piątek, 14 maja 2010

„Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy” cz. 2

Przyznam się, że po pierwszej części notki spodziewałem się większej aktywności czytelników, liczyłem na to, że każdy przedstawi swoją wizję patriotyzmu, udzielając odpowiedzi na pytania szczegółowe – „czy uważamy się za lepszych – czy tylko za innych; czy sądzimy, że w tej inności jest jakaś szczególna wartość (i jaka?); czy uważamy, że przysługują nam z jakiegoś tytułu szczególne prawa i przywileje – a może obowiązki”. Próbę odpowiedzi podjęła jedynie Barbara…

Skoro nie wyszło określenie siebie, to spróbujmy rzecz odwrócić. Skoro wiemy, że dziś wiele osób odmawia patriotyzmu czołowym politykom Platformy (nade wszystko Donaldowi Tuskowi i Bronisławowi Komorowskiemu), to sensowne będzie poszukać odpowiedzi na pytanie, co nie pozwala uznać ich za „swoich”?


Za co nade wszystko obaj politycy są teraz atakowani? 
Nade wszystko za to, że nie uderzyli w stół i nie zażądali przejęcia śledztwa przez stronę polską.



Które z pytań Jana Józefa Lipskiego odpowiada za tę różnicę? 
Wydaje mi się, że to sprawa poczucia szczególnych praw, jakie nam się należą, szczególnej pozycji. Wiele osób uważa, że należymy do czołowych państw europejskich; jesteśmy państwem, z którym inne państwa się liczą i które w razie jakby co, posiada poparcie w Unii w stawianiu swoich żądań… Prawda jest niestety taka, że nie tylko nie zajmujemy jakiejś szczególnej pozycji, ale nawet nie zajmujemy takiej, na jaką zasługujemy. A więc co? – różni nas megalomania. Powszechny obraz patriotyzmu nie jest wolny od megalomanii, a politykom, którzy bardziej realnie patrzą na pozycję Polski, odmawia się patriotyzmu (prawda jest niestety taka, że gdybyśmy o to wystąpili, to tak czy inaczej bylibyśmy zdani na łaskę Rosji; żadne państwo europejskie nie wywierałoby nacisku na Rosję pod hasłem, że to wyjątkowa sytuacja, która wymaga wyjątkowych rozwiązań… Pretekst z chmurą wulkaniczną dobrze ilustruje prawdziwą pozycję naszego kraju).



A za co w drugiej kolejności atakowani są politycy PO? 
Za te wszystkie „Jaki prezydent, taki zamach”… Innymi słowy za to lekceważenie, jakiego doznawał Lech Kaczyński za życia od czołowych polityków Platformy.


A więc znowu megalomania – ale po drugiej stronie. Politycy PO są wolni od megalomanii, gdy patrzą na Polskę; za to nie są wolni od niej w odniesieniu do siebie samych. Megalomania, z której płynie pogarda dla innych, to ich grzech, który ich najbardziej obciąża i który właśnie sprawia, że oni nie są „swoi”. Jak ktoś wynosi się ponad innych, to nigdy nie zostanie uznany za „swego” (i zresztą obiektywnie nie jest – taka pogarda najmocniej się kłóci z nakazem miłości bliźniego – a szczególnie właśnie na to zwracał uwagę Jan Józef Lipski).

12 komentarzy:

  1. Leszku – mnie najbardziej razi właśnie to; „Megalomania, z której płynie pogarda dla innych, to ich grzech, który ich najbardziej obciąża i który właśnie sprawia, że oni nie są „swoi”.O ile inne działania można jakoś wytłumaczyć i usprawiedliwić, o tyle pogardy graniczącej z nienawiścią nie da się w żaden sposób zrozumieć. Wystarczy poczytać treści postów na blogach znajdujących się na czołowej liście rakingu popularności, a można zarazić się tym „jadem”. To z kolei przekłada się na stosunek do tych, którzy oni „promują” a kogo chcą wdeptać w ziemię. Rodzi się taki odruch , aby bronić tych, którzy sami nie mogą się już bronić. Nawet jeśli nie podziela się ich poglądów, lecz wyrządzana im krzywda sama upomina się o stawanie po stronie „linczowanych” i „zaszczuwanych”.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ale też jest ten drugi element – megalomania w naszym patriotyzmie. Co o tym sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  3. Temat jest bardzo ciekawy i pewnie pisałabym więcej, tylko jakoś ostatnio czasu nie mam. Jak pogoda lepsza to staram się zrobić „w polu” jak najwięcej, a kiedy leje – nie mam internetu. Albo wcale prądu – jeśli wiatr lub ulewa silniejsze. Uroki wiejskiego życia :) W każdym razie właśnie dlatego drażni mnie mesjanizm narodowy – dlatego, że często jest tylko ładnym określeniem na narodową megalomanię. Samo mickiewiczowskie określenie: „Polska Chrystusem narodów” mi się zupełnie nie podoba, bo odbieram to trochę jakby uzurpowanie sobie boskich przymiotów. No ale akurat ja mam taki charakter, że zupełnie mi cały romantyzm nie pasował, więc i pojęcie mesjanizmu się wpisało w ten zły obraz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps. Przyszło mi do głowy zabawne porównanie Żaden naród nie jest „mesjaszem” czy też „nauczycielem”. Jesteśmy wszyscy jak dzieci w przedszkolu (dzieci jednego Boga). Ale tak jak te dzieci czasem łatwiej możemy uczyć się od siebie nawzajem niż od nauczyciela /Te dziwne porównania mam przez mojego synka, który od niewiele starszej koleżanki dużo szybciej uczy się mówić ;)/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie też się wydawało, że temat jest bardzo ciekawy, ale jak widzisz odzew jest niewielki (chyba pora zamykać blogi – na „Świadkach…” w ogóle żadnego odzewu). Ale przechodząc do rzeczy – trzeba przyznać, że należysz do wyjątków – jednak jako naród zdecydowanie jesteśmy pod większym wpływem romantyzmu, niż późniejszego pozytywizmu. I to oczywiście owocuje do dziś pewną narodową megalomanią. Czy jest ona groźna? – nie demonizowałbym tego. No bo choćby ta sytuacja „z teraz” – źle by było, gdyby ci, do których należała decyzja, uderzyli na samym początku pięścią w stół; jednak to, że rząd jest za to krytykowany, daje mu lepszą pozycję w rozmowach z Rosją. Ale oczywiście wierzę w to, że rzeczywista pozycja będzie wzrastać, a to będzie paradoksalnie sprawiać, iż co raz mniej będziemy czuć się wyjątkowi. A jak to się ma do mesjanizmu? – sam nigdy nie używam tego określenia, bo raczej unikam patosu; jednak fakt pozostaje faktem, że nasza „inność” jest wartością i zdaniem jednocześnie. Nikt fanfarów na naszą cześć nie urządzi (jeśli już to jeszcze głośniej będziemy przez to wyśmiewani), ale przecież od dawna wiadomo, że powrót Europy do jej korzeni jeśli nastąpi, to tylko poprzez naszą „inność”.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno mamy czym się podzielić z resztą Europy. Tylko jeśli będziemy próbowali to zrobić z pozycji „nauczyciela”, a nie dobrego przyjaciela – to wcale nie zechcą nas słuchać (my też mamy się czego uczyć). A już „na bank” nikt nie zechce słuchać jęczących cierpiętników. Warto podzielić się romantyczną duszą i duchową wiarą, a jednocześnie trochę „zarazić” praktycznymi rozwiązaniami (choćby w dziedzinie budowy dróg, kolei, albo rozwiązań ekologicznych). Zwykłym chlebem też trzeba żyć

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak najbardziej się z Tobą zgadzam – rzecz w tym, byśmy po prostu byli nowoczesnym państwem, tym się jednak wyróżniającym z grona innych państw europejskich, że odrzucającym plastykowość, a ceniącym sobie jawne odwoływanie się do wartości, stawiającym na to i to wygrywającym dla siebie. Jeśli tacy będziemy i jeśli dzięki temu będziemy „zdrowsi”, to misja będzie wypełniona – inni to zauważą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Owszem, najlepiej byłoby dawać dobry przykład zamiast prawić kazania. Szkoda, że wiele osób o wartościach chrześcijańskich dużo krzyczy, ale postępuje zupełnie inaczej…

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy z nas wymaga nawrócenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie tak

    OdpowiedzUsuń
  11. anna_kordalewska16 maja 2010 18:00

    Leszku, przyznam Ci się, że mnie niepokoi próba „zmonopolizowania” sceny politycznej przez dwie partie – jak gdyby żadne inne „patriotyzmy” już nijak istnieć nie mogły. Nie zgadzam się ani z tym, co mówi Grzegorz Napieralski (a już Magdalena Środa działa na mnie wręcz źle, ze swoim prostackim – i nie przystającym do miana filozofki – stwierdzeniem, że w nowoczesnym społeczeństwie religia nie jest nikomu do niczego potrzebna – to znaczy, że co – że w imię „postępu i tolerancji” należy ją wyrugować?!) ani z tym, co mówi Janusz Korwin-Mikke (zwłaszcza mam mu za złe przekonanie o naturalnej niższości umysłowej kobiety) – ale nie ośmieliłabym się powiedzieć, że któryś z nich jest „złym” czy „nieprawdziwym” Polakiem. Sama zaś, jak zwykle, wybiorę „zrównoważoną” wizję PSL-u. Wszystko to z pragnienia wyjścia poza narzucony „dwubiegunowy” schemat, który, moim zdaniem, źle służy społeczeństwu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Owe zmonopolizowanie, o którym mówisz, wynika z tego, że tak na prawdę nasze poglądy nie są zbytnio zróżnicowane. Bardziej wybieramy polityków, niż programy, bo te między sobą nie różnią się aż tak bardzo. Siłą rzeczy gdzieś na margines przenieśli się Ci, którzy ze względów ideologicznych się określają (tak, jak Magda Środa). Mnie cały czas się marzy POPiS, bo tak naprawdę od strony programu jest on jak najbardziej możliwy.

    OdpowiedzUsuń