środa, 2 lutego 2011

OFIAROWANIE PAŃSKIE

14 Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, 15 i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli. 16 Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe. 17 Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu. 18 W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom. (Hbr 2) 


Dziś znowu wybrałem czytanie zdecydowanie mniej znane – list św. Pawła do Hebrajczyków. Bo tak, jak Symeon ujrzał w 40-to dniowym Dziecięciu Zbawiciela, tak też i Paweł w swoim liście ukazywał misję Jezusa.

Wielokrotnie pisałem, że największym błędem, jaki człowiek popełnia, jest patrzenie na własne życie w perspektywie śmierci. Pisze więc Paweł o przyjściu Jezusa: aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli. Właściwą perspektywą dla człowieka jest wieczność – i w tej perspektywie trzeba zawsze patrzeć na własne życie. Aby takie spojrzenie było możliwe musiał się narodzić Chrystus we krwi i ciele, jak i inne dzieci, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła. Pokonując śmierć dał nam nadzieję i pomoc W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.

23 komentarze:

  1. Pragnę tylko przypomnieć, że jest to także święto OSÓB KONSEKROWANYCH; jeśli tutaj takowe zaglądają pragnę złożyć im płynące z głębi serca życzenia ; błogosławieństwa Bożego i zadowolenia Pana z ich posługi oraz z ich pracy na Jego poletku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołączam się do życzeń Basi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisze tutaj to świadectwo dla każdego kto przeżywa trudne chwile:moja sytuacja rodzinna materialnie wygląda tak, że Muszę żyć jeszcze przez ok. 5 lat. Potem mogę umierać :) Ale niedawno zdarzyło się, że Bardzo źle się poczułam. Myślałam, że może nadchodzi już koniec i bałam się jak rodzina sobie beze mnie poradzi. Ten strach o nich był porażający (i także strach o siebie -jeszcze nie pozbyłam się strachu przed śmiercią).I przyszło mi na myśl by połączyć ten lęk z lękiem Pana Jezusa i taki ofiarować Bogu Ojcu. Skupiłam się na tej myśli i poczułam jak wlewa się we mnie ogromny spokój.Spokój i nieomal zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dowiedziałam się dziś w kościele, że w diecezjach Górnego Śląska [diecezja opolska, gliwicka i katowicka] okres od 2 lutego 2011 do 2 lutego 2012 został ustanowiony decyzją biskupów tych diecezji ROKIEM modlitw w intencji OSÓB KONSEKROWANYCH.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moherku – myślę, że właśnie dziś jest sposobność aby wraz z Maryją ofiarowującą Jezusa Bogu Ojcu ofiarować wszelkie swoje lęki, obawy i trudności życiowe. Owo JEZU UFAM TOBIE wcielić w czyn; tu gdzie mieszkam jest taka pieśń;” niech się ze mną co chce dzieje w Tobie św.Anno [Maryjo pokładam nadzieję] mam nadzieję…”pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe jest Twoje świadectwo. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja także się przyłączam.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jako osoba konsekrowana wszystkim bardzo dziękuję za życzenia również w imieniu innych osób kosekrowanych, za modlitwę i pamięć. Będę pamiętać w modlitwie za Was wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  9. Więc jak to?Nie mam patrzeć na moje życie z perspektywy śmierci- celu ostatecznego do którego zostałem powołany[z perspektywy wieczności]Przecież abym mógł się dostać do wieczności muszę umrzeć fizycznieMuszę też umrzeć duchowo dla grzechuO.Leon Knabit napisał piękną treściowo książkę pt.”Najważniejszy dzień mojego życia” Ten najważniejszy dzień mojego życia to dzień mojej śmierci.Nie patrzę na życie z perspektywy śmierciPatrzę na wieczność z perspektywy życia i śmierciTen sam Paweł napisał:Dla mnie żyć to Chrystus a umrzeć zyskPatrzeć na wieczność z perspektywy życia i śmierciA jakie życie taka śmierć i taka wieczność cała Amen

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ piękne dzięki blogowi Przyjaciele

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak.Na pytanie postawione o Twoje zdrowie na moim blogu otrzymałem odpowiedź na blogu Leszka.A co to ja Duchem świętym jestem bym mógł przenikać myśli i pragnienia serca???Daru biolokacji nie mam ale drzemiącą we mnie siłe która jest Jego siłą mam więc otaczam Cię mgłą modlitwy

    OdpowiedzUsuń
  12. Choć wiem, że co do meritum się nie różnimy, a jedynie nieco inaczej rozkładamy akcenty, to chętnie podejmę te polemikę – w końcu chodzi o to, by się precyzyjniej wyrażać.Otóż w moim pojęciu istotne jest to, jaki jest mój horyzont – jeśli jest nim moja śmierć, to wtedy szatan ma nade mną władzę; jeśli ten horyzont wykracza poza moją śmierć, jeśli ustawiam go gdzieś w nieskończoności, to wtedy dopiero oddaję swoje życie Bogu. I to nie jest tylko takie teoretyzowanie (czy myślenie abstrakcyjne) – znam takich ludzi, którzy w swoim myśleniu nie wykraczają poza swoją śmierć – tacy ludzie są pełni lęku, bo dobrze wiedzą, że mają mało czasu, by ze wszystkim zdążyć; tacy ludzie będą uczestniczyć w wyścigu szczurów, a przegapią wszystko, co jest na prawdę ważne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Leszku!Nie mam za wiele czasu, aby nadrobić zaległości w czytaniu Twego bloga, ale w najbliższym czasie uczynię to na pewno. Teraz pozdrawiam tylko serdecznie, bo już bardzo późno, a ja mam jeszcze wiele do zrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  14. No to życzę owocnych prac :)

    OdpowiedzUsuń
  15. No cóż, nie bardzo umiem „patrzeć w perspektywie wieczności”, bo wieczność jest pojęciem niewyobrażalnym dla naszego czterowymiarowego istnienia. Natomiast porównałabym śmierć do naszego widnokręgu (nie horyzontu – zboczenie nawigacyjne mi się odezwało ). Otóż, nie możemy zobaczyć co jest za nią, ale wierzymy, że tam coś jest, że to nie „kraniec świata”. Można próbować tak żyć jakby się chciało ciągle podróżować w kierunku tego pozornego krańca świata I potraktować śmierć jako stację wielkiej przesiadki a nie końcową :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczęśliwie mimo, że nawigator ze mnie żaden, to Ty prawdziwy nawigator, doskonale mnie zrozumiałeś :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję Paciorku Kochany :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Leszku -lęk w chorobie serca (na pewnym jej etapie) jest wpisany w tę chorobę jak katar w przeziębienie. Ale można się tego pozbyć. Kataru też :)

    OdpowiedzUsuń
  19. No własnie – można się pozbyć i przecież pięknie to opisałaś – z Nim można wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  20. Na takie moje myślenie wpływa moja niespokojna podróżnicza natura No bo skoro nie mogę „domu” znaleźć w jakimś miejscu na ziemi to znaczy, że może jest on gdzieś dalej w „innym wymiarze” istnienia. A nawigacyjne zboczenie? Najbardziej daje się we znaki z horyzontem i prognozą pogody Gorsze jest zboczenie ekologiczne wyniesione ze szkoły średniej

    OdpowiedzUsuń
  21. właściwie Barbaro śmierć jako taka nie jest straszna dla człowieka wierzącego o ile ma on uregulowane życie doczesne, które zostawia za sobą (tzn. zabezpieczona przyszłość najbliższych). Budzi strach sam ból umierania (przynajmniej dla mnie). Ale to co jest poza tym bólem,tam po drugiej stronie -to wspaniała przygoda, najpiękniejsze co może być :) I trzeba uczciwie powiedzieć, ze ten ból umierania to ostatnia rzecz, która może zadośćuczynić za nasze grzechy, zaniedbania a także może uratować innych, którzy nie chcą przyjmować w życiu cierpienia w poddaniu się woli Bożej, może uratować dusze. Dlatego na zdrowy chłopski rozum należało by się godzić na wielkie cierpienia przed śmiercią. No -nie dorosłam i nie potrafię tego.

    OdpowiedzUsuń