niedziela, 10 marca 2013

Miłość i wolność

Często przywołuję jakieś dyskusje z blogu s. Małgorzaty; dziś może zwrócę uwagę na notkę s. Marty, do której dopisałem również swój komentarz:

Dziś od rana mnóstwo ludzi wchodzi na moją notkę sprzed trzech lat dotyczącą tego czytania. Przyznam, że sam byłem zaskoczony jej treścią - żebym to ja był choć w połowie tak mądry, jak mądre bywają moje notki! Ba, żebym ja przynajmniej potrafił to zapamiętać! 
A w skrócie napisałem wtedy, że cała przypowieść jest przypowieścią o miłości, a skoro o miłości, to również o wolności - bo miłość istnieje tylko w wolności. 
Obaj bracia mieli problemy z wolnością - młodszy nadużywał wolności, a starszy uciekał od wolności. O młodszym i jego problemach z wolnością Siostra tak napisała, że nic więcej nie trzeba. Proszę jednak zauważyć, że problemy starszego z braci są również problemami z przeżywaniem wolności. Ojciec starszemu synowi powiedział jedno bardzo charakterystyczne zdanie ty zawsze jesteś ze mną i wszystko co moje jest twoje; tymczasem przez te wszystkie lata jego syn tego nie zauważył - sam traktował siebie jak niewolnika, do którego nic nie należy; oczekiwał jedynie od swego ojca wynagrodzenia za wykonywaną pracę (i stąd ta zazdrość - bo patrząc na tę ucztę, jako na wynagrodzenie, to było ono niesprawiedliwe). Starszy brat nie potrafił spojrzeć na młodszego z miłością, bo nie był człowiekiem wolnym!

Bardzo często zwracam uwagę na to, że Bóg obdarował nas wolnością, bo inaczej nie nauczylibyśmy się kochać. Ale właśnie to czytanie (Łk 15, 1-3.11-32), jedno z najbardziej znanych - przypowieść o synu marnotrawnym, jak żadne inne, tak dobitnie na to wskazuje. Wychowanie do miłości musi się więc zaczynać od nauki do wolności - nie możemy być niewolnikami, ale musimy się również nauczyć, że wolność nie jest wartością samą w sobie, lecz że ma służyć miłości (czego wzorem w tej przypowieści jest ojciec).

10 komentarzy:

  1. Piszesz Leszku: "...tymczasem przez te wszystkie lata jego syn tego nie zauważył", że: "...wszystko co moje jest twoje;". No właśnie, dlaczego tego nie zauważył? Może ten ojciec wcale tak wylewnie tej miłości wcześniej nie okazywał? Przecież starszy syn był przyzwoitym człowiekiem. I co to znaczy w tym przypadku być wolnym człowiekiem?
    MR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ten ojciec wcale tak wylewnie tej miłości wcześniej nie okazywał? - gdzie tam może? Wręcz na pewno - w tamtych czasach wylewnej miłości nie było (choć akurat ten wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go - a więc na tle swoich czasów był wyjątkowo wylewny).
      Pytanie tylko, czy aby przypadkiem i dziś owa wylewność nie jest sprawą drugorzędną? Czy do kształtowania własnego oglądu świata nie wystarczy sama świadomość, że Ojciec nas kocha (choćbyśmy tego w ogóle nie czuli)?

      Usuń
    2. Pytasz I co to znaczy w tym przypadku być wolnym człowiekiem?
      Akurat w przypadku tej przypowieści odpowiedź jest wyjątkowo prosta - czuć się dziedzicem.
      I może właśnie tę prostą odpowiedź należy przenieść na dzisiejsze czasy?

      Usuń
    3. Widzisz Leszku, to nie takie proste, żeby się czuć dziedzicem, jeśli ojciec trzyma rękę na całym majątku. Przecież nie oddał temu starszemu części należnej jak temu młodszemu, żeby sobie gospodarzył jak dziedzic.
      I cóż w nas jest takiego, że tak bardzo kochani jesteśmy?
      I gdzie w tym wszystkim jest - Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze?
      MR

      Usuń
    4. Ale z drugiej strony ten sam ojciec nie miał nic przeciwko temu, by młodszemu wypłacić należną mu część majątku - a więc z tym trzymaniem coś było nie tak, jak myślisz - na pewno nie był to kurczowy uścisk.
      Może to jednak jest tak, jak z tej przypowieści wynika, iż bariery są w nas samych. Ten ojciec z przypowieści akceptował swoich synów takimi, jakimi są i szanował wszelkie wybory, jakich dokonują. Przyglądał się im uważnie (A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec), ale nie ingerował... Dawał wolność, bo tylko w wolności mogli dojrzewać.
      Obaj mieli problemy w przeżywaniu swej wolności, a on cierpliwie czekał, aż w końcu staną się prawdziwie wolni. Droga pierwszego wbrew pozorom była drogą łatwiejszą, bo poprzez głód aż nadto nacechowana narzucającą się dydaktyką. Droga drugiego nieporównywalnie trudniejsza, bo wymagająca najpierw odkrycia, że jest się niewolnikiem (a któż tak o sobie myśli?). Zwróć uwagę, że starszy brat nie dokonałby tego odkrycia bez młodszego brata!
      Pytasz I cóż w nas jest takiego, że tak bardzo kochani jesteśmy?
      Rzecz jednak w tym, że miłość nie jest wcale za coś - człowiek zniewolony może przypuszczać, że kocha kogoś za coś; człowiek wolny wie, że miłość, którą on dostaje, a także ta miłość, którą on sam innym daje, jest, bo jest - nie ma w niej jakiejkolwiek kalkulacji.
      Pytasz, jak do tego się ma obraz Sędziego sprawiedliwego?
      Pytanie jednak, czy jak już będziemy po tamtej stronie, tak samo będziemy rozumieli sprawiedliwość, jak ją rozumiemy dzisiaj?
      Dziś odróżniamy sprawiedliwość od miłosierdzia, a podejrzewam, że kiedyś zrozumiemy, że to są dwie strony tego samego medalu.

      Usuń
    5. MR, wielkie dzięki za pytania - były świetne!

      Usuń
  2. Jeżeli nie ma wolnego, czystego serca nie ma też prawdziwej, bezinteresownej Miłości, przez duże "M". Jezus zostawił człowiekowi wolna wolę tak w służeniu JEMU jak i w MIŁOWANIU GO. Co wy bierzemy od nas zależy. Tak było i z tymi dwoma synami :) Dzięki Leszku za tą notkę :)Pamiętaj JEZUS posługuje się ludźmi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie tak, jak Siostra napisała:) - prawdziwa miłość (przez te duże "M") rodzi się tylko w wolnym, czystym sercu.

      Usuń
  3. tej niedzieli po raz pierwszy jakis Ksiadz w kazaniu zwrócił uwagę na coś dla mnie zupełnie nowego - nie jest to przyupowieśc o synu marnotrawnym, a o miłosiernym Bogu - jak wybiega nam na pzreciw z otwartymi ramionami i codziennie nas wypatruje daleko na drodze - piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, coś czuję, że w tym codziennym zabieganiu, wydaje Ci się, że się oddalasz, a przez to szczególnie Ciebie cieszy przypomnienie, że nasz Ojciec zawsze wybiega naprzeciw nas i nas czeka...

      Usuń