niedziela, 24 marca 2013

Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym

(4) Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. (5) Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. (6) Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. (7) Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. (8) Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! (9) Oto Pan Bóg mnie wspomaga. Któż mnie potępi? Wszyscy razem pójdą w strzępy jak odzież, mól ich pożre. (10) Kto spośród was boi się Pana, niech słucha głosu Jego Sługi! Kto chodzi w ciemnościach i bez przebłysku światła, niechaj imieniu Pana zaufa i niech na swoim Bogu się oprze! (11) Oto wy wszyscy, którzy rozniecacie ogień, którzy zapalacie strzały ogniste, idźcie w płomienie waszego ognia, wśród strzał ognistych, które zapaliliście. Z mojej ręki przyjdzie to na was: powalą was boleści (Iz 50, 4-17)

Mieć język wymowny, to mało - wręcz jeszcze nic, o ile tylko pragnie się pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. To, co konieczne, to słuchać, jak uczniowie.
Wiara bierze się ze słuchania - ten, kto nie słucha, nie ma nic do dania. Może wyrzucać z siebie mnóstwo słów, ale to donikąd nie prowadziA więc po pierwsze słuchać (5) Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem, by później głosić dokładnie to, czego On pragnie, a nie to, co jest moją mądrością.
Można by się było spodziewać, że jak już się nauczę słuchać, będę mógł pomagać strudzonym - a tymczasem wtedy zaczną się razy dawane w grzbiet, zniewagi i plucie:
  • Twoje zdanie o mnie szczerze mówiąc wisi ni luźnym zwisem.
  • Jesteś przy tym trochę chamowaty w tej swojej świętoszkowatości i nie widzę też żadnych powodów, bym miał z tobą toczyć jakiekolwiek polemiki.
  • Czepiłeś się mnie jak za przeproszeniem g... okrętu. ... nie masz nic do powiedzenia, poza wybitnie głupkowatym pomysłem o "zazdrosnych " aniołach.
  • No coż, z pustego i Salomon nie naleje... Jeśli uznasz, że wszystkiego ci brak... [a więc, że jestem kompletnym zerem]
  • "Mądrość" twojej fundamentalnej myśli - zaiste tylko plackiem paść, lub zastygnąć w hołdzie z czapką w reku.  [to było o myśli, której autor tych słów nie potrafił podważyć]
  • sobie odpuść te dość głupawe stwierdzenia i wnioski [bez choćby próby wykazania, że są głupawe]
i przeciw temu nie należy się buntować, a przeciwnie - należy to przyjąć: (6) Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Wydaje się to kompletnie bez sensu, zupełnie nie do przyjęcia w dzisiejszym świecie - dzisiejszy świat zmiecie taką osobę, zetrze w proch, wyrzuci w niebyt, a jednak: 
(7) Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. 
Prawdziwie pomóc strudzonemu będę mógł dopiero wtedy, gdy sam będę strudzony, poniżony, opluty i to wówczas bać się będą ci, którzy rozniecają ogień. ... Z mojej ręki przyjdzie to na was: powalą was boleści


19 komentarzy:

  1. Kręcisz się wokół samego siebie jak bączek.
    Nic nie robisz, tylko się wciąż usprawiedliwiasz i ukazujesz siebie jako ofiarę....
    Dorósł byś wreszcie do bycia mężczyzną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angeliko, na tym blogu już drugi raz podchodzę do tego czytania (jak łatwo się domyślić poprzednio 3 lata temu, jako że czytania powtarzają się co trzy lata). Uważam, że ta notka jest znacznie lepsza od tej sprzed trzech lat, a to za sprawą tego, że zatrzymuję się niemal przy każdym zdaniu tego czytania. Napisałem to jak najbardziej ogólnie, choć oczywiście posłużyłem się atakami na mnie - każdy (dokładnie KAŻDY), może się postawić w środku tego czytania i moich rozważań związanych z Izajaszem.
      Natomiast z niewiadomych przyczyn od dawna drażnię Ciebie każdym zdaniem, jakie bym napisał (z tego powodu zresztą w końcu przestałem się u Ciebie wpisywać). Trudno - widocznie tak musi być. Nie rozumiem tego, ale przychodź ile razy chcesz i pisz tak, jak o tym myślisz.

      Usuń
  2. Pięknie napisałeś Leszku. Ale dlaczego na końcu piszesz : "...gdy sam będę strudzony, poniżony, opluty...", skoro wyżej wymieniłeś tyle przypadków zniewag, już otrzymanych. I jakby czekasz, że Pan przyjdzie z odpłatą za Twoje cierpienia: "...powalą was boleści " i "...wówczas bać się będą ci, którzy rozniecają ogień."
    Nie pielęgnuj w sobie tych zniewag, ofiaruj je Panu, żeby samemu doznać ukojenia i raczej mów: Panie odpuść im, bo nie wiedzą co , czynią, albo jak św. Szczepan : Panie nie poczytaj im tego grzechu.
    W moim przekonaniu taka bardziej miłosierna niż cierpiętnicza postawa chyba bardziej się będzie Panu podobała. A Tobie przyniesie więcej pokoju i radości. Pozdrawiam.
    MR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MR, piszę w pierwszej osobie, by każdej osobie czytającej było łatwiej postawić się wewnątrz tego czytania. Zdanie Prawdziwie pomóc strudzonemu będę mógł dopiero wtedy, gdy sam będę strudzony, poniżony, opluty, to przecież przesłanie całego czytania - Izajasz pokazuje, że dopiero te doświadczenia dają człowiekowi moc krzepienia innych. Człowiek nieopluty, nieponiżony będzie mówił, ale jego słowa do nikogo nie będą trafiać (pewnie znasz takich ludzi, którym mówienie przychodzi z wielką łatwością, ale po tym ich mówieniu nic nie zostaje - ja takich nazywam tokarz na okrągło (jakby można było toczyć nie na okrągło)). A ostatnie zdanie tego czytania oczywiście można byłoby interpretować w kategoriach jakiejś odpłaty, jak sugerujesz - dla mnie jednak to jest obietnica mocy tych moich słów, gdy płyną one z doświadczenia oplucia, poniżenia.

      Usuń
    2. Przeczytałam jeszcze raz czytanie Izajasza i wcale nie czuję tego tak, jak Ty piszesz na końcu swojej notki. Owszem mam słuchać, mam głosić Jego Słowo, muszę się liczyć i godzić z tym, że mogę być przy tym znieważana, opluwana, nawet bita. I nie upadam ani nie rezygnuję, bo wiem, że jestem mocna - Pan stoi za mną i mnie wspomaga.
      Ale nigdzie nie pisze, że to znieważenie mnie jest warunkiem koniecznym, żebym drugiego człowieka mogła pokrzepić. Czym innym jest możliwość, a czym innym konieczność jakiegoś doświadczenia. Tym bardziej, że Izajasz żył w innych czasach i prorokował przyjście Zbawiciela, my żyjemy w czasach, kiedy Zbawiciela już zobaczyliśmy, jeśli nawet nie bezpośrednio, to poprzez Dobrą Nowinę. I chyba na tym powinniśmy opierać nasze dzisiejsze życie.
      MR

      Usuń
    3. MR, to oczywiste, że ten sam tekst przyjmujesz odmiennie - tylko płytkie teksty wszyscy rozumieją tak samo. A ten zdecydowanie płytki nie jest.
      Jedyne, co mogę teraz robić, to tłumaczyć, co mnie naprowadziło na taką interpretację. Otóż mnie najbardziej zastanawia dlaczego po Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. (5) Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. następuje (6) Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.? Jaki jest związek między umiejętnością słuchania, a zniewagami i opluciem? Wydaje się, że takiego związku nie ma! Ale dlaczego Izajasz wymienił te rzeczy jednym tchem?
      (no i tu podejrzewam, że choć my tego nie zauważamy, to ten związek rzeczywiście jest - ten kto dobrze słucha i wiernie przekazuje to, co ma przekazać, staje się przedmiotem ataków Złego - przecież jemu tacy ludzie przeszkadzają; z drugiej jednak strony skoro Bóg dopuszcza do nas jakieś zło, to widać z tego zła daje się wyciągnąć jeszcze większe dobro. No i to dobro jest zawarte w pierwszym zdaniu czytania!)
      Obawiam się przy tym, że podkreślanie, iż Izajasz zapowiadał przyjście Chrystusa, a my żyjemy już po - to mylny trop. Rzecz bowiem w tym, iż Izajasz pisze tu o tym, co to znaczy być dobrym narzędziem w rękach Boga - a to przez te wieki się nie zmieniło. Co innego słyszał on i miał przekazywać innym, a co innego słyszy każdy z nas - ale i słuchanie i przekazywanie jest to samo.

      Usuń
    4. Słuchanie i przekazywanie co do istoty, a także gotowość do ponoszenia przy tym ofiary i i samo ponoszenie tej ofiary (a więc nasza postawa) powinny być takie same od wieków. W tym się zgadzam całkowicie.
      Ale z Twoją interpretacją, że dopiero jak będziesz do dna znieważony, Twoje słowo nabierze mocy krzepiącej nie umiem się utożsamić. Tak może być ale nie musi. Gdyby bowiem było tak, jak piszesz, to jak normalnie, nie będąc całkowicie znieważonym (oplutym, obitym itd), mogli by nas krzepić Słowem Bożym księża w kościele czy Ojciec św. poprzez media? Czy nawet inni ludzie, np. przez internet? I tylko o ten jeden drobny szczegół mi chodzi.
      MR

      Usuń
    5. Sądzę, że jest nam znacznie bliżej do siebie niż sądzisz, bo i wrażliwość każdego jest inna - wcale nie twierdzę, by zrozumieć kogoś może w pełni zrozumieć tylko ten, kto przeżył dokładnie to samo. Ale w tym sięgamy już do wiedzy spoza samego czytania.

      Usuń
    6. I tu się Leszku z Tobą zgadzam, że wiedza spoza samego czytania nas różni, a tak naprawdę to to jedno słowo "dopiero" w ostatnim akapicie Twojej notki. Może gdybyś zamiast tego "dopiero" użył "najbardziej" , albo innego słowa czy jakoś inaczej to zdanie przeredagował to by ono było, w moim przekonaniu, bardziej prawdziwe.
      Twoja postawa niejako "wymusza" na Panu Bogu doświadczenie Ciebie utrudzeniem, zniewagami itd., żebyś mógł prawdziwie innym pomagać. Mnie jest bliższa postawa, jaką przedstawiłam w pierwszym zdaniu mojego poprzedniego komentarza (z 26-03: 09:42), Panu Bogu zaś zostawiam to, czy będzie mnie chciał, przy tej mojej pomocy innemu utrudzonemu, jakoś doświadczyć i jak bardzo.
      I wydaje mi się, że już pozostaniemy przy swoich zdaniach w tym zakresie. Dziękuję za poświęcony mi czas i miejsce na tę ciekawą dyskusję. Pozdrawiam.
      MR

      Usuń
    7. No to na koniec się w końcu nie zrozumieliśmy - nie chodziło mi o to, że wiedza Twoja jest odmienna od mojej (choć to jest prawdą), lecz chodziło mi o to, że zamiana, iż to nie jest warunek konieczny (a jedynie dostateczny) jest sięganiem do wiedzy spoza czytania.
      Ale to oczywiście już szczegół - mam nadzieję, że oboje wychodzimy ubogaceni przez tę dyskusję:)

      Usuń
  3. Ludzie już tak mają że się czasem nie rozumieją i czasem nawet niechcący tak wychodzi. Nie ma się co przejmować, chociaż to zawsze w jakiś sposób boli, zanim się to ofiaruje Panu to ukłucie w sercu i chwila zwątpienia musi być. Ale też każda krytyka coś ze sobą niesie, czasem warto ją rozważyć głębiej, ale tutaj teoretyzuję bo mi też to raczej kiepsko wychodzi. Nieudolnie próbuję napisać Ci coś pokrzepiającego :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa pokrzepienia - to miłe, że o tym pomyślałaś. Angelika to bardzo ważna osoba w moim życiorysie blogowicza - gdyby nie jej blog, sam nigdy bym nie zaczął swego blogowania. Nie wiem dlaczego drażnię Angelikę każdym swoim słowem, nigdy Angelika się przede mną nie odsłaniała, więc tym trudniej jest mi ją zrozumieć. Ale w każdym razie zawsze - nawet w takich chwilach jakiś niezrozumiałych ataków, jestem pełen ciepłych myśli; obawiam się, że to objaw jakiś problemów, które ona sama przeżywa. A więc bardziej się o nią martwię, niż przejmuję tym, co mi powiedziała.

      Usuń
  4. Komentarz do tego czytania jest bardzo dobry. Ja nie odbieram tego Leszku, że piszesz o sobie tylko do siebie. Jeżeli nie weźmiemy Krzyża i nie pójdziemy za Chrystusem nie jesteśmy chrystusowi, nie jesteśmy JEGO uczniami. Drugie, jeżeli nie staniemy się jak dzieci nie wejdziemy do Królestwa niebieskiego. Dzięki za komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Sam tekst izajaszowy jest pisany w pierwszej osobie, gdy więc chciałem wplatać w swój komentarz słowa czytania, to sam musiałem również pisać w pierwszej osobie. Tak to jakoś ostatnio jest, że co bym nie napisał, to drażnię tym Angelikę. Szczęśliwie Angelika szczęśliwie czasami przychodzi również do Siostry - u Siostry będzie się czuła lepiej:)

      Usuń
  5. Coraz krótsze są Twoje komentarze, ale i tak miło mi, że przynajmniej zostawiasz swój uśmiech:)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Syty głodnego nie zrozumie" chociaż mu pewnie współczuje; podobnie jest z tym; "...bym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem..." muszę zniżyć się do jego poziomu, do jego stanu ducha i myśli. Tylko głodny zrozumie głodnego, a strudzony potrafi pokrzepić strudzonego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak, choć daleki jestem od zbyt dosłownego rozumienia - to na pewno nie jest tak, że tylko osoba, która przeszła dokładnie to samo, może tę osobę zrozumieć; trudne doświadczenia mogą dotyczyć zupełnie innych spraw.

      Usuń
  7. Wiesz, Leszku, wielkim błędem naszych czasów jest przekonanie WSZYSTKICH (mnie zapewne nie wyłączając) o tym, że NIKT nie jest od nich mądrzejszy. Stąd też wynika pojmowanie "wolności słowa" jako prawda do wygłaszania najgorszych bredni, niezależnie od tego, jak bardzo byłyby nieprawdziwe, raniące, wulgarne i głupie... A najbardziej widać to chyba w Internecie, gdzie anonimowość chroni takich osobników. Mnie jednak blog doskonale uczy pokory, tj. dystansu zarówno wobec komentarzy, które wynoszą mnie pod niebiosa - jak i tych jawnie obraźliwych. Długo to trwało, zanim się nauczyłam podchodzić do jednych i do drugich ze spokojem, ale trud się opłacił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to jesteś szczęśliwa, że Cię nauczył (bo mnie nie za bardzo)

      Usuń