sobota, 27 listopada 2010

A jak było za dni Noego

37 A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. 38 Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, 39 i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. 40 Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. 41 Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. (Mt 24)


Rano szykuję sobie śniadanie do pracy, następnie biegnę do kościoła. Odwożę córkę do szkoły i jadę do pracy. Po przyjeździe pierwszy posiłek, no i praca… Wracam do domu, odgrzewam obiad. Trochę rozmów, trochę pomocy w nauce i mnóstwo telewizji. A potem spać.

Dzień podobny do dnia. Nic się nie wydarzy…

32 komentarze:

  1. Przeczytałam Twoje refleksje i zrobiło mi się smutno; „rano……biegnę do kościoła……” a ja chociaż nie pracuję, to w tygodniu nie chodzę do kościoła, bo mam daleko, zaś msza jest o godz. 6;15 . Coraz częściej ogarnia mnie zwątpienie – czy doczekam konsekracji kościoła, o który tak walczyłam ? mogłabym podobnie jak Ty, każdego dnia być na mszy św. Smutno mi……..

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro pracuję, to tym bardziej potrzebna jest mi poranna Eucharystia. I muszę Ci powiedzieć, że w mojej parafii proporcje są zdecydowanie na korzyść pracujących – pracujących jest kilkakrotnie więcej, niż emerytów. To jest tylko stereotyp, że w dni powszednie do kościoła chodzą tylko emerytki, bo jest właśnie na odwrót.

    OdpowiedzUsuń
  3. Leszku -z powyższego wynika, że jeszcze wiele mi brakuje do Twej gorliwości na modlitwie. Muszę popracować nad swoim lenistwem. Pomożesz mi modlitwa wstawienniczą ????U nas w tygodniu pracujących jest bardzo mało w kościele; przeważają emeryci. Z mojego osiedla jeżdżą staruszki rowerami na mszę św. tak wcześnie rano, ale to jest niebezpieczne; bo daleko, przez las/park i ciemno. Niedawno szłam przez ten park pieszo w dzień i miałam duszę na ramieniu, bo czaił się za mną jakiś facet. Nie wiem jakie były jego intencje, bo udało mi się dogonić synową i wtedy już byłam odważniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to u mnie najczęściej są trzy dziewczynki w wieku gimnazjalnym (ich starsza siostra w wieku licealnych już raczej nie przychodzi), sześć osób pracujących oraz dwoje emerytów (pomijam tu siostry zakonne, szczególnie, że są w różnym wieku).

    OdpowiedzUsuń
  5. A jeszcze muszę dodać, że również o 7:00 msza jest jeszcze w kilku kościołach obok, a w kilku są o innych godzinach. Stosunkowo często bywam również u oo. dominikanów – tam przychodzą dwie emerytki, kilka osób w wieku produkcyjnym, a najwięcej jest studentów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam. Wiedziesz piękne życie -pełne Boga i pracy, pełne oddania…Dlaczego piszesz, ze nic się nie wydarzy? Każdego dnia może się wydarzyć, ze będzie jakościowo lepszy, niż poprzedni, bliższy Boga, pełniejszy miłości. To dlatego te dni tak się powtarzają i są podobne jak krople wody, by łatwiej było je oczyszczać, zapełniać Bogiem… :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisałem tak, by pokazać, że z pozoru uporządkowane dni mogą być tylko rutyną, że w gruncie rzeczy taki ktoś może być zupełnie niegotowy na spotkanie Pana. A jak to się ma do mojego życia? – chyba jednak nijak. Moje życie jest oglądaniem się wstecz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozdrawiam Serdecznie Ciebie Leszku, Ciebie Basiu i Ciebie Moherku. Czas adwentu, to czas radosnego oczekiwania. Niech takim on będzie. Radosnym czasem oczekiwania i mądrych refleksji. Pozdrawiam Serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lekuś – dziękuję za pozdrowienia i je odwzajemniam. Zawarłam to wszystko w swojej notce i uwzględniłam wszystkich w modlitwie do Bożego miłosierdzia w ostatniej notce na swoim blogu. Tą modlitwą ogarniam WSZYSTKICH, których Bóg postawił na mojej drodze życiowej zarówno w realu jak i na blogu; WSZYSTKICH, którzy z woli Bożej są bliscy memu sercu; także Ci, którzy mimo różnicy poglądów i mimo nieporozumień o mnie pamiętają. Nikogo nie traktuję jako powietrze, NIKOGO -nawet wrogów, bo przez fakt rozmyślania o nich powierzam ich Bożemu miłosierdziu. Lekuś – potrzebuję także Twej obecności w przeżywaniu Adwentu w radości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moherku – nie rozumiem skąd przypuszczenie że traktuję, Cię jak powietrze. Podobny zarzut mogłabym skierować wobec Ciebie. Sama podkreślasz, że różnimy się poglądami, więc nie podejmuję dyskusji z Tobą, aby nie dochodziło do scysji. Wiem, że masz dobre serce i dobre intencje, ale proszę nie pisz o mnie na blogu, gdzie ja mam zakaz wyrażenia swego zdania i odniesienia się do opinii o mnie wyrażanymi za moimi plecami. Przykre, że odbywa się tam sąd nade mną bez mojej zgody i wiedzy oraz bez prawa do obrony podsądnego. Moherku – „Niech nad twoim gniewem nie zachodzi słońce” (Ef 4,26), ta maksyma sprawia, że po zachodzie słońca powierzam swój gniew i swoje krzywdy Jezusowi miłosiernemu. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Leszku – przepraszam, że posłużyłam się Twoim blogiem dla kontaktu z Moherkiem; nie mam innej możliwości, bo nie mam adresu jej poczty e-mailowej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak Basiu , różnimy się ale mimo tego uważałam, że potrafimy rozmawiać. Podejmowałam parę razy próby ale się nie odzywałaś więc doszłam do wniosku, że jestem dla Ciebie „powietrzem” (to nic nie szkodzi, w końcu bez powietrza nie można żyć -no -chyba, że jest morowe :) Na blogu ks. Tomasza albo ktoś podszywa się pod Ciebie albo Ty wchodziłaś tam zmieniając nicki i jeszcze się do tego przyznałaś. Wydawało mi się, że ta ostatnia możliwość zaszła więc wypowiedziałam się na Twój temat (pozytywnie – zgodnie z moim przekonaniem).Pamiętam o Tobie Zawsze. Modlę się za Ciebie codziennie. Ten Twój kom. ogromnie mnie ucieszył. Przytulam Cię do serducha, uduszam i zanurzam się wraz z Tobą w adwentowym oczekiwaniu :) *****Acha: magda384@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. To nieprawda Leszku. Ty za bardzo znasz wartość czasu byś tak żył.Wiesz -ja postanowiłam zdobywać dla moich bliskich łaski przez odprawienie nowenny pompejańskiej (to jest nowenna złożona z całych różańców: 3x9dni =27dni błagalnych i 3x9dni dziękczynnych).Ponieważ nie jestem zdolna do dłuższej wytrwałej modlitwy za każdym razem proszę moich ulubionych świętych o pomoc. I oni pomagają. Kończę tę nowennę i mam w planie odmówić jeszcze dwie. I chociaż zaczęłam modlić się za Kogoś to okazuje się, że w tym czasie modlitwy Ja otrzymuję łaski duchowe, których się zupełnie nie spodziewałam.W moim otoczeniu też się zaczyna coś niecoś zmieniać.Spróbuj i Ty :) Matka Boża Pompejańska nada nowy sens Twojemu życiu.Tak na marginesie (bo oboje mamy podobnie) -ponieważ mam blisko osobę niewierzącą to staram się modlić tak by nie zauważyła, ze się modlę. Wydaje mi się, że tak jest lepiej. A świadectwo wiary wystarczy jak będzie widoczne gdy idę na mszę świętą także w środku tygodnia, nie tylko w niedzielę.Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Lekusiu :) Cieszę się, że się odezwałeś. Również życzę adwentu pełnego duchowych owoców :) PS. czy dalej masz przeczucie, że na wiosnę będzie chaos gospodarczy? Bo ja nie zdążyłam zrobić zapasów ryżowo makaronowych (nie było za co). Tak się zastanawiam -przeżyję do lata? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Twój nowy temat Basiu wydaje mi się bardzo ciekawy i bardzo istotny, bo świadczy o istocie problemu. Dlaczego przedkładamy Bożą sprawiedliwość nad Boże miłosierdzie mając na myśli zemstę dla bliżniego swego. Niech Bóg się mści za nasze krzywdy, a my jesteśmy wspaniali i tacy chrześcijańscy, wybaczamy z hukiem, by cała okolica o naszej dobroci słyszała. Myślę, że adwent to rozważania nad Bożym Narodzeniem,. ale także rozważania na temat początków chrześcijaństwa. Być może czas powrócić do korzeni?

    OdpowiedzUsuń
  16. Moherku, po pierwsze Zgred na blogu księdza Tomasza to nie ja. Kiedyś używałem tego nicku, ale ostatnio go nie używam na blogach. Moje przeczucia się pogmatwały. Niestety nie potrafię już ich interpretować. Stare przeczucia nie wracają. Zatem nie potrafię Ci udzielić odpowiedzi. Nic nie wydarzyło się takiego, co miałoby wycofać moje poprzednie przeczucia. Jedyne co otrzymałem, to stwierdzenie, że jeśli nawet coś się odwlecze, to nie ucieknie. Jak będę miał nowe, to nie omieszkam poinformować. Pewniejsze wizje mam na dwa tygodnie przed wydarzeniem. Ale ponieważ mamy adwent, więc życzę pogodnego oczekiwania. Myślę, że możemy zaniedbać moje czarne wizje, na rzecz nadziei, którą daje posłannictwo Chrystusa. Bowiem Bogu zależy na naszym szczęściu i na naszej pomyślności, a nie na ciągłym straszeniu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Po to, by być dziś, muszę wiedzieć kim jestem. A po to by wiedzieć kim jestem, muszę oglądać się wstecz. Są pytania, które ciągle wracają i wracać będą, póki nie poznam na nie odpowiedzi (pytanie tylko, czy poznam je jeszcze za życia?).

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki Ci Lekusiu. A ten czas oczekiwania jest bardzo ciekawy, bo tak na prawdę zaczyna się od oczekiwania na powtórne przyjście Chrystusa, a dopiero później przechodzi we wspomnienie tego pierwszego przyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja mam wrażenie, że do ks. Tomasza zaglądasz wcale nie jako Zgred Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. Moherku > > potrafimy rozmawiać. Podejmowałam parę razy próby ale się> nie odzywałaś więc doszłam do wniosku, że jestem dla> Ciebie „powietrzem” (to nic nie szkodzi, w końcu bez> powietrza nie można żyć -no -chyba, że jest morowe :) wyjaśniam; gdy coś bardzo przeżywam i jestem podłamana – nie odzywam się [milknę] aby w gniewie nie wypowiedzieć słów, których bym potem żałowała. ZA OBRONĘ BARDZO DZIĘKUJĘ, ale lepiej na tamtym blogu nie wymawiać mojego imienia. Jeśli masz ochotę – zapraszam na mój blog. W każdej mojej modlitwie jesteś obecna. Teraz pracuję nad życzeniami dla naszego księdza Proboszcza – coś w rodzaju albumu.Żałuję, że nie będę mogła zamieścić tego na blogu, ale nie mogę naruszać „dóbr osobistych” bliźniego. Ta praca daje mi większą satysfakcję niż dyskusja na blogu ks.Tomasza w obronie grzeszników. pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj, przed Tobą Barbaro nic się nie ukryje :) Basia też mnie namierzyła po pierwszych komentarzach i jak tutaj zmieniać nicki. Nic to nie daje :) Pozdrawiam Ciebie Barbaro Serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zawsze mnie intrygowało, dlaczego właśnie teraz są te czytania z Apokalipsy. Otóż, zawsze są momenty w dziejach ludzkości przełomowe. Ateizacja nie jest nowym wynalazkiem. Tak było za czasów Noego, tak samo działo się przed przyjściem Chrystusa. W tym samym celu przeciwdziałał Franciszek z Asyżu. Upadek wiary Izraela i współczesnej nam Wiary mają niejako wspólne elementy. Dlatego odczuwamy potrzebę odnowy, ponownego przyjścia Chrystusa. Być może wystarczy pojawienie się nowego świętego, gdyż każde czasy potrzebują takowej osoby, będącej żywym świadectwem siły wiary w Boga. Pozdrawiam Ponownie Leszku, mam nadzieję, że nie zrazisz się pochopnie małą aktywnością czytelniczą na blogach. Ponieważ Moherek zadał mi jedno pytanie, na które muszę odpowiedzieć dłuższym tekstem, postaram się przed świętami napisać dłuższy tekst na swoim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  23. No to chętnie zajrzę, gdy już ta notka będzie. Natomiast jeśli chodzi o te wypowiedź, z jednym nie mogę się zgodzić – w czasach biblijnych nie było problemu ateizmu – to jest dopiero myśl oświeceniowa. Odwieczny problem, jaki był, to powierzchowność wiary. Było i jest znacznie więcej deklaracji, niż prawdziwej wiary.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja lubię przed wykładami pójść na Eucharystię, choć wiadomo różnie z tym bywa. Ale zawsze mogę iść na przerwie, czy przed lub po zajęciach na Adoracje, zwłaszcza, że u nas na wydziale jest kaplica i Pan Jezus czeka na swe studiujące owieczki.

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie chodzę codziennie do kościoła, bo nie mam takiej potrzeby. W niedziele natomiast na nabożeństwie o 7:30, dużo ławek jest pustych. Jak wiesz, jestem wierząca i to się nigdy nie zmieni. Znam Biblię na tyle, że mogę podyskutować nie tylko o Potopie. Ale od kiedy znam mojego sąsiada, nie chcę się do niego upodobniać. W jednej kieszeni różaniec,w drugiej szpilor, którym najchętniej przebiłby na wylot drugiego, nic mu nie winnego człowieka. Plotkarstwo, wywyższania się ponad innych – to u niego normalka. Na pogrzebie naszego wspólnego znajomego, szliśmy obok siebie. W pewnej chwili roześmiał się ironicznie i szepnął do mnie, abym popatrzyła na ludzi, którzy idą za trumną.- To wszyscy nasi znajomi. – odpowiedziałam.- Tak! – przytaknął ironicznie – Znamy ich, że to menele, pijacy i byle kto. Wszyscy z jego podwórka! – zawołał cicho. A za trumną szli prości, zwykli, normalni ludzi, tacy, których spotyka się setki w codzienności… Nie chcę być taka i trzymać z księżami, do których również mam zastrzeżenia. To tylko jeden przykład kogoś, kto biega do kościoła, a tak naprawdę jest bardzo złym człowiekiem. Czytam Cię Leszku wtedy, kiedy mogę i wyrobiłam sobie o Tobie zdanie, że jesteś bardzo przyzwoitym, dobrym, mądrym i odpowiedzialnym mężczyzną. Zatem powiedz mi dlaczego wśród nas katolików w kościele są tacy, którzy w oczach księży uchodzą za bardzo wierzących i dobrych ludzi. Dlaczego stawiani są za przykład, gdy tak naprawdę, są podli, fałszywi i gardzą innymi ludźmi?Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  26. No to dobrze mają te owieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  27. ~Agnieszka (http://milczenie-slow.blog.onet.pl)30 listopada 2010 18:26

    Nio baaa bardzo dobrze! Wzmożony ruch w kaplicy zauważyłam w trakcie sesji…- ciekawe dlaczego? Hehe…

    OdpowiedzUsuń
  28. Przyznam, że oprócz beatyfikacji i kanonizacji nie spotkałem się z jakimkolwiek „promowaniem” kogokolwiek w kościele, no a te procesy ciągną się latami i raczej trudno tu o takie przypadki, o jakich wspominasz. Może więc nie jest tak źle?Natomiast ten przypadek sąsiada, to właśnie to, przed czym ostrzegam w tej notce – bardzo łatwo o to, by mimo pozorów, właśnie nie być gotowym na przyjście Jezusa.

    OdpowiedzUsuń
  29. Rzeczywiście bardzo ciekawe – trudno wyczuć skąd to się bierze. Ale w tym okresie też się obserwuje wzmożona aktywność seksualną studentów (badania amerykańskie – nie wiem, czy w Polsce też). Swoją drogą właśnie ta badania mimo woli obalają mit, że to z miłości!

    OdpowiedzUsuń
  30. To akurat jest proste wytłumaczenie: chodzi o rozładowanie stresu i rzeczywiście z miłością nie ma wiele wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  31. Dokładnie to miałem na myśli. Nie ateizację jako ideologiczny twór, tylko jako etap do całkowitego odejścia od wiary w stronę pustki, bez wypełniania jej ideologią.

    OdpowiedzUsuń
  32. nieźle – na mszę, albo do łóżka A ja ze swoich studiów pamiętam sesje jako czas wytchnienia i imprez Bo pestką były cztery egzaminy w dwa tygodnie, jeśli wcześniej trzeba było w tym samym czasie zaliczyć kilkanaście przedmiotów (z tą tylko różnicą, że się to zaliczeniem, a nie egzaminem nazywało) – i jednocześnie nadal łazić na zajęcia. Kto chce w sesji odpoczywać niech wybiera nietypowe uczelnie :) :) :)

    OdpowiedzUsuń