środa, 3 marca 2010

Na Górze Tabor

W poprzedniej notce zwracałem uwagę na to, że Maryja idąc na Golgotę nie miała świadomości, że jej Syn za chwilę dokona zbawienia świata.
Dziś zadam inne pytanie. Wiemy, że Chrystus miał dwie natury – naturę boską i naturę ludzką; był jednak tylko jedną osobą. Rodzi się zatem pytanie, jaka była Jego świadomość – boska, czy ludzka?
Pewne światło na tę sprawę rzuca ewangelia z ostatniej niedzieli:

28 W jakieś osiem dni po tych mowach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. 29 Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. 30 A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. 31 Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. (Łk 9)

To, co się działo na Górze Tabor, jest czymś niezwykłym – ciało Chrystusa uległo przeobrażeniu (nb. takie samo przeobrażenie naszego ciała czeka nas na koniec świata). To nie było już ziemskie ciało, lecz niebieskie (jakbyśmy kiedyś powiedzieli – ciekawe, czy dlatego UFO-ludki są niebieskie). Jeszcze raz powtórzę ostatnie zdanie:

31 Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.

Z tego wynika, że Jezus dowiedział się o tym, kiedy dopełni się Jego misja, dopiero na Górze Tabor. A to oznacza, że na codzień nie był w takiej jedności z Bogiem-Ojcem, jak jest teraz – jego świadomość była świadomością ludzką!
A czy nigdy nie poruszyły was słowa właśnie z owego odejścia?:


46 Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27)

Jezus umierając na krzyżu miał świadomość ludzką! (gdyby Jego świadomość była świadomością boską, nigdy by się to nie zdarzyło) Tymczasem On miał takie samo prawo do zwątpienia, jakie i my mamy (tu jednak muszę to trochę rozwinąć, bym był dobrze zrozumiany – nam nie wolno nigdy zwątpić w to, że Bóg nas kocha i nad nami czuwa; mamy jednak prawo wątpić w to, czy idziemy dobrą drogą, czy wybraliśmy tę najlepszą). I właśnie tego stanu doznał Jezus-człowiek umierając na krzyżu. Jezus dokonując zbawienia świata, zwątpił, czy idzie tą drogą, którą wybrał Mu Bóg-Ojciec

Oczywiście my nigdy nie dorównamy Chrystusowi, bo niezależnie od ludzkiej natury, miał też boską, a tym samym nie był obciążony grzechem pierworodnym – On zawsze przez całe swoje ziemskie życie wybierał dobro, bo On zawsze niezawodnie odróżniał dobro od zła. Trzeba jednak pamiętać o tym, że Jego świadomość była świadomością ludzką, a tym samym zbyt łatwo się usprawiedliwiamy, gdy traktujemy Jego postępowanie, jako niemożliwe do naśladowania. Różnica tkwi tylko w tym, że On nigdy zła nie nazwał dobrem, ale On tak samo jak my przed każdą ważną decyzją musiał się oddać modlitwie; Jego rozeznanie woli Bożej wobec Niego wymagało takiej samej modlitwy, jak wymaga od nas.


A czy my modlimy się tak, jak On?


68 komentarzy:

  1. To pytanie skierowane do mnie przyprawia mnie o wyrzut sumienia, bo nawet w ułamku nie modlę się tak jak ON do Ojca ; modlę się tak, jak potrafię i kiedy mam natchnienie; jakoś nie umiem czynić tego na rozkaz [polecenie innych] albo wedle jakiegoś harmonogramu; musi temu towarzyszyć drgnienie bądź poryw serca; jak często mnie to nachodzi……… różnie; czy ktoś ośmieli się powiedzieć, że modli się tak jak Jezus ????

    OdpowiedzUsuń
  2. O Leszku -ja się poddaję. Gdybym miała się odnieść do tej notki musiałabym napisać pracę (nie magisterską ale jednak). Bo nie zgadzam się z tym co napisałeś. Ale ja już widać tak mam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moherku – z tego wniosek że musisz założyć bloga aby na nim rozwinąć temat poruszony przez Leszka przedstawiając go w aspekcie swego punktu widzenia; ja na razie nie mogę podjąć tematu u siebie gdyż mam misję do spełnienia :) :) :) :) :) skoro powiedziała „A” to muszę dotrwać do „B”; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Basu -nie „założyć bloga” a wyjść z blogów. Jestem na blogach bo Ty zaczęłaś modlitwę a jak się nie modlić wspólnie? A jeśli jestem u Ciebie to jak nie przyjść do Leszka? A dziś popatrzyłam na to wszystko co jest nie zrobione a powinno być i pomyślałam …no źle sobie pomyślałam o niejakim Moherku

    OdpowiedzUsuń
  5. Moherku – ale ścieżki Pana także trzeba uprzątnąć zwłaszcza w WIELKIM POŚCIE, więc nie myśl źle o Moherku, który służy Panu i wspiera innych modlitwą; te Moherki to jak Marta i Maria

    OdpowiedzUsuń
  6. Basiu -powiem: HMMM… :) To mi przypomina, że na blogu ks. Tomasza była Hm. Pewnego razu chcąc podkreślić że nie zgadza się z moimi poglądami napisała: mogę tylko powiedzieć Moherkowi: Hm -i się podpisała.Fajna dziewczyna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli zważyć na tę historię, która była właśnie opisana w tej ewangelii, że uczniowie zasnęli w trakcie modlitwy Jezusa, to obawiam się, że nam nigdy taka historia się nie zdarzy, by ktoś przy naszej modlitwie zasnął.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moherku, proszę, nie poddawaj się. W końcu wystarczy, jesli napiszesz, z czym się nie zgadzasz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to żałowałem, że hm tylko jeden jedyny raz przyszła do mnie – wyraźnie nic dla siebie u mnie nie znalazła:(

    OdpowiedzUsuń
  10. Leszku – mnie się często zdarza zasnąć; jestem ogromnym śpiochem; jak to dobrze, że nie muszę już chodzić do pracy;spanie jest zmorą mojego życia ; czasami mówię, że ktoś mi „zadał” śpiączkę; oj ! nie miałby Jezus ze mnie pożytku jako towarzysza; nic bym nie zauważyła i wszystko umknęłoby mojej uwadze; nawaliłabym……..

    OdpowiedzUsuń
  11. ~krysiunia-pisze-wiersze.blog.onet.pl4 marca 2010 19:20

    No ja też nie dorównam nigdy Jezusowi w modlitwie,coraz bardziej przekonuję się jak słaba jestem i ile jeszcze musze się uczyć modlitwy, miłości, pokory i cierpliwości.A tak poza tym to chciałam Ci Leszku podziękować za te rozważania bo dajesz mi dużo do myślenia i rozważania nad Pismem, sobą i moją wiarą,najważniejsze jest to ,że wzmacnia mnie to-Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  12. Moherku – nie znam dziewczyny o nicku HMM… wiem natomiast, że blogowanie uzależnia; dlatego muszę w Poście zrobić sobie krótką przerwę w blogowaniu, ale dopiero po zakończeniu Drogi Krzyżowej; to zadanie [wyzwanie] muszę doprowadzić do końca, tak sobie postanowiłam i za wszelką cenę chciałabym go zrealizować,; nawet problemy zdrowotne mnie z tego nie zwolniły; toteż zamiast mówić HMMM…. działaj; :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Leszku – Przemienienie na Górze Tabor – ta historia jest bardzo bliska memu sercu; o jak bardzo……… dlatego nie podjęłam polemiki z Tobą traktując temat jako świętość; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Rzeczywiście najważniejsze, że to Ciebie wzmacnia – to zdanie nadaje sens mojemu pisaniu. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak to dobrze, że wpisała się Krysiunia, bo przynajmniej jednej osobie przydało się to, co napisałem.

    OdpowiedzUsuń
  16. P.S. przykro mi że przyczyniłam się do wariacji Twego laptopa; mam nadzieję, że tylko link do mnie zawierał same śćąę……………pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. No tak – wolisz odpowiadać na maila, niż wypoadać się nt. treści notki:(PS: Laptop znowu działa 0 i jak widzisz udało mi zlikwidować puste wiersze.

    OdpowiedzUsuń
  18. anonim1951@op.pl5 marca 2010 15:14

    Leszku – PRZEMIENIENIE PAŃSKIE to dla mnie bardzo ważne wydarzenie; w to święto Pan przemienił męczeńskie życie mojej Mamy i zabrał Ją do Siebie; przepraszam, ale temat notki wywołuje u mnie takie wzruszenie, że nie pozwala logicznie myśleć; co ja bym mogła napisać na ten temat ……. DZIĘKUJĘ CI PANIE BOŻE , że w to święto pofatygowałeś się by przemienić ciało mojej Mamy i uczynić Je podobnym do tego, Jakim Ty objawiłeś uczniom na Górze Tabor;

    OdpowiedzUsuń
  19. Leszku -pisałam Ci już, że wydarzenia z życia Jezusa i Maryi ułożyły mi się jakoś po przeczytaniu żywotów świętych i ich objawień. Uzupełniają się i tworzą spójną całość z Pismem Św. i Tradycją KK. Nie ma obowiązku wierzyć w objawienia. Kim ja jestem żebym się tu wymądrzała i „prostowała” Twoje poglądy? Wyrażam swoje zdanie tylko ale to nie znaczy, że ono jest poprawne (np. teologicznie :) . Cenię i szanuję Twoją wiedzę a że nie zgadzam się czasem z tym co piszesz to dlatego, ze jestem uparty osioł :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Leszku -to poniżej to zestaw wiadomości pochodzący z różnych objawień osób świętych. Ale mogłam pomylić i w tym zestawie umieścić także to co pisze M. Valtorta a ona nie została uznana za świętą i jej pisma nie mają Imprimatur. No i nie ma obowiązku w to wierzyć. Ale to co piszą święci i obraz nakreślony przez Ciebie nie pokrywa mi się dlatego napisałam, ze się z Tobą nie zgadzam. Ale to wcale nie oznacza, że to ja mam rację. Jak by jakiś teolog poczytał naszą dyskusję to by mi się pewnie nieźle dostało :) Wg. mnie w skrócie wygląda to tak:1. przed męką Jezus przyszedł do Mamy i powiedział Jej, ze nadeszła właśnie Ta Godzina (tj. odkupienia ). Przez całe życie Maryja czekała na godzinę odkupienia świata i bała się, ze to już. Jezus Ją uspokajał i obiecał, ze gdy godzina nadejdzie -powie Jej.Więc nie zgadam się ze zdaniem: „Maryja idąc na Gogotę nie miała świadomości, że jej Syn za chwilę dokona zbawienia świata. „2.postawiłeś pytanie: „Rodzi się zatem pytanie, jaka była Jego świadomość – boska, czy ludzka?”Myślę, że boska i ludzka. I nie zgadzam się ze zdaniem: „Z tego wynika, że Jezus dowiedział się o tym, kiedy dopełni się Jego misja, dopiero na Górze Tabor. A to oznacza, że na codzień nie był w takiej jedności z Bogiem-Ojcem, jak jest teraz – jego świadomość była świadomością ludzką!” Zgadzam się tylko z częścią zdania: „nie był w takiej jedności z Bogiem Ojcem jak jest teraz” . Rzeczywiście nie mógł być bo teraz jest w niebie.3.Napisałeś: „Jezus dokonując zbawienia świata, zwątpił, czy idzie tą drogą, którą wybrał Mu Bóg-Ojciec”Myślę,że Jezus ufał Ojcu tak bardzo, że nie mógł wątpić. To tak jak by zwątpił w Jego Ojcowską Miłość do Siebie. Na pewno był kuszony by zwątpić ale był przecież bez grzechu więc nie mógł wątpić.Napisałam „w skrócie” :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale jak nawet nie chcesz powiedzieć, z czym się nie zgadzasz (nie mówiąc już o argumentach), to ja nie mam szans ani na to by ewentualnie swoje spojrzenie, ani na to, by rozszerzyć argumentację.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeśli ktoś ma inne zdanie nt. tego co piszesz to nie oznacza, ze Twoje pisanie nie ma sensu. Wprost przeciwnie -zmusza do myślenia i przybliża postacie Jezusa i Maryi. No i najczęściej to my się zgadzamy. Z kim bym się „pokłóciła” gdyby Ciebie nie było?

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie wiem czy ja kiedykolwiek nauczę się modlić. I tak myślę, ze co innego nie umieć się modlić ale starać się by ta modlitwa była coraz lepsza a co innego z powodu mojej słabości mieć świadomość marnowania wszystkich lekcji modlitwy jakich Bóg mi udziela lub chce udzielić. Tego ostatniego tak się boję…

    OdpowiedzUsuń
  24. Bo to co napisałam wymagało by uzasadnienia na podstawie Pisma Św., Tradycji KK i wzięcia za punkt wyjścia pism, które mają Imprimatur (trzeba by to porównać i wyciągnąć wnioski).A tak jak to jest teraz -to możesz się spokojnie tez nie zgadzać :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ad 1. Bardzo ciekawa teza i jak najbardziej prawdopodobna – rzeczywiście można się spodziewać, że przygotowywał swoją mamę na to, co ma nastąpić. Obawiam się jednak, że to wszystko, co się działo, przerosło wyobrażenia.Ad 2. Jezus choć miał podwójną naturę, był jedną osobą. A skoro tak, to mógł mieć tylko jedną świadomość – mogła to by być albo świadomość boska, albo ludzka; nie mogła być po trosze taka, po trosze taka – to jest sprzeczne z logiką. No bo, jak coś choć trochę jest niedoskonałe, to jest po prostu niedoskonałe (coś jedno nie może być jednocześnie absolutnie doskonałe i jednocześnie częściowo niedoskonałe). Tak więc pytanie o to, jaką świadomość miał Jezus (w czasie, gdy żył na ziemi), jest jak najbardziej uzasadnione, a odpowiedź musi być jednoznaczna – albo-albo. Skoro zgadzasz się, że wtedy Jezus wtedy nie był w takiej jedności z Bogiem-Ojcem, jak jest teraz, to tym samym zgadzasz się z tym, że wtedy Jego świadomość była była świadomością ludzką (niedoskonałą).Ad 3. Gdyby świadomość Jezusa była świadomością boską, Jezus nie skarżyłby się, że Bóg-Ojciec Go opuścił; skoro czuł się opuszczony, to po pierwsze oznacza to, że miał świadomość ludzką, a po drugie oznacza, że zwątpił. Pytanie tylko w co zwątpił? – czy w miłość Ojca, czy w to, czy idzie tą drogą, którą wybrał Mu Bóg-Ojciec? Ja wybrałem odpowiedź, w której nie ma grzechu (to jest właśnie paradoks życia wiarą, że wtedy, gdy idziemy właściwą drogą, Bóg milknie – pisałem o tym w „Listach..”; nie pisałem wtedy, że to się wiąże z ludzką świadomością, ale tak to jest). Jeśli odrzucasz takie tłumaczenie, to musisz znaleźć jakieś inne dla ostatnich słów Chrystusa.Bardzo dziękuję, że jednak napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Moherku, ale ja bardzo lubię pomówić o sprawach naprawdę ważnych (bo niezależnie od tego, że dla większości osób jest to zwykłe dzielenie włosa na czworo, to jest to jednak bardzo ważna sprawa, która może mieć szalony wpływ na praktykę wiary). Przy czym po pierwsze jestem otwarty na inne spojrzenie (sam nie pomyślałem o tym, co napisałaś w pierwszym punkcie i natychmiast się z tym zgodziłem), a po drugie w takiej dyskusji wychodzą takie sytuacje, w których coś, co dla mi się wydaje oczywiste, okazuje się, że oczywiste wcale nie jest. A więc zawsze warto o tym rozmawiać. I jeszcze raz dziękuję, że napisałaś, z czym się nie zgadzasz.

    OdpowiedzUsuń
  27. Moherku, najgorsze co może być w takiej sytuacji, to zniechęcenie. A zmarnowanymi lekcjami ta się nie przejmuj – On przecież doskonale wie, jak beznadziejnych ma uczniów (myślę tu nade wszystko o sobie)..

    OdpowiedzUsuń
  28. Moherku, najgorsze co może być w takiej sytuacji, to zniechęcenie. A zmarnowanymi lekcjami ta się nie przejmuj – On przecież doskonale wie, jak beznadziejnych ma uczniów (myślę tu nade wszystko o sobie)..

    OdpowiedzUsuń
  29. już sama nie wiem Leszku. Bo teraz należałoby popracować z tzw. „tekstem źródłowym”. Nie mam szans.

    OdpowiedzUsuń
  30. Tak jest każdego dnia! Cały dzień jest pracowity i raczej dobrze przeżyty. Wieczorem -totalna klapa:(

    OdpowiedzUsuń
  31. No i co byś wtedy zrobił? Wiesz, ze to jest tez Góra Tabor? :)

    OdpowiedzUsuń
  32. No to może po prostu to sobie przemódl?

    OdpowiedzUsuń
  33. No to może po prostu to sobie przemódl?

    OdpowiedzUsuń
  34. Moherku, jeśli ktoś mi pisze, że go wzmacniam, to jest to dowód na to, że moje pisanie rzeczywiście ma sens. Przecież w życiu chodzi właśnie o to, by nieść innym Boga, a tylko On może kogoś wzmocnić.

    OdpowiedzUsuń
  35. Jesteś po prostu zmęczona. Wczoraj w „Rozmównicy” w religia.tv był ciekawy temat o umiejętności słuchania. Byłem tak zmęczony, że w trakcie zasnąłem. Koło pierwszej wrócił syn i dopiero on mnie obudził.

    OdpowiedzUsuń
  36. Leszku automat podpisał mnie adresem poczty z bloga, więc możesz nie skojarzyć, że to ja Basia; ;

    OdpowiedzUsuń
  37. Ależ oczywiście, że Ciebie rozpoznałem, ale przecież nie mogłem Ci odpowiedzieć, jak na koniec zwróciłaś się do Jezusa (może mam wygórowane mniemanie o sobie, gdy piszę, że Pan mnie uzdolnił do wnikania w istotę spraw, ale przecież dobrze wiem, że nie jestem Nim).Pozdrawiam bardzo serdecznie (a to ciało, to dopiero na koniec świata).

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja Cię w ogóle podziwiam jakim cudem funkcjonujesz: praca , budowa, codziennie msza św. no i blogi -ha!

    OdpowiedzUsuń
  39. Dobra rada :) Poczytałam Pismo Św.

    OdpowiedzUsuń
  40. Tak się zastanawiałam nad naszym podejściem do spraw wiary: Ty interpretujesz Pismo Św. i to co czytamy (na blogu) to twórcza praca Twojego umysłu. Ja czytam lub czytałam na temat tego co napisałeś coś tam i tym się dzielę. To odtwórcza praca mojego umysłu :) W ramach tego dzielenia się podaję stronę, na której można poczytać o śmierci Jezusa (opis dany przez M. Valtortę -brak Imprimatur). //www.objawienia.pl/valtorta/valt/v-06-029.htmlOpis konania podany w Piśmie Św i ten podany przez Valtortę zawiera wszystkie odpowiedzi na pytania postawione w notce i pojawiające się w dyskusji.Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  41. No to ja zacytuję tylko jeden fragment z tego tekstu, który mi poleciłaś:«O! A Ja nie mogę Mu dać nawet kropli Moich łez… O! Moje piersi, dlaczego już nie dajecie mleka? O! Boże, dlaczego, dlaczego tak nas opuszczasz? Jeden cud dla Mojego Syna! Niech Mnie uniesie, abym zaspokoiła Jego pragnienie Moją krwią, bo nie mam już mleka…»W tych słowach nie ma triumfalizmu z powodu dokonującego się odkupienia; przeciwnie – ona też czuła się opuszczona przez Boga-Ojca…

    OdpowiedzUsuń
  42. Tak sobie myślę, że gdyby nie ta msza, to nie miałbym sił (a poza tym, to teraz nic nie robię na budowie, a i blogi są zaniedbane).

    OdpowiedzUsuń
  43. ~Agata-co uciekła z doliny tęczy6 marca 2010 22:06

    czasami pomaga modlenie się jak dziecko…

    OdpowiedzUsuń
  44. Każda modlitwa jest miła Panu, jeśli tylko płynie ze szczerego serca; dziecięca szczególnie..

    OdpowiedzUsuń
  45. Tak. Oboje byli opuszczeni przez Boga Ojca. Ale jakoś mało mi zacytowałeś….;)

    OdpowiedzUsuń
  46. Jest weekend, Ty jesteś na budowie i piszesz na blogu? Bardzo Miło :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie są tak bardzo zaniedbane (ponad 44 kom. to nie jest źle :) .

    OdpowiedzUsuń
  48. ja mogę być tylko 2 razy w tygodniu na mszy i z niej płynie siła, której mi brak w pozostałe dni tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  49. Te komentarze, to tylko Twoja zasługa.

    OdpowiedzUsuń
  50. Nabyłem w polsacie cyfrowym internet, ale jego działanie wiele pozostawia do życzenia. No ale przynajmniej wieczorami działa – wolno, bo wolno, ale działa.

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie mogłam równać się z ilością komentarzy Moherka, bo od soboty znowu byłam na półprzytomna; może to jeszcze nadrobię; pozdrawiam Moherka i Leszka;

    OdpowiedzUsuń
  52. A to ja nie wiedziałem, że między Wami trwa taka rywalizacja;)

    OdpowiedzUsuń
  53. Basiu -dlaczego byłaś półprzytomna? I pisałaś na blogu, że miałaś iść od szpitala. Modlę się za Ciebie w czasie mszy św. szczególnie.A Ty Leszku weź się za swoje oczy. Czy ja muszę jeszcze martwić się o Was? No -niby nie muszę -ale martwienie się to moja specjalność :)

    OdpowiedzUsuń
  54. to już wiem dlaczego Ci się wklejają miejscami podwójnie komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  55. My z Basią nigdy nie rywalizujemy tylko lubimy nachodzić miłego, łagodnego faceta :)

    OdpowiedzUsuń
  56. Moherku – dziękuję Ci za martwienie się o nas ; na szczęście, a może dzięki Twoim modlitwom, widmo szpitala odsunięte. Wczoraj zaś odchorowywałam swoją głupotę; no cóż i tak bywa; pozdrawiam Moherka i Leszka

    OdpowiedzUsuń
  57. Leszku -może napisz nową notkę -co? :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  58. No właśnie. Ale już zamówiłem antenę kierunkową – mam nadzieję, że będzie lepiej (ale co gorsza dziś w domu, fatalnie działa neostrada)

    OdpowiedzUsuń
  59. A ja właśnie tak sobie wymyśliłem, że to może dobrze, jak na koniec zostaną dwie ważne notki (bo uważam, że te są ważne).

    OdpowiedzUsuń
  60. te notki są ważne ale co to znaczy na koniec? koniec czego?

    OdpowiedzUsuń
  61. Dziś na dłuższą chwilę, bo właśnie chwilowo zgubiłam swój „ogon” (biedny pan Adam – mam lepszego i bardziej wyrozumiałego szefa, niż zasłużyłam;)). Wiesz, mnie w tych przejmujących słowach Jezusa na krzyżu zawsze uderza, że Ten, który chciał się „stać podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu” chciał też doświadczyć naszego poczucia bezradności wobec „milczenia” Boga (ileż to razy ludzie mnie pytają: „Gdzie był Bóg, kiedy moje dziecko umierało? Gdzie On był, kiedy dział się Oświęcim? No, gdzie był wtedy ten twój Bóg?!” – a ja mogę tylko zamilknąć i w duszy pytać: dlaczego? dlaczego, Panie?! Czy nie powinieneś był raczej…) naszego zwątpienia, naszego buntu, naszej niewiary, naszego…ateizmu? (Tu już z leciutkim znakiem zapytania – a jednak pociesza mnie myśl, że w tej jednej chwili na krzyżu Jezus podzielił rozterki wszystkich niewierzących i „niedowierzających” świata, wszystkich zrozpaczonych…). Jestem pewna, że Jezus rozumie wszystkich, którzy w rozpaczy odwracają się od Nieba – w końcu wtedy, na Golgocie, stał się podobny również do nich. I za nich także oddał życie.

    OdpowiedzUsuń
  62. pridkamalgorzata@op.pl9 marca 2010 17:45

    moja modlitwa wlasnie przezywa odrodzenie;)

    OdpowiedzUsuń
  63. Onet mi wyciął odpowiedź. Spróbuję jeszcze raz: „Jestem pewna, że Jezus rozumie wszystkich, którzy w rozpaczy odwracają się od Nieba – w końcu wtedy, na Golgocie, stał się podobny również do nich.” – Jezus na pewno rozumie nas, bo sam doznał opuszczenia – jednak ani nie rozpaczał, ani się nie odwrócił od nieba – jestem pewny, że to tylko niezręczność sformułowania i napisałem to tylko po to, by nikt tego tak nie zrozumiał. Bardzo mnie cieszy, że myślimy podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
  64. Jak miło to czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  65. Myślę, że się domyślasz, ale ani ja nie podjąłem jeszcze decyzji, ani nie chcę składać jakichkolwiek w tej sprawie deklaracji.

    OdpowiedzUsuń
  66. może się domyślam a może się źle domyślam. Zamyśliłam się po przeczytaniu tej odpowiedzi. W końcu nie jest ważne co ja chcę ale jak Duch Św. Cię prowadzi.

    OdpowiedzUsuń
  67. Czy to ma oznaczać, że spotkamy się dopiero na GÓRZE TABOR ?????Pragnę przypomnieć, że to za namową Leszka powróciłam do pisania bloga ; Leszku czy nie powinieneś to uwzględnić przy podejmowaniu decyzji ???

    OdpowiedzUsuń
  68. Chyba to rzeczywiście niezręczność sformułowania – jeśli chodzi o sprawy duchowe trudniej mi czasem znaleźć właściwe słowo, niż w tłumaczeniach z francuskiego. To już Pascal napisał, że „te rzeczy, które sami zaledwie CZUJEMY, bardzo trudno jest dać odczuć tym, którzy nie czują ich sami z siebie.” Dlatego dziękuję za doprecyzowanie. Na wszelki wypadek. :)

    OdpowiedzUsuń