sobota, 17 września 2011

żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk

Bracia:
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca, cóż mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, a pozostawać w ciele – to bardziej dla was konieczne. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej.
 (Flp 1, 20-24,27)


 


Powracam do tematu, gdzie jest nasze miejsce?


A jednak św. Pawet wskazuje inne miejsce Na codzień myślimy, że jest tam, gdzie aktualnie mieszkamy. Co najwyżej może się zdarzyć, że ktoś tęskni za swoją małą ojczyzną, z której wyrósł, w której dojrzewał (kiedyś lubiłem oglądać rosyjską telewizję, wtedy chyba nawet sowiecką; kiedyś trafiłem na film, warty obejrzenia dla jednego zdania – dziadek tłumaczył wnukowi, gdzie jest jego ojczyzna – ojczyzna jest tam, gdzie ktoś przeżyje swoją pierwszą miłość; zaskakujące, ale chyba prawdziwe zdanie).


 


A jednak św. Paweł wskazuje inne miejsce – my wszyscy powołani jesteśmy do spotkania w Chrystusie. Dopiero tam staniemy się na prawdę sobą


 


16 komentarzy:

  1. Ciekawe to stwierdzenie; „ojczyzna jest tam, gdzie ktoś przeżyje swoją pierwszą miłość;….” pod warunkiem, że pierwsza jest także ostatnią, gdyż dziś ludzie nie tylko mają wiele miłości, ale też różnie je oceniają i tylko ci którzy żyli w wielu związkach potrafią powiedzieć która to była pierwsza miłość, a która prawdziwa. Myślę, że wiąże się to ze wspomnieniami, ale pamięć ludzka jest krótka. Natomiast moją ziemską ojczyzną chyba pozostanie ojcowizna czyli lata dzieciństwa, chociaż nie nie było ono radosne; na ojczyznę wieczną jeszcze nie zapracowałam; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje zastrzeżenie prowadziłoby nas do nikąd, bo w konsekwencji musielibyśmy uznać, że są ludzie (i to zdecydowana większość), którzy swojej ojczyzny nie posiadają. Myślę, że możemy to zdanie uprościć – ojczyzna jest tam, gdzie człowiek po raz pierwszy był zakochany.A z tym zasłużeniem, to dobrze sobie wykombinowałaś – nie zasłużyłaś, to Pan Ciebie jeszcze nie zabierze; a że człowiek nie jest w stanie sobie zasłużyć na niebo, to zyskałaś w ten sposób nieśmiertelność!

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że to jest w ogóle niepotrzebne gdybanie. Zdążymy zarówno żyć tu i teraz, jak i po śmierci. Wszystko ma swój czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. to tak jak pisze Wasylka -jest tyle miłości..dla mnie ojczyzną jest miejsce mojego dzieciństwa:blok nad rzeką. Mieszkają tam od lat inni ludzie. A do mnie to miejsce powraca w snach. Tam jest mój dom.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moherku -łłłuuu- napisałam tak samo, jak Ty – moją ojczyzną ziemska jest ojcowizna czyli dom mego dzieciństwa, jak u Ciebie. Było ciężko, było biednie, było……. ale była Mama, która kochała miłością jedyną, bezinteresowną i niepowtarzalną. Teraz nie pozostało mi już nic innego, jak tylko podążać ku niej; może tam sie spotkamy;

    OdpowiedzUsuń
  6. Leszku – powiadasz, że nieźle sobie to wykombinowałam? bo kto kombinuje, ten żyje ; :) :) :) nie chciałabym być nieśmiertelna. Wiem, że nigdy sobie nie zasłużę ani nie zapracuję na wieczność, ale każdy tam trafi – gdzie duszy ojczyzna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się o tyle potrzebne, że zmienia to nasz stosunek do śmierci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moherku, a z ciekawości zapytam, czy to tam po raz pierwszy czułaś się zakochana?

    OdpowiedzUsuń
  9. No cóż – ja się z tym zdaniem rosyjskiego dziadka nie zgadzam Może ma na to wpływ trochę „koczowniczy” tryb życia.

    OdpowiedzUsuń
  10. „pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, a pozostawać w ciele – to bardziej dla was konieczne” – czytając właśnie ten fragment, uświadomiłam sobie kiedyś, że zgoda na śmierć nie jest najtrudniejsza. Trudniej jest zgodzić się nadal żyć – dla innych…

    OdpowiedzUsuń
  11. W tym filmie dziadkowi się marzyło, by jego wnuczek zakochał się jeszcze zanim wyjedzie z tej wsi, w której mieszkali.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli dla Ciebie również tak jest, to gratuluję – bo obawiam się, że na początku życia wiarą, jeszcze jest tak, iż trudniej się rozstać z życiem.

    OdpowiedzUsuń
  13. oczywiście :) Jako dziecko zakochałam się w moim koledze z klasy. Po latach okazało się, ze prawdopodobnie z wzajemnością. Ale wtedy gdy to zrozumiałam byłam już odkochana :)

    OdpowiedzUsuń
  14. i to nie była miłość -dodajmy -żeby było uczciwie

    OdpowiedzUsuń
  15. Wasylko -tez nieraz tak myślę, że chcę podążać ku moim rodzicom i mam nadzieje, że tam po drugiej stronie się spotkamy. A zanim to nastąpi muszę się jeszcze tyle napracować, ze nie chcę o tym myśleć :)

    OdpowiedzUsuń
  16. myślę tak jak Anna tylko dodam, ze żyć zgodnie z Wolą Bożą, która na co dzień się ujawnia w tym co życie niesie. Trudne to jest.

    OdpowiedzUsuń