piątek, 10 lutego 2012

Trędowaty

Dalej powiedział Pan do Mojżesza i Aarona: „Jeżeli u kogoś na skórze ciała pojawi się nabrzmienie albo wysypka, albo biała plama, która na skórze jego ciała jest oznaką trądu, to przyprowadzą go do kapłana Aarona albo do jednego z jego synów kapłanów. Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: „Nieczysty, nieczysty!” Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem. (Kpl 13, 1-2, 45-46)


Gdybym żył w czasach Mojżesza właśnie uznany byłbym za trędowatego i obowiązywałyby mnie wszystkie te restrykcje, bo całe moje ciało obsypane jest jedną wielką wysypką (choć z drugiej strony w czasach Mojżesza nie było antybiotyków – a więc nie ujawniłoby się takie uczulenie). Czy potrafiłbym żyć w takim wykluczeniu ze społeczności i w takim poniżeniu? Wołałbym przez cały dzień „Nieczysty, nieczysty!”? – zapewne właśnie to by było dla mnie najtrudniejsze (bo jak można się czuć zwracając na siebie uwagę?). W sumie jednak myślę, że przetrwałbym ten czas – bo czy i dziś nie bywa tak, że inni widzą we mnie trędowatego?


Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony!”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego. (Mk 1, 40-45)


A czy przyszedłbym do Jezusa i odezwał się do Niego w takich właśnie słowach: ”Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”?


„Jeśli chcesz…” – to jest klucz do tego zdarzenia. Trędowaty wiedział, że Jezus może go uzdrowić – ale wiedział zarazem, że On wcale nie musi chcieć…
Czy więc podszedłbym i poprosiłbym „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”?


Wydaje mi się, że tego bym nie potrafił…


 


 


38 komentarzy:

  1. Przychodzę odpowiedzieć Ci tutaj. Nie „zaraziłam się” a „zraziłam się”. Kolejny raz zostałam zaatakowana, a właściwie zostałyśmy zaatakowane, Poetka i ja – na innym blogu. I żaden z tych niby-świętych bywalców nie pisnął słowa w naszej obronie, choć dostało nam się niezasłużenie. Dla mnie słowotoki i dużo huku wokół siebie, a potem brak reakcji na niesprawiedliwość równa się obłudzie. Nie umiem sie w tym odnaleźc, nie jestem odporna. Zostałeś mi Ty i s. Małgorzata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trądem XXI wieku jest wszelka obmowa,oszczerstwa,sądy…Jakby tego było mało stajemy w roli Boga dokonując skazujących wyroków .Żyjemy w zakłamaniu,bo to nasze myślenie nie pochodzi z ducha lecz z ciała.Stąd też atak niektórych osób.Stając przed Słowem trzeba zastanowić się co jest we mnie trądem i co jest nim skażone.Trądem jest na pewno grzech,który zniewala i niszczy.Mam szukać więc ratunku.Podejście do Jezusa jest podejściem do sakramentu miłosierdzia, gdzie doznaję oczyszczenia.Porusza mnie też pustynia,na którą idzie się Jezus,by modlić się do Ojca.To dla nas taki znak byśmy szukali ciszy,w której usłyszymy Jego głos.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to witaj wśród trędowatych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak namawiałaś do osobistych odniesień, a coś sama od nich uciekasz:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie za bardzo rozumiem o co chodzi,proszę napisz.To takie moje przemyślenia.Jak napiszesz co mam bardziej wytłumaczyć to nie ma sprawy.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy grzech jest we mnie trądem,bo niszczy moje wnętrze.Wiem,że zły za wszelkie sposoby pragnie wmówić mi ,że jestem do niczego,że nie warto walczyć.Kiedy mnie powali grzech nie czekam,ale poprzez sakrament miłosierdzia mówię Jezu ratuj.I przychodzi On i oczyszcza mnie.Wiele razy czuję się jak trędowata,bo przeciwstawiam się złu,mówię o Bogu i jestem niewygodna dla niby przyjaciół.Kiedyś bym może walczyła,ale teraz nie.Wiem,że nie jestem sama,że jest Bóg i to On jest obroną.I wiem,że jest to wielka łaska,bo ja z siebie nic nie potrafię….A TAK NA MARGINESIE SERCEM NAPISAŁEŚ TE ROZWAŻANIA, DZIĘKUJĘ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za wypowiedź o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Można to i tak określić Ale dla Jezusa-Lekarza trąd nie jest dostatecznie trudny do wyleczenia. Na całe szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trędowaty bardzo się tym ucieszył i nade wszystko chciał, by inni to również zauważyli.Tymczasem Jezus uzdrawiając, wcale nie chciał, by wszyscy to widzieli – chciał, by złożył swe świadectwo jedynie przed kapłanami. Dla innych miał być nadal trędowatym..

    OdpowiedzUsuń
  10. I to też daje do myślenia… Wymaga wewnętrznej dyscypliny i kolejnego powiedzenia Mu „tak”.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy moja siostra zachorowała był to okres w moim życiu kiedy nawracałam się z wiary w Boga do wiary Bogu. Dzięki studiom i ludziom tam spotkanym. Poszłam do mojego duszpasterza z pytaniem czy Jezus może uzdrowić moją siostrę. Wtedy on mi powiedział, że Jezus uzdrawiał jeśli chciał, bez jakiegokolwiek klucza i nie wszystkich. Moja siostra nadal jest chora… może po coś…

    OdpowiedzUsuń
  12. Na pewno po coś – choć czasami to takie trudne i dla tej osoby i dla jej najbliższych. Czasami dopiero pod koniec życia ludziom się wszystko wyjaśnia – zaczynają rozumieć, po co ich życie było właśnie takie, jakie było. Właśnie „po co”, a nie „dlaczego”…

    OdpowiedzUsuń
  13. Na naszej drodze Jezus stawia ludzi,którzy pomagają nam przyjść do Niego.Potrzebujemy bliskości drugiej osoby,a przede wszystkim potrzebujemy Boga.W tych trudnych sytuacjach,w których tak po ludzku jesteśmy sami On jest bardzo blisko nas i współcierpi razem z nami.Ważne jest to wyjście z tego co nas ogranicza i pójście do Jezusa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta Ewangelia uczy nas pokory, bowiem człowiek bardzo często kieruje do Boga zupełnie inne słowa – „Musisz mnie uzdrowić”. Zdanie „jeśli chcesz, uzdrów mnie” jest poddaniem się całkowicie Jego woli. To faktycznie wyższa szkoła jazdy. Ja natomiast usłyszałam inne słowa „Chcesz wyzdrowieć”? Tu też odpowiedź zależała od mojej woli. A ja bardzo chciałam….I to się dzieje, wydarza ciągle na nowo w rzeczywistości, w której żyję – trudno temu zaprzeczyć. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. „Jeśli chcesz, możesz” – ten trędowaty zdał się na wolę Jezusa, wierząc w Jego nadzwyczajną moc. To faktycznie postawa osoby zaawansowanej w rozwoju duchowym. Jednak ten sam człowiek okazał Jezusowi nieposłuszeństwo, i to zaraz po tym, jak uzyskał od Niego to, o co się zwrócił. A taka postawa bynajmniej nie świadczy o zaawansowaniu w rozwoju duchowym. Skąd ten zgrzyt? Sądzę, że radość uzdrowionego z trądu była zbyt wielka, by mógł on się nią nie podzielić. I Jezus musiał kryć się przed tłumami w miejscach pustynnych. Ale i tam Go znaleźli. I „zewsząd schodzili się do Niego”. Bo „królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je”.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dokładnie tak :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz rację – to wyższa szkoła jazdy. Ale tą samą szkołą jest formuła nieco bardziej dla nas naturalna – możemy prosić o coś, co uważamy, że jest dla nas dobre, ale kończyć tak, jak Jezus – ale nie Moja, lecz Twoja wola..

    OdpowiedzUsuń
  18. Radość, to raz, ale dwa, to chęć okazania innym, że już się nie jest trędowatym, że już to wykluczenie ze społeczności nie obowiązuje! Po ludzku patrząc, to bardzo trudne być uzdrowionym, a jednocześnie godzić się na to, by nadal być traktowanym, jako nieczysty. Po ludzku patrząc, to ciężar ponad siły.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mogło być i tak. Nieraz bardziej zważamy na względy ludzi niż na wolę Boga. Trudne to…

    OdpowiedzUsuń
  20. Podejrzewam, że Jezusowi chodziło o to (w odniesieniu do samego trędowatego), by trędowatemu woda sodowa nie uderzyła do głowy. Trzeba pamiętać, że u Żydów trąd uchodził za karę Bożą. A zatem trędowaty nie tylko czuł się upokorzony, gdy musiał wykrzykiwać „Nieczysty, nieczysty”; podejrzewam, że czuł wręcz pogardę od innych. Uzdrowienie odwracało role – uzdrowienie zdejmowało z niego znamię, którym był naznaczony i łatwo było o to, by teraz on zaczął pogardzać tymi, którzy tak łatwo ferowali wyroki. Czas, jaki miał być między uzdrowieniem, a ujawnieniem uzdrowienia, miał zapewne dostarczyć trędowatemu dystansu do samego siebie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zwróciłabym uwagę jeszcze na to, że tak surowe przepisy Prawa odnośnie do trędowatych były swoistą koniecznością, kwestią higieny. Trąd jest choroba zakaźną. Wtedy izolacja chorego była praktycznie jedynym środkiem zabezpieczenia przez zarażeniem się innych członków społeczności. Złamanie zakazu zbliżania się do trędowatych skutkowałoby rozprzestrzenianiem się tej strasznej choroby. Brutalna rzeczywistość…

    OdpowiedzUsuń
  22. Niestety tak, a w tej opowieści zakaz ten został złamany.

    OdpowiedzUsuń
  23. Choroba dusza na trąd i choroba ciała na trąd…Jezus przychodzi do człowieka aby dać dotyk uzdrowić i trąd uniknął,ludzie po uciekali bo ten człowiek jest chory na trąd nieczystych Jezus nie ucieka lecz dotykał i ten człowiek chory już wrócił do zdrowia… a o choroba dusza na trąd gdy człowiek ma grzech to Jezus czeka gdy człowiek idzie do Jezusa i prosi o odpuszczenie grzechu przepraszał za grzechy bo jestem nieczystych… i wtedy Jezus błogosławił i dusza trąd z grzechu już nie ma…

    OdpowiedzUsuń
  24. A dlaczego nie podszedł byś ???? Trędowaty powiedział”Jeśli chcesz…” wiadomo, że Jezus chce nam pomóc. Ale czy my o to prosimy ???? Poza tym, zawsze prosząc musimy dodawać:”Jeśli Ty Boże tego chcesz, niech sie stanie Twoja wola”. To moje przemyślenia :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. A dlaczego nie podszedł byś ????Ja myślę,że są takie sytuacje gdzie normalnie zwątpimy.Powodem są ci wszyscy święci sprawiedliwi,którzy zgaszą w nas od środka nadzieję. Nie mamy trądu,a jesteśmy naznaczeni,to wszystko nas wiąże.Nie ma przy nas nikogo,kto by nam powiedział nie bój się,uwierz.I w tym wszystkim działanie złego i boimy się.Co robić w takiej sytuacji kiedy brak sił i słów…wiem,że wystarczy modlić się powtarzając imię Jezus.Panie Jezu proszę Cię,byś w tych momentach kiedy dopadnie nas trąd postawił na naszej drodze człowieka,który pomoże nam powstać i poprowadzi nas do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak to właśnie jest.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja tu wyobraziłem sobie siebie w tej realnej sytuacji, jaka miała miejsce te prawie 2 tysiące lat temu. Trędowaty z tej historii po pierwsze złamał zakaz opuszczania miejsca odosobnienia – już z tym miałbym problem (rozumiem przecież sen tego zakazu). Ale nade wszystko miałbym problem w tym, by zaczepić Jezusa! To przecież nie wypada! Nie wyciągam z tego żadnych wniosków, nie nadaję jakiejś interpretacji, a jedynie po prostu stwierdzam fakt – tab by było.

    OdpowiedzUsuń
  28. Przed chwilą odpowiedziałem s. Marcie – ja piszę o realnej sytuacji; tu i teraz z tym, by się zwrócić do Jezusa, oczywiście nie mam najmniejszych problemów. To są dwie różne sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wyobraź sobie inną sytuację,że to Ty jesteś tą osobą z ewangelii,która łamie wszelkie zasady,by zbliżyć się do Jezusa.Nie liczy się, w tym momencie nic,bo pragniesz tej bliskości.Wiesz,że On jest jedynym ratunkiem dla Ciebie.Podchodzisz bliżej , serce tak mocno bije,że mało nie wyskoczy z piersi.Stajesz blisko Jezusa i mówisz-jeżeli chcesz, możesz mnie uzdrowić.Słyszysz odpowiedź-chcę.Łzy płyną strumieniem po policzkach,a Jezus dotyka i uzdrawia.Czujesz jak przedziwna moc napełnia ciało,jak miłość rozlewa sie w sercu,,jak trąd znika.Jezus Cię przytula,spotykają się spojrzenia. Nie potrzeba już słów i pragniesz trwać w takiej bliskiej komunii.To spotkanie tak wiele zmienia,pęka wszystko co było blokadą,jesteś wolnym człowiekiem,który z tego spotkania odchodzi radosny,bo Jezus pozostawił cząstkę siebie w Tobie.Dusza i serce śpiewają hymn uwielbienia.Usta krzyczą-Jezu dziękuję za uzdrowienie.Jesteś tak lekki i radosny,by głosić jak miłosierny jest Bóg i łaskawy.Masz siły,by innych do Niego przyprowadzić.Spróbuj zamknąć teraz oczy i duchowo przeżyć to spotkanie,ja to też zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  30. Aniołku, właśnie cały ten początek, jest dla mnie nie do wyobrażenia – ani bym nie złamał zakazu wychodzenia do ludzi, ani bym nie zaczepiał Jezusa.

    OdpowiedzUsuń
  31. Przepraszam, a skąd możesz to wiedzieć? Tak Ci się wydaje, ale przecież człowiek nieraz zmienia myślenie, kiedy sytuacja zmienia się z hipotetycznej w realną. Poczytałam komentarze i jedno muszę dodać. Nikt nie wziął pod uwagę tego, że rozgłoszenie wieści o uzdrowieniu nie musiało wynikać z egoizmu człowieka trędowatego. Może chciał w ten sposób pomóc innym „towarzyszom niedoli” – może chciał ich wysłać jak najprędzej do Jezusa aby też zostali uzdrowieni?A najtrudniejsze w tym wszystkim jest pogodzić się z tym, że jednak nie wszystkich Jezus uwalnia od cierpienia. Że to cierpienie było i jest nadal, że ludzie umierali kiedyś na trąd, a dziś na raka i HIV (a i na trąd też, tylko nie w naszej części świata). Że nadal są czystki etniczne, getta, nieczyści i naznaczeni To jest najtrudniejsze, żeby właśnie zdać się na wolę Boga i zaufać mu, że taki a nie inny świat został nam dany… z miłości.

    OdpowiedzUsuń
  32. Świat nie był nam dany taki – ten dany, to raj. Natomiast my sami źle wykorzystując daną nam wolność, uczyniliśmy go takim.A jeśli chodzi o trędowatego, to tak nie było – jeśli chciałby innym pomóc, to by poszedł do nich, a nie rozgłaszał tam, gdzie trędowaci mogli się znaleźć tylko łamiąc zakaz. Do trędowatych już nie wrócił, by choćby z daleka o tym opowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  33. A ten świat to co, może sami go stworzyliśmy? Dostaliśmy taki niejako na własne życzenie, taki wybraliśmy, zgoda… ale Bóg nam go dał. Dał i pobłogosławił nas, tak jak rodzice błogosławią dziecko, które opuszcza bezpieczny dom. Po to, abyśmy mogli sami wybierać, abyśmy mogli korzystać z rozumu i wolnej woli, które też nam dał.A trędowaty… no nie myślisz chyba, że Jezusa na pustyni ścigali sami zdrowi, przychodzili przecież dopiero po uzdrowienie. Może trędowaci również.

    OdpowiedzUsuń
  34. Oprócz tego pewnie jeszcze jakiś złamał zakaz, ale musisz przyznać, że zdecydowana ich większość była tam, gdzie miała obowiązek być. A tam trędowaty nie poszedł (a w każdym razie nic nie wiadomo, by poszedł).

    OdpowiedzUsuń
  35. Tym bardziej nie wiadomo, żeby nie poszedł ;). Cytat: „Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego” można też zinterpretować tak że trędowaty wyszedł z miasta i poszedł do chorych, a ci zaczęli tłumnie ściągać do Jezusa. Jezus więc nie mógł przebywać w mieście, bo ciągnęła za nim chmara „nieczystych”, których nie chciał odpędzić. W każdym razie ja wolę myśleć o uzdrowionym jako o człowieku dobrym, który:- złamał zakaz kulturowy z powodu nadziei na uzdrowienie i wiary Jezusowi, – następnie nie posłuchał Jezusa, bo chciał pomóc też innym.A nie myśleć na zasadzie: coś tam dobrego drgnęło w człowieku, ale w końcu okazał się tylko próżny i małoduszny…

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie bardzo tak się da zinterpretować, bo gdyby trędowaty rozgłaszał poza miastem wśród trędowatych, to Jezus mógłby wejść do miasta tak, jak chciał – a przecież nie wszedł.W moim przekonaniu trędowaty po prostu się cieszył, a że radość w samotności jest mocno ułomna, to czynił to natychmiast wśród tych, z którymi w tej chwili przebywał. Natomiast wydaje mi się, że Jezus chciał, by nikomu nie mówił w mieście oprócz kapłana m.in. dlatego, że ta radość łatwo mogłaby się zamienić w poczucie wyższości i chęć odwetu na tych, którzy go upokarzali (dla Żydów trąd był karą za grzechy).

    OdpowiedzUsuń
  37. Leszku nic nie tracisz próbując przeżyć tą sytuację w sposób duchowy,wejść w poszczególne słowa.Nic nie tracisz,a wiele możesz uzyskać.Może jednak warto zachować się tak jak małe dziecko. :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Nic Ci przecież nie narzucam. Niech więc każdy zostanie przy swoim rozumieniu

    OdpowiedzUsuń