sobota, 9 czerwca 2012

Twoja Matka pyta o Ciebie

(31) Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. (32) Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie. (33) Odpowiedział im: Któż jest moją matką i /którzy/ są braćmi? (34) I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: Oto moja matka i moi bracia. (35) Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką. (Mk 3)

Ach ta semicka skłonność do przesady - tyle problemów ona rodzi u dzisiejszego europejskiego czytelnika:(
Zadajemy sobie pytanie, jak mogła się czuć Maryja, słysząc te słowa, jak musiały one zaboleć! 
Tymczasem najprawdopodobniej Maryja tych słów w ogóle nie odnosiła do siebie, bo dla Niej było jasne, iż służą one jedynie podkreśleniu właściwej rangi spraw - w okresie działalności publicznej Jezusa, właśnie ta działalność była najważniejsza i nic (oraz nikt) nie miało/nie miał prawa tej działalności zakłócać. 
Jezus nadal tak samo kochał swoją Matkę, jak kochał ją, będąc dzieckiem i tych cytowanych słów w żadnym wypadku nie kierował do Maryi; wskazywały jednak one wszystkim zgromadzonym, że to nauczanie, jakie wobec nich prowadzi, jest ważniejsze nawet od pełnego miłości spotkania Matki i Syna...


27 komentarzy:

  1. Hmm. Może chodzi też o to, że Jezusa nie można mieć na wyłączność?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie można mieć na wyłączność, ale nie sądzę, by Maryja przychodziła tam strofować Jezusa, że gdzie się włóczy po świecie zamiast siedzieć w domu. Myślę, że przyszła, by poczuć się dumna, iż ma takiego Syna!

      Usuń
  2. Dlaczego od razu strofować. Mogła po prostu chcieć spędzić czas tylko ze swoim synem, choć przez chwilę. A on tym czasem powiedział, że każdy jest ważny tak jak ona, że nie ma ważniejszych i mniej ważnych. Hmm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj dwa razy Ci odpowiadałem, że tak u mnie działa internet (na działce), że mi wszystko wcięło. A później nie udało mi się nawet strony otworzyć. A więc jeszcze raz:
      Myślę, że rzeczywiście Maryja liczyła na jakieś krótkie spotkanie - takie tylko, by okazać swojemu Synowi, że Go kocha i by od Niego otrzymać podobny gest. Jestem jednak przekonany, że na nic więcej nie liczyła - inaczej nie szłaby z kuzynami Jezusa, lecz sama. Na więcej nie liczyła, bo przecież już 12-letni Jezus ją do tego przygotowywał, że to tak będzie.

      Usuń
    2. Wczoraj dwa razy Ci odpowiadałem, że tak u mnie działa internet (na działce), że mi wszystko wcięło. A później nie udało mi się nawet strony otworzyć. A więc jeszcze raz:
      Myślę, że rzeczywiście Maryja liczyła na jakieś krótkie spotkanie - takie tylko, by okazać swojemu Synowi, że Go kocha i by od Niego otrzymać podobny gest. Jestem jednak przekonany, że na nic więcej nie liczyła - inaczej nie szłaby z kuzynami Jezusa, lecz sama. Na więcej nie liczyła, bo przecież już 12-letni Jezus ją do tego przygotowywał, że to tak będzie.

      Usuń
  3. "...kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką" -
    Jezus nie tylko nie odżegnał się tymi słowy od Maryi jako swej Matki, ale wskazał, dlaczego właśnie Ona tą Matką została: Bo pełni wolę Bożą. Maryja zawsze mówiła Bogu: "fiat", "tak", "amen" - i w Nazaret, i na Kalwarii.
    W tej scenie Jezus ogłosił, że jest Ona nie tylko Jego Matką, ale i siostrą. Niejako wyniósł się ponad Nią (jest Synem Bożym) i jednocześnie się z Nią zrównał - jako Jej Brat. A raczej Ją zrównał ze sobą - jako swą siostrę. Bo pełni Ona wolę Bożą.
    Możemy więc stać się braćmi czy siostrami Jezusa, pełniąc wolę Bożą - na wzór Maryi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki wniosek tylko z łącznego czytania Ewangelii. Komentowany tu Mk nie pisał o fiat w Nazarecie ani obecności Matki Jezusa na Golgocie. Za to podał powód przybycia rodziny - chcieli Go powstrzymać, gdy usłyszeli, że odszedł od zmysłów (Mk 3,21).
      Powyższa interpretacja bardzie odpowiada optyce Łukaszowej. Trzeci ewangelista podkreśla posłuszeństwo Maryi i przechowywanie w sercu Bożych spraw.
      Można powiedzieć, że należy całościowo. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że na początku nie było jednocześnie wszystkich Ewangelii, że nie były dostępne wszystkim Kościołom, a Mk był najprawdopodobniej najwcześniejszy, to trzeba to rozważyć, a nie tylko dokładać wątki z innych ksiąg. To za mało.
      Gdyby dla autora biblijnego było ważne, jak się Maryja poczuła, to by nam o tym napisał.
      MaBi

      Usuń
    2. MaBi, dla współczesnych Maryi w ogóle nie istniał problem tego, jak się poczuła Maryja, bo Ona wcale się nie poczuła tak, jak nam się dziś wydaje. To jest tylko nasz problem - i dlatego napisałem taka notkę.

      Usuń
  4. Anno, oczywiście masz rację - taką interpretację można i należy nadać temu, co się stało. Ale nie zmienia to faktu, że Maryja liczyła na jakieś chwilowe spotkanie oko w oko z Synem, ale do tego nie doszło (przynajmniej wtedy, gdy przyszła). Mamy więc prawo pytać, jak się wtedy poczuła - a poczuła się zapewne nie najlepiej. Moją intencją było jednak pokazanie, że nie aż tak, jak by takie słowa usłyszała jakaś współczesna matka wychowana w kulturze europejskiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Leszku, w powyższym komentarzu odniosłam się tylko do tekstu biblijnego, podałam swoją jego interpretację. Nie odniosłam się do Twoich uwag na ten temat (może powinnam była to zaznaczyć), nie podważałam ich...
    Jak wiesz, nie przepadam za tego typu dywagacjami, ale z pewnością mamy do nich prawo. Odnosząc się teraz do tej Twojej interpretacji, dodam, że i ja zakładam, iż Maryja liczyła na jakieś chwilowe spotkanie z Jezusem, a na pewno go pragnęła. Jak to matka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - jak to matka! Myślę, że wszystkie matki we wszystkich miejscach na kuli ziemskiej i w każdym czasie pod tym względem się od siebie nie różnią.

      Usuń
  6. Jezus dowiedział o Matkę że jest sama i dlatego powiedział do Matki ...Matko oto Twój syn, Synu oto Matka Twoja.. Pozdrawiam cieplutko
    ps Przepraszam bardzo że dość mnie nie było, dopiero dziś wróciłam do domu. Pozdrawiam cieplutko bliznich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele było tych momentów w okresie działalności publicznej, gdy i Matka i Syn byli razem - wszystko zaczęło się w Kanie Galilejskiej, gdy to Matka wprowadzała Syna, to spotkanie z tej właśnie ewangelii i to ostatnie spod Krzyża, o którym Ty wspominasz...

      Usuń
  7. z biciem serca czekam na weekend na nową notkę, dobrze, że jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że przez chwilę myślałem, że może nie pisać (zazwyczaj przecież piszę w piątek) - ale gdy przeczytałem czytania od razu wiedziałem, o czym napiszę (i że napiszę).

      Usuń
  8. No właśnie, zawsze mam problem z tym fragmentem. Hmmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też - i dlatego nie miałem wątpliwości, że trzeba o tym napisać.

      Usuń
  9. Nic dziwnego, że te słowa budzą kontrowersje. Ale nie tylko dlatego, że sytuacja może być niezrozumiała dla człowieka z obecnych czasów i naszej kultury. Mi się wydaje, że raczej dlatego, iż trzy razy więcej sobie wyobrażamy, niż zostało napisane. Po pierwsze - skąd wiadomo, że Maryja w ogóle te słowa usłyszała? Po drugie - skąd wiadomo, że Jezus nie spotkał się z Matką? Jezus rozmawiał z posłańcem, który go powiadomił o wizycie, przy okazji skierował naukę do ludzi, którzy byli wtedy z Nim (w pomieszczeniu jakimś, bo Maria "stała na dworze"). Na tym ewangelista urywa fragment i co dalej tylko się domyślamy. Może posłaniec wrócił do Marii i kuzynów Jezusa z wiadomością, żeby odeszli, może żeby przyszli kiedy indziej, a może z zaproszeniem do środka na wspólny posiłek. Tego nie wiem i nie przesądzam. Jednak nigdy nie spotkałam się z interpretacją inną niż ta Leszka - tak jakby mało było Drogi Krzyżowej, jakby cała Ewangelia miałaby być cierpiętnicza dla Marii i Syna Bożego. I zamiast "wesołej nowiny", że: "kto pełni wolę Bożą jest bratem i siostrą Jezusa" mamy przede wszystkim naukę: "kto pełni wolę Bożą będzie cierpieć" ;) Tymczasem co jest ważniejsze? Golgota czy Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą o tyle tylko, że rzeczywiście mogła tej odpowiedzi w ogóle nie słyszeć. Ale czy gdyby te słowa padły "poza plecami", to widziałabyś sytuację lepiej, niż gdyby padły "prosto w oczy"? - myślę, że nie. A więc tak, czy inaczej nade wszystko jest to problem naszej mentalności (oczywiście niczego nie oceniam). My mamy problem z tym fragmentem, bo inaczej odczytujemy całą sytuację, niż ona ZOSTAŁA PRZEDSTAWIONA (podkreślam to, bo gdyby Marek myślał tak, jak my dzisiaj, być może napisałby coś więcej - tymczasem on opisał dokładnie wszystko, co było ważne!

      Usuń
    2. No właśnie - opisał dokładnie to, co było ważne. A ważna była w tym przypadku nauka skierowana do słuchaczy - do tych, którzy mieli zrozumieć, w jak bliskiej relacji są z Bogiem, jeśli pójdą za Jego głosem.
      Jeśli się już zastanawiać nad interpretacjami, to raczej nurtuje mnie pytanie DLACZEGO my - współcześni - mamy z tym problem, dlaczego taką uwagę zwracamy na to, czy aby Maryja nie mogła poczuć się urażona. Czy to z powodu jakiegoś przyzwyczajenia do cierpiętnictwa, czy wręcz przeciwnie - próbujemy sobie znaleźć usprawiedliwienie. No bo skoro sam Jezus "odesłał" rodzinę z powodu "spraw urzędowych" czy też "wyższych racji"(jak sobie to wyobrażamy) to łatwiej przychodzi się tak samo tłumaczyć, że nie mamy czasu dla bliskich czy przyjaciół. No i poniekąd z tego powodu wolę sobie "ciąg dalszy" tego fragmentu Ewangelii wyobrażać inaczej.

      Usuń
    3. Nie ideologizowałbym tego (czy skłonność do cierpiętnictwa, czy samousprawiedliwianie) - ważne jest tylko to, że inaczej myślimy, że obce nam jest takie przerysowywanie pewnych stwierdzeń, byle tylko uwypuklić myśl. W ludach semickich (nie tylko wśród Żydów) było to normalne, więc nikt nie pomyślałby nawet, iż te słowa są skierowane przeciwko komuś.

      Usuń
    4. Sposob Waszego pisania o Marii zdradza Wasz szczegolny stosunek do tego czlowieka. Mianowicie pragnienie czczenia jej.
      Czasami mam wrazenie, ze boicie sie ja za malo powazac i zostac za to ukaranym.
      Ona nie wniosla nic do zbawienia. Pan Bog posluzyl sie jej grzesznym cialem, aby Syn Boga stal sie czlowiekiem i aby zaniosl to grzeszne cialo na krzyz, gdzie zostalo potepione.

      Maria przyjela do wiadomosci, ze od czasu chrztu Pana Jezusa i spoczeciu na Nim Ducha Swietego, Pan Jezus zaczal czynic Wole swojego Ojca. Nie mowil nigdy o swojej matce, lecz tylko o Ojcu.
      Pan Jezus nigdy nie odlozyl boskosci. Boskosc Jego zostala tylko przykryta cialem, grzesznym cialem.
      Pan Jezus nie popelnil ani jednego grzechu mimo, ze byl przez grzech kuszony, tak jak my. Dlatego mogl zostac przed Bogiem doskonala ofiara za grzech czlowieka. Inaczej nie zostalby wskrzeszony do zycia wiecznego.

      Wobec takiego Pana i Zbawiciela, jak mozna zajmowac sie grzeszna Maria, ktora takze potrzebowala Zbawiciela?

      Maria jest normalnym czlowiekiem i nie jest w stanie nawiazac z nami zadnego kontaktu.
      Tzw. objawienia maryjne sa objawieniami demonicznymi.
      Nie maja z Maria, matka ciala Pana Jezusa nic wspolnego.

      Chyba wlozylem kij w gniazdo os.

      Usuń
    5. Pan Jezus powiedzial, ze mamy wejsc w Jego slady, i ze bedziemy chrzczeni ogniem, co oznacza cierpienie.

      Kto idzie za Panem Jezusem, ten bedzie cierpiec z powodu wiary w Niego, ale Pan Jezus da sily, aby cierpienie zniesc.

      To zycie trzeba Panu Jezusowi oddac, nie oczekiwac tutaj na ziemi zmartwychwstania.
      Na ziemi z martwych powstanie tylko na razie nasz duch. Cialo bedzie cierpiec az do smierci.
      Na to musimy byc przygotowani.

      Usuń
  10. Nie chcę się kłócić, po prostu inaczej trochę odbieram to czytanie i tyle. Ważne jest, aby wiedzieć o tej semickiej stylistyce, po to właśnie, żeby uniknąć nieporozumień. A faktem historycznym jest niejednokrotne wykorzystywanie Słowa Bożego w całkiem przyziemnych celach władzy i korzyści - niestety :( Zwróciłam tylko uwagę na pewien szczegół, który absolutnie nie jest najważniejszy. Najważniejsza jest w tym wszystkim nauka Jezusowa o tym jak bliskie i pełne miłości może być spotkanie Boga i człowieka (jak rodziny).

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten przez Którego Bóg "pojednał wszystko ze sobą; i to co na ziemi i to co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża" (Kol 1,20), On jeden ma prawo powiedzieć:

    "Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w NIENAWIŚCI swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem" (Łk 14,26-27).

    Są to słowa twarde, żądające skrajności, nawet wstrząsające. Czyż nie dużo bardziej surowe niż te wypowiedziane do posłańca informującego o czekającej na Jezusa matce i braciach?

    Pisząc na ten temat, Tadeusz Żychiewicz wyjaśnia, że w języku biblijnym słowo "NIENAWIŚĆ" wcale nie oznacza aktywnej wrogości, emocjonalnej niechęci. Jest używane w Biblii raczej w sensie odsunięcia, przeciwstawienia się spełnieniu pewnych oczekiwań, dokonania pewnego wyboru. "NIENAWIŚĆ" to może być przełożenie pewnych wartości ponad inne, ustanowienie pewnej hierarchii, przeciwstawienie się temu, co staje pomiędzy nami a wybranym.

    Słowa o "NIENAWIŚCI" wyjaśnia Ewangelia św. Mateusza: "Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10,37).

    Jezus nie żąda, abyśmy opuścili naszych rodziców, wyzbyli się uczucia przywiązania i szacunku. Przyjmuje cały Dekalog, którego czwarte przykazanie mówi o czci dla ojca i matki. Wyraźnie potępia tych, którzy składają ofiary, lecz odmawiają wsparcia rodzicom, znosząc przez to przykazanie Boże (Mt 15,5).

    Żądając "NIENAWIŚCI" od tych, którzy chcą iść za Nim, Jezus podkreśla to, co jest warunkiem dojrzałego życia. Nadmierne przywiązanie do matki, ojca zakłada zależność, która jeśli się przeciąga, jest odmową podjęcia normalnego życia. Jezus pełniąc misję, wolę Ojca, w tym momencie wypowiada się jako Syn -Boga, wobec własnej Matki i braci, nie mógł postępować inaczej niż tego Bóg oczekiwał od innych. Oto nadarzyła się okazja, aby wskazać słuchaczom hierarchię wartości; na pierwszym miejscu Bóg... a reszta będzie na właściwym miejscu.
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie tak Basiu - jeśli Bóg będzie na pierwszym miejscu, to i reszta będzie na właściwym - między nami pełna zgodność. Doprecyzowania wymaga jedynie to, co o nienawiści mówił Tadeusz Żychiewicz. Chodzi mi tylko o to, by ktoś nie pomyślał, iż Żydzi nie znali nienawiści, że nawet ich język nie posiadał słowa, które by tę nienawiść oznaczało, a jedynie tłumacze nieudolnie tłumaczą. To słowo istniało i znaczyło dokładnie to samo, co dziś, czego dowodem jest choćby List do Galatów (Ga 5:20) - a nie jest to jedyny cytat, który mógłbym tu podać; rzecz jednak w tym, że najczęściej występuje w kontekście jakiejś polemiki - a właśnie wtedy Żydzi przesadzali w sformułowaniach, a to po to, by ich myśl stała się czytelniejsza - i właśnie najlepszym tego przykładem jest Łk 14:16 (ale do tego można jeszcze dorzucić J 12:25). Właśnie w takich w takich przypadkach nie wolno tych słów odczytywać, jako wezwania do nienawiści - bo po prostu nie temu te słowa służą i żaden Żyd tak ich nie odbierał.
    Bardzo mi miło powitać Cię po tak długiej nieobecności:)

    OdpowiedzUsuń