piątek, 28 marca 2008

Moje Triduum


Gdy byłem dzieckiem, najbardziej oczekiwanym przeze mnie okresem w roku była gwiazdka (myślę, że nie ma dziecka, które myślałoby inaczej); teraz najbardziej oczekiwanym przeze mnie okresem jest Triduum Paschalne (Kto pamięta jeszcze wykłady profesora mniemanologii stosowanej Jana Tadeusza Stanisławskiego z cyklu „O wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia”, które raz na jakiś czas zmieniały się w swoje przeciwieństwo?).

Przywołuję tu klasyka radiowej rozrywki z lat 70-tych, ale piszę jak najbardziej poważnie – nie czekam tak ani na gwiazdkę, ani na wakacje, ani na jakiekolwiek uroczystości rodzinne typu imieniny, jak czekam na Triduum.

I nie przeszkadza mi to, że np. w Wielki Piątek robi się z tego istny maraton – liturgia wielkopiątkowa zaczyna się o 17:00, a Droga Krzyżowa nie kończy się przed 22:00; wręcz przeciwnie – przez cały rok za tym tęsknię.

W tym roku jednak wszystko było inaczej – w środę wieczorem miałem telefon, że zmarł mój stryj, a pogrzeb będzie w Wielki Piątek.

I w tym momencie Triduum stało się nieważne. Największy mój problem to taki, że nie mam samochodu – miałem go odebrać z naprawy dopiero w piątek rano, a tymczasem w tym czasie powinienem być 250 km dalej.

W czwartek rano zadzwoniłem do warsztatu, czy nie udałoby się przyspieszyć (podałem oczywiście powód) – „Zobaczymy, co da się zrobić”. Wieczorem spodziewałem się telefonu, że mogę już odebrać, a tu ciągle cisza. Dzwonię sam – brakuje jakiejś części, ale nie przeszkadzającej w tym, by tym samochodem jeździć. Staje na tym, że mogę teraz odebrać samochód, a brakujące części wstawi się później. Mam przyjechać teraz (muszę zrezygnować z liturgii wielkoczwartkowej). Jadę do warsztatu, a tam wszystko pozamykane; dzwonię do szefa – telefon wyłączony. Wróciłem już na przystanek autobusowy, ale dzwonię jeszcze raz – „Za chwilę będę”. Po pół godzinie telefon od szefa warsztatu „Jest pan tam jeszcze” – oczywiście byłem; „Za chwilę będę”. W sumie czekałem godzinę, nieźle przemarzłem, ale mimo zwątpienia doczekałem się. Pojechaliśmy do myjni, gdzie stał samochód. Niestety nie chciał zapalić – rozładował się akumulator; zapalił dopiero od obcego akumulatora. Jeździłem w kółko, aby akumulator podładować.

Po dojechaniu do domu okazało się, że nie mam gdzie stanąć – tyle samochodów przyjechało i do redemptorystów i do mojej parafii, że nie miałem gdzie stanąć. Stanąłem pod swoim oknem, blokując inne samochody. Po jakimś czasie żona odjeżdżała drugim samochodem – przestawiłem na jej miejsce.

Budzik nastawiłem na 5:00. Nie najłatwiej było mi wstać o tej godzinie, ale nie ociągałem się, lecz wstałem; przygotowałem jedzenie na drogę i herbatę i po 20 minutach siedziałem już w samochodzie.

Okazało się jednak, że tym razem nie zapalił.


Popatrzcie, jak Pan Bóg potrafi nas zaskakiwać – czekałem na Triduum, a gdy było tuż, tuż, Pan Bóg wszystko zakręcił i nagle uczestnictwo w tym Triduum stało się nieważne. A gdy ono stało się nieważne Pan Bóg jeszcze raz wszystkim zakręcił i okazało się, że nie mam jak pojechać.


Niektórzy mówią w podobnych sytuacjach, że to Pan Bóg nas próbuje – absolutnie tak nie jest! Pan Bóg doskonale wie, jak my się zachowamy – On wcale nie musi nas próbować! W takich zdarzeniach chodzi o to, byśmy to my sami przekonali się o tym, jacy jesteśmy. Mówią o tobie faryzeusz, zobacz sam, że tak nie jest – co by się nie stało, ty zawsze wybierzesz Mnie i pójdziesz tam, gdzie Ja ci wskażę!



Nie bójcie się nigdy w swoim życiu takich wydarzeń, które przewracają wszystko do góry nogami – takie wydarzenia są dla waszego dobra, pokazują wam samym, jacy naprawdę jesteście!




PS:  Akumulator w samochodzie musiałem naładować. Nie udało mi się go wyjąć (nie miałem odpowiedniego klucza), to zdobyłem długi przedłużacz i przez całą Wielką Sobotę (akurat jest to jedyny dzień w roku, gdy pod moimi oknami przewija się mnóstwo ludzi) ładowałem akumulator nie wyjmując go z samochodu:








31 komentarzy:

  1. i_izabela@vp.pl28 marca 2008 23:19

    No ja generalnie triduum przeżyłam nadzwyczaj religijnie jak na mnie. Uczestniczyłam „żywo” w wydarzeniach tych dni.. tylko żałuję, że moim kościele rezurekcja była wieczorem, a nie rano tak jak w większości kościołów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Historycznie rzecz biorąc było coś takiego, jak liturgia Wielkiej Nocy. Ale W czasie rozbiorów w zaborze rosyjskim została wprowadzona godzina policyjna i ta liturgia rozbiła się na dwie – rezurekcja jest tą drugą połówką, zaraz po godzinie policyjnej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie Triduum Paschalne też jest wyczekiwanym momentem przec zały rok. Tak jask ty,m dla mnie też Gwiazdka byla najważniejsza, a w Wielkanoc – zajączek…Teraz już jest inaczej, na szczęście wyrasta się z tego :) Dla mnie Triduum to czas w którym przeżywam najważniejsze dni Jezusa Chrystusa ze wszystkimi, którzy też chcą je przeżyć. A przez to, że jestem, lektorką to podwójnie pochłania mi ten święty czas, bo to na zbiórkę trzeba lecieć, czuwanie przy ciemnicy, przy grobie – jak ja to kocham!Potem jeszcze z rańca siostrze trzeba pomóc a to zrobić, Prezbiterium ‚odkurzyć’, a to chlebki św.Antoniego trzeba przynieść a to znowu ksiądz Proboszcz kwiaty do grobu przywiózł to trzeba było je poukładać – masa roboty, ale to jest w tym wszystkim najlepsze. I to wszystko trzeba przygotować do godzin po południowych. Bo potem jest czas na wyciszenie się przed Liturgią które odbywały się każdego dnia podczas Triduum.A Wielki Piątek jest szczególnie waży – bo w ten dzień, jako jedyny w roku nie odprawia się Mysz świętej!Triduum Paschalne to czas zbliżenia się do BOGA! taki bardziej szczególny czas!POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  4. „Triduum Paschalne to czas zbliżenia się do BOGA! taki bardziej szczególny czas! ” – dokładnie tak.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~metonimia.blog.onet.pl29 marca 2008 18:21

    to chyba powinnam być z siebie dumna – bo w tym roku przeżyłam dwie Wigilie i dwie rezurekcje, ale czy napewno – skoro potem przespałam pół dnia, zamist tak wyjątkowy dzien spędzić moze na jakims psacerze z dziećmi? przy codzinnym chodzeniu gdziś z uczniami -bardzo potrzebowałam przeżyć coś sama, nie musieć nikogo odwizić, przywozić, nie martwić się czy ktoś nie pada już, nie jest zbyt zmęczony itd….ale z drugiej strony jest w tym wiele egozimu.- , niestety;poza tym – czy nie lepiej byłoby regularnie odmawiać np. Koronkę niż zdobywać się raz na jakiś czas na większe świętowanie?jełsi to pokazuje jacy jesteśmy – to muszę przyznać, że muszę jeszcze porządnie nad sobą popracować i dać Działać Bogu we mnie, a nie uciakać w …rózne rzeczypozdrawiamKaśka

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Leszku Wielki Piątek przynajmniej u nas to…. jedyny dzień w roku, w którym nie odbywa się ŻADNA msza św. … a tym bardziej pogrzeb…??? Oczywiście, że przykrości, które nas DZIŚ spotykają JUTRO obracają się w nasze dobro np. prześladowanie naszej rodziny wzmocniło naszą wiarę Miłej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiara w ostatecznym rozrachunku zawsze jest relacją między mną a Panem Bogiem; kościół pomaga w nawiązaniu tej relacji, ale jej nie zastępuje; najbliżsi również mogą pomóc w nawiązaniu tej relacji, ale jej nie zastąpią. W tym sensie jest ta relacja „egoistyczna” (choć de facto taką nie jest). Myślę, że Pan Bóg wskazał Ci to, co było Tobie potrzebne, a Ty podjęłaś Jego wezwanie. Bardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś (szkoda, że już na koniec) i bardzo chętnie Ciebie odwiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Też byłem zaskoczony tym, że to w Wielki Piątek, no bo rzeczywiście taki pogrzeb siłą rzeczy jest bez mszy, ale słyszałem jednak, że pogrzeby są w tym dniu. W każdym razie jak by nie wyglądał ten pogrzeb, to chciałem w nim uczestniczyć – wręcz nie wyobrażałem sobie, że może mnie tam nie być.

    OdpowiedzUsuń
  9. agastas1@op.pl30 marca 2008 21:25

    I dla mnie Tridum Paschalne ma w sobie wielką moc i przyciąga do Boga. I widać, że Bóg chciał mieć Cie wtedy tylko dla siebie :) PozdrawiamAniołek

    OdpowiedzUsuń
  10. Wyraźnie tak. A jednocześnie chciał mi pokazać, że rzeczywiście o nic nie pytam, tylko idę tam, gdzie On mi wskaże; że nie chodzi mi o jakieś przywiązania (jak choćby o przywiązania do pięknych liturgii Wielkiego Tygodnia), lecz o Niego samego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Leszku! Przeczytałam Twoje „Moje Triduum” i naprawdę nie wiem co powiedzieć. Wiem tylko jedno, że mam trzy motta życiowe, z których pierwsze i najważniejsze dla mnie, którego nie ukrywam przed nikim, jest: „Oto Bóg mi dopomaga! Pan podtrzymuje me życie”. Bo wierzę w to, że tak jest. Jeśli chodzi o wszelkie inne sprawy, to nie uważam, aby wszystkim obarczać Pana Boga. To co przydarzyło się Tobie, to po prostu samo życie. Nie mieszkamy w niebie, tylko na ziemi. A tu się dzieją różne rzeczy, z winy oczywiście ludzi i nie dlatego, że Bóg tak chciał. Na pewno, spokojem ducha, dobrymi uczynkami, wybaczaniem zbliżamy się do naszego Stwórcy. Ale Pan Bóg nie jest smutasem, do którego bezustannie trzeba się modlić. Idzie wiosna i teraz najlepiej będzie widać, jakie mnóstwo cudeńków jest na ziemi i to jakich pięknych i radosnych. Myślę, że radosne serce, dobry humor, piękno duszy człowieka podoba się Wszechmocnemu. A ta przygoda z samochodem kiedyś stanie się wesołą historyjką, jaka w życiu Ci się przytrafiła, o ile spojrzysz na nią z poczuciem humoru, zapominając o nerwówce, jaką zgotował Ci niesumienny mechanik. :-))) No cóz. Takie są moje spostrzeżenia, a właściwie odczucia, niezależnie od tego, czy się to Tobie Leszku podoba, czy nie. Zawsze staram się mówić, co naprawdę czuję, więc powiedziałam to, co wyżej. Innej mozliwości nie widzę.Pozdrawiam miło i życzę dobrej noocy :-)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie rób z Pana Boga jakiegoś staruszka, który aczkolwiek stworzył świat, to teraz nad nim nie panuje i dzieją się na nim takie rzeczy, które Jemu się nie śniły. Bóg jest Bogiem i wszystko, co się dzieje na Ziemi, dzieje się z Jego woli; z czego jednak nie wynika, że to Bóg jest autorem zła na Ziemi – autorem zła na Ziemi jest człowiek. Jeśli jednak Bóg dopuścił jakieś zło (bo przecież mógłby nie dopuścić – On jest wszechmocny), to dlatego, że z tego zła potrafi wyprowadzić jeszcze większe dobro! Zło nie jest dziełem Boga, ale nie jest także dowodem na to, że Bogu świat się wymknął spod kontroli (jak Ty twierdzisz). A zatem wszystko, co Cię w życiu spotyka, dzieje się z woli Boga i to mimo, iż jednocześnie wszystko dzieje się w wolności człowieka. A Bóg przemawia do Ciebie nade wszystko właśnie poprzez wydarzenia Twojego życia! Oczywiście jest mnóstwo wydarzeń, których sensu nie rozumiesz, których sens ujawni się dopiero po latach, lub których sens jest zawarty w wielu elementarnych zdarzeniach, ale nie zmienia to faktu, że wszystko, co Cię spotyka dzieje się woli Pana. Spróbuj tak spojrzeć na swoje życie, a przekonasz się, że On był w nim obecny zawsze.PS: A ja nie mam żadnych pretensji do mechanika.

    OdpowiedzUsuń
  13. Leszku – przyjmij moje kondolencje z powodu śmierci bliskiej osoby. Twoje perypetie z samochodem ja inaczej sobie tłumaczę. Otóż według mnie, to szatan znając nasze pragnienia, stara się stworzyć tyle przeszkód byśmy nie mogli trwać na modlitwie i oddawać chwały Bogu. Przekonałam się już nie raz, że kiedy pragnę być blisko Boga, to zawsze zdarza się niespodzianka, która utrudnia mi zrealizowanie pragnienia duszy i serca. Przypisuję to szatanowi, który z powodu zazdrości znając nasze myśli, chce przeszkodzić byśmy potem mieli żal do całego świata. Przekonałam się nie raz, że w takich chwilach modląc się i prosząc Boga o pomoc w pokonaniu przebiegłości szatana, zawsze znajduje się ratunek, a wtedy moja radość jest jeszcze większa ze spotkania z Panem. Szatan może przechytrzyć nas, ale nie pokona Mocy Boga, Który nas kocha i nie zostawi nas na pastwę losu [szatana].

    OdpowiedzUsuń
  14. Insiro – oprócz niesolidności ludzi [ o co posądzamy czasem niewinnie] jest jeszcze tzw. złośliwość rzeczy martwych. Bóg bogaty w miłosierdzie, Ojciec Który nas kocha zawsze i wszędzie, nie może ingerować w nasze zamysły i działania, bo obdarzył nas darem wolnej woli i patrzy na nas, jak z tego daru korzystamy i jak sobie radzimy w życiu. Dla mnie jedno jest pewne – że bez Jego pomocy i bez Jego interwencji, nie potrafiłabym sporostać wyzwaniom codziennego życia. Tylko Jezus potrafi przemienić na dobre, co jest złe w naszym życiu, nawet nasze zło, może przemienić w dobro, jeśli tylko poprosimy Go o to. Różne trudności, przeszkody i bariery piętrzą się przed nami na ziemi, a powodów tego może być wiele. Toteż zawsze pamiętam, aby nie bić głową w mur z bezsilności, lecz wysyłać S.O.S do Ojca, Który mnie kocha bez względu na wszystko. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. szukam tej piosenki dla ciebie jesli mi sie uda to Ci wysle :)

    OdpowiedzUsuń
  16. ~www.insiera.blog.onet.pl31 marca 2008 14:15

    Leszku, a czy ja powiedziałam, ze masz pretensje do mechanika? Czy ja powiedziałam, że Pan Bóg jest staruszkiem, któremu wszystko wymyka sie spod kontroli? Czy ja powiedziałam, że za zło na ziemi odpowiada Bóg? Jesteś człowiekiem silnej wiary i wolno Ci myśleć i postępować według własnych zasad. Ale nie wmawiaj mi , że ja z Pana Boga staruszka robię, bo przecież powiedziałam, że nie jest smutasem, skoro stworzył takie mnóstwo wesołych rzeczy na świecie. Powiadasz, że wszystko na ziemi dzieje się z woli Boga? No to ja się z Tobą nie zgadzam! Za afery, korupocje, napady, pobicia, gwałty i morderstwa też odpowiada Bóg? No bo jeśli z Jego woli to się dzieje, to znaczy, że odpowiada za to. Moim zdaniem Bóg jest tam, gdzie czynisz dobro, gdzie innego człowieka potrafisz uszanować i nawet tam, gdzie bezmyślnie nie złamiesz gałązki na drzewie. Nie znasz Bibli? Tam pisze wyraźnie o oddzieleniu ziarna od plew. Nie pamiętasz, co czynili ludzie przed Potopem? Wieżę do nieba chcieli wybudować. Bóg w/g mojego widzi mi się, owszem, jest wszędzie, widzi wszystko i ostatecznie rozliczenie z ludźmi zrobi na sądzie ostatecznym. Dzisiejszy człowiek nie zastanawia się nad tym, nie myśli o życiu wiecznym, tylko żeby mu docześnie było dobrze. Dlatego wszystko, co złe dzieje się z przyczyny człowieka, który po prostu nie słucha i nie myśli o Bogu, więc nie mów mi bzdur, że wszystko na ziemi dzieje się za przyczyną Boga, bo On nie nakazuje gwałcić kobiet, dziewcząt i dzieci, On nie nakazuje kraść, grabić i mordować… Zaślepiony miłością do Boga przetrzyj oczy i spójrz prawdzie w twarz. Nawet ślepiec dojrzy, że Pan Bóg kocha radość, miłość i obdaruje każdego szczęściem, kto tą radością, miłością i dobrymi uczynkami będzie darzył innych…Piekny dzień dzisiaj, a tu już faktycznie dzieło Boga. Pozdrawiam! :-)))

    OdpowiedzUsuń
  17. I oczywiście Barbaro, że w pełni się z Tobą zgadzam, bo myślimy podobnymi kategoriami. Ale nikt mi tu nie będzie wciskał ciemnoty, że wszystko, co się dzieje na ziemi, jest za sprawą Boga. Dobro – owszem, bo do tego właśnie nawołuje Bóg, ale zło panoszy się dlatego, że człowiek nie słucha Stwórcy, nie szanuje Jego przykazań… Eee, Basiu, ja tam wolę porozmawiać o wiośnie, która nadchodzi pięknym, roztańczonym krokiem, o ludziach, o miłości, i o wszystkim co nas otacza. A do Boga, to chcę się tylko modlić, żeby mi dał zdrowie, miłość, szczęście i radość, a nie dyskutować o Nim i wykłócać się JAKIM JEST BÓG i co może, bo wiadomo, że jeśli zechce, to może wszystko!Pozdrawiam Cię serdecznie I życzę pięknego, wiosennego popołudnia. :-)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie zapominaj o pytaniu, jakie Żydzi zadawali po holokauście – jak Bóg mógł do tego dopuścić? To jest bardzo ważne pytanie i nie można przed nim uciekać. Jakie odpowiedzi dawali sami Żydzi? Jedna odpowiedź to taka, że Bóg był bezsilny wobec zła, jakie człowiek czynił wówczas na Ziemi. Ta odpowiedź oznacza nic innego, jak to, że Bóg nie jest Bogiem. Ja tę odpowiedź odrzucam. Inna odpowiedź jest taka, że Boga to nic nie obchodzi. Ta odpowiedź oznacza nic innego, jak to, że Bóg nas nie kocha. Tę odpowiedź również odrzucam. Moja odpowiedź jest taka, że Bóg dopuszcza to zło (nie jest za nie odpowiedzialny, ale je dopuszcza), by z tego zła wyprowadzić jeszcze większe dobro. Ty tę odpowiedź odrzucasz. To jaka jest Twoja odpowiedź?W Twoim obrazie nie ma miejsca na cierpienie – piszesz „Nawet ślepiec dojrzy, że Pan Bóg kocha radość, miłość i obdaruje każdego szczęściem, kto tą radością, miłością i dobrymi uczynkami będzie darzył innych…” Tymczasem tylko poprzez cierpienie potrafimy wydobyć się z własnego egoizmu. Nieodłącznym elementem naszego życia jest krzyż – jeśli chcemy być uczniami Chrystusa mamy brać ten krzyż na swoje ramiona i nieść ten krzyż. To jest jedyna droga. Nie ma innej.

    OdpowiedzUsuń
  19. „nikt mi tu nie będzie wciskał ciemnoty…” – rzeczywiście nie będę (choć nie zamierzałem tego ogłaszać).

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak najbardziej się z Tobą zgadzam, że za tym złem, które człowiek czyni, stoi szatan – to on podpowiada ludziom różne rzeczy, a ludzie to kupują. Nie zmienia to jednak faktu, że niezależnie od intencji szatana Pan Bóg tym jego działaniom zupełnie inny wymiar – wykorzystuje je dla realizacji swoich zamysłów. Twoje spojrzenie i moje wzajemnie się uzupełniają.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeśli chodzi o „Mszę wędrującego”, to pytałem, bo chciałem zaoferować ją Tobie.

    OdpowiedzUsuń
  22. i_izabela@vp.pl31 marca 2008 19:16

    u mnie w kościele połączone są w jedną. zaczyna się około 22 a kończy po 1.30 w nocy. takim sposobem byłam na dwóch liturgiach będąc na jednej. chociaż chyba wolałabym tak normalnie…

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale kiedyś normalnie było właśnie tak, jak teraz u Ciebie. To jest niesamowite, jak się przywiązujemy do liturgii. Sam zresztą też tak mam – kiedyś na porannej eucharystii klęczało się znacznie dłużej, niż na normalnych mszach. Później było to tępione, bo tu teksty „Stoimy przed Tobą..”, a wszyscy klęczą; jednak ja nadal klęczę „po staremu”, choć to już prawie 10 lat od wprowadzenia zmian. Tak więc doskonale Ciebie rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Inisjero – dziękuję za miłe życzenia i odwzajemniam pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak Leszku – Jezus potrafi przemienić na dobre co złe. Między innymi jest to wyrażone w pieśni; Być blisko Ciebie chcę……..”Tobie mój śpiew, Tobie daję swój grzech, TY ZAMIENISZ NA DOBRE, CO ZŁE….pozdrawiam serdecznie :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  26. No właśnie. Tylko dlaczego ja tego nie potrafię wytłumaczyć? Ten blog traci rację bytu.

    OdpowiedzUsuń
  27. czemu na koniec?i mnie miło Ciebie gościć;zbiorę myśli i postaram się napisać maila;za rok – pójde do Kosćiola tradycyjnie, bez czuwań, i spędzę Wielkanocną niedzielę wyspana :) wszystkiego Bożego

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj…też uważam, że wszystko co nam się przydarza jest z Woli Boga. Przez wydarzenia, ludzi, których spotykamy On do nas przemawia, uczy miłości, cierpliwości, pokory…

    OdpowiedzUsuń
  29. Oczywiście, że tak :) Nawet to, czego wolelibyśmy nie zaznać.

    OdpowiedzUsuń
  30. Proszę odłącz już ten akumulator, bo go przeładujesz, a w dodatku nie zakłada się takich sideł na przechodniów nawet 1 kwietnia, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. Wiesz to było gorzej, bo w Wielką Sobotę – jedyny dzień w roku, kiedy moja cicha uliczka robi się deptakiem – tradycyjna trasa na Groby zaczyna się przy kościele św. Anny, a kończy na mojej parafii, której mury widać w tle (kościół wyświęcony w 1411 roku, już jako wotum dziękczynne). Tuż za mną jest maleńki kościółek oo redemptorystów i stąd trasa pod moimi oknami. To tylko na tym zdjęciu jest tak wyjątkowo spokojnie.

    OdpowiedzUsuń