sobota, 14 lipca 2012

Na świadectwo dla nich

(7) Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi (8) i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. (9) «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!» (10) I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. (11) Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!» (12) Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. (13) Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali. (Mk 6)

Jezus doskonale pamiętał, jak sam był przyjmowany w swoich rodzinnych stronach, więc wysyłając po raz pierwszy swoich uczniów samodzielnie, wskazał im, co mają robić, gdy nie będą ich słuchać.
A jaki znak dziś mamy dawać na świadectwo dla nich?

29 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No właśnie - Jezus zalecił ten gest, by z jednej strony nie pozostawić sprawy zgodnie z hasłem "nic się nie stało" - bo się stało; ale z drugiej strony chodziło Mu o to, by przypadkiem nie wynikła z tego jakaś awantura. To strzepnięcie prochu z nóg było dla Żydów bardzo czytelnym gestem, jako oże wziętym z życia - z normalnych wędrówek po kraju. Dziś ten gest byłby sztuczny i zupełnie nieczytelny. Ale w takim razie, czym go można zastąpić?

      Usuń
  2. Nie potrzeba znaków lecz czynów.
    "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali" (J 13, 34-35)
    Miłuje się słowem czy czynem? dziś nasz wikary miał bardzo płomienne kazanie a jakże pouczające... szkoda, że tych słów nie wcielił w czyn na pielgrzymce. Może byłabym mniej rozżalona?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aisab, ale zalecenie Jezusa jest jednoznaczne - gdy wychodzimy do kogoś ze Słowem, a ktoś tego Słowa nie przyjmuje, to mamy okazać Strzepuję ten brud, jaki przywarł do mnie w kontakcie z tobą. Niech na mnie nie pozostanie jakikolwiek ślad tego kontaktu, ale dziś ten gest byłby dla innych zupełnie nieczytelny. Jakim więc innym gestem powinniśmy go zastąpić? A może w tym geście i w czasach Chrystusa chodziło jedynie o co we mnie zostaje?

      Usuń
  3. Być autentycznym świadkiem tego, co się wyznaje czy głosi, świadczyć o tym swoim życiem - to najlepsze świadectwo.
    W przeciwnym wypadku nie tylko nie świadczymy o tym, co wyznajemy czy głosimy, ale temu zaprzeczamy; żyjemy w fałszu. I gorszymy. Tak więc lepiej nie deklarować się jako wierzący, jeśli nie zamierzamy świadczyć o swej wierze życiem.
    Tak, wiem - upadamy itd. Ale się podnosimy, staramy się czynić dobro - na tym polega dynamika życia chrześcijańskiego. Przekonanie o własnej doskonałości to najgorsze, co mogłoby się człowiekowi przytrafić.
    A jak świadczyć konkretnie?
    Chyba jednak ubóstwo jest tym, co najbardziej uwiarygadnia chrześcijan w oczach innych i co najbardziej pociągałoby tych innych do chrześcijaństwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, ale w moim przekonaniu to się mija z tym fragmentem czytania, na który zwracałem uwagę. Dla Żyda ten gest, którego wykonanie zalecał Chrystus, znaczył "ty jesteś tym brudem, który się do mnie przyczepił; nie chcę cie znać, zrzucam z siebie cały ten brud" (po normalnej wędrówce człowiek był cały zakurzony i zanim wszedł do czyjegoś domu, musiał z siebie zrzucić ten brud; jeśli ten sam gest wykonywał wychodząc z czyjegoś domu, to mówił, u ciebie zaznałem takiego brudu, że muszę się otrzepać, jakbym przeszedł wiele kilometrów - to był gest oceniający dom, z którego się wychodziło).

      Usuń
  4. Leszku - nasz kaznodzieja dziś objaśniał nam, że ten znak ma być w nas, że bliźni ma w nas widzieć Chrystusa. Słuchając go pomyślałam - dlaczego ja w Tobie, głosicielu Słowa Bożego, nie widziałam [nie czułam] Chrystusa w czasie pielgrzymki? dlaczego, ratując się przed załamaniem nerwowym, musiałam szukać duchowego wsparcia pod krzyżem Chrystusa na dziedzińcu kościoła, choć Ty byłeś blisko, w zasięgu ręki?
    Leszku - według mnie, to nie mamy do kogoś wychodzić ze "słowem" lecz z "chlebem" [czyt. sercem]. A nie zajdzie potrzeba strzepywania brudu [kurzu], bo to będzie najczytelniejszy znak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aisab, przed chwilą Annie napisałem jak ja rozumiem to zlecenie Chrystusa (wydaje mi się, że bardzo dorze tam utrafiłem w istotę znaku) - Twój wikary w ogóle popłynął, bo chyba nie zrozumiał słów Jezusa. To zalecenie Chrystusa bezpośrednio dotyczyła Jego uczniów, których On wysłał by głosili Słowo i dotyczyło tego, jaka powinna być ich reakcja, jeśli ktoś tego Słowa nie przyjął. My możemy się odnaleźć przy tych zaleceniach po dwóch tronach - z jednej strony możemy pytać, czego powinniśmy oczekiwać od kapłanów (bo oni są głównymi spadkobiercami tego polecenia), gdy spotkają się z murem z naszej strony; z drugiej ponieważ sami również występujemy w roli niosących Słowo, sami powinniśmy wiedzieć, jak reagować, gdy to głoszone przez nas Słowo trafi na mur.

      Usuń
  5. Ja bym przychylała się do tej interpretacji (już tu padła), że otrzepanie odnosi się przede wszystkim do uczniów - nie zabierać "brudu " dalej, czyli nie zabierać zniechęcenia, rozgoryczenia, braku wiary w dobro (bo akurat tu i teraz ludzie okazali się zatwardzialcami). A znak dla innych - "nie zmienisz mnie na swoją modłę". W dzisiejszych czasach - brudem bywa obelga, pogarda - otrzepać je, to się od nich uwolnić. I nie zwątpić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że ja również tak myślę - najważniejsze jest to, co z tego gestu wynikało dla mnie, a mniejsze to, co dla innych. I w przypadku obu tych stron znaczenia tego gestu obiema rękami podpisuję się pod tym, co napisałaś!

      Usuń
    2. Wychodzi na to, że jednak czasem się zgadzamy w przemyśleniach. Czasem ;) Nawet jak są jakieś różnice zdań, dobrze poszukać tego co łączy a nie dzieli.

      Usuń
  6. Jeśli się tak zgadzacie, że "dla mnie", to jak wyjaśnicie słowa Jezusa "na świadectwo dla NICH"?
    MaBi

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodam komentarz o. prof. Langkammera:
    "Zwyczaj ten(...) stanie się dla bezbożnych świadectwem oskarżającym ich na przyszłym sądzie za to, że odrzucili zbawienie".
    MaBi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze MaBi - może rzeczywiście jest tak, że zbyt łatwo uznaliśmy, iż te słowa nade wszystko (wbrew pozorom) odnoszą się do nas samych i że sam fakt, iż będzie widać, że nie zdołowało nas ich przyjęcie, to za mało, jak na znak dla NICH. Ale w takim razie na czym ma polegać ten znak, by wypełnił tę rolę, o której napisałaś.

      Usuń
    2. Nie mam gotowej odpowiedzi. W każdym razie rozwiązaniem nie jest zamiana zaimków.
      Generalnie ciekawe pytanie, ale to już jest w zakresie aktualizacji (trochę poza tym, czym się zajmuję).
      MaBi

      Usuń
    3. Mnie się wydaje, że podstawową sprawą w czytaniu Słowa, jest odniesienie go do mojego życia. Stąd nie wystarczy odczytanie znaczenia obowiązującego w czasach Chrystusa - wtedy odczytanie tego znaku było proste, bo odwoływało się do gestu znanego z codziennego życia. Dziś takiego gestu nie ma; mało - rola gestów zmalałą (np. kto dziś puka się w głowę, by pokazać, że ktoś gada głupoty; jeszcze pół wieku temu taki gest był powszechny). Może więc tym ostrzeżeniem DLA NICH dziś nie powinien być gest, lecz właśnie to, o czym napisała Barbara - okazanie, że ja jestem pewien, tego, co mówiłem. Nie sądzisz?

      Usuń
    4. Podstawową sprawą jest odczytanie orędzia biblijnego. Poprawnie. Np. w lectio divina pierwszym etapem, koniecznym, jest zrozumienie, co tekst mówi, a dopiero potem można się zastanowić, co mówi do mnie. Inaczej jest niebezpieczeństwo wczytywania siebie w tekst i subiektywizmu. Sporo tego widzę, takiego "mi się wydaje", sprzecznego z sensem biblijnym.

      Właściwie, zmieniłam trochę zdanie. Zastanawianie się, czym dziś zastąpić ten gest zawiera jakby założenie, że wszystko, co Jezus mówił, mamy realizować dosłownie. Tu akurat jest polecenie misyjne. Czy dosłownie należy jechać na misje bez bagażu (nie bierzcie torby), bez funduszy i kanapek na drogę? Czy zbierając na misje działamy wbrew zaleceniu Chrystusa?

      Inaczej zrozumiałam interpretację Barbary - że chodzi o nieprzejmowanie się odrzuceniem, które mogłoby doprowadzić do porzucenia misji. Tylko iść dalej robić swoje. To podobne, ale bardziej w sferze woli niż umysłu (jak Ty to teraz napisałeś).

      MaBi

      Usuń
    5. MaBi, wydaje mi się, że nie możesz mi zarzucać prześlizgnięcia się nad tym pierwszym etapem - w samej notce tego nie pisałem, ale w komentarzach owszem tak. I przypominam, że to Ty wypominałaś i mnie i Barbarze, że tą nasze rozumienie za bardzo się oddala od tego rozumienia podstawowego. Mam nadzieję, że jednak dostrzegasz, że wcale tak nie jest. Mam też nadzieję, że zagościsz tu już na stałe - bardzo mi miło, że tu jesteś:)

      Usuń
    6. Dzięki za miłe przywitanie.
      Zostawiam ten temat, bo nie mam czasu się w to zagłębiać, a nie chcę pisać byle czego.
      Co do obecności, byłam kiedyś aktywna na forum wiara.pl, teraz na forum pomocy katolika jeszcze się udzielam, ale trudno powiedzieć, czy tu zostanę.
      pozdrawiam
      MaBi

      Usuń
  8. MaBi - ja się nie zastanawiałam, czym mielibyśmy dosłownie zastępować gest. Świadectwo "dla nich" można dawać nie tylko gestami (symbolami). Według mnie świadectwem takim są też dalsze czyny - jeśli nadal ktoś głosi wiarę i żyje według tych zasad co głosi, to też jest świadectwo dla niedowiarków, że jednak "coś w tym może być". Natomiast nie przyszło mi do głowy łączenie tego z funkcją prokuratora na sądzie ostatecznym - nie chciałabym być takim prokuratorem dla nikogo. Chyba Bóg wystarczająco zna duszę każdego człowieka, żeby nie potrzebować dodatkowych oskarżycieli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja, to o. Langkammer. I nie prokurator, a jak już to świadek oskarżenia.
      A co ze zdaniem:
      "Jezus zaś rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela" (Mt 19,28).
      MaBi

      Usuń
    2. A to zdanie, to już całkowita zagadka, nadawałoby się do Apokalipsy (choć to cytat z Mateusza).
      Jakby brać je dosłownie, to zaraz ciśnie się pytanie: czemu tylko Izraela i czemu tylko 12 pokoleń? Już nawet pomijając sugestię, że w "niebie" jest świecka hierarchia i trony ;) Nie jestem znawcą Biblii, nie znam wszystkich obowiązujących interpretacji itp. Jakbym miała sobie ten cytat "na chłopski rozum" tłumaczyć, to powiedziałabym, że jest to obrazowe przedstawienie współudziału w chwale Bożej.

      Usuń
    3. W czasie mycia zębów:) przyszło mi do głowy, że jest jeszcze kilku świadków oskarżenia.

      Jezus do Żydów: "Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję" (J 5,45).

      "Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon"(Mt 12,41-42).

      MaBi

      Usuń
    4. No dobrze, są cytaty. Więc? ... jakieś wnioski?
      Bo ja tłumaczę sobie tak:
      Wiele przypowieści biblijnych odnosi się do jakichś przykładów z życia codziennego, wiele też ma przesadzone alegorie. Taki już ich wschodni styl. Bóg nie jest bogaczem zapraszającym na ucztę, ani rolnikiem rozrzucającym ziarno po kamienistej drodze, ani takim sędzią jakich znamy my (ludzi). Stąd też nie wyobrażam sobie, żeby sytuacja na Sądzie Ostatecznym wyglądała: "a teraz wystąp ty, Janie Kowalski i powiedz za co Józef Nowak zasługuje na potępienie" ... Nie, raczej wyobrażam sobie, że na Sądzie "niedowiarek" stanie w pozaczasowej świadomości prawdy i zobaczy (będzie czuć, wiedzieć) życie i świadectwo Apostołów, Mojżesza,innych... i będzie wiedzieć, że właśnie prawdę i Miłość odrzucał, i to już samo w sobie będzie potępieniem. A "wyrok i karę" to już zostawiam w ramach boskiej tajemnicy.
      Jak to już nieraz mówiłam, moja wiara jest trochę "pogańska" i choć czuję się chrześcijanką, to jednak nie wszystkie doktryny religijne (nie tylko katolickie) mnie do końca przekonują. Powiedzmy, że część dogmatów ciężko mi przyjąć bez rozważania, na samą wiarę. Ale to już inna historia i nie mam zamiaru udowadniać czegokolwiek, bo całkiem możliwe, że to ja się mylę. Tylko, że aby stwierdzić pomyłkę, trzeba znaleźć bardziej przekonujące rozwiązanie. W kwestiach wiary zaś bardzo często dowodów nie da się przeprowadzić. No i pozostają rozbieżności w interpretacjach.
      Nie dam się wciągnąć w żadną "świętą wojnę", bo niestety w takiej wojnie nie ma wygranych, za to są ranni i okaleczeni (jeśli nawet nie na ciele, to na duszy na pewno). Ale dyskusja - jak najbardziej :)

      Usuń
    5. Barbaro, moja intuicja jest podobna (wcale nie tak rzadko się zgadzamy - może tylko nieco inaczej kładziemy akcenty) - gdy będziemy już po tamtej stronie, znikną skutki grzechu pierworodnego, a więc nabierzemy rozeznania co jest dobrem, a co złem. Skoro na innym miejscu czytamy Odrzekł: «Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą». (Łk 19:40), to przecież nie oznacza to faktycznego wołania kamieni (kontekst tych słów Jezusa jest co prawda zupełnie inny, ale problem ten sam); my sami mając to samo rozeznanie, co Bóg (mając po prostu Jego rozeznanie), inaczej będziemy patrzyli na własne życie - zło, którego dokonaliśmy, będzie nas w nas samych oskarżać, co tylko alegorycznie jest przedstawione w postaci sędziów. Ci, których skrzywdziliśmy, będą nas oskarżać, ale nie oni, jako oni, lecz nasza pamięć naszych czynów. Tak ja to widzę.

      Usuń
    6. Dobrze, już milczę.
      MaBi

      Usuń
    7. Ależ MaBi - nikt tu Cię nie ucisza! Mów ile chcesz i kiedy chcesz! Przecież nawet Barbara napisała Nie dam się wciągnąć w żadną "świętą wojnę" ... Ale dyskusja - jak najbardziej :)

      Usuń
  9. Podobno oskarżycielem na Sądzie Ostatecznym będzie szatan, zaś naszym obrońcą Jezus;pamiętam z katechizmu;
    "Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze...."
    na szczęście Jezus objawił s.Faustynie;
    "Napisz to: nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. ...."
    Ta Wasza polemika nawet mnie zaciekawiła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aisab, może poszukaj coś na ten temat w nowym Katechizmie Kościoła katolickiego.
      MaBi

      Usuń