środa, 11 sierpnia 2010

Jako ostatni wróg

20 Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. 21 Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. 22 I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, 23 lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. 24 Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. 25 Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. 26 Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. (Kor 1)


Chciałbym zatrzymać się przy ostatnim zdaniu 26 Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.

Śmierć jest tu nazwana wrogiem, co na pierwszy rzut oka wydaje się być oczywiste. Jednak z drugiej strony dzień śmierci w liturgii beatyfikacyjnej jest określany jako dzień narodzin dla nieba. A więc dlaczego tu śmierć jest nazywana z kolei naszym wrogiem?

Trzeba przypomnieć, że śmierć pojawiła się dopiero po grzechu pierwszych rodziców; śmierć jest skutkiem tego grzechu, gdyby nie ten grzech, śmierci by nie było (bo nie było jej w pierwotnym planie Bożym) – śmierć to niewątpliwie nasz wróg. 

Jednak z drugiej strony – uwaga, bo powiem coś, co być może was zdziwi – to, że podlegamy śmierci, to wcale nie jest kara! Śmierć pierwotnie nie była potrzebna, bo pierwotnie zachowywaliśmy jedność z Bogiem-Ojcem; to grzech pierwszych rodziców sprawił, iż oni tę jedność utracili, a my nigdy jej nie zaznaliśmy – gdyby nie śmierć, nie moglibyśmy jej nigdy odzyskać. A więc prawdą jest również, że nasza śmierć jest rzeczywiście dniem narodzin dla nieba (może nie dla wszystkich, ale jest).

Jako ostatni wróg - pokonanie tego wroga Bóg zostawił sobie na koniec. Dlaczego?

Wydaje mi się, że odpowiedź może być tylko jedna – wcześniej byłoby to niemożliwe! A więc dopiero wtedy, gdy [Chrystus] pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc

my będziemy zdolni do pierwotnej jedności! Okazuje się więc, że skutki grzechu pierworodnego są trwałe – odkąd pierwsi rodzice zjedli owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego (sami zaczęli nazywać, co jest dobre, a co złe), my już zawsze będziemy podatni na podszepty szatana; odzyskujemy pierwotną jedność z Bogiem tylko tam, gdzie szatan nie ma wstępu (a tak jest w Królestwie Niebieskim). U końca dziejów będziemy mogli ją odzyskać dopiero wtedy, gdy Chrystus ostatecznie pokona szatana. 

I wreszcie ostatni fragment zostanie pokonana śmierć.

Co to znaczy pokonać śmierć? Czy to w ogóle możliwe? Jak to możliwe?

I znowu wydaje mi się, że odpowiedź może być tylko jedna – śmierć jest tylko wtedy, gdy jest czas; poza czasem nie ma śmierci! Bóg jest poza czasem – pokonanie śmierci oznacza, że my również będziemy poza czasem.




22 komentarze:

  1. Marto bardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś (i że w ogóle zadałaś sobie trud, by mnie odnaleźć – przecież ja swojego adresu nie zostawiałem) i mam nadzieję, że zauważysz, iż wcale Ciebie nie zignorowałem, lecz, że odpowiadam właśnie tu. Ks. Zygmunt Malacki był kimś bardzo ważnym w moi życiu i powinnaś była zauważyć, że nikomu nie odpowiadałem. Chciałem, by cała notka była tylko jego, i by to on się spotykał z ludźmi.Marto zajrzałem tam, przeczytałem, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego mnie tam wysłałaś? Czy mogłabyś jednak powiedzieć to swoimi słowami? Chętnie z Tobą porozmawiam i wolałbym rozmawiać z Tobą niż z ks. Józefem Stagraczyńskim (skoro już dawno nie żyje). Czy chodziło Ci o to, że pisałem, iż to w tradycji anglosaskiej sodomią są nazywane stosunki analne, a w naszej tradycji pod tym terminem rozumiało się zoofilię, a tu tymczasem tekst polskiego księdza z końca XIX w. i wyraźnie napisany w duchu anglosaskim. Czy o to Ci chodziło? Jeśli o to, to przecież ja niczego ks. Tomaszowi nie zarzucałem – pisałem, że niezależnie od tego, jak by się rozumiało ten grzech, to… i dalej coś do końca zgodnego z tym, co pisał Ksiądz.

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze druga sprawa Marto – i to ta ważniejsza – ja nie wojuję z ks, Tomaszem. Skoro trafiłaś tu do mnie, to zapewne przeczytałaś już, jaka jest moja diagnoza. Sama więc widzisz, że aczkolwiek w moim odczuciu to ks. Tomasz jest źródłem tych linczów, to jednak nie jest im winien. Mało – wielokrotnie wskazywałem na to, że zapewne Ksiądz został tak uformowany w seminarium. Tego jeszcze nie mówiłem, ale Tobie powiem – zwróć uwagę, że skoro do opisu tego, co się dzieje na jego blogu idealnie pasują opisy, jakie stosuje się do grup społecznych, to to oznacza, iż ks, Tomasz dokonał rzeczy niezwykłej – zgromadził wokół siebie wcale niemałą grupę ludzi (i to w większości młodych, co jest szczególnie cenne), w której zaczęły powstawać tak silne więzi, jak w grupach społecznych (teoretycznie rzecz biorąc to powinno być zbiorowisko, a nie grupa). Co to dalej oznacza? – ano to, że problem się ujawnił na blogu ks. Tomasza tylko dlatego, że ten blog jest tak dobry. Jestem przekonany, że większość księży ma podobny stosunek do świeckich, co ks. Tomasz; ale przez to, że im się nie udaje zrobić czegoś podobnego, co ks, Tomaszowi, oni na swoich blogach nie mają takich problemów. No ale z tymi problemami naprawdę trzeba coś zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Leszku – poruszasz bardzo poważny temat – śmierci. A ja staram się o niej nie myśleć, chociaż ona zapewne myśli o mnie i kiedyś mnie dopadnie. To paradoks; chciałabym znaleźć się w Królestwie Niebieskim a śmierci się boję. Być może dlatego, że odczuwam lęk przed nieznanym. A może to instynkt samozachowawczy powoduje te obawy ? Mamy tylu wrogów i trzeba zmagać się w życiu z tyloma przeciwnościami losu, że człowiek [przynajmniej ja] nie zastanawia się – kto jeszcze jest wrogiem. Zwróciłeś uwagę na bardzo ważny aspekt; śmierć to nasz wróg, ale wydaje mi się, że dlatego nasz wróg iż jeśli przyjdzie w niewłaściwym czasie i nie w porę, to może nas na zawsze oddzielić od Królestwa Niebieskiego. Stąd modlitwa :’”od nagłej i niespodziewanej śmierci – zachowaj nas Panie”.

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S. no wreszcie onet docenił Twój blog – gratuluję; może to dowartościuje Ciebie i zrozumiesz, że nikt tego lepiej pisał nie będzie; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Chwilę naszej śmierci wybiera Bóg – a więc jest to najlepsza dla nas pora. Natomiast inną sprawą jest nasze przygotowanie się do śmierci. Nagła, a niespodziewana śmierć, zawsze stanowi dla nas zagrożenie. No ale Mk 13:35 „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem.”

    OdpowiedzUsuń
  6. A niby w czym onet mnie docenił? – ja nic nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog był przez dłuższy czas na I miejscu rakingu NAJPOPULARNIEJSZYCH; przeskoczył wszystkie inne blogi nawet ateistów, którzy tam się panoszą;

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale to nie wynikało z tego, że onet mnie wyróżnił – w nocy z soboty na niedzielę po raz pierwszy od dwóch lat (ściślej od października 2008 roku) zacząłem zgrywać sobie bloga, bo ja w przeciwieństwie do Ciebie nie kasuję swoich blogów, a przeciwnie nawet jak mi onet je skasuje, chcę je mieć. Najgłupsze jest to, że ta noc to było za mało, nawet do połowy nie doszło to zgrywanie, więc jeszcze będę musiał powtórzyć tę akcję i znowu zafałszuję listę popularności.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rano nie miałem czasu, by to sprawdzić – to jest ta moja wypowiedź //ks-tomasz.blog.onet.pl/1255301,411278925,1,200,200,85478341,411328558,1238199,0,forum.html. Czy o to Ci chodziło?

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie bradzo tajemnicze są słowa św. Pawła o Zwierzchnościach, Władzach i Mocach, które zostaną pokonane, wpierw zanim zostanie pokonana śmierć. Z jednej strony tak nazywamy chóry anielskie, z drugiej pod tymi nazwami musi św. Autor przekazywać zupełnie inną informację.W ramach Apostolstwa Dobrej Śmierci staram się pamiętać o comiesięcznym dniu skupienia jako jednym z elementów przygotowania na Spotkanie.Nie wiem czy miałeś Leszku okazję widzieć wyrazy ludzkich twarzy po śmierci. Ja niestety miałam. Ale nie o to chodzi. Widziałam twarze przerażone i twarze spokojne, niektóre ze śladem uśmiechu. Wiele wyrażały. I miedzy innymi refleksja nad ludzką ostatnią emocją zapisaną na twarzy zaprowadziły mnie i moją mamę do ADS.Na zakończenie bliskie mi jest jeszcze jedno zdanie św. Pawła – Flp 1, 21 – dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć – to zysk.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie :) :) :) Leszku – ja nie mam takich umiejętności jak Ty – nie umiałabym zgrywać :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja to widzę tak – szatan nie ma dostępu do duszy człowieka; a więc śmierć to jest mój zysk, bo wreszcie nie będę żył w takim rozchwianiu, jakie płynie z grzechu pierworodnego. Ale dlatego, że szatan ma do nas dostęp poprzez nasze ciało, w czasach ostatecznych, gdy mamy pozostać w naszych ciałach (a zmarłym mają one być przywrócone), najpierw musi być pokonany szatan („Moce”), a dopiero później my możemy przejść do wieczności (pokonana śmierć). Wszystko, co pisze św. Paweł jest bardzo logiczne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Z kim Ty prowadzisz tą konwersację, bo ja jakoś nie widzę żadnej wypowiedzi Marty…i się zastanawiam czy to mi strona Twoja nawala czy to może jakieś dyskretne rozmowy, których nikt nie widzi oprócz Was?

    OdpowiedzUsuń
  14. Z treści mojej odpowiedzi mogłaś się domyślić, że Marta wpisała się przy notce poświęconej ks. Malackiemu, przy której to notce stosowałem zasadę, iż zostawiam ją tylko tym, którzy będą chcieli się jemu wpisać, że sam nie będę się tam wpisywał.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czyli wybaczanie, które jest również uzdrowieniem duszy należy zacząć od Adama i Ewy? Kobiety, kobiety…faceci dla nich szaleją

    OdpowiedzUsuń
  16. Faktycznie Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Leszku, muszę Ciebie zmartwić, zgrywanie bloga nie winduje bloga do góry, gdyż licznik Tobie nie podskoczył. Natomiast kryteria rankingów wygląd oficjalnie następująco: o pozycji w rankingu blogów decydują: liczba wejść, liczba komentarzy, liczba nowych notek oraz czynnik zależny od redakcji. Po prostu czasami redakcja dodaje swoje punkty, by wyróżnić blog, ze względu na temat. Być może było tak, tym razem. Muszę Wam powiedzieć, że przez kilka dni miałem symptom odstawienia od nałogu, czyli w moim przypadku od internetu. Czułem przymus. Teraz dopiero doszedłem do siebie. Wolność, to wielka rzecz. Będę do Was zaglądał, ale wpisywać się nie będę. Przynajmniej na razie. Pozdrawiam Was Wszystkich Serdecznie i Ciebie Leszku w szczególności. Znikam na parę lat.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ależ wtedy, gdy to zgrywałem, miałem kilka tysięcy wejść – ot i cała tajemnica (przy rzeczywistych w granicach 200-250 (wówczas))

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak było od zarania dziejów! Ciekawe jak jest po tamtej stronie?

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja myślałem, że ten system zliczania wejść jest ciut inteligentniejszy. Wyszło zatem na to, że przez kilka pierwszych miesięcy, tylko sam czytałem swego bloga. Załamka

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeśli komuś zależy na otrzymywaniu się na pierwszej stronie onet-u, a nikt do niego nie zagląda, to żaden problem – wystarczy zapuszczać codziennie zgrywanie tylko jednej notki (jak ja chciałem zgrać całość, to gdybym to dokończył, licznik wskoczyłby na ok 10 tys. odsłon; jeśli jednak zgrywa się tylko jedną notkę – wówczas wszystko wygląda wiarygodnie i nawet nie budzi podejrzeń (ale żeby było jasne – nigdy tak nie robiłem na swoim blogu). Fałszerstwo byłoby widać, gdyby porównało się liczbę unikalnych odwiedzających z liczbą odsłon – tak dokładnie tamtej niedzieli miałem 3799 odsłon, a ledwie 82 odwiedziny; ranking onet-owy reaguje jednak na odsłony.

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja naiwny sądziłem, że ranking reaguje tylko na nowe wejścia, zaś licznik pokazuje zgrubsza rzecz biorąc liczbę nowo odwiedzających. Z poprawką, że tylko co dziesiąty odwiedzający cokolwiek czyta, dawało to wyjątkowo niskie czytelnictwo. Przy Twoich argumentach, tych stałych czytelników jest jeszcze mniej. Stąd moja załamka. Z drugiej strony jestem zadowolony, że pisałem bloga. Była to jedna z lepszych moich życiowych przygód. Dlatego nie żałuję. Gdybym jednak miał kontynuować dalsze pisanie, chciałbym wskoczyć na wyższy poziom pisania, ale także na wyższy poziom docierania do nowych czytelników.

    OdpowiedzUsuń