sobota, 30 czerwca 2012

Niczego więcej nie trzeba

(21) Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. (22) Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: (23) «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». (24) Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. (25) A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy (26) i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. (27) Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. (28) Mówiła bowiem: «Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa». (29) Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. (30) A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto się dotknął mojego płaszcza?» (31) Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął». (32) On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. (33) Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. (34) On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!». (35) Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» (36) Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!». (37) I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. (38) Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, (39) wszedł i rzekł do nich: «Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». (40) I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. (41) Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!" (42) Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. (43) Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść. (Mk 5)

Z każdą sprawą, nawet taką po ludzku nie do rozwiązania (a może nawet wręcz nade wszystko taką) powinniśmy biec do Jezusa. Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła... - niczego więcej nie trzeba...

48 komentarzy:

  1. Leszku, trafiłeś po prstu w dziesiątkę nie celując!
    Uwielbiam ten fragment Pisma Św., słowa o kobiecie i płaszczu ("Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa") są jednymi z moich najulubieńszych. Bywa i tak, że gdy coś wydaje mi się niemożliwe do "załatwienia", przywołuję w pamięci ten fragment i staję sie nieomal tą kobietą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja trafiłem, lecz czytanie samo trafiło (po ostatniej swojej spowiedzi już zamknąłem swego bloga - choć tego nie ogłaszałem, by nie było, że czekam na protesty, w ogóle chciałem się ze wszystkiego wycofać, żeby tylko nie rozsiewać zła - a tu takie czytania).

      Usuń
  2. Czy ja o czyms nie wiem...? Byłam zaganiana, mogłam coś przegapić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ niczego nie przegapiłaś - przecież niczego nie chciałem mówić, po prostu nie byłoby żadnych nowych notek (pisałem co prawda u s. Marty, ale tam nie zaglądasz, a u s. Małgorzaty tylko wspomniałem przy okazji zapowiedzi, że nie będę już tam przychodził).

      Usuń
    2. Leszku, przeczytałam to, co napisałeś u s. Marty. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nie powinieneś rezygnować z Pokarmu. I w ogóle bym na Twoim miejscu wyluzowała. I poszła jeszcze raz. Do innego. A przede wszystkim rzuciłabym się w ramiona Jezusa jak dzieciak, choćby umorusany - niech On zrobi, co chce.
      Obiecuję modlitwę w Twojej intencji.

      Usuń
    3. Dopiero po napisaniu odpowiedzi na wpis niżej, zauważyłem, że wpisałaś się jeszcze tu - i tak to wzajemnie zadeklarowaliśmy sobie modlitwę, choć oboje nie wiedzieliśmy, że wzajemnie:)
      Ale mam nadzieję, że zauważyłaś, iż jednak napisałem notkę - wydobyłem się z tych myśli (nie wiem na jak długo, ale wydobyłem).

      Usuń
  3. I ja potrzebuję właśnie takiego dotknięcia się (choćby) Jego płaszcza - oby nie zabrakło mi/nam wiary. Mówić łatwiej niż praktykować.
    "Nie bój się, wierz tylko!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to zastanówmy się, dlaczego łatwiej mówić, niż praktykować? Może za bardzo uwierzyliśmy w takie teksty powtarzane nam od dzieciństwa, jak Jesteś kowalem własnego losu - i nie możemy się zdecydować, czy mamy wziąć sprawę we swoje ręce, czy też mamy ją powierzyć Jemu? Podejrzewam, że główny problem, to powiedzieć sobie Ja już zrobiłem/-łam wszystko, teraz oddaję to Tobie!; nawet gdy to powiemy, jeszcze kombinujemy, co możemy zrobić.

      Usuń
  4. Kombinujemy, bo nawet jeśli wierzymy w Boga, to nie zawsze potrafimy Mu zawierzyć - zaufać. Kiedy przychodzi co do czego. Sytuacje wymagające zaufania Bogu są też właśnie po to, byśmy mogli się tego zaufania uczyć - w praktyce. Byśmy mogli się sprawdzić, zweryfikować swą wiarę; byśmy mogli sami wypraktykować to, co sami głosimy. Teorie, które nie weryfikują się w praktyce, można sobie darować.
    Niestety, nie mogę powiedzieć, że zrobiłam wszystko, co mogłam - problem w tym, że nie zrobiłam, ale już jest za późno. Na jedno więc wychodzi - teraz już tylko Bóg może coś zaradzić.
    Jezu, ufam Tobie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Leszku, sądziłam, że może pod moją nieobecność znowu zaszło jakieś nieporozumienie albo kłótnia, stąd to pytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są dwie odrębne sprawy - u s. Małgorzaty już drugi raz człowiek dwojga imion wyprowadził mnie z równowagi swoim rżnięciem głupa - to jest jego metoda na mnie i to bardzo skuteczna; tam nie mogę przychodzić, bo gdy tylko jemu brakuje argumentów (a brakuje często), to zaczyna się jego rżnięcie głupa. Ten drugi raz był pod notką http://siostramalgorzata.blogspot.com/2012/06/wezy-duze-i-mae.html. Do s. Małgorzaty nie będę przychodził, bo nie chcę dawać się wpuszczać w kanał kłótnika, a tu się nic nie zmienia, bo odrzuciłem myśli, jakie miałem po swojej ostatniej spowiedzi.

      Usuń
    2. Leszku, oj tam, oj tam. Czasami bywają spragnieni dyskusji, więc co mu żałujesz. Też dyskutowałem, z różnym skutkiem, ale jeśli wyjdzie się z założenia, że nie wszystkie dyskusje muszą prowadzić do wyciągania wniosków, to można je przecież prowadzić. Potraktuj je jako opinie, a że czasami opinie bywają irytujące, no cóż i tak bywa. W tej chwili sytuacja blogu siostry Małgorzaty wygląda tak, że obaj zrezygnowaliśmy z komentowania, a wydaje mi się, że chociaż jeden z nas, mógłby od czasu do czasu komentować. Jeden z nas, czyli ze wskazaniem na Ciebie Leszku.

      Zbyszek

      Usuń
    3. Zbyszku, niestety znam siebie - dobrze wiem, że jak ktoś rżnie głupa, to prędzej, czy później, ale ZAWSZE wyprowadzi mnie z równowagi. Dokładnie opisałem to w tamtej dyskusji - nie chcę się powtarzać - to jest jego metoda, którą stosuje świadomie, a ja zawsze dam się w nią wpuścić. Żeby jeszcze przynajmniej komuś na coś się przydawało to, to piszę - występować jedynie w roli kłótnika, to zupełnie bez sensu!

      Usuń
    4. Zawsze warto nad sobą pracować. Potraktuj zatem owego Pana jako proroka danego od Boga Tobie. My tutaj na ziemski padole zaprawdę mamy czas na naukę miłości i wszelkich cnót. A nigdy nie jest to łatwe zadanie. Jeśli będziesz na rekolekcjach, to chętnie opowiem jak to wyglądało w moim przypadku. Też nie było łatwo i powiedzmy sobie szczerze, nawet nie jestem w połowie drogi. Jednakże pewne efekty udało mi się wypracować. Nie jestem w 100% zadowolony, ale gdybym uciekał od takich sytuacji, to nawet tych kilku procent bym nie zyskał. Zwróć uwagę Leszku, że aż tak mocno nie wypominałem "Twego Charakterku". Bardziej ten "Charakterek" drażni Ciebie niż mnie, zatem kłóci się On z Twoją wizją własnego Ja. Skoro masz wizję własnego JA i obecny stan Ciebie nie zadowala, to zawsze warto zastanawiać się nad zmianą albo tej wizji, albo własnego charakteru. Bo wiecznie kłócić się z samym sobą nie ma sensu. Tym bardziej potraktuj tego Pana jako Twego najlepszego przyjaciela na obecny czas.

      Zbyszek

      Usuń
    5. Zbyszku, ale poleciałeś! Tyle wniosków wyprowadziłeś, ale w oparciu o jakieś fałszywe założenia. "Rżnięcie głupa" jest techniką manipulacyjną, bazującą na tym. że człowiek rozdrażniony w oczach innych nigdy nie ma racji; bywają tacy ludzie, którzy gdy im brakuje argumentów, starają się wyprowadzić z równowagi swoich interlokutorów, bo wtedy w oczach innych racje nagle przechodzą na ich stronę. W tej konkretnej sprawie czy sądzisz, że Marek Jan nie miał najmniejszych wątpliwości, iż na tacę nikt nie kładzie co niedzielę 150 złotych (tyle powinien ktoś z rodziny średniozarabiających, by była zachowana zasada 10% od dochodu, jaka obowiązuje u protestantów - katolicy dają wielkokrotnie mniej!); chciał jednak podtrzymać wrażenie, że nasi księża opływają nie wiadomo jakich dostatkach, więc cały czas rżnął głupa, by właśnie mnie wyprowadzić z równowagi. Tak na prawdę to jest to rola moderatora reagować w takich sytuacjach - ja mam prawo się zdenerwować (bo rżnięcie głupa jest lekceważeniem interlokutora) i niczego tu sobie nie wyrzucam, że się zdenerwowałem. Nic mnie tu w mojej reakcji nie drażni - jest ona jak najbardziej naturalna (drażniłoby mnie to, gdybym nie miał cierpliwości wobec tych, którym Bozia rozumku poskąpiła, ale nie w przypadku kogoś, kto manipuluje ludźmi).

      Usuń
    6. Leszku, podany przez Ciebie link nie działał na moim komputerze, zatem nie znam sprawy. Swoją opinię oparłem wyłącznie na Twoich do Siebie kierowanych żalach i naprawdę wyrażałem ją bardzo ściszonym głosem. Niepotrzebnie podkręciłeś wzmacniacz, bo nadal staram się wyrażać ściszonym głosem.

      Oto Twoje argumenty:
      1) nie wchodzisz na blog siostry, bo ktoś tam rżnie głupa?
      2) nie chcę występować jedynie w roli kłótnika, to zupełnie bez sensu!

      No to:
      ad 1) Nie pierwsze i nie ostatnie to miejsce, gdzie ktoś rżnie głupa. Przyzwyczajaj się.
      ad 2) no to się nie kłóć.

      Zbyszek

      Usuń
    7. Zbyszku, jak lubisz dyskusje z Człowiekiem Dwojga Imion, to sobie dyskutuj - ja Ci niczego nie narzucam, ale zdaje się, że sam się stamtąd wycofałeś. A jak Tobie nie przeszkadza, gdy ktoś traktuje Ciebie jak pętaka, to się na to gódź - ja się na to nie godzę i nie zamierzam godzić. A w tym adresie internetowym był przecież tytuł notki (tyle, że bez polskich liter), więc już nie rób z siebie takiej ofiary, że nie mogłeś tam trafić.

      Usuń
    8. Leszku, drogi Leszku, nie chcemy jeszcze Tobie niczego narzucać. Po prostu, nikt nie chce mnie traktować jak pętaka, więc nie wiem w czym problem. Zresztą niechby spróbował. Jak wiesz wywodzę się z Gdańska, z miasta Artura Schopenhauera, więc przesiąkłem dziełem "Die eristische Dialektik" i na sztuczkach się znam i umiem je też stosować. Oglądałem za młodu "Wejście smoka" gdzie lansowano podstawową sztukę zadawania ciosów Kung Fu, czyli stosowania uników. O ową umiejętność olewania gościa, stosującego erystyvczne sztuczki, Ciebie namawiam. Sam znikłem z dyskusji z innego powodu. Po prostu uznałem, że moja rola jest zakończona. Dyskusja kwitnie tam bez mego udziału i o to mi chodziło.

      A jeśli idzie o podatek Kościelny, mój Drogi Leszku, to wynosi on 8%-9% podatku dochodowego, czyli od 1 do 3% dochodu, a to na nasze warunki stanowi około 20 zł miesięcznie. Więc Leszku, wybacz, ale zanim zaczynasz spory, doczytaj. Wikipedia jest pod ręką.
      http://en.wikipedia.org/wiki/Church_tax

      Zbyszek

      Usuń
    9. Informację o tym, że to jest 10% dochodu (a nie podatku dochodowego) zaczerpnąłem z dyskusji prowadzonej wśród polskich zielonoświątkowców. Nikt tego nie podważał. Pewna kobieta, która właśnie była z KZ, zwracała jedynie uwagę, że ze ściągalnością dziesięciny nie jest wcale tak różowo - nie kwestionowała jednak samej zasady. Może w różnych kościołach protestanckich istnieje różna zasada, czym dziesięcina jest (ja w każdym razie do tej pory spotkałem się jedynie z tym, że to od dochodu). Przy czym co najważniejsze, gdyby w dyskusji było dociekanie, czym jest dziesięcina, byłbym z takiej dyskusji zadowolony.

      Usuń
    10. Leszku, musimy odróżnić podatek kościelny stosowany na zachodzie Europy, od średniowiecznej dziesięciny. W Niemczech ten podatek wynosi dokładnie 8-9% podatku dochodowego. Niektórzy Zielonoświątkowcy nawiązują do średniowiecznej dziesięciny (z powodów biblijnych) i rzeczywiście domagają się 10% dochodów, zaś ta średniowieczna Dziesięcina, była często niższa w praktyce, gdyż dotyczyła przykładowo tylko snopków zboża, aczkolwiek z założenia, dotyczyła wszystkich dochodów i również w takiej (wysokiej) formie bywała egzekwowana. Temat rzeka, bo dotyczy różnych regionów i różnych okresów, różnych lokalnych zwyczajów.

      Zbyszek

      Usuń
    11. UFF, dotarłem do tamtej dyskusji. Muszę przyznać, że w tym co pisał Pan Marek było sporo racji. Wypunktował w zasadzie większość problemów naszego Kościoła, myślę, że dość trafnie. Twoje usprawiedliwianie postaw Księży było trochę na wyrost. Bywają bowiem wspólnoty, w których tezy Pana Marka nie mają uzasadnienia, ale takowe wspólnoty są rzadkością. Ponadto księża chętnie korzystają z zaproszeń, ale czy tutaj korzystają z zaproszeń wszystkich parafian, tego mi nie wiadomo.

      Wypowiedzi Pana Marka nie dostrzegłem ataku na księży, a jedynie była to konstatacja oparta na jego własnych obserwacjach. Wystarczyło podać przykład własnych konstatacji, jeśli byłyby odmienne. Ale niestety, wyjątki w rodzaju rodzynków, nie są chyba dobrym przykładem.

      Zbyszek

      Usuń
    12. Skoro dotarłeś w końcu, to już wiesz, że ataki MJ zaczęły się od tego, że pastorzy KZ mają czas dla każdego parafianina, a księża KK nie. Dlatego mnie nie interesował podatek kościelny w Niemczech, lecz porównanie dochodów pochodzących od wiernych w KZ i KK - bo po to, by księża KK mieliby mieć tyle samo czasu dla każdego swojego wiernego, co pastorzy KZ, musiałyby do tego istnieć podobne podstawy finansowe. Tak, jak pisałem na początku - po upadku komuny było takie chwilowe zachłyśnięcie się, i nagle kościoły zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu; bardzo szybko się jednak okazało, że nie ma z czego finansować tych kościołów. Podstawą opieki pasterskiej KZ jest dziesięcina; jeśli oczekujemy od naszych księży takiej samej opieki, to powinniśmy być gotowi ponosić takie same obciążenia w utrzymaniu kościoła, jakie ponoszą zielonoświątkowcy. Tymczasem tego u nas nie ma. I to wykazałem.

      Usuń
    13. Leszku, po pierwsze: szukając usprawiedliwienia owego stanu rzeczy, zgodziłeś się z tezami Pana Marka.
      Po drugie, nie pieniądze są przeszkodą, ale wielkość parafii, czyli liczba wiernych przypadających na księdza. Lecz tutaj Ciebie zaskoczę: nie widzę związku pomiędzy finansami a Twoją tezą. Widzę natomiast uwarunkowania kulturowe. Po prostu proces jest obustronny. Skoro większość parafian nie chce się angażować na rzecz Kościoła, to większość księży nie ma ochoty angażować się na rzecz parafian. Jednakże w ten sposób powstaje błędne koło.

      Ponadto uczepiłeś się KZ, a Pan Marek poruszał ogólnie kwestie protestantów. Tutaj zaś twa teza o finansach nie ma uzasadnienia. Koszty ponoszone przez wiernych w Niemczech są porównywalne z kosztami ponoszonymi przez Polaków na rzecz Kościoła w Polsce. To także dowodzi przyczyn owych różnic nie w sposobie finansowania, ale w mentalności.

      Zbyszek

      Usuń
    14. Zbyszku, dlaczego uważasz, że ja się czegoś "uczepiłem"? MJ nic nie pisał o Niemczech, lecz o Polsce i to on porównywał księży katolickich w Polsce z pastorami zielonoświątkowymi w Polsce (wspominał wręcz o konkretnym pastorze), a więc ja się tu niczego nie uczepiłem, lecz bardzo uważnie słuchałem, co mówili interlokutorzy i szedłem ich tropem myślenia (bardzo więc dziwne jest Twoje zaskoczenie w pierwszym zdaniu) - ja cały czas szukałem odpowiedzi na pytanie o przyczyny. I jeszcze raz wrócę do budowania nowych parafii - przez cały okres komunizmu wydawało się, że jedyną przeszkodą przed tym, by księża mogli być bliżej wiernych, by parafie nie były tak przeogromne, iż proboszcz nawet z widzenia nie zna swoich parafian, jest owa komuna, która nie zezwala na budowę. Okazało się jednak że nie - okazało się, że nie ma za co budować kościołów! Problem nie we wzajemnym obrażaniu się księży i parafian, co sugerujesz, lecz w odrzucaniu przez wiernych tych całkiem realnie istniejących zależności finansowych.

      Usuń
    15. Na mój gust nastąpiło przeinwestowanie, ze wszelkimi negatywnymi skutkami. To oznacza przyszłe kłopoty finansowe Kościoła. Na osiedlach, które docelowo miały liczyć 5 tyś mieszkańców budowano Kościoły o pojemności tysiąca wiernych. Zamiast stawiać na małe sale modlitewne, budowano olbrzymie kościoły. Obok nich stawiano jeszcze większe plebanie z salkami katechetycznymi. Zamiast postawić na rozwój innych form wspólnotowych zainwestowano w mury, a mury maja to do siebie, że częściej dzielą niż łączą.

      Tak się składa, że w okolicy mam trzy parafie. W obecnej parafii niedzielna taca daję średnio tysiąc złotych. Obok, w podobnej liczebnie parafii rzadko schodzi poniżej 5 tysięcy. Różnica wynika z zaangażowania proboszczów. Ludzie widzą jak działa proboszcza i wyceniają jego działania. Niestety, to tylko od proboszcza zależy, czy jest zaangażowany w działania wspólnotowe. Tamten drugi proboszcz oprócz działań wspólnotowych wyróżnia się głęboką postawą religijną. Codziennie po zakończonym dniu pracy idzie modlić się godzinę do swego kościółka. Zmawia modlitwy w intencjach znoszonych przez wiernych. Oprócz tego organizuje pomoc niepełnosprawnym. Inicjatyw wszystkich nie wymienię, bo było ich naprawdę sporo. Niektóre z nich nabrały ogólnopolskiego charakteru. Będzie okazja, to chętnie zapoznam Ciebie z owym proboszczem.

      Wracając zaś do Marka to napisał wyraźnie: W moim przekonaniu Kościoły Ewangelickie z kolei bardziej przypominają pierwsze gminy chrześcijańskie i mają świeżość pierwotnego Kościoła, gdzie wszyscy się znają, wzajemnie wspomagają a pastor wita i żegna swych wiernych przed kościołem i zna ich po imieniu.(...)Mam przyjaciela pastora Zielonoświątkowców, dobrego, prawego i przy tym skromnego, normalnego człowieka (ma uroczą żonę i przefajne dzieciaki - dla mnie to wzór rodziny, żyjącej jak Pan Bóg przykazał) i niejeden katolicki ksiądz mógłby brać z niego przykład jak należy żyć Bożym Słowem i jak naśladować Mistrza.

      Wybacz Leszku, ale to są odrębne kwestie. Wpierw kwestia ogólna, a później dopiero przykład szczególny. Ponieważ też znam zielonoświątkowców i to wielu, zatem gwarantuję Tobie Leszku, że ten opis nie jest daleki od prawdy. Inna kwestia, że ich podejście do wiary drażni mnie bardziej niż podejście niektórych naszych księży.

      Zbyszek

      Usuń
    16. ps. oczywiście nie ja daję 1000 zł ale wszyscy parafianie.

      Usuń
  6. Przyznam, że gdyby nie ten blog i fakt, że czasem tu zaglądam zupełnie nie wiedziałabym jakie czytania są w Kościele. A tak...przynajmniej gdzieś to Słowo muska mnie jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinienem się cieszyć, że przynajmniej tyle wynika z mojego pisania, ale jednak nade wszystko się martwię, że właśnie w stosunku do Ciebie taką rolę pełni:(

      Usuń
  7. No to może powinieneś przeczekać "sam w sobie" ten gorszy okres. Myślę, że szybko wracasz do równowagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to nie ja sam wracam, lecz Ktoś sprawił, że wracam.

      Usuń
  8. Trzeba być zawsze dobrej myśli. Jeżeli odamy problemy Panu i oczywiście MU zaufamy, wtedy nic i nikt nas nie złamie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Panie Leszku, to tak trochę nieładnie obsmarowywać mnie poza moimi plecami na swoim blogu, gdzie można się bawić w cenzora.Przyznam się, że konstatacje pana Zbyszka po przeczytaniu moich wpisów są całkiem rozsądne i w większości zgodne z tym co chciałem wyrazić. Niestety pan niezbyt dokładnie czyta to, co jest napisane i wyciąga pan dość pochopne i przez to błędne wnioski. Myśli pan, że zadałbym sobie aż tyle trudu by panem świadomie manipulować przy użyciu, jak pan to określił, rżnięcia głupa ? Jak już manipulować to masami, a nie pojedynczymi osobnikami, szkoda po prostu na to czasu. Skoro się pan obrazil, to trudno, pana wybór. Nie czuję się w obowiązku by pana za cokolwiek przepraszać bowiem myślę, że ma pan problem sam ze sobą i to trzeba jakoś pokonać. Marek Jan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze nie napisałem tu niczego, czego nie mówiłbym Panu wprost - a więc oskarżenia "nieładnie obsmarowywać mnie poza moimi plecami na swoim blogu" nie mają żadnego oparcia w tzw. prawdzie materialnej.
      Po drugie to, że do tej pory nie przyznał Pan, iż w Polsce datki na tacę nie przekraczają 10 zł (a więc są wielokrotnie niższe niż dziesięcina w KZ) - a więc tak, jak Pan rżnął głupa, tak rżnie Pan nadal.

      Usuń
  10. Oj, Panowie. Przykro mi, że mój blog stał się miejscem podziałów. Ciągle musimy uczyć się słuchać z napięciem szukając dobrej woli w słowach rozmówcy. Akurat wszyscy tutaj taką wolę mają. Leszku- powinieneś pisać, co Ci już mówiłam, nawet, jeśli czyta Cię kilkadziesiąt osób. A myślę, że czyta więcej. To już Pan Bóg przysyła tych, którzy czytają i piszą na blogach, choć czasem - jak wiemy- nie po Bożemu postępują. Ja nie mogę moderować wypowiedzi o ile nie obrażają personalnie lub nie są agresją wobec kogokolwiek. Dyskusja jest dyskusją i nawet jeśli się nie zgadzamy z rozmówcą, to zawsze po dobrej dyskusji wychodzimy bogatsi o poznanie drugiego człowieka.
    Co do tacy, to system procentu od podatku, choć może zapewni jakiś stały dochód Kościołowi, kłóci się z ideą wspólnoty. Wypełniający PIT człowiek jest anonimowy. Mam nadzieję, że ludzie nadal będą wyciągać z kieszeni pieniążka i dawać osobiście na swoją parafię- swój dom. Pozdrawiam Was Panowie serdecznie i pewnie gdybyście się spotkali osobiście, to by dyskurs był łatwiejszy. Pisanie nie zawiera gestów, tonu głosu- za to zostawia ślad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostro, co do tacy całkowicie się z Siostrą zgadzam - mnie chodziło tylko o to, by pokazać wielki rozdźwięk między mitem biednych Polaków utrzymujących bandę czarnych nierobów, a tym jaki faktycznie jest udział moich rodaków w utrzymaniu Kościoła.
      Jeśli zaś chodzi o moje pisanie, to są to dwie różne sprawy - skoro ksiądz podczas spowiedzi wykazał mi, że nie jestem z prawdy, lecz że służę szatanowi, to jest jasne, że pierwsze co powinienem zrobić, to natychmiast przestać pisać. No bo skoro mnie się tylko wydaje, że służę Bogu, to swoim pisaniem Jemu szkodzę. Dopiero po kilku dniach doszedłem do wniosku, że moje sumienie jest moje i nawet jeśli jest ono fałszywe, to nim się muszę kierować w życiu (nie można się zawiesić w kompletnej próżni); może zresztą to, że Bóg poprzez moje sumienie wskazuje tylko jeden grzech dużego kalibru, bo nade wszystko prowadzi mnie ku czemuś, a nie od czegoś? (a może zresztą spowiednik tak był zajęty zwracaniem mi uwagi, że mówię za głośno, że wyłączył się ze słuchania?).
      Jeśli zaś chodzi o Pana na Skierniewicach, to ustępuję mu pola. Już drugi raz wyprowadził mnie z równowagi (a to wielka sztuka) i pewnie jeszcze nie raz by mnie wyprowadził, gdybym się u Siostry wypowiadał. Narobiłem Siostrze obciachu i jeszcze nie raz bym narobił, gdybym się odzywał.

      Usuń
    2. Leszku, obciachu to człowiek może sobie narobić tylko sam, nikt mu tego nie może zrobić. Więc się nie obawiaj. Co do spowiednika, to hm....każdy miał różne przygody w konfesjonale. Zmienić spowiednika radzę i tyle. Pozdrawiam

      Usuń
  11. Nie wiem ile wynoszą datki na tacę w całej Polsce, bo tego nie śledziłem i nie mam na to przekonujących dowodów. Skoro pan ma tak daleko idące informacje, to niech pan raczy podać ich źródło.
    Akurat nie o datki na tacę chodziło w naszym sporze ale widzę, że sam pan rżnie (z uporem godnym lepszej sprawy) tego, o którego mnie pan stale posądza. Marek Jan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest klasyczne rżnięcie głupa - uznanie, iż wierni w KK dają niepomiernie mniej, niż wierni KZ - mało, że zupełnie inna jest świadomość tego, ile trzeba łożyć na kościół, jest nie po Pana myśli, więc udaje Pan, iż nie wie Pan, ile w Polsce daje się na tacę. Zwracam przy tym uwagę, iż pozostałem dochody są bardzo zbliżone w poszczególnych kościołach - i tego Pan nie negował.

      Usuń
  12. W którymś Tygodniku Powszechnym było o finansach Kościoła na podstawie badań, nie wiem czy nie KAI. Oczywiście, że prasa i głuptasy lansują tezę, jak to Państwo utrzymuje bandę nierobów. Oczywiste, że są parafie bogatsze i biedniejsze. Za mało mówi się o tym, co Kościół w szerokim sensie z tymi pieniędzmi. A robi wiele dobrych rzeczy, bez których byłoby w wielu miejscach naszego życia społecznego cienko. Kosztuje utrzymanie budynków- wiele jest zabytkowych, wiele zostało zwróconych w stanie opłakanym, kosztuje edukacja, dzieła charytatywne, szpitale, grupy parafialne i setki innej działalności. Myślę, że styl życia i działalności garstki ludzi Kościoła rażąco bogaty jest brany jako wyznacznik do opinii. Księża, których znam, zwykli, parafialni żyją skromnie, ciężko pracują i jeżdżą przeciętnymi samochodami. I Panowie, proszę- niech nad Waszym gniewem nie zachodzi słońce. Winą niewątpliwą Kościoła jest brak informacji i budowania pozytywnego wizerunku. Zamiast walczyć ze złością z takimi opiniami trzeba po prostu pokazywać bogactwo życia Kościoła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - ta złość szkodzi; jako człowiek mam do niej prawo - w żadnym wypadku nie można do niej przykładać kategorii grzechu (co oczywiście mówię, jako ten z fałszywie ukształtowanym sumieniem;) ), ale jednak powinienem jej unikać. Gdy więc rozumiem ten mechanizm i wiem, że za każdym razem zostanę wyprowadzony z równowagi, to powinienem się wycofać z miejsc, w których mi to grozi...

      Usuń
  13. @Siostra Małgorzata

    I dobrze by było, by finanse Kościoła były jawne, jasne i czytelne, w myśl biblijnej zasady tak - tak, nie - nie. Jakakolwiek ściema w tej materii istotnie rodzi emocje i różnego rodzaju podejrzenia i daje żer różnym siłom niechętnym Kościołowi. W swoim poście zwróciłem uwagę na to, że jedynie św. pamięci ks.abp Józef Życiński na to się zdecydował i jakoś ( o dziwo!) nie znalazł naśladowców. Należy zatem zapytać, dlaczego? On się nie bał a inni się "lękają"? A niby czego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już odpowiadałem (choć nie na zasadzie wiedzy, lecz na zasadzie empatii) - przypuszczam, że jest to lęk o tych, którzy nie tylko symbolicznie wspierają Kościół. Organa skarbowe w Polsce mają wspólną historię z wieloma innymi organami w Polsce i choć powinny, to nie są służbą urzędniczą (w takim znaczeniu, jak jest to w państwach Europy Zachodniej). Tak się pewnie kiedyś stanie, ale na to trzeba jeszcze zaczekać.

      Usuń
  14. ekai.pl/media/szuflada/RAPORT_KAI_01.03.pdf

    Przeczytajcie, trochę jest o finansach.

    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  15. @Zbyszek
    Dzięki za link. Wprawdzie nie jest to oficjalny dokument, ale niejaki pogląd dawać może. Taca, to ewidentny margines wpływów. Mnie zastanowiły dotacje na tzw. Ordynariat Polowy,, niebywale kosztowny nie wiedzieć dlaczego i wysokie dotacje unijne, choć przecież znaczna część kleru była jawnie przeciwna wejsciu Polski do Unii, więc powinna się wyrzec tych "diabelskich środków" pomocowych. Jak widać pecunia non olet.Marek Jan.

    OdpowiedzUsuń
  16. Panie Marku. Myślę, że całe nieporozumienie dotyczące finansów Kościoła wynika z wielkości całej tej organizacji i z różnorodności parafii. Większość stanowią parafie wiejskie i te są biedne, natomiast my najczęściej obserwujemy parafie miejskie, gdzie nie brakuje wręcz bizantyjskiego przepychu. Natomiast musimy doceniać tę działalność o której wspomina siostra Małgorzata. Ta działalność jest spora, a medialnie jakby jej nie było. Przykład księdza z sąsiedniej parafii, który aktywnie działa na rzecz niepełnosprawnych, a niewiele osób zada pytanie ile kosztuje taki wypasiony elektryczny wózek dla inwalidy, a które organizuje niepełnosprawnym ksiądz proboszcz. I takich przykładów jest mnóstwo. Pozdrawiam Serdecznie
    Zbyszek
    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń