłowość, ale jeśli zwracając się bezpośrednio do Ciebie używam dużej litery, to także przez szacunek, dlaczego więc pisząc o Tobie, miałabym robić to bez tego szacunku? Jak "w oczy" to z dużej litery, a poza oczami to z małej? Czy to nie byłaby jakaś obłuda? Jeśli naprawdę Cię szanuję, to i w oczy i poza oczami też! Więc krzywdy tym chyba nikomu nie robię.
    Źle zrozumiałam Twoje intencje odnośnie chęci kontynuowania n/rozmowy. Przepraszam.
    Dziękuję za poświęcony mi czas i miejsce do dyskusji. Szkoda, że nie może ono się stać forum wymiany różnych myśli i poglądów, a jedynie tych "w słusznym duchu". Ale to Ty tu jesteś Gospodarzem i ustanowione przez Ciebie zasady tu obowiązują. Z poważaniem.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, rzeczywiście masz rację - chamstwo jest dziś wszechogarniające i większość ludzi dziś już kompletnie nie ma wyczucia. Jak widać doskonale mieścisz się w tym gronie, skoro do tej pory nawet nie zauważasz niestosowności swego zachowania.
      A zasad ortografii można się nauczyć - nie są one zbyt trudne. Zwracanie się do kogoś z wielkiej litery tak dokładnie obowiązuje jedynie i wyłącznie w listach i stosowanie tego na blogach można nawet uznać za nadmierny i absolutnie nieobowiązkowy. Jednak pisanie o kimś z wielkiej litery zasadniczo jest zarezerwowane tylko dla Boga. Inny przypadek to występowanie jakiegoś wyrazu w znaczeniu imienia własnego - np. napiszemy ks. Prymas, gdy piszemy o ks. Michaliku, choć piszemy np. księża prymasi nigdy.... To jest jedyny przypadek używania wielkich liter, gdy nie używamy imion własnych. Pozostałe przypadki to najzwyklejsze bałwochwalstwo - i dokładnie to właśnie czynisz.
      Tak więc może przestań pisać jakieś bzdury o obłudzie, lecz po prostu naucz się ortografii.
      A wypowiadać możesz się zawsze i ja zawsze Ci odpowiem zachowując odpowiedni szacunek - nawet wtedy, gdy chamstwo nazywam chamstwem, bo ja w takim wypadku oceniam zjawisko, a nie osobę. To, że do tej pory nie przeprosiłaś Basi, Jana i Jerzego (mnie nie musisz), jest przejawem chamskiego zachowania - nigdzie jednak nie przypiąłem takiego epitety do Ciebie, bo wcale nie uważam, by to była Twoja permanentna cecha. A więc jeszcze raz - zawsze możesz tu prezentować swoje poglądy, a te poglądy nie będą miały wpływu na ocenę swojej osoby - z żadną taką oceną (przynajmniej z mojej strony), się nie spotkasz. Co wcale nie znaczy, że Twoje konkretne zachowania nie spotkają się z oceną - do oceny konkretnych zachowań mamy jak najbardziej prawo.

      Usuń
    2. Sprawa nieznajomości zasad ortografii przysłoniła istotę Twoich niepokojów Niestety MJ zamilkł, co gorsze może zrozumiał, że to nie jest moja prośba, ale Siostry.
      Poważnie podejrzewasz, że Marek Jan nie potrafi czytać tekstów ze zrozumieniem? Mnie się wydaje, że Twój niepokój jest niepotrzebny - co prawda rzeczywiście Marek Jan czasami sprawia takie wrażenie, jakby kompletnie nie rozumiał, co zostało napisane, ale jestem wręcz przekonany, że to tylko gra - czasami jest mu wygodniej uznać, że czegoś nie rozumie, ale nie ma w tym faktycznego niezrozumienia, lecz jest to klasyczne rżnięcie głupa. Jeśli więc nawet będzie udawał, że to Siostra zwróciła się do niego tymi słowami, to jedynie wtedy, jeśli będzie szukał pretekstu do tego, by nie zabierać głosu. Zwróć uwagę, że przed świętami zapowiadał dalekie wojaże, które sprawią, że długo nie będzie się odzywał, tymczasem ponieważ ja niespodziewanie napisałem parę słów do Skarba, to Marek Jan nagle się okazało, że jednak jest w kraju i na bloga zagląda. A więc nie obawiaj się, że nagle stracisz swego ubóstwianego z powodu tego, co napisałaś; jeśli stracisz, to nie przez to, lecz przez to, że nie jesteś dla niego wystarczająco atrakcyjna w prowadzeniu dialogu na blogu Siostry. Rzecz w tym, że MJ nie chodzi wcale o te dialogi, lecz o to, by komuś przyłożyć. A co to za przyjemność dla niego Tobie przyłożyć, skoro jesteś w niego wpatrzona, jak w obrazeczek?

      Usuń
  27. Miło mi Leszku, że nadal podtrzymujesz chęć rozmowy ze mną (T/komentarz z 1:46), bo w każdych warunkach tylko przez rozmowę można dojść do jakiegoś kompromisu, a w efekcie pójść "do jakiegoś przodu", na popełnionych błędach czegoś się nauczyć.
    Odnośnie pisania "z dużych liter". Być może w internecie obowiązują trochę inne zasady niż w realu. Ponieważ postawiłeś mi zarzut, że niewłaściwie używam w zaimkach dużych liter, postanowiłam to sprawdzić. I co znalazłam? W Poradniku językowym "Piszemy poprawnie" wydanym przez Wydawnictwa Naukowe PWN 2008 w p.19.1 i n. napisano: "Użycie wielkiej litery ze względów uczuciowych i grzecznościowych jest indywidualną sprawą piszącego. Przepisy ortograficzne pozostawiają w tym wypadku dużą swobodę piszącemu, ponieważ użycie wielkiej litery jest wyrazem jego postawy uczuciowej (np. szacunku, miłości, przyjaźni) w stosunku do osób, do których pisze, lub w stosunku do tego, o czym pisze.... Pisownia wielką literą obejmuje również przymiotniki i zaimki, które się odnoszą do tych nazw osób."
    A więc jest to sprawa pozostawiona do indywidualnej oceny piszącego. Przynajmniej w realu.
    Ale jestem skłonna przyznać Ci rację, że może zbyt hojnie "szafowałam" tym szacunkiem wobec wszystkich osób, z którymi stykałam się w tej naszej wirtualnej przestrzeni. Dlatego od dzisiaj postaram się stosować wielkie litery w zaimkach tylko w stosunku do osób najbardziej darzonych tutaj (tj. na blogu Twoim i Siostry) przeze mnie szacunkiem, tj. Siostry, Ciebie i MJ, no może jeszcze Igi. :)
    Co do przepraszania. Uważam Leszku, że przepraszanie ma sens tylko wtedy, gdy wynika z potrzeby wewnętrznego o tym przekonania. Często jest tak, że się przeprasza wszystkich za wszystko, czyli tak naprawdę nikogo i za nic. Na dodatek, zamiast przy tym bić się we własne piersi, to bije się w cudze. To jest dla mnie postawa faryzejska.
    I taki przykład - zarzucasz MJ kłamstwo o Jego wojażach. MJ ostatni komentarz napisał chyba 4 grudnia, a potem odezwał się dopiero w Święta. To prawie 3 tygodnie. W dzisiejszym świecie w tym czasie można bez zbytniego pośpiechu wykąpać się w Gangesie, zapolować na aligatory w Amazonce i wypić kawę ze znajomym na Manhattanie. Przypuszczam, że Ty nie masz żadnych informacji o tym, co MJ robił i gdzie był w tym czasie, co nie przeszkadza Ci swoimi sugestiami "psuć" Mu w moich, i pewnie nie tylko moich oczach opinii, jaki to On jest niewiarygodny. Czy wobec tego jawnego nadużycia z Twojej strony jesteś gotowy za to przeprosić MJ?
    MJ jest w swoich decyzjach suwerenny i ja w żadnym razie nie zamierzam manipulować nim poprzez prośby czy przez jakieś "szantaże", żeby nie odchodził z bloga. Jednak mam takie poczucie, że ta Jego decyzja mogła wyniknąć z błędnego przyjęcia, że to Siostra prosi Go o zmianę tonu wypowiedzi, a nie ja, bo tak wynika to z Jego ostatniego komentarza. To słowo Siostry miało spowodować Jego natychmiastowe zniknięcie z blogu (tak deklarował wcześniej i ja Mu wierzę, że tak właśnie by postąpił).

    Bardzo podoba mi się postawa Siostry - to że nie dała się jak dotychczas tak łatwo "uwikłać" w te wszystkie "teatralne" próby manipulacji i szantażu ze strony niektórych blogowiczów. Robi swoje, pisze nowe posty i .... czeka na otrzeźwienie rozemocjonowanych głów.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. No to mnie zaskoczyłaś tym poradnikiem - jak widać poprawność polityczna wkracza już nawet do takiej dziedziny i doszło do tego, że dziś ortografia pozwala na to, by ludzi obdarzać boską czcią (właściwie nie powinno mnie to dziwić, bo przecież od dawna kreuje się różnych idoli, ale jednak zadziwiło). W tej sytuacji oczywiście wycofuję się z zarzutu naruszania zasad ortografii. Z drugiej jednak strony sugerowałbym większą uwagę przy robieniu rachunku sumienia - zasady ortografii już nie chronią I przykazania, ale samo przykazanie się nie zmieniło.
      2. przepraszanie ma sens tylko wtedy, gdy wynika z potrzeby wewnętrznego o tym przekonania - to jest rzeczywiście duży problem, ale w takim razie sugerowałbym, byś się przyjrzała, czy przypadkiem nie ma w Tobie faryzeizmu - często zarzucasz nam, że oceniamy osoby (gdy rzekoma ocena jest jedynie opisem), a tymczasem sama w stosunku do innych stosujesz określenie jednoznacznie wartościujące (przyjdą osoby bardziej wartościowe), ale nie dostrzegasz w tym niczego niestosownego.
      Ewidentnie jest tu związek z grzechem faryzeizmu, choć masz problemy w rozpoznaniu sprawy.
      3. Od 11 grudnia godz. 19:55 do 26 grudnia godz. 8:38 upłynęło mniej czasu - 2 tygodnie to nie są długie wojaże (a przecież z tamtej wypowiedzi wynikało, że jeszcze trochę czasu upłynie, zanim wyjedzie). Przy czym ja mu niczego nie zarzucam - moją intencją było jedynie zwrócenie Twojej uwagi, że MJ od dawna zamierzał zaprzestać pisania u Siostry (a podejrzewam, że gdybym nie napisał wtedy do Skarba, to by się nie odezwał). Twoje poczucie winy za to, że MJ zamilkł jest zupełnie niepotrzebne - szczególnie, że chyba nie powinnaś go podejrzewać, iż nie potrafi czytać ze zrozumieniem tak prostego tekstu, jaki napisałaś.
      4. O technikach manipulacyjnych Marka Jana nie będę się rozpisywał - nie będę więc pisał, czemu służyła deklaracja złożona Siostrze.
      5. Tobie postawa Siostry się podoba, a ja tej postawy nie potrafię zrozumieć - Siostra zachowuje się tak, jakby Marek Jan miał nad nią władzę. A tego kompletnie nie potrafię zrozumieć. Szkoda bloga Siostry (i samej Siostry), ale to jej decyzja (oczywiście wiem, że tego nie zrozumiesz, ale od razu się zastrzegam, że na ten temat nie napiszę ani jednego słowa więcej).

      Usuń
  28. Leszku przeczytałam bardzo ciekawa dyskusję. Nie wtrącę swoich trzech groszy bo wszystko zostało powiedziane.
    W Nowym Roku życzę wiele łask od narodzonej Dzieciny i niech będzie szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, obawiam się, że od pewnego momentu ta dyskusja przestała być ciekawa :(
      A za życzenia serdecznie dziękuję - każdemu taka nadzieja, jaka się rodzi z Dzieciną, jest potrzebna - mnie również:) Dzięki!

      Usuń
  29. ... wszystko zostało powiedziane.KONIEC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy - szkoda, że nie podpisałeś swego komentarza. Ubolewam, bo podzielam Twoje zdanie; prosiłam Leszka o nową notkę w nadziei, że zamknie ona wałkowanie tematu, który należałoby już odłożyć ad akta. No cóż, ktoś testuje naszą cierpliwość, wszak mamy wybór - nie czytać. A może to działanie celowe, abyśmy i z tego bloga odeszli?

      Usuń
    2. Anno, oj ten koniec by się przydał - ale niestety niektórym brak umiaru:(

      Usuń
  30. No widzisz Leszku, przez całe życie się uczymy, zdarza się że coś możemy się nauczyć także od tych, których uważamy za chamów. Ależ paradoks!
    Wycofałeś się Leszku ze swojego, błędnego stanowiska. Tylko co z moim dobrym imieniem, które tak ochoczo i szyderczo naruszyłeś na forum, miejscu bądź co bądź publicznym zarzucając mi nieuctwo. Ty, który nauczasz mnie moralności, każesz mi przepraszać za ogólnie znane przytoczone przeze mnie "formuły", czy w tym przypadku, dotyczącym konkretnej osoby i konkretnego zdarzenia potrafisz zadośćuczynić jakoś tej mojej, małej co prawda, ale zawsze jakiejś jednak "krzywdzie" ? Przeprosić?
    Siostra w moim przekonaniu zachowuje się teraz tak, jak się zachowywała przedtem - pisze swoje notki, odpowiada na komentarze, blog nadal jest gościnnie otwarty dla wszystkich, co więc się zmieniło? Tak więc Twoja sugestia, że Siostra zachowuje się, jakby była pod władzą MJ, jest niestety nie trafiona, czego ja podając Ci t e konkretne przykłady dot. bloga oczywiście zrozumieć nie potrafię, za to Ty nie widząc tego (lub świadomie pomijając) potrafisz trafnie "sugerować" swoje tezy. Znowu jakiś paradoks!
    Owszem, teraz jest mniej komentarzy, w końcu, "odeszła" z blogu jakaś grupa aktywnych komentatorów, ale mam dziwne przeczucie, że nadal tam zaglądają, choćby dla rozkoszy delektowania się "zemstą". Ci, którzy bywali tam dla notek Siostry nic nie stracili, bo te notki nadal są. I mam nadzieję, że nadal będą.
    Siostra zachowała swoją suwerenność, nie dała się "wciągnąć" do grandy, którą zrobiono na Jej blogu, nie ugięła się pod presją szantażu, do końca deklarowała chęć i gotowość do naprawy atmosfery na blogu.
    Rozumiem to, że nie chcesz na ten temat więcej się wypowiadać, bo znalazłeś się trochę między młotem a kowadłem, argumentami, których nie potrafisz obronić, a solidarnością "z grupą". Tylko, że w ten sposób, tak mi się przynajmniej wydaje, bronisz złej sprawy. Bowiem prawda wyzwala, ale nie będziesz miał pokoju w sumieniu, jeśli tej prawdzie nie dasz zatriumfować.
    Zobacz jak pięknie potrafi się zachowywać człowiek, który został "uwolniony". A jak się zachowywał przedtem?
    Dzięki anonimowy (szkoda, że anonimowy) za radę. Nie musisz czytać dalej, jeśli uważasz, że już wszystko zostało powiedziane. Chociaż też mi się zdaje, że ta dyskusja niewiele już nowego wniesie.
    Ale Ci Leszku narobiłam "popularności" :) Notkę napisałeś 22 grudnia, a frekwencja wg kliknięć ciągle powyżej 200 i komentarzy powyżej 90. Przyznaj dawno nie miałeś takich wyników. :)
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
  31. Mario R> proszę, nie bądź cyniczna doszukując się paradoksów w błahych sprawach. Chełpisz się swoimi mądrościami, jakby to dotyczyło co najmniej wiedzy doctorskiej, a to tylko cytat z poradnika, do którego łatwo sięgnąć korzystając z google. O Tobie i Twoim dobrym imieniu świadczą Twoje pełne zarozumiałości komentarze, a nie Leszka polemika z Tobą. Przyszłaś do cudzego domu [blog ] i urągasz gospodarzowi? Brak Ci ogłady i kultury, gdyż nawet wobec gospodarza nie potrafisz zachować się fer. Gdzie w Twej wypowiedzi dobre maniery i szacunek dla Pana domu/bloga?: myślisz, że ten ironiczny ton wypowiedzi, to dowód na znajomość savoir vivre. Domagasz się przeprosin. Najpierw trzeba by jakoś wyrobić sobie to dobre imię, żeby mieć czego bronić. Czy Ty naprawdę nie pojmujesz, że to Leszek pierwszy stał się ofiarą niewybrednych ataków i poniżania [chamstwa] na tamtym blogu? Jeśli jesteś aż tak zaślepiona, to wróć na tamten blog i poczytaj sobie szyderstwa pod adresem Leszka - od kiedy one tam trwały? Ty się uważasz za chrześcijankę, a nie ruszył Cię epitet pod adresem Jana z L godzący w jego pobożność {"świętoszek"}; wiara to jest intymna sprawa pomiędzy wyznawcą a Bogiem i nikt nie ma prawa włazić z butami w ten intymny świat, a jaką postawę w tej sytuacji Ty przyjęłaś? To nie Leszek solidaryzuje się z grupą, bo to od ataku na Leszka zaczęła się ta wojna podjazdowa na słowa, zaś pozostali dostali rykoszetem; gdy Leszek usunął się z pola widzenia awanturnika. Siostra pisze bardzo ciekawie, lecz nie dopełniła obowiązków gospodyni milcząc wobec zła, jakie działo się w jej domu, gdzie wszystkim gościom należny był szacunek; a pobłażała jednemu, który ranił pozostałych. Czytelnicy odeszli z tego domu, bo byli tam obrażani, zaś Ty i gospodyni dobrze się przy tym bawiłyście. To świadczy o Was i moim zdaniem, to nie jest właściwa postawa chrześcijanina. Polemizujesz na Leszka blogu. Robisz mu rzekomo łaskę, bo nabijasz mu licznik? Dlaczego nie produkujesz się już na blogu Siostry? Masz wąty do tych co odeszli, bo nie odpowiadało im chamskie zachowanie innych uczestników, ale sama też tam się nie wpisujesz; prezentujesz mentalność Kallego. Na blogu Tatula także pokazałaś swą wyższość urągając osobom 60+. Teraz już nie masz gdzie bywać; u Siostry nie masz komu dogryzać ani nie masz możliwości wstawiać się za pupilem, bo przepadł jak kamień w wodę i ma Cię gdzieś; na blogu Tatula dałaś plamę; u mnie na blogu też jesteś spalona. Pozostał Ci jeszcze tylko blog Leszka, dlatego mu tu trujesz i jeszcze dogadujesz. Czy nie za dużo sobie pozwalasz? I jeszcze jedno, żeby nie było niedomówień- mam pozwolenie od Leszka żeby tu do Ciebie się odezwać. Może teraz już zamkniesz temat tamtego bloga i zgodnie ze stwierdzeniem Anonima - koniec. Tej sprawy już nie ma, żebyś nie przypisywała sobie zasług, że Leszkowi blog popularyzujesz. Nie było Cię do tej pory, to i teraz bez Ciebie blog też istniał będzie.
    Chyba będę musiała ukończyć wydział kultury i sztuki, bo jak się ma taką zarozumiałą "sztukę" przed sobą, to trudno zachować kulturę; zastanów się najpierw nad własnym zachowaniem zanim zechcesz umoralniać innych; zacznij od siebie naprawianie świata, a swoje mądrości zachowaj dla siebie, nie pouczaj i nie uszczęśliwiaj innych na siłę; nie bądź upierdliwa; proszę o odrobinę POKORY;może wówczas polemika z Tobą będzie miała inny wymiar;

    OdpowiedzUsuń
  32. Wyluzuj aisaB, tam przy tych cyfrach były buźki, o takie :) , co oznacza, że to był żart. Traktowanie tego "jako łaski" dowodzi, że zupełnie nie zrozumiałaś o co chodzi. I uśmiechnij się, jutro będzie lepiej.
    A Tatula do tego nie mieszaj. Tatul ma klasę i rozumie wiele rzeczy dużo lepiej niż Ty.
    Szkoda, że Leszek wyręcza się Tobą w polemice ze mną, chociaż obiecywał co innego.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
  33. Mario, nikim się nie wyręczam - korzystanie z internetu jedynie między 1:00, a 7:00 stanowi duże utrudnienie w prowadzeniu tego typy dialogów, szczególnie gdy w tym internecie ma się sporo innych rzeczy również do zrobienia. Przy czym wszystkie uwagi Basi są niestety trafne. Nie spodziewaj się też szczególnych przeprosin, bo nie ma za co - nie użyłem słowa "nieuk", więc w ogóle nie mam się do czego odnosić, a po Twoich wyjaśnieniach, że w ostatnich latach zmieniły się zasady używania wielkich liter z oskarżania Ciebie o niestosowanie się do tych reguł, się wycofałem. Zwróć przy tym uwagę, że ten cytat, który przywołałaś, oznacza jedynie, że dotychczasowe zasady nie są już bezwzględnie przestrzegane - nie ma jednak w tym tekście odwołania tych zasad. Jest to ewidentny triumf poprawności politycznej rugującej z życia publicznego wszystkiego, co płynie z religii. Zasady, które jeszcze nie tak dawno były powszechnie obowiązujące, stały na straży I przykazania. Skoro uważasz się za chrześcijankę, to Ciebie nadal te zasady obowiązują - i na to zwracałem Twoją uwagę. Gdybyś się deklarowała jako ateistka, to dopiero wówczas mogłabyś skorzystać z tego przywileju decydowania o tym, komu oddajesz cześć boską - jako osobę wierzącą obowiązują Ciebie nadal te same reguły. Żadne przywracanie dobrej czci, ani jakiekolwiek zadośćuczynienie Ci nie należy i go nie oczekuj.
    Oczywiście to wszystko dotyczy 1 punktu. W sprawie 2, 3 i 4 się nie wypowiadałaś, więc mnie cieszy, iż dostrzegłaś swoje błędy w pierwotnym stanowisku (a przynajmniej uznałaś, że nie masz żadnych kontrargumentów).
    Jeśli chodzi o p. 5, to wcześniej wypowiedziałaś swój pogląd, a mnie, jako gospodarzowi miejsca, przysługiwało prawo komentarza odnoszącego się do tego poglądu. Przyznam, że wyjątkowym chamstwem jest z Twojej strony domaganie się kontynuowania tego tematu mimo, iż od samego początku zastrzegłem się, że nie chcę o tym mówić. A nie chcę choćby dlatego, że nie chcę publicznie stawiać pytań dotyczących przeszłości Marka Jana - mnie to po prostu nie interesuje i nie chcę się tym zajmować. I choć ciśniesz, to tym się nie będę zajmował, a Twoje zachowanie będę zwalał na karb braku elementarnej kindersztuby (a nie głupoty, czy chęci prowokowania).

    OdpowiedzUsuń
  34. ... to się nazywa KLASA ...wielkie uznanie dla SZTUKI wypowiedzi słów z serca płynących dla WSZYSTKICH tu obecnych... słowa, które NAJBARDZIEJ trafiły w moje serce to: "wiara to jest intymna sprawa pomiędzy wyznawcą a Bogiem i nikt nie ma prawa włazić z butami w ten intymny świat..." annaj41

    OdpowiedzUsuń
  35. ot, 100 komentarz...:):) dla popularyzacji bloga... Miłego Wieczoru dla Wszystkich Zakochanych :) AnnaJ41

    OdpowiedzUsuń
  36. I jeszcze komentarz 101, a licznik pokazuje już ponad 300 odsłon! :)
    Oczywiście Leszku, że nie użyłeś słowa "nieuk", jednak aż dwukrotnie (a może nawet więcej razy) wskazywałeś mi potrzebę uzupełnienia wiedzy w przedmiotowej sprawie. Co jednoznacznie sugerowało braki w mojej wiedzy, a więc nieuctwo. Tak więc próba mataczenia w tej sprawie jest tylko mataczeniem. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się innego stanowiska, a to moje "domaganie się przeprosin" było tylko prowokacją do pokazania Twojego prawdziwego sposobu postępowania.
    Mimo, że zostaje Ci udowodnione, że się mylisz, to wymyślone przez Ciebie krzywdzące oceny innych na podstawie tych mylnych podstaw nie zostają przez Ciebie świadomie sprostowane. :(
    Oczywiście to, że się nie wypowiadałam w sprawie p. 2,3 i 4 nie znaczy, że nie mam kontrargumentów i że się zgadzam z Tobą.
    Jednak rzeczywiście czas najwyższy kończyć te dyskusję, bo jest już mecząca, a wydaje się, że to co było ważne zostało w niej wyartykułowane.
    Myślę, że mądrzy i uczciwi ludzie przynajmniej starali się zrozumieć moje racje, na zdaniu ludzi małodusznych i zakłamanych mi nie zależy.
    Pan zna nasze serca, wie jacy jesteśmy naprawdę i On rozliczy nas z naszych myśli, słów i uczynków. I w tym cała nadzieja.
    MariaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, jeszcze raz przypominam, że cytat, który wskazałaś, nie mówi o tym, by dotychczasowe zasady zostały uchylone. To, co się zmieniło, to tylko to, że nie są egzekwowane. Chodzi o to, by pozostawić to uznaniu autora - zasady, których istotą jest ochrona I przykazania, nie są już egzekwowane przez językoznawców (z czego wycofali się po cichu, skoro w ogóle tego nie słyszałem). Nie zmienia to faktu, że Ciebie, jako chrześcijankę I przykazanie obowiązuje, a mój komentarz:
      Ad. 2. Nie wiedziałem, że Marek Jan jest Bogiem - nie zwracasz się do niego w II osobie l. poj. a piszesz z wielkiej litery! Obawiam się, że błędne jest Twoje rozeznanie, obawiam się, że wybrałaś fałszywego proroka.
      jest jak najbardziej uzasadniony. Zacznij więc od bicia się we własne piersi.

      Usuń
  37. żeby znikł problem pt."domaganie się przeprosin"... najstosowniejsza jest piosenka BAŁKANICA - Zasady proste w życiu mam,
    nie rób drugiemu tego,
    czego ty nie chcesz sam!
    Hopa!
    Muzyka, przyjaźń, radość, śmiech.
    Życie łatwiejsze staje się.
    Przynieście dla mnie wina dzban,
    potem ruszamy razem w tan!

    Ref:
    Będzie! Będzie zabawa!
    Będzie się działo!
    I znowu nocy będzie mało.
    Będzie głośno, będzie radośnie
    Znów przetańczymy razem całą noc. /x2

    Orkiestra nie oszczędza sił
    już trochę im brakuje tchu.
    Polejcie wina również im
    znów na parkiecie będzie dym! " ... BY WSZYSCY ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE :) pozdrawiam ponuraków... i zapraszam Wszystkich do tańca....hihihi " rozrabiaka- annaj41"

    OdpowiedzUsuń