środa, 1 lutego 2012

Wisława Szymborska

Myślę,


że nikt inny z żyjących


nie nauczył tak wielu


tego,


czym jest miłość,


jak ona właśnie.


 


  


 


Niby z Bogiem


skłócona


(a może tylko obrażona),


ale jakoś dziwnie pewny jestem,


że już Mu siedzi


na Jego Ojcowskich kolanach.


 


20 komentarzy:

  1. Ładnie to napisałeś. Mój ulubiony wiersz tej autorki to „Nienawiść”.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to jeśli kto by chciał przeczytać – link: //www.dialog.org/art_pl/szymb.htmlA sam Ci się przyznam, że najpiękniejszy wiersz, jaki w życiu napisałem, jest wierszem kobiecym idealnie w klimacie jej właśnie poezji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Leszku, no to mnie wzruszyłeś tak, jak już dawno nikt!Kochałam ją, można powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Agata-Amelia2 lutego 2012 07:51

    a opiewanie socjalizmu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Agnieszką – ładnie to napisałeś :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Władysław Broniewski popadł w alkoholizm, bo on liryk pisał takie rzeczy, jakich przyzwoity człowiek pisać nie powinien. Widział rozdźwięk między rzeczywistością, a tym co pisał, a mimo to pisał… Tymczasem ona młoda naiwna dała się uwieźć – po prostu w to uwierzyła. Ale nigdy tego nie ukrywała, nie wybielała siebie, jak to czynili inni. A już jako liryczka myślę, że na prawdę tak wielu nauczyła kochać, jak nikt inny. Całym swoim życiem przysłoniła błędy młodości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obyś się nie zdziwił. Pan Bóg Miłosierny, ale tez sprawiedliwy. Nie róbcie z niego naiwnego cukierka, bo aż mdli. Dziwne pojęcie wiary. Zachęcam do poczytania „Dzienniczka s. Faustyny”.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta Twoja notka jest trochę jak poezja Łapie za serce. Ja jeszcze mam nadzieję, że twórczość śp. poetki nie zostanie zohydzona przez nakazane i „jedynie słuszne” szkolne interpretacje… ech jak ja tego interpretowania wierszy w szkole nie lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale z pierwszym zdaniem się zgadzasz? Bo jeśli nie, to pamiętaj, że czasami jest to bardzo trudne. Szatan nie ma nad nami władzy – jest w nas na tyle tylko, na ile pozwolimy mu wejść. Ale jak już pozwolimy, to na wszystko nasze spojrzenie się zmienia. To szatan doskonale pamięta wszystkie nasze grzechy i grzechy każdego człowieka – i to on je wyciąga przy każdej możliwej okazji – chełpi się przecież tym, że przez chwilę to on, a nie Bóg był dla tego człowieka najważniejszy. Szatan ukazując co chwilę ludzką brzydotę, bo sam siebie w ten sposób wywyższa – i dlatego jest w tym tak konsekwentny. Myślę jednak, że na poezji Wisławy Szymborskiej uczyły się kochać całe pokolenia. To wcale nie musi być tak, by służyć Bogu trzeba wznieść wysoko sztandary i iść pod tymi sztandarami (chorągwiami – to właściwsze słowo w kontekście Kościoła); Szymborska pod tymi chorągwiami nie stanęła (w każdym razie publicznie nie stanęła), ale każdemu życzę, by pod koniec życia okazało się, że służył Panu Bogu tak, jak ona służyła! Cały sens naszego życia tu na ziemi jest taki, byśmy nauczyli się kochać (i byśmy innych uczyli kochać) – to jest jedyny sens, bo ta zdolność do miłości, to jedyny warunek pełnego zjednoczenia z Bogiem! To nieważne, czy znasz „Dzienniczek” na pamięć, czy go nie znasz – ważne jest tylko, czy tak, jak s. Faustyna nauczyłaś się kochać ludzi? Wisława Szymborska kochała i innych uczyła kochać – i to wystarczy, by w niej widzieć służebnicę Pańską…

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja to żyłem jeszcze w takich czasach, w których poezja kończyła się na Gałczyńskim. Sam sobie odkrywałem Herberta, Szymborską, Poświatowską, czy Różewicza (pokoleniowo powinienem Wojaczka, ale on mi nie leżał – tak, jak nie leżał Kornhauser, Zagajewski, czy Karasek). Może to fajnie tak samemu wchodzić w świat poezji, ale z drugiej strony całkiem niedawno miałem taką wpadkę, że swoją wypowiedź umieściłem w kontekście cytatu z Herberta, co nadawało taką wielopłaszczyznowość wypowiedzi, że aż sam byłem zachwycony. Tymczasem okazało się, że postąpiłem, jak kompletny kretyn, bo wcale nie odwołałem się do wspólnoty dziedzictwa kulturowego – dla nikogo, to, co napisałem, nie było czytelne!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha – nie było czytelne, bo jak się młodym obrzydzi poezję dokumentnie na lekcjach to już na 90% nigdy nie sięgną z własnej woli do żadnego tomiku A obrzydza się, że hej, na potęgę – taki program i koniec, nie masz myśleć, nie masz czuć, masz sprawdzić i wkuć jaki jest klucz ;)Aha – za moich czasów to jeszcze testów i kluczy nie było, ale jak najbardziej jedyna słuszna obowiązująca wszystkich interpretacja, a jak kogoś Słowacki nie zachwycał to i tak miał zachwycać (że tak odniosę się do innego ważnego dzieła i lektury)

    OdpowiedzUsuń
  12. No właśnie w „Ferdydurke” było to jednoznacznie opisane.

    OdpowiedzUsuń
  13. I najśmieszniejsze jest to, że „Ferdydurke” Gombrowicza nauczyciele traktują w ten sam sposób jak jest to opisane w treści ze Słowackim Ja sobie mogłam tą książkę przetrawić dopiero czytając drugi raz po szkolnych latach, z wolnej woli a nie z przymusu. W szkole jak się czyta, to zamiast własnych refleksji trzeba przygotowywać „portret psychologiczny nauczyciela” – czyli od razu wyszukiwać, co nauczyciel na temat dzieła chciałby usłyszeć

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy Ty się Leszku dobrze czujesz? Ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem kategorycznie się nie zgadzam. Ty piszesz o miłości zagorzałej ateistki… Że ona była najlepszą nauczycielką miłości? A Jan Paweł II dla Ciebie to nikt? Wnioskuję, że bardzo bliska Tobie p. Szymborka, bo macie jedne korzenie. Ona pisała listy o Stalinie, a Ty je deklamowałeś. A teraz się przebarwiłeś i wielce udajesz wierzącego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mogę powiedzieć, że jak tylko ja się urodziłem, to Stalin natychmiast zmarł – a więc ewidentnie byliśmy na antypodach. Z komunizmem nigdy nie było mi po drodze, przez co za to, co robiłem w harcerstwie dostałem opinię KD PZPR „Obecne kierownictwo Referatu Szkół Ponadpodstawowych nie gwarantuje właściwego wychowania ideowo-politycznego” i musiałem się przenosić do innego Hufca. Ale swoich harcerzy wychowywałem m.in. na poezji Wisławy Szymborskiej, bo żadna poezja nie uczyła tak miłości, jak jej właśnie! A jeśli temu zaprzeczasz, to wskaż na kogokolwiek w naszej literaturze, kto wg Ciebie lepiej tę rolę wypełniał!

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczęśliwie nie wszyscy nauczyciele są tacy. Przez dwa pierwsze lata miałem właśnie taką nauczycielkę; na szczęście po dwóch latach zmienił mi się nauczyciel – do naszej klasy przyszedł Jacek Garwacki (tzw. „Duży Jacek” ze wspomnień Jacka Kuronia – o czym od razu donoszę, by była woda na młyn Arkusa!); z ucznia na granicy 2 i 3, stałem się uczniem ze stabilną oceną 4 (co w naszym liceum było maksymalną oceną ze wszystkich przedmiotów poza WF-em, czy WT; takie zawężanie ocen, to głupota, ale tak w naszej szkole było), a moja praca maturalna została uznana za najlepszą w szkole (szkoda, że wtedy nie było jeszcze konkursów tych prac). Doskonałym nauczycielem polskiego był też mój przyjaciel – nb. obaj się spotkali przeciw sobie w 1981, gdy przyjaciel reprezentował stronę solidarnościową, a mój były nauczyciel rządową!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze raz Ci wskazuję na Jana Pawła II a jeśli tego nie rozumiesz, to daleko Twoje serce od prawdziwej miłość a blisko ateistki Szymborskiej.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale skoro zarzucasz mi, że moje twierdzenie jest fałszywe, to wskaż kogokolwiek z przedstawicieli polskiej poezji, którzy byli większymi nauczycielami miłości, niż Wisława Szymborska. Nie sądzę byś Ty w swoich uniesieniach miłosnych recytował swojej ukochanej „Miłość i odpowiedzialność”! Kogo recytowałeś, jeśli nie Szymborską?

    OdpowiedzUsuń