sobota, 7 lipca 2012

Tylko w swojej ojczyźnie...


(1) Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. (2) Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! (3) Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim. (4) A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». (5) I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. (6) Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał. (Mk 6)

Znacie to? - myślę, że każdy to zna, bo tu nic się nie zmieniło.
Skąd to się bierze? Dlaczego te wszystkie pytania  Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? tak łatwo prowadzą do tego, by odrzucić wszystko, co mówi prorok?

Istotą odrzucenia wszystkiego, co mówi prorok, jest przyjmowanie wobec niego postawy NAD. Lekceważymy wszystko, co mówi, bo przecież wiemy, że on nie dorasta nam do pięt. Gdyby mówił to ktoś wykreowany przez media na autorytet, to miałby jakieś szanse na to, by go słuchać (pod warunkiem, że jego poglądy byłyby zbliżone do naszych); gdy jednak przemawia ktoś inny, a w szczególności ktoś, o kim coś wiemy, kogo osądziliśmy już kiedyś wcześniej, to na pewno przyjmiemy postawę NAD.


42 komentarze:

  1. To jeden z moich ulubionych fragmentów Pisma i to z kilku powodów. Po pierwsze uświadamia nam, że nawet Bóg bez naszej wiary nie może uczynić żadnego cudu. Czyli nasza wiara jest potrzebna, aby Bóg mógł zadziałać. Ponadto ten fragment ma charakter uniwersalny. Dotyczy się wielu sytuacji i wydarzeń, które są naszym udziałem w naszym życiu i w naszym otoczeniu.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby Jezus dokonowywał cudów wobec tych, którzy nie wierzą, to siłą rzeczy obalałby ich niewiarę. A przecież On każdemu dał wolność - skoro dał, to teraz ją szanuje.

      Usuń
  2. Niewiarę nie jest tak łatwo obalić. Przeceniasz rolę cudu. Cud zmusza jedynie do chwili refleksji albo rozrywce. Większość ludzi traktuje CUD jako jedną z form rozrywki. Tylko refleksja zmusza do zmiany postawy. Inna kwestia, że CUD ma działanie tylko bezpośrednie. Tylko człowiek, który doświadcza CUDU na sobie ma wolę przemiany. Widocznie serca były tak zatwardziałe, że nawet Bóg nie widział sensu dla swego działania.
    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację - jak ktoś przyjmuje postawę NAD, to nawet jak będzie świadkiem jakiegoś cudu, to zażąda ekspertyzy naukowców dowodzącej, że tego nie da się wytłumaczyć bez odwołań do pojęcia cudu,a gdy taką ekspertyzę dostanie, to nie wyzbywając się swojej postawy NAD orzeknie, że to banda nieuków pisała tę ekspertyzę.

      Usuń
  3. Mnie uderzyły słowa:
    "I nie mógł tam zdziałać ŻADNEGO CUDU,
    jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich".
    Czyli uzdrowienie kilku chorych to dla Jezusa żaden cud!
    Dobra Nowina to naprawdę dobra nowina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno - to tylko normalka! Bo to wszystko jest nic wobec tego, co przygotował dla nas Bóg-Ojciec!

      Usuń
  4. też się tak czasem czuję...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytanie o wierze. Przede wszystkim o wierze, o tym jak trudno ludziom uwierzyć w świętość tych najbliższych, znajomych... Jeśli o kimś mało wiemy, to przy sprzyjających warunkach (niekoniecznie musi to być "kreacja przez media") na piedestał wyniesie już go sama nasza wyobraźnia. Ale przyznać, że sąsiad może być święty, że robotnik, który miesiąc temu naprawiał nam dach może być prorokiem? Trudne, bo zwykle wkradnie się gdzieś po drodze trochę ludzkiej zazdrości, trochę pychy, trochę rywalizacji... Wspomną się faktyczne lub urojone urazy z przeszłości itp. Ciekawe czy ktoś zwrócił uwagę na zdanie: "Dziwił się też ich niedowiarstwu". Nie wiem czy to właśnie zarozumialstwo (postawa NAD) była tam jedyną przyczyną braku wiary, może w wielu wypadkach powody były tak trywialne, że nawet Bóg się "zdziwił" ;)
    A ja niestety musiałam dziś znów wyjść w połowie mszy. Nie mam pomysłu jak nakłonić mojego przedszkolaka do spokojnego usiedzenia w kościelnej ławce. Nie skutkuje nic i nikt. W pociągu posiedzi, w autobusie posiedzi, w kościele za Chiny Ludowe nie :( Żeby nawet w jednym miejscu stał, to będzie tańczył i się wiercił, a po 10 takich minutach zabieram go i wychodzę zanim znowu mnie ksiądz wyprosi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie ma u Was mszy dla przedszkolaków?

      Zbyszek

      Usuń
  6. Zbyszku -rozbawiłeś mnie tym komentarzem :) Nie ma. To wieś. Są 4 msze 7,9,11,17 - zwykle wybieram się na 17 bo wcześniej jest tłok (a o 7 to śniadanie jemy). Jeśli chodzi o dzieci, to takich mniejszych niż przedszkolaki z reguły wcale w kościele nie uświadczysz - rodzice z nimi stoją "na podwórku", żeby "nie przeszkadzały" - taka tradycja i nie wiedząc o niej zostałam kiedyś bezceremonialnie poproszona przez księdza o wyjście. Przedszkolak teoretycznie powinien umieć wysiedzieć w spokoju, ale mój nie... gdzie tam. Podejrzewam, że czuje, że mi akurat na tym zależy i robi popis złośliwości testując do czego się może posunąć. Bo np. w podróży, kiedy jest pełen luz, potrafi posiedzieć dłużej niż ta godzina. Na mszach dla dzieci byłam tylko kilka razy w Krakowie, przy okazji wizyt u rodziny. Zwykle więc Mały jest podrzucany na niedzielę do ojca i panowie na mszę nie chodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ho, ho - 4 msze w wiejskim kościele! W mojej wiejskiej parafii są trzy 7:30, 10:30 i 12:00 (choć właściwie czwarta też jest - o 8:45 w kaplicy w innej wsi). Wieczornej w ogóle nie ma:( Właśnie w tej chwili zdałem sobie sprawę, że kościół parafialny wybudowała jeszcze przed wojną jednostka saperów, a ową kaplicę jednostka OPK tuż po przemianach ustrojowych (nb. do tej jednostki miałem swój przydział mobilizacyjny - ale gdy kupowałem działkę nawet nie kojarzyłem, że to tuż obok (2 km)).
      Ale wracając do tego wypraszania - pamiętam, jak o tym opowiadałaś. Może nie wybieraj mszy wieczornej (bo na wieczornych dzieci raczej nie ma) i przyzwyczajaj proboszcza, że tacy mali wierni, choć bardzo niespokojni, też mają prawo do mszy.

      Usuń
  7. Weź pod uwagę, że ja mieszkam na południu - te 4 msze na wsi to w naszych stronach nic nadzwyczajnego (nie znam parafii gdzie nie byłoby tyle samo :)). Jeśli chodzi o przyzwyczajanie proboszcza - dziękuję, ale nie. Owszem wcześniej chodziłam na 11 - to msza, na którą przychodzi najwięcej maluchów - ale jak mówiłam, WSZYSCY rodzice stoją z nimi pod kościołem, nawet te mamy, które są w zaawansowanej ciąży. Stanie "na polu" kończy się tak, że Młody robi kilkadziesiąt rund biegiem dookoła budynku, a ja za nim. Oczywiście nie on jeden biega, a jak jest więcej dzieci to już o "grzecznym" staniu "przy nodze" można zapomnieć. O temacie dzieci rozmawiałam z księdzem na kolędzie i z sąsiadami - nie ma podatnego gruntu na rewolucję. Niedawno były jakieś papieskie uroczystości i przedszkolanki przygotowały z dziećmi przedstawienie. Miało się odbyć uroczyście w kościele, ale na kilka dni przed proboszcz pokłócił się z władzami świeckimi, więc zabronił występu w świątyni. Dziećmi się nie przejmuje zupełnie. Tak więc wolę Młodego zostawić w domu (jak się da) niż użerać się albo z nim, albo z księdzem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że co kraj to obyczaj. U nas są msze dla przedszkolaków, ale na nie nie uczęszczaliśmy, bo dzieciaki szaleją. Zwykłe kajdanki i sroga mina ujarzmiały nasze dzieci i chodziliśmy zawsze na msze dla dorosłych. Generalnie w żadnej parafii ksiądz nie krytykuje zachowania dzieciaków, natomiast jest podział. Jak dorosłym nie podoba się zachowanie dzieciaków to niech chodzą na msze dla dorosłych. Jedynie w czasie konsekracji nikt nie toleruje wycieczek i biegania pod ołtarz.

      Zbyszek

      Usuń
    2. PS: zgadnij, czym są kajdanki?

      Usuń
    3. Barbaro, znalazłam ciekawy wywiad z ks. bp. Antonim Długoszem - oto fragment:

      A co jeśli dziecko nie chce chodzić do kościoła?

      Nie można przymuszać. Być może ma jakieś przykre doświadczenia.

      Mam na myśli dziecko kilkuletnie, które nie tyle ma jakieś przykre doświadczenia, ile jeszcze nie rozumie, czym tak naprawdę jest Msza Święta, i nie jest w stanie pozostawać skupione przez cały czas jej trwania. A wiadomo, że w kościele wymagane jest odpowiednie zachowanie.

      Dziecka nie należy przymuszać do uczestnictwa we Mszy Świętej, dlatego że człowiek zobowiązuje się do życia w wierze Kościoła tak naprawdę (choć jeszcze nie w pełni) dopiero wtedy, gdy przystępuje do pierwszej spowiedzi i Komunii Świętej.
      (Ks. bp Antoni Długosz, Od chrztu do zmartwychwstania. O życiu chrześcijanina, Kraków 2011, s. 12)

      Usuń
  8. Wracając do Ewangelii :) Mnie udarzyły słowa: Tylko w swojej Ojczyźnie Prorok jest lekceważony. To jest przykre, że zrobili Jezusowi to Jego bliscy. Ale zastanówmy się, czy my jesteśmy inni ? Warto nad tym się zastanowić i swoją wiarę zweryfikować :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dokładnie tak - i sami tego doświadczamy, i sami tak postępujemy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha - nie mam pojęcia czym mogą być "kajdanki", chyba że trzymaniem za rączkę ;)
    Anno - zgadzam się z tym, że nie wolno przymuszać. Z moim nie w tym problem, bo jak się wcześniej rozmawia, to on oczywiście chce iść do kościółka. Ba, obiecuje że będzie siedział spokojnie itp. A na miejscu - zaczyna zaraz rozrabiać. I nie są to wycieczki pod ołtarz ani żadne wrzaski. O nie, bo wie, że takie coś kończy się natychmiastowym wyjściem. Z ławki nie wychodzi więc, ale po ławce przemieszcza się ze sprawnością małej małpki. Że robi to "na złość" świadczy dobrze znany "uśmieszek licha", a im groźniejsza mina moja tym gorsze "licho" na buzi i bardziej wymyślne ławkowe akrobacje. No i trzeba się w końcu i tak z kościoła zabierać. Podejrzewam, że gdyby te popisy choć jeden raz kompletnie "olać" to by się skończyły, ale na to nie pozwoli ksiądz, bo zwyczajnie potrafi z "ambony" wyprosić.
    A nie zawsze mogę Młodego zostawić u jego taty, więc jedyną alternatywą jest wcale na mszę nie iść. No albo stać pod kościołem, biegać i nie zapamiętać nic, co się na mszy dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Brałem dzieci na kolanach i trzymałem w objęciach, a nagrodą było samodzielne siedzenie w ławce. No cóż, każde dziecko jest inne, zatem nie widzę potrzeby wymądrzania się, ale nie do końca rozumiem postawy proboszcza. Bo kiedy ma dziecko się nauczyć prawidłowego zachowania? Jak skończy 30 lat? Człowiek uczy się od najmłodszych lat. Trzeba cierpliwości i wyrozumiałości, a czasami srogiego oblicza. Nie można wymagać, by małe dziecko zachowywało się jak dorosły człowiek i nie można wymagać, aby matka zostawiała dziecko w domu przykute już prawdziwymi kajdankami do kaloryfera. Czasami trzeba iść na ów zgniły kompromis. Wypraszanie z budynku kościoła jest wypraszaniem człowieka z Kościoła. Niech potem ten ksiądz proboszcz nie narzeka, że nikt do jego kościoła nie przychodzi. Młodzi ludzie są pojętni. Myślę, że nawet tak młoda "bestia" ma już własny honor i wie co czyni.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  12. Zbyszku - no właśnie bardzo podobnie myślę. Roczniak siedzący w wózku z butelką lub smokiem może cicho obserwować i przez obserwację się uczyć. No i się nauczył. Nauczył się tego, że na mszę przychodzi się "do ogródka", gdzie się biega, skacze i bawi razem z innymi dziećmi, a dorośli stoją dziwnie cicho i pozwalają na nieco więcej szaleństwa niż w domu. Bo akurat jak dzieciak wyciąga glistę spod schodów muszą klęczeć i bić się w piersi :) Ksiądz ma spokój, rodzice nie bardzo... Ale parafrazując temat - spróbuj być reformatorem we własnej parafii ;););)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, na Mszy przy ludziach, to nawet klapsa nie wypada dać, bo od razu donosik na policję, tylu świadków. A poważnie: dzieciaki są dobrymi obserwatorami. Przyznaję i potwierdzam: Masz bystrego dzieciaka.
      Pozdrawiam Serdecznie.

      Zbyszek

      Usuń
  13. Nie mogę skupić się bo mój wzrok pada na imię "Szymon". Zgadnij dlaczego? ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro - nie zajarzyłem:(

      Usuń
    2. A ja wiem, a ja wiem !! :) Agnieszka tak da na imię swojemu Synowi :)

      Usuń
    3. Wiesz, że właśnie tak pomyślałem! Uznałem jednak, że zupełnie nie mam podstaw, by tak myśleć, więc nie powiem, by się nie wygłupić!

      Usuń
  14. Dziękuję Leszku za pomoc [założenie]bloga na blogspot.com; póki co, to dla mnie czarna magia. Nie wiem czy sobie z tym poradzę, ale należy Ci się wdzięczność za tak ogromny wkład pracy; Bóg zapłać;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogspot tylko z pozoru wydaje się trudny ;) Człowiek się szybko uczy i jeszcze szybciej przyzwyczaja :)

      Usuń
    2. Pospisuję się pod tym, co napisała Angelika - i radzę Ci Basiu - uwierz Angelice!

      Usuń
  15. Ależ ja wierzę.....tylko proszę wziąć poprawkę uwzględniając mój wiek [emerytka od 8 lat i mózg się zlasował, więc nie jest tak chłonny nowinek technicznych]i drugi warunek; brak mi już cierpliwości, ale ....spoko, opanuję jak się lepiej poczuję; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to czekam na oficjalne ogłoszenie nowego bloga

      Usuń
    2. Leszku- czy masz na myśli imprezkę z szampanem i śpiewem? Proszę więc o pouczenie - jak się oficjalnie otwiera blog? czy on nie jest jeszcze oficjalnie widoczny? mam go gdzieś zgłosić?

      Usuń
    3. Serdeczne Pozdrowionka :)

      Będziecie na rekolekcjach u siostry?

      Zbyszek

      Usuń
    4. Tak, jak widziałem wcześniej, to zgłaszała się Barbara - nikogo więcej nie zauważyłem (sam jestem na tyle niewyjściowy, że już od dawna nigdzie nie bywam).

      Usuń
    5. Leszku, ruszaj się, bo zardzewiejesz :)

      Zbyszek

      Usuń
    6. No właśnie już zardzewiałem, więc się nie ruszam (wbrew nazwisku)

      Usuń
  16. A ja wrzucę w takim razie kamyczek do ogródka. Ten Twój blogspot, Leszku na moim internecie się nie otwiera. Wchodzę korzystając z lepszego łącza w biurze, a w domu przy próbie otwarcia komentarzy wyskakuje komunikat :"Service Unavailable". I można sobie iść na spacerek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kupiłaś sobie w końcu antenę kierunkową?

      Usuń
  17. Nie nie kupiłam anteny kierunkowej, ale ogólnie działanie neta mi się poprawiło i traci zasięg bardzo rzadko. Początkowo też nie miałam problemów z blogspotem, ale od paru dni cały czas przy wchodzeniu na komentarze - fail :C I nie mam pojęcia dlaczego. (Teraz tez ze służbowego piszę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja u siebie na wsi miałem takie problemy, że niby nie zrywało połączenia, ale było ono tak wolne, że wszędzie miałem timeouty - nigdzie nie mogłem wejść.

      Usuń
  18. No niby tak, czasem też mi się zdarza, ale teraz już bardzo rzadko. Tzn na inne strony wchodzi i na główną bloga też, ale w komentarze już nie. A te jakieś "wtyczki" nie mają związku z problemem? Bo mi kiedyś pisało, że jakieś wtyczki Java czy cuś takiego mam nieaktualne czy nie mam ich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi wtyczkami też te same objawy - jak są timeouty, to pojawiają się komunikaty, że wtyczka jest uszkodzona i nie odpowiada. W moim przekonaniu nie tracisz całkowicie połączenia, ale jego jakość jest tak słaba, że pakiety wielokrotnie są przesyłane zanim w końcu ich suma kontrolna zgodzi się z podaną w nagłówku pakietu -szybkość transmisji tak spada, że dochodzi do timeoutów.
      Mój przypadek pokazuje, że bywają takie dni, w których antena kierunkowa to za mało, ale i tak zobaczysz sama, jak bardzo Ci się poprawi działanie internetu. Prześlij mi na maila swoje współrzędne geograficzne (lub nazwę miejscowości, jeśli dokładnych współrzędnych nie znasz),a ja Ci podam współrzędne wszystkich wszystkich najbliższych stacji bazowych (masztów) każdego z operatorów (będziesz mogła wybrać operatora) - właśnie ze względu na swoje problemy wciągnąłem do bazy te 30 tysięcy stacji, jaka w Polsce jest.

      Usuń